
Krasnolud* uciął na talerzyk kawałek mięsa z rożna.
– Jutro o tej porze musimy być już w Uzar – poinformował pozostałych. – Inaczej Poszukiwacze nas dopadną. Ledwośmy im ostatnio uciekli. Na szczęście nadal mamy Jedyny Pierś… mmm, dobre mięsko, Stollnar – zaciomkał. – Masz talent! Przypieczone, opanierowane, soczyste… skąd ty je wytrzasnąłeś?
– Pożyczyłem od chłopów z Revendov.– skrzat wyszczerzył spróchniałe zęby.
– Dobrześ uczynił… – pochwalił krasnolud – mmm, na mój topór, zaiste, niebo w paszczy! Melnor skrobnij sobie jeszcze, bo zaraz braknie!
– Nie mam siły…– wystękał elf. Leżał na wznak z długimi palcami zaplecionymi na brzuchu.– Za dużo się nażarłem…
– A ty, Stollnar, skusisz się?
– No pewnie! Dawaj scyzoryk!
– Uhh – stęknął elf wiercąc się na posłaniu niezgrabnymi ruchami. – Prawie jak w święto Erderlah w Gusłowie, tylko dziewki tu jeszcze brakuje.
Wszyscy troje parsknęli śmiechem. Echo poniosło dźwięk w głąb jaskini. Na zewnątrz rozpadał się deszcz.
– Pamiętacie – odezwał się po chwili krasnolud – Jak powiedziałem, że coś się kończy? Jutro kończy się nasza misja. Lord Trentor otrzyma spowrotem swój Pierścień i tym samym odzyska tytuł króla, który był przypieczętowany tą małą błyskotką i w całym królestwie znów zapanuje pokój. Przebiegli uzurpatorzy z południa wreszcie odsuną się od tronu, a my odbierzemy swą nagrodę za dostarczenie Jedynego.
– Ano właśnie – zaciekawił się Stollnar – Jaka to miała być nagroda, przypomni mi ktoś?
– Tysiąc koron i ręka królewny podobno… – zamyślił się krasnolud.
– Jak coś, to ja biorę królewnę – skonstatował Melnor,
Skrzat zarechotał.
– A jak będzie brzydka?
– To ty se ją weźmiesz. Idealnie będziecie się dopełniać.
-CO?! – Stollnar poczerwieniał jak ogórek. Widocznie elf ugodził go w jego czuły punkt.
Melnor i krasnolud parsknęli śmiechem.
– Jeszcze będzie miała taką paskudną mordę, jakby jej słoń odbytem usiadł! – dodał krasnolud.
Stollnar jeszcze bardziej poczerwieniał. Towarzysze jebnęli śmiechem o mało nie nawabiając się czkawki.
– A rzyć będzie miała, o, taką! – pokazał, jaką.
-Hahahaha!
– Hahahahahahahaha!
Skrzat nie wytrzymał. Dobyty przezeń sztylet zabłysnął złowrogo w świetle płomieni.
-Ej, no co ty… – przeraził się krasnolud, mina mu zrzedła. – My tylko… przyjacielu, mmy tyylko…
– Idę porzucać do drzewa – wyjaśnił szybko i wstał chwiejnie.
Niziołek odetchnął z ulgą.
– Eeej, Stollnar! – ryknął za nim– Skrobnij sobie jeszcze na drogę, bo zaraz braknie!
Stollnar nie usłyszał go, albo zignorował.
– Za dużo dzisiaj wypiliśmy – zauważył Melnor, spojrzał na swój brzuch. – Ale mam gazy…
– Eeej, Stellnor, nic ci nie jest?
Skrzat stał u wyjścia, jak wryty bądź tak, jakby zobaczył ducha.
Zanim umarł zdążył cicho zaklnąć. I nagle wpadł całą gębą do ogniska. W zasadzie tylko gębą, bo reszta ciała została na swoim miejscu. Głowa poleciała, jak wystrzelona z armaty niosąc za sobą szkarłatną strugę. Natomiast z urżniętego karku chlupnęła fontanna ciemnej krwii.
Zastygła w przerażeniu twarz Stollnera zaskwierczała w ogniu. Krasnolud odskoczył jak poparzony, gdy ujrzał w patrzone w siebie ciemne, zeszklone oczy.
Ciało skrzata efektywnie powłóczyło nogami do tyłu i zwaliło się na stękającego elfa. Ten pierdnął.
Do jaskini wpadło trzech Poszukiwaczy odzianych w czarne zbroje z czarnymi pelerynami i szerokimi, ciemnymi kapturami. Za nimi wbiegło kilku wieśniaków z widłami i rozpalonymi pochodniami.
– Patrzcie! – krzyknął wąsaty chłop wskazując na rożen. – Nasze mięso! Już zeżarły skurwysyny!
– Na nich!
– Powiesić złodziei!
– Za sprawiedliwość!
– Za jaja!
– Za Revendov!
– Za mięso!
Rozjuszeni chłopowie z wrzaskiem ruszyli do ataku.
– Nie – odparł chłodno jeden z Poszukiwaczy, zatrzymał ich w porę wielce wymownym gestem otwartej dłoni. – Idźcie już stąd
Wrzawa ucichła.
– Aale panie… – wymamrotał wąsaty.
– Idźcie!- rozkazał ostro Poszukiwacz.– I nikomu ani słowa!
Pogrzebał w podręcznej torbie na medykamenty i ciepnął coś w stronę wieśniaka. Mieszek. Mały, ale zapewnie wypełniony złotem.
Wąsaty złapał; chciał od razu lepiej poznać jego zawartość, ale wystarczyło tylko jedne spojrzenie nieznajomego, aby powstrzymał swą ciekawość i wrócił wraz z kolegami do domów.
Odziani w czerń dobyli mieczy.
Krasnolud wstał wspierając się plecami o wilgotną ścianę jaskini.
– Wwy…– zaślinił się.
– Oddawajcie Pierścień! – syknął drugi Poszukiwacz.
– Inaczej koniec z wami… – dodał trzeci.
– Nnigdy! Melnor, wstawaj!
Krasnolud pochylił się po topór leżący obok przewróconej flaszki rumu. Zatoczył się niczym pijany alkoholik.
– Melnor, wstawaj!
Zawołany podniósł się, ale z trudem. Przy okazji znów niechcący puścił bąka.
Poszukiwacze spojrzeli na siebie zniesmaczeni i jednocześnie radzi z łatwego łupu.
– Za lorda Trentora! – wykrzyknął krasnolud w krzywym biegu z uniesionym w górę toporem, potknął się o własne nogi i zderzył ze ścianą.
Tymczasem Melnor zdołał dwa razy pierdnąć, przewrócić rożen i dobyć miecza. Tak, dokładnie w tej kolejności.
– Uhh…– stęknął elf. Przed oczami błysła mu czarna klinga.
Skośnooki wrzasnął, wypuścił broń, upadł na plecy i chwycił się za krwawiącą twarz.
Krasnolud odzyskał wreszcie równowagę po zderzeniu i zamachnął się toporem w miejsce, gdzie według niego powinni być przeciwnicy. Przeliczył się.
Nie trafiając na jakikolwiek opór niziołek poleciał za toporem, potknął się o wyjącego Melnora i przewrócił się.
– Ûr – Poszukiwacz skinął na kolegę. – Załatw z łaski swojej tych idiotów.
Ûr okazał się niezwykle łaskawy. Najpierw dobił wyjącego elfa wbijając ostrze w nadęty brzuch, a potem odwrócił się ku leżącemu krasnoludowi.
Rzeczony usiłował się podnieść, ale przeszkodził mu wymierzony w szyję miecz nieprzyjaciela.
– Gdzie mają Pierścień? – zapytał Ûra pierwszy Poszukiwacz.
Indagowany kolejno przyjrzał się trupom.
– Tradycyjnie – pochylił się ku elfowi i zerwał łańcuszek.– Na szyi.
– To ten?
– Na pewno. – mruknął Ûr pokazując towarzyszom wyryty na Pierścieniu herb.
– Może to podróbka? – zaintrygował się trzeci. – Sprawdź.
– Niby jak? Nie jestem złotnikiem.
– Wrzuć go do ognia.
– No co ty – Ûr spojrzał wymownie na kompana.– Nie ta bajka.
Koniec
* – imię krasnoluda według własnego uznania :)
Widzę, Autorze Trybiku, że pracę domową odrobiłeś i lekturę dobrze zapoznałeś. Przedstawienie nam dałeś ucztujących bohaterów, najadający się ponad miarę i zdrowy rozsądek, skutkiem czego miarka się przebiera a zdrowy rozsądek ich opuszcza i zostawia samopas na zatracenie przez ich wzdęte brzuchy i przybyłych Poszukiwaczy. Ci są bezwzględni w dążeniu do zadanego im celu w Pierścieniu i pomimo nieprzystojnego zachowania obżerających się mięsem z rożna i w wyniku tego nawaniających powietrze owadami, pospolicie znanymi jako bąki, dochodzi do masakry ucztujących, ale Poszukiwacze i tak nie są niczego pewni, choć to mają we własnych rękach Ładnie to napisałeś i widać bardzo, że się dobrze starłeś, ale jednak naskrobałeś wielu wyrazów, co ich być nie powinno, bo powinny wyjść z kompotiera czerwone wężyki i pod nimi się ułożyć zygzakowato, wtedy wiesz, że nie tak być miało tylko dobrze, jak na prawdziwą grafomanię przystanęło.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
@regulatorzy Dziękuję za ciepły komentarz. Co do wymienionych przez Ciebie błędów składam wyjaśnienia: Były one czynione celowo i wbrew wszelkiej logice, aby uprzykrzyć czytelnikowi życie. ;) Jeżeli nadszarpnąłem złote zasady grafomanii, uniżenie przepraszam. ;)
Taki sobie, kurde podpis
Uporczywe błędy poprawione!
Taki sobie, kurde podpis
Widzę, że ostatnio Grafomania kojarzy się z obżarstwem. :-) Alkocholik został.
Babska logika rządzi!
Z obżarstwem i pijaństwem, Finklo. ;) All errors corrected.
Taki sobie, kurde podpis
Dziękuję za miłe komentarze. Myślę, że Wam się podobało. ;)
Taki sobie, kurde podpis
Jak można zabijać bohaterów pozytywnych w tak okrutny sposób? No chyba, że ci drudzy to pozytywni, bo tak na prawdę to nie wynika z treści. Jeżeli tak to dobrze tym żarłokom.
Mi się podobało to co przeczytałem.
Homarze, tak naprawdę nikt nie jest do końca "dobry" lub do końca "zły". ;) Dzięki za komentarz. Idaho Iowa: Tobie również dziękuję. ;)
Taki sobie, kurde podpis
Dobra była ta scenka z żartami ze skrzata.
I po co to było?
O, to bardzo chrześcijańskie opowiadanie, które należy wysłać do Radia Twarz, aby na antenie przeczytali zamiast poniedziałkowego kazania, bo godne jest i sprawiedliwe, by szerzyć miłość bliźniego jak szerzyli wobec skrzata, zaś słuszne i zbawienne, by za przykład dawać poszanowanie cudzej własności jakie względem piździonka i jego mięsa mieli bohaterowie, a także omówić grzech nieumiarkowania w pierdzeniu i tyciu, którego to pokuse bohatery odczuwali całą wieczerzę i nawet trochę po. Nie uciekasz też od pokazania okropieństw pokusy mordowania, overkilla i mass wpierdolu, która to pokusa sika krwią z bezgłowego korpusa i miota odciętymi głowami malowniczo w ogniska – a grzech to przecież ciężki (choć Grzech twierdzi, że ostatnio schudł), żeby w ten sposób nieoczyszczone mięso do kotła dorzucać jak paszczę skrzata dorzucono.
Najistotniejsze też jest, że bohatery ginęły za wiarę, wiarę w to, że a nuż się im uda i mieli na celu dobro kurewny dziewicy, co szlachetne jest i godne śladów.
Zmieściłeś mnóstwo wartości rdzennych do swojego opowiadania i czujem się teraz przesiąknięty, choć przyjaciele moi mówią mi, że raczej po prostu śmierdzę.
Bywaj w zdrowiu wędrowcze i naprawdę, chłytaj fona i dzwoń do Radiów, żeby cie na antenie sczytali.
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
Nieźle, ale tylko tyle i mimo wszystko raczej bardziej parodystycznie niż inspiracja grafomańska :)
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)
Dziękuję za miłe komentarze i jednocześnie przepraszam za zwłokę. Zmyliły mnie te szarawe gwiazdeczki, które na starej stronie mieniły się i zwracały większą uwagę. :)
Taki sobie, kurde podpis