- Opowiadanie: Perrux - Misja Trargo

Misja Trargo

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Misja Trargo

 

Raport załogi Trargo 1,

kpt. John Paggers, 28 maja

 

Tak, tak. Czekaliśmy na ten dzień od wielu lat. Do procedury lądowania zostało dokładnie czterdzieści osiem godzin, dlatego rozpoczynam bezpośredni przesył codziennych raportów. Odkąd pustynie Verrigni są widoczne ze statku, załoga kompletnie zwariowała. W pozytywnym sensie, całe szczęście. Liczyłem na tych ludzi, ale nigdy nie spodziewałbym się, że ludzie z ekipy będą w stanie zapieprzać tak, że wielokrotnie przekroczą normę. Jak widać się myliłem.

Komputer wykrył tylko jeden uchyb – mamy nieznacznie zbyt dużą prędkość podchodzenia. Pani Corrano zajmuje się tym już od kilku godzin, więc wszystko niebawem powinno być w porządku. Jedynym poważnym problemem wydaje się być hałas tych waszych cudotwórczych neutrosilników. Tak, wiem, mówiliście o tym. Ale skoro potrafiliście całkowicie stłumić hałas przy maksymalnej prędkości, to dlaczego, do jasnej cholery, nie chcieliście zadbać o nasze uszy po procedurze hamowania?! Mam nadzieję, że dolecimy ze sprawnymi bębenkami. Pozdrawiam sfrustrowany, ale i niezwykle podniecony. Bez odbioru.

 

 

Raport załogi Trargo 1,

kpt. John Paggers, 29 maja

 

Udało się ustabilizować prędkość, choć pani Corrano musiała walczyć ze sterownikami prawie trzydzieści godzin. Poza jej formą fizyczną, wszystko wygląda bardzo pozytywnie. Pustynie Verrigni są już cholernie blisko. Przewidywany czas do lądowania: dziewiętnaście godzin. Życzcie nam powodzenia. Na pewno się przyda.

 

 

Raport załogi Trargo 1,

kpt. John Paggers, 30 maja

 

Mam nadzieję, że wybaczycie mi opóźnienie w pisaniu raportu, w końcu przesłaliśmy wam setki danych do analiz. Nie powinniście narzekać na nudę.

Lądowanie przebiegło niemal dokładnie tak, jak w symulatorach. Udało nam się nawet znaleźć teren ze stosunkowo równym podłożem. Dzisiejsze badanie okolicy było naprawdę niesamowite, choć wciąż nie możemy znaleźć regionu, w którym moglibyśmy rozpocząć kopanie. Niestety przeszliśmy tylko kilka kilometrów, wiatr okazał się silniejszy niż przewidywaliście, a piach drobniejszy. Z każdym krokiem czuć, że podłoże próbuje nas wciągnąć, dlatego chodzenie kosztuje sporo sił. Osobiście nie szukałbym życia na planecie z tak niekorzystnymi warunkami. Wiem, wy jesteście mądrzejsi i prosty kapitan musi wam zaufać. Tak więc wierzę, że coś tu znajdziemy. Póki co.

 

 

Raport załogi Trargo 1,

kpt. John Paggeers, 31 maja

 

Coś jest nie tak. Jakąś godzinę temu wróciliśmy z długiej wędrówki. Załoga wyraźnie zaczyna wariować, choć nie mam pojęcia dlaczego. Kilka osób mówi, że słyszało tajemnicze głosy, piski i świsty. Inni twierdzą, że widzieli dziwne cienie, czy – jak oni to określają – „przeczuwali ruch”. Pięknie. Naprawdę pięknie. Niezwykłe głosy, dźwięki, cienie? Nie wiedziałem, że przyjdzie mi pracować ze świrami. Doktor Truer włączył nawet dyktafon, chcąc mi udowodnić, że Verrignia kryje w sobie niepokojącą zagadkę. Wysłuchałem jego nagrania chyba ze czterdzieści razy. I co? Brak jakichkolwiek dziwnych odgłosów, tylko ten cholerny wiatr, walący w mikrofon jak opętany. Tak naprawdę to jedyna rzecz, która mnie tu niepokoi – podmuchy ciskające całymi chmurami piachu w nieszczęsne hełmy.

Atmosfera jest naprawdę gorąca. Przez ostatnie czterdzieści minut uspokajałem tych idiotów. W trakcie podróży byli dla siebie rodziną, kłótnie zdarzały się sporadycznie. A teraz? Wystarczyła jedna wyprawa i już są gotowi skoczyć sobie do gardeł. Takiej agresji jeszcze w nich nie widziałem.

Nadal nie znaleźliśmy miejsca, w którym warto byłoby kopać, więc jutro będę musiał kontynuować poszukiwania. A przed tym czeka mnie trudna noc i jeszcze trudniejsze decyzje… Mam nadzieję, że druga kapsuła dotrze w ciągu najbliższych dni. Szczerze mówiąc, zaczynam już tęsknić za kapitanem Overteldem, on najlepiej wiedziałby, co zrobić w takiej sytuacji. Brakuje mi jego charyzmy i pewności siebie. Oby przybyli jak najprędzej.

 

 

Raport załogi Trargo 1,

kpt. John Paggers, 1 czerwca

 

Dzisiaj w drogę wyruszyłem samotnie. Stwierdziłem, że załodze przyda się trochę odpoczynku, żeby spadło z nich powszechne, niezdrowe podniecenie. Jednak nic z tego, a właściwie jest jeszcze gorzej – oni się nie uspokoili, a ja zaczynam mieć coraz gorsze przeczucia.

Wszystko zaczęło się od sukcesu. Niecałe dwa kilometry od kapsuły znalazłem niewielką dolinę, wewnątrz której wilgotność osiąga zadowalający poziom. Od razu przeszedłem do pobierania próbek i dokonywania analiz, ale coś dziwnego przerwało moją pracę. Nie, nie mam na myśli żadnych ufoludków czy innego pełzającego badziewia – niezbyt wierzę w jakiekolwiek życie na tej paskudnej planecie, nie mówiąc już o myślących organizmach. Chociaż to, co widziałem, niezbyt odbiega pod względem racjonalności od zielonych pokrak. Tutejsza gwiazda jest piękna (oczywiście nie tak, jak nasze Słońce, ach, ile bym dał, by je teraz zobaczyć…), ale jakim cudem potrafi zmieniać kolor?! Pytam się was o jakiekolwiek sensowne wyjaśnienie, w jaki sposób gwiazda na moich oczach przybiera nowe kształty i migocze nierówno wszystkimi kolorami tęczy?!

W dodatku to cholerne pieczenie w klatce. Widocznie specjaliści od skafandrów się nie popisali – kilka godzin poza kapsułą i już czuć, jakby płuca grillowały się w najlepsze. Odkąd wróciłem z doliny, męczy mnie dziwny niepokój. W dodatku ta agresja wśród członków załogi… Jeszcze kilka dni i ktoś komuś poderżnie gardło. Na razie nigdzie się nie ruszamy, po prostu czekamy na Trargo 2, próbując opanować emocje.

 

 

Raport załogi Trargo 2,

kpt. Jack Overteld, 1 czerwca

 

Za siedem godzin rozpoczynamy procedurę lądowania, mimo że wciąż nie możemy naprawić wyświetlacza danych dotyczących stanu silników. Postaramy się posadzić kapsułę możliwie najbliżej lokalizacji pierwszej ekipy. Wnikliwa analiza odczytów sond pozwala przypuszczać, że kapitan Paggers znalazł idealny region do przeprowadzenia badań. Mówiłem wam, że nas nie zawiedzie. Choć przyznam się, iż nawet najbardziej optymistyczne myśli nie kazały mi przypuszczać, że będzie w stanie wylądować tak blisko najwilgotniejszej doliny w tej części planety. Oczywiście nie ma co przesadzać z entuzjazmem – zimna głowa i chłodne spojrzenie na sytuację to podstawa każdego astronauty. Powtarzam sobie to każdego kolejnego dnia spędzonego w przestrzeni kosmicznej. Mam nadzieję, że robią to także moi ludzie. Bałem się o ich dyspozycję po tak trudnym locie, ale na szczęście wydają się teraz wyjątkowo skoncentrowani. Trzymajcie za nas kciuki.

 

 

Raport załogi Trargo 1,

kpt. John Paggers, 2 czerwca

 

Druga grupa wylądowała! Nie spodziewałem się, że dolecą tak szybko. Załoga Trargo 2 musi być w formie – udało im się usiąść tuż przy dolinie! Od razu ruszyłem, by spotkać się z kapitanem Overteldem, w końcu czekałem na niego z ogromną niecierpliwością.

Byłem pewien, że on, tuż po lądowaniu, również zechce się spotkać. Nie myliłem się. Zobaczyłem go, kilkaset metrów od ich kapsuły, jak zdążał w moim kierunku. Moja radość była równie duża, co i krótkotrwała – z nim też jest coś nie tak! Powtarzam: z kapitanem Overteldem jest coś nie tak! Wydaje się naprawdę niebezpieczny. Piach ograniczał widoczność, ale jestem pewien, że wyjął jakiś dziwny przedmiot i celował nim prosto we mnie. Powiecie: „to pewnie nie była broń”, ale ja dostrzegłem na sobie wiązkę światła laserowego, co więcej, wręcz czułem złe intencje kapitana. Na szczęście udało mi się uciec, choć wciąż jesteśmy w niebezpieczeństwie. Otoczenie kapsuły jest dokładnie obserwowane przez moich ludzi. Dam znać, gdy coś się wydarzy. O ile nie będę już trupem…

 

 

Raport załogi Trargo 2,

kpt. Jack Overteld, 2 czerwca

 

Wylądowaliśmy w doskonałej lokalizacji, jednak nie ma czasu na świętowanie – kilka dziwnych wydarzeń nie pozwala zachować spokoju. Po pierwsze, nie udało mi się skontaktować z załogą Trargo 1. Ciekawi mnie niezmiernie, dlaczego kapitan Paggers wyruszył mi na spotkanie, by po chwili uciekać z niewytłumaczalnym przerażeniem. Nie wiedziałem, że można tak szybko biec w ciężkim skafandrze, w dodatku na planecie o wysokiej grawitacji. Podniosłem rękę, chcąc pomachać w geście powitania, a on ruszył jak gdyby zobaczył monstrum.

To nie koniec problemów. Wysłałem dwóch ludzi, by pobrali wstępne próbki z doliny. Co ciekawe, znaleźli tam porzucony sprzęt, a po powrocie zaczęli narzekać na silny ból w klatce piersiowej, w dodatku twierdzą, że ktoś ich obserwował. No ale po to bierze się najlepszego doktora z NUPO. Właśnie przechodzą szczegółowe badania, wyniki których powinniśmy otrzymać za jakieś czternaście godzin.

Nie poddam się łatwo – muszę poznać przyczynę tych dziwnych zdarzeń. Wysłałem dwie dodatkowe sondy i nie pozwalam członkom grupy badawczej oderwać wzroku od ciągle napływających danych. Nie jest łatwo powstrzymać rozwój nerwowej atmosfery, ale na razie udaje mi się jeszcze tłumić emocje załogi. Tylko jak długo dam radę to robić?

 

 

Raport załogi Trargo 1,

kpt. John Paggers, 3 czerwca

 

Mówiłem, że tak to się skończy. Ferrio, ten pieprzony mechanik, udusił naszego doktora. Ostatnio zbyt dużo się kłócili, podejrzewałem, że koleś może w końcu nie wytrzymać. Bezproduktywne siedzenie i czekanie z nadzieją, aż wyjaśnienia przyjdą same, to z pewnością nie był najlepszy pomysł. Dlatego wyszliśmy. Większość członków załogi twierdziło, że „coś” jest na zewnątrz, niektórzy uważali to wszystko za zwykłe urojenia, ja natomiast nie wiedziałem, co o całej sprawie sądzić. Doszedłem do wniosku, że problemy tego typu najlepiej rozstrzygać w terenie.

Pomijając fakt nieprzyjemnego pieczenia pod żebrami, pierwsze godziny spędzone na zewnątrz były wolne od nieprzyjemności. Gorzej było później, kiedy parę osób przypomniało sobie o niepowstrzymanej chęci ujrzenia jakiegoś tajemniczego obcego. Ze strachem w oczach ruszyli ku kapsule. Co się z nimi dzieje? Nie wiem i szczerze mówiąc nieszczególnie mnie to obchodzi.

Ważniejsze jest, co zdarzyło się później: pojawił się Overteld. Nie był sam. Nie ma tu mowy o przypadku – musieli nas śledzić. W jakim celu? Jeszcze nie wiem, ale zrobię wszystko, by poznać ich zamiary. Gdyby Overteld chciał mnie zabić, już dawno by to zrobił, jednak mając w pamięci nasze pierwsze spotkanie na planecie, wciąż mu nie ufam. Mimo wszystko miałem wyjątkową ochotę podejść i raz na zawsze wyjaśnić wszelkie niejasności, ale nie odważyłem się. Po prostu, gdy na niego patrzyłem, miałem wrażenie, że potęgują się jego wrogie zamiary. Mam więc stuprocentową pewność, że kapitan nie rozważał nawet opcji spokojnej, pokojowej rozmowy. Zwłaszcza, że jego ludzie zachowywali się niemal równie dziwnie, jak członkowie mojej grupy.

Pozdrowienia od wyczerpanego fizycznie i psychicznie kapitana Trargo 1 z prowizorycznego obozu, z trudem założonego na niekorzystnym podłożu Verrigni.

 

 

Raport załogi Trargo 2,

kpt. Jack Overteld, 3 czerwca

 

Niedobre wieści, naprawdę niedobre. Wstępne wyniki badań wykazały, że problemy mogą być skutkiem negatywnego wpływu neutrosilników na komórki mózgowe. Dlaczego choroba wystąpiła u osób, które opuściły statek? Przypuszczamy, że stan choroby to wynik położenia ich gabinetu badawczego – przez całą podróż znajdowali się najbliżej zewnętrznej komory silnika. Po krótkiej analizie natychmiast opuściliśmy kapsułę, ruszając w poszukiwanie najbardziej korzystnej lokalizacji dla tymczasowego obozu. Nie wiem, czy to była dobra decyzja, wszystko wydaje się zbyt dziwne. Profesor Ogulski, uznając wyniki badań za niekompletne, postanowił zostać i kontynuować prace. Radził nam zrobić to samo, jednak był w tej opinii zupełnie osamotniony – jest więc obecnie jedynym człowiekiem na pokładzie.

Nie znaleźliśmy natomiast wyjaśnienia, dlaczego wirujące neutrony zaczęły na nas wpływać dopiero teraz. Z badań wynika, że zaburzają komunikację kory mózgowej z wyspą, a to ponoć dopiero początek ich niszczycielskiej działalności. Tylko dlaczego właśnie teraz? Może proces hamowania wpłynął na pracę silników? Albo ich uśpienie po tylu latach pracy?

Poszukując odpowiedniego terenu, natknęliśmy się na załogę Trargo 1. Była to całkiem spora grupa, co pozwala przypuszczać, że oni też już coś wiedzą o szkodliwym działaniu silników. Niestety komunikacja z kapitanem Paggersem wciąż wydaje się niemożliwa, choć staliśmy niemal twarzą w twarz. Chciałem podejść i rozpocząć rozmowę, ale jestem pewien, że skończyłoby się to co najmniej bójką. Dlaczego? Jego wyraz twarzy jasno wskazywał na uczucie wrogości względem naszej ekipy. Rozeszliśmy się więc jakby nigdy nic, wędrując w dwie różne strony planety.

Udało nam się rozbić obóz. Teraz tylko czekamy na rozwój wypadków, mając nadzieję na bardziej konkretne wyniki badawcze Ogulskiego. Liczę, że uda mi się utrzymać całą grupę przy życiu.

 

 

Raport załogi Trargo 1,

kpt. John Paggers, 4 czerwca

 

Wróciliśmy do kapsuły. Ból odczuwany na zewnątrz ciągle się nasilał, dłuższe tam przebywanie było praktycznie niemożliwe. Albo coś jest nie tak z tutejszą atmosferą, albo skafandry zostały źle zaprojektowane. Myślę, że agresja załogi to wynik jakiejś dziwnej choroby. Jestem wręcz przekonany, że Overteld ma problemy z psychiką – nigdy nie przypuszczałbym, że będzie chciał nas skrzywdzić. Na szczęście poza bólem nie czuję żadnego dyskomfortu umysłowego, co pozwala mi mieć pewność, że sam pozostaję przy zdrowiu.

Zorganizowaliśmy się. Widzę wśród moich ludzi silną chęć walki o przetrwanie. Planujemy atak na Trargo 2 – wysadzimy ich w powietrze. Kilku naszych próbowało się buntować, ale na szczęście udało nam się ich unieszkodliwić, paru cholernych inteligentów już gryzie ziemię. Nic nie powstrzyma nas przed zniszczeniem wroga. Wyruszymy, gdy tylko gwiazda pojawi się na horyzoncie. Wreszcie poleje się krew…

 

 

Raport załogi Trargo 2,

kpt. Jack Overteld, 4 czerwca

 

Po uzyskaniu szczegółowych wyników badań profesor Ogulski natychmiast ruszył, by nas o nich poinformować. A właściwie po to, byśmy jak najszybciej wrócili do kapsuły. Nie wygląda to dobrze. Okazuje się, że wirujące wokół silnika neutrony wzbogacone pyłem materiałowym wywołują silne uzależnienie! Tak, neutrosilniki uzależniają! Zarówno pieczenie w klatce piersiowej, jak i problemy z pewnymi ośrodkami mózgu to wynik oddalenia się od kapsuły. Podobno różne osoby mogą odczuwać inne skutki – zależnie od czasu spędzonego na zewnątrz i odporności organizmu.

Niestety część z nas wygląda naprawdę źle. Ludzie coraz częściej się kłócą i widzą dziwne rzeczy, a ich instynkt przetrwania został zdecydowanie wyostrzony. Stali się bardzo nieufni, nie wszyscy oczywiście. Ja na szczęście czuję się dobrze, lecz groźne dolegliwości członków Trargo 1 są pewne – już wiem, dlaczego kapitan Paggers zachowuje się tak dziwnie. Skutki choroby mogą być naprawdę nieobliczalne, dlatego odbezpieczyliśmy zbrojownię i ustawiliśmy straże. Jeżeli Paggersowi przyjdzie do głowy coś głupiego, nie zawahamy się użyć ostrej amunicji. Tych, u których objawy są poważne, szczelnie zamykamy. Jednak czuję, że prostszym sposobem byłoby ich po prostu zabić.

 

 

Raport załogi Trargo 1,

kpt. John Paggers, 5 czerwca

 

Nie myliłem się, co do tych sukinsynów. Aktywowali system ochronny i ustawili wokół kapsuły pieprzone wyrzutnie masy. Nie mamy szans, warunki są zbyt trudne. Samo przemieszczenie się w piachu sprawia już spore problemy, nie ma więc mowy o jakiejkolwiek ucieczce od ciskanej w naszym kierunku materii. Większość załogi Trargo 1 już padła. Nie szkoda mi tych idiotów, gorzej że sam nie dam rady ujść z życiem. Jeszcze te dziwne postacie z ostrymi szczękami, które ciągle krążą wokół mnie. To już chyba koniec… Wychodzę z ukrycia z nadzieją, że uda mi się ubić choć jednego wroga. Najlepiej przeklętego Overtelda.

 

 

Raport załogi Trargo 2,

kpt. Jack Overteld, 5 czerwca

 

Stało się. Wybiliśmy całą załogę Trargo 1. Byli chorzy, nie mieliśmy wyjścia. W sumie poszło gładko, nie udało im się nawet do nas zbliżyć.

Niestety powrót do kapsuły niewiele zmienił – u niektórych zaszły nieodwracalne zmiany, nie ma więc dla nich ratunku. Ogłosiłem stan wyjątkowy, kazałem też zabić każdego, kto wzbudza poważne podejrzenia problemów psychicznych. Atmosfera jest naprawdę nieciekawa, zwłaszcza że coś tajemniczego zaczyna nas obserwować. Jeszcze nie wiem co to jest, ale wyraźnie czuję obecność nieznanej siły. Wszyscy ufają już tylko profesorowi Ogulskiemu, bo to on najkrócej przebywał na zewnątrz. Będę musiał uciszyć wszystkich, którzy spróbują podważyć mój autorytet.

 

 

Raport załogi Trargo 2,

prof. Robert Ogulski, 6 czerwca

 

Oni zachorowali. Stali się niebezpieczni, więc musiałem zareagować i przejąć kapsułę. W dodatku coś stało się z modułem macierzystym – dane wskazują, że po prostu zniknął z orbity. Nie jest więc możliwe połączenie kapsuł z modułem, co oznacza tylko jedno – nie uda się osiągnąć zadowalającej prędkości. A zatem nie zobaczę już Ziemi…

Wracając do reszty załogi, zbyt długo przebywali na zewnątrz. Zabiłem więc wszystkich, których uznałem za niebezpiecznych. Hmm… w sumie wszystkich uznałem za niebezpiecznych. Samotność nie jest niczym przyjemnym, całe szczęście, że pozostają jeszcze głosy. Dzięki nim wiem, co robić.

Koniec

Komentarze

Całkiem niezłe. Tylko miejscami za płytkie. Prosi się o rozwinięcie.

 

Jest błąd w datowaniu. Po 31 maja dalej jest maj.

Infundybuła chronosynklastyczna

Dzięki za komentarz i znalezienie błędu w datowaniu ;) A tekst może rzeczywiście mogłem trochę bardziej rozwinąć.

Autorze. Jeżeli to miałoby być opowiadanie typu S.F., to niestety jest bardzo dyletanckie. Po co piszesz o prędkości statku kosmicznego? To od razu psuje opowiadanie. Z taką prędkością nie polecisz na planetę, znajdującą się w rejonie wyszczególnionej gwiazdy. Takie niepotrzebne szczegóły astrofizyczne podważają merytoryczną wartość tekstu. Powinieneś zrezygnować ze wskazań lokalizacyjnych, bo dla fabuły są niepotrzebne. Podobnie z datami. Po kiego licha podajesz datę roczną? Wystarczyłoby tylko podawać dzień i misiąc. Jak rozumiem, istotną intrygą w opowiadaniu są zmiany osobowości astronautów spowodowane – no właśnie nie wiadomo czym. Może niekorzystnym działaniem silników, może działaniem nieznanych sił na planecie. Operowanie w opowiadaniu jedynie kolejnymi raportami, jest zabiegiem literackim wymagającym ogromnego kunsztu autora. W tym tekście powiodło się to w niewielkim stopniu. Tak więc trudna forma literacka, przy niewystarczającej wiedzy i umiejętności literackich autora spowodowały, że opowiadanie ciekawe nie jest, chociaż pomysł niezły. Pozdrawiam.

Dziekuję za uwagi, Ryszardzie. Z założenia nie chciałem, by opowiadanie sprawiało wrażenie napisanego jako "poważne sf". Takie teksty oczywiście planuję, ale rozpocznę nad nimi prace pewnie dopiero za kilka lat (moją wiedzę z dziedziny science uważam na razie za niewystarczającą, chciałbym też do tej pory zdecydowanie usprawnić warsztat). Jednak zbyt mocno ciągnie mnie do tego gatunku, przez co opowiadanie można przyjąć jako (jak to ładnie napisałeś) dyletanckie.   Zastosowałem się do Twoich rad – prędkość, daty i lokalizacja już edytowane. Z jednym tylko nie do końca się zgodzę: "Jak rozumiem, istotną intrygą w opowiadaniu są zmiany osobowości astronautów spowodowane – no właśnie nie wiadomo czym." – Co prawda miałem swoją dokładną wizję tego, co wydarzyło się na Verrigni, jednak celowo nie wyjaśniałem jej bezpośrednio. Uznałem, że lepiej zostawić trochę niepewności. Jesteś pewien, że to błąd?

Cieszę się, że pomysł się spodobał ;) Również pozdrawiam.

Podobało mi się :) Przeczytałam bez zgrzytów. Jak dla mnie, planetę zamieszkiwało coś w rodzaju duchów i to one były przyczyną tego całego zamieszania. Z chęcią dowiem się rozwiązania zagadki z ust autora ;)

Pisz tylko rtęcią, to gwarantuje płynność narracji.

A raczej z klawiatury :P

Pisz tylko rtęcią, to gwarantuje płynność narracji.

Dzięki za komentarz ;) Wolałem nie narzucać rozwiązania, teraz również wolałbym zachować je dla siebie. Mam nadzieję, że się nie obrazisz, Melo ;) Podpowiem tylko, że mój zamysł był trochę inny od Twojej wersji, no ale oczywiście każdy interpretuje jak chce. O to chodziło.

Opowiadanie podoba mi się i przeczytałam je z przyjemnością. Nie przeszkadza mi brak wytłumaczenia, co i dlaczego tak destrukcyjnie działało na członków obu załóg. Chciałabym natomiast przeczytać, jak zmieniającą się sytuację widzieli i odbierali inni uczestnicy ekspedycji. W obecnym kształcie opowiadanie jest chyba zbyt oszczędne, ale pewnie taki był zamysł Autora.  

 

…ale nigdy nie spodziewałbym się, by ktokolwiek z ekipy był w stanie zapieprzać kilkukrotnie ponad normę. – Wolałabym: …ale nigdy nie spodziewałbym się, że ludzie z ekipy będą w stanie zapieprzać tak, że wielokrotnie przekroczą normę.  

 

Mam nadzieję, że wybaczycie mi opóźnienia z napisaniem raportu… – Wolałabym: Mam nadzieję, że wybaczycie mi opóźnienie w pisaniu raportu…  

 

…oni się nie uspokoili, a ja zaczynam czuć coraz większy niepokój. – Powtórzenie.

Proponuję: …oni się nie uspokoili, a ja zaczynam mieć coraz większe obawy/ gorsze przeczucia.

 

…oczywiście nie tak, jak nasze Słońce, ahhh – …oczywiście nie tak, jak nasze Słońce, ach…  

 

Pytam się was o jakiekolwiek sensowne wyjaśnienie, w jaki sposób gwiazda na moich oczach przybiera nowe kształty i migota nierówno wszystkimi kolorami tęczy?! – Wolałabym: Pytam was o jakiekolwiek sensowne wyjaśnienie, w jaki sposób gwiazda, na moich oczach, przybiera nowe kształty i migocze nierówno wszystkimi kolorami tęczy?!  

 

…kilka godzin poza kapsułą i już czuć, jakby płuca grillowały w najlepsze. – Płuca nie grillują, bo nie umieją grillować. ;-)

Proponuję: …kilka godzin poza kapsułą i już czuć, jakby płuca grillowały się w najlepsze.  

 

…w końcu czekałem na niego z ogromnym zniecierpliwieniem. – Wolałabym: …w końcu czekałem na niego z ogromną niecierpliwością.  

 

Byłem pewien, że on również będzie chciał się spotkać tuż po lądowaniu. – Wolałabym: Byłem pewien, że on, tuż po lądowaniu, również zechce się spotkać.  

 

Zobaczyłem go, dążącego w moim kierunku, kilkaset metrów od ich kapsuły. – Wolałabym: Zobaczyłem go, kilkaset metrów od ich kapsuły, jak zdążał w moim kierunku.  

 

Otoczenie kapsuły jest ściśle obserwowane przez moich ludzi. – Wolałabym: Otoczenie kapsuły jest dokładnie/ pilnie/ starannie obserwowane przez moich ludzi.  

 

Dam znać, gdy coś się wydarzy. O ile nie będę jeszcze trupem…Dam znać, gdy coś się wydarzy. O ile nie będę już trupem… Lub: Dam znać, gdy coś się wydarzy. O ile będę jeszcze żywy…  

 

…kilka dziwnych wydarzeń nie pozwala utrzymać spokoju. – Wolałabym: …kilka dziwnych wydarzeń nie pozwala zachować spokoju.  

 

…miałem wyjątkową ochotę podejść i raz na zawsze wyjaśnić te chore niejasności – Może:…miałem wyjątkową ochotę podejść i raz na zawsze wyjaśnić wszelkie wątpliwości…  

 

Po prostu gdy na niego patrzyłem, uczucie wrogich zamiarów uległo wielokrotnemu spotęgowaniu. – To nie Paggers miał wrogie zamiary, on je wyczuwał u Overtelda Proponuję: Po prostu, gdy na niego patrzyłem, miałem uczucie/ wrażenie, że potęgują się jego wrogie zamiary.  

 

…opuściliśmy kapsułę, ruszając w poszukiwania najbardziej korzystnej lokalizacji… – …opuściliśmy kapsułę, ruszając w poszukiwaniu najbardziej korzystnej lokalizacji… Lub: …opuściliśmy kapsułę, ruszając na poszukiwania najbardziej korzystnej lokalizacji…  

 

Ból odczuwany na zewnątrz ciągle się nasilał, dłuższe przebywanie na zewnątrz było praktycznie niemożliwe. – Powtórzenie.

Proponuję: Ból odczuwany na zewnątrz ciągle się nasilał, dłuższe tam przebywanie było praktycznie niemożliwe.  

 

Samo przemieszczenie w piachu sprawia już niezłe problemy… – Wolałabym: Samo przemieszczanie się w piachu sprawia już spore/ pewne problemy

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Posyłam podziękowania do regulatorzy (przepraszam, że nie odmienię nicku, ale w Twoim przypadku każdy chyba ma ten problem :D), której uwagi tradycyjnie okazują się pomocne dla autora. Troszkę dużo Ci tego wyszło, jak na dość krótki tekst, co jeszcze bardziej mobilizuje mnie do pracy ;) Oczywiście z wszystkimi poprawkami się zgadzam, a ich liczba to tylko moja wina.

Cieszę się, że mogłam pomóc. Możesz pisać do regulatorów albo do regulatorki, jak Ci wygodnie. Wiem, że chodzi o mnie. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ukłon uznania.

Przeczytałem z przyjemnością i nawet barak relacji innych członków załogi mi nie przeszkadza.

Przeczytałam, nawet spodobało mi się. Pomysł pokazania kolejnych wydarzeń w kapitańskich raportach – ciekawy. Przyszedł mi na myśl serial "Star Trek", a dokładniej jego początki (odcinki z Kirkiem, Spockiem i Łapiduchem – dr McCoy). ;) Zauważyłam, że próbowałeś różnicować raporty pod względem językowym, starając się pokazać odmienne charaktery obu kapitanów. Paggers emocjonalnie podchodził do wszelkich zadań i problemów, Overteld – starał się być rzeczowy, chłodny oraz podchodził do wszystkiego z większym dystansem. Niestety, sytuacja obu przerosła…

Homarze, koeijo – dziękuję za przeczytanie :) Cieszę się, że udało się dostrzec różnice między kapitanami. Zwłaszcza że w założeniu miały być troszkę bardziej widoczne, a po skończeniu pisania nie byłem pewien, czy czytelnik zwróci na nie uwagę.

Bardzo fajne :)

Przynoszę radość :)

Bardzo fajne :)

Przynoszę radość :)

Dzięki, Anet ;) Po komentarzach widzę, że spodobało Ci się podwójnie :D

No tak, raz za Trargo 1, a drugi za Trargo 2 ;)

Przynoszę radość :)

Perruxie – dokończ edycję – powywalaj puste linie między akapitami.

Rzeczywiście tekst się trochę rozjechał, nawet nie zauważyłem . Dzięki za informację ;-)

Zawsze przeczuwałam, że w trakcie długich lotów kosmicznych ludziom odbija.

Pozdrawiam :)

Początek wydawał mi się trochę banalny, ale potem opowiadanie wciągnęło mnie i przeczytałam je z dużą przyjemnością.

Ostatni raport Paggersa kończy się tak:

Wychodzę z ukrycia z nadzieją, że uda mi się ubić choć jednego wroga. Najlepiej przeklętego Paggersa.

– To zwykły błąd, szaleństwo czy chęć autodestrukcji?

 

Pozdrawiam:)

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Cieszę się, że lektura sprawiła przyjemność ;)

Co do ostatniego raportu Paggersa – zwykły błąd. Dziwne, że nikt wcześniej o nim nie wspomniał. Już poprawione, dziękuję za wyłapanie i również pozdrawiam :)

Sympatyczny tekst, miło się czytało. Może bez jakichś wielkich wynalazków i oryginalnych motywów, ale przyzwoicie.

Interesujące wyjaśnienie zachowania astronautów.

Babska logika rządzi!

Oj, dziękuję, Finklo ;) Potwierdziła się Twoja teza, że komentarze pod starym tekstem mogą nawet bardziej cieszyć, niż te pod nowym. Muszę przyznać – nie spodziewałem się, że jeszcze kiedyś ktoś tu zajrzy.

Dobrze, że ucieszyło. Bo miałam wyrzuty sumienia, że Ty piszesz pod moimi tekstami takie ładne, długie komentarze, a ja tak nie umiem. Buuu!

Babska logika rządzi!

Wciągnęło mnie i przeczytałem z dużą przyjemnością. Czułem tę narastającą atmosferę szaleństwa. Podobało mi się, że bohaterowie w pewnym sensie wypierają myśl, że mogą być chorzy. Wszyscy inni tak i trzeba ich np. zabić, ale oni sami są całkowicie zdrowi i nic im nie dolega. Zasadniczo nie wiem jak wyglądają raporty z takich misji, ale wydaje mi się, że to były bardziej wpisy z dzienników osobistych. Do tego pytanie, czy był jakiś kontakt z ziemią, a jeśli tak, to czemu nie próbowała cokolwiek zaradzić? 

 

Podsumowując, odchodzę ukontentowany :) 

Dzięki za wizytę, Patryku ;)

Cieszę się, że udało się ukontentować. Masz oczywiście rację – wpisy przypominają bardziej dziennik.

Podobało mi się, że bohaterowie w pewnym sensie wypierają myśl, że mogą być chorzy. Wszyscy inni tak i trzeba ich np. zabić, ale oni sami są całkowicie zdrowi i nic im nie dolega.

Słuszne spostrzeżenie – tak to już niestety bywa z chorobami psychicznymi ;)

Ło panie, jaki fajny oldschool.

I to oldschool bardzo dobrze użyty. W bardziej współczesnej formie ta sama narracja za bardzo by przypominała dziennik okrętowy z czasów pirackich okrętów na oceanach, niż dzienniki pokładowe statków kosmicznych – tu jednak zagrało własnie pod oldschool :-)

 

"Wszystko zaczęło się od sukcesu"

Niezłe zdanie, takie wbijanie szpili ni to bohaterom, ni to czytelnikom ;-)

 

Ogólnie w którymś momencie zazgrzytało dlaczego profesor wyszedł ze statku zamiast nadać radiowo, ale w pewnym sensie wpada to w klimat starych filmów SF – w tym samym czasie, w którym opowiadanie przypomina stary komiks “Planeta śmierci” (bodaj na podstawie jakiegoś klasycznego opowiadania), a po trochu wydaje się też bardzo lekko inspirowane (choć tylko na zasadzie luźnego skojarzenia) pewnym starym, czarno-białym filmem SF, którego tytułu już zupełnie nie pamiętam.

Finał też dobry.

Prosto, a konkretnie. Choć czyta się zaskakująco długo względem objętości,o w jakiś dziwny sposób w ogóle to nie przeszkadza.

Podobało się!

 

Dzięki za wizytę, wilku. Przypomniałeś mi, że najwyższa pora skręcić czasem w stronę SF, bo nie robiłem tego od 2014 roku ;)

Tekst jest już co prawda dość stary (moje pierwsze próby pisania), ale wciąż dobrze mi się kojarzy. Pisany trochę na wyczucie, bez głębszego planu i przemyśleń. Teraz pewnie niektóre rzeczy napisałbym inaczej (np. wspomniana komunikacja radiowa).

Twoje skojarzenia z inspiracjami ogólnie są trafione – bo o ile “Planety śmierci” nie było mi dane poznać (podobnie jak żadnego z czarno-białych SF), to tekst jest zdecydowanie wzorowany na starych filmach SF właśnie.

Miś po przeczytaniu myśli, że może nie ma co się spieszyć z lądowaniem na nieznanych planetach. smiley

Nie wiem jak Miś dokopał się do tego tekstu, ale dzięki za wizytę :)

Nowa Fantastyka