
Dwoje kochanków całowało się namiętnie i czule pod rozłożystą zarumienioną z zawstydzenia jarzębiną. Jarzębina należała do wstydliwych przedstawicieli swojego gatunku, ponieważ była wychowana w bogobojnej i purystycznej rodzinie.
– Dlaczego kochany język z ust mych wyjąłeś?– zapytała zasmucona Mariola na oblicze swe modre łzę perlistą przywołując.
– Wybacz kochana, niechcący wyszedł, niebawem wrócić mu nakażę na należyte miejsce, czyli do Twoich ust malinowych, gdzie jego miejsce – odpowiedział młodzieniec ukradkiem na jarzębinę spoglądając, czy docenia kwiecistość jego mowy.
Słońce chyliło się ku zachodowi, który był tak piękny, że słowami tego wyrazić nie podobna. Język młodzieńca poszedł po rozum do głowy i wszedł ponownie do spierzchniętych i rozpalonych ust Marioli.
Jarzębina nie mogła tym razem oderwać wzroku. Razem ze swoją sąsiadką, zapłakaną wierzbą płaczącą wpatrywały się one w stronę kochanków pięknych i młodych. Wierzba łzę nawet wzruszoną uroniła, jak ona bardzo pragnęła miłości! Przed jej zapłakanym okiem rozpostarł się obraz pamięci, na którym przy prawej jego ramie pięknej zobaczyła siebie i dziarskiego dęba Mateusza. Dąb Mateusz zakochał się w wierzbie i przypisał jej wszystkie walory ciała i ducha, jakie potrafił przypisać. Kochał ją także bardzo, bardzo, bardzo, bardzo…
Niestety Zły czarownik Mariusz postanowił zepsuć ich miłość. Bo on nie kochał nikogo i dlatego nie lubiał jak ktoś kochał kogoś. Bardzo nie lubiał. Dlatego uknuł plan podły, który miał tą miłość piękną zepsuć permanentnie.
I co zrobił zły Czarownik, zapytacie przecież czytelnicy moi drodzy ? Śpieszę, aby uchylić rąbka tajemnicy. Zły czarownik rzucił zły czar na dęba Mateusza, który sprawił że Dąb Mateusz nie mógł już kochać jarzębiny. Wprowadził do mózgu Dęba Mateusza programowanie neurolingwistyczne, które sprawiło, że Dąb Mateusz widział w swojej lubej tylko jarzębinowe ciasteczka, które serwowała mu babcia jak był niegrzeczny. Bardzo były one niedobre, i ja was zapytuje jak w takich okolicznościach przyrody dąb Mateusz miał nadal kochać jarzębinę? No jak? To retoryczne pytanie, bo wiadomo że nie mógł.
Ale nie odbiegajmy zbytnio od naszej historii. Takie dygresje mogą trochę bowiem zepsuć dynamikę tekstu.
Więc zostawmy dęba Mateusza, jarzębinowe ciasteczka oraz także zostawmy wierzbę płaczącą która się wstydziła bo była w purystycznej rodzinie wychowana. Skupmy się na meritum czyli pięknych i młodych kochanków, których języki harcowały namiętnie w tańcu odwiecznym na łonie natury.
– Och kochany, ja tak dłużej bez ślubu nie mogę – Mariola też była jak jarzębina purystyczna trochę, a nawet bardzo po namyśle. To nie wypada bowiem – dodała.
Młodzieniec, którego imia nie poznaliśmy, bo to się okaże dopiero później, odgarnął włos na czoło żeby widzieć lepiej Mariolę, i drżącym głosem zapytał ją:
– Czy wyjdziesz za mnie? Będę cię na rękach nosił i i będę naprawiał zepsute drzwi gdy się zepsują i dziećmi się będę opiekował, żeby na prawych mężów wyrosły (jak to będą chłopcy) i na etycznie dobre kobiety (jak to będą dziewczynki).
– Tak, tak, tak! – Mariola zarzuciła ramiona na barki młodzieńca i uścisnęła go mocno. Bardzo mocno go uścisnęła, a jako że była silna bo chodziła na zapasy i kungfu, to niechcący go udusiła. I umarł biedak w ramionach ukochanej, a jarzębina i wierzba płacząca płakać poczęły rzewnymi łzami rosząc trawę dodając tym samym więcej wilgoci do niej.
Mariola nie mogła uwierzyć w ogrom swojego nieszczęścia. Nie mogła i dlatego zaczęła reinkarnować kochanka, aż jej się udało. Jakaż była jednak jej zgroza, gdy efektem jej działań było to, że zamienił się on w przyszłym życiu w żuka leoparda, bardzo brzydkiego stwora, który nie miał języka.
Zły czarownik Mariusz jak to zobaczył zatarł ręce.
– Teraz będziesz moja, bo nie masz wyjścia żadnego – powiedział do Marioli wyłaniając się zza krzaka pelargonii.
– Nigdy – krzyknęła Mariola, po czym wpadła w ramiona złego czarownika.
– Niezbadane są ścieżki ludzkich dróg oraz także logika kobieca– mruknął bąk Anatazy, który przyglądał się tej scence z ukrycia, ukryty pomiędzy liściem łopianu i bladym licem lilii wodnej.
Jak dla mnie średnie – czytałem kilka lepszych grafomanii.
Jakiś tam pomysł jest, ale nie do mnie on przemawia ;) Grafomania, cóż, widziałam lepsze, ale gorsze też.
Wy się nie znacie na prawdziwej miłości. Pozostaje mi życzyć wam tejże, abyście mogli ją przeżyć naprawdę, bo bez tego ani róż, ani błękit nieba roztaczający swe ramiona nad dogorywającym opustoszałym światem.
Gulp!
Zaiste, Meldranie, jest to grafomania straszliwa i totalna, sięgająca swymi korzeniami w głąb żyznej gleby twórczej impotencji, niedościgniona w braku smaku i polotu, nie siląca się na humor i nie dająca czytelnikowi najmniejszej choćby satysfakcji intelektualnej czy ewtetycznej. Mdła, bełkotliwa, rozpaczliwie nijaka wywołuje u mnie, jako czytelnika, chęć mordu i zagłady. Gdyby powyższy tekst napisał Putin, niechybnie najechałbym Rosję. Pierwsze miejsce! Brawo!
Wiedziałem, że znawców miłości prawdziwej i sztuki bezbrzeżnej szukać należy wśród traw zielonych i pachnących , przeżuwanych miarowo i dostojnie w paszczy rozłożystej i zadumy pełnej wszelakiej. Tam, wśród ruczajów i dzięcielin pospolitych Szkapa przenikliwa zamieszkuje o horyzontach szerszych niż łany przenicy na widnokręgu pól bezmiernych.
Och! Tak, tak, Meldranie. Mów do mnie jeszcze. Ja ze swojej strony przyznać muszę, iż kluczem do zrozumienia Twojego tekstu stał się dla mnie ów krzak pelargonii, zza któregoż niecny czarodziej postanowił dokonać aktu defloracji na nieszczęsnej dziewce, która to przecież – nie spodziewawszy się niczego dobrego, musiała już spodziewać się przecie wszystkiego najgorszego. Tak, krzak to symbol, jakiego w literaturze nie brakuje, że wspomnę choćby o krzewie ognistym czy ptakach ciernistych krzewów itp. jednak musisz wziąć pod uwagę, iż bez dogłębnej znajomości Freuda przesłanie powyższego dzieła może być cokolwiek niejasne dla niewyrobionego czytelnika. Pozdrawiam serdecznie, ciao.
i ja was zapytuje jak w takich okolicznościach przyrody dąb Mateusz miał nadal kochać jarzębinę? No jak? To retoryczne pytanie, bo wiadomo że nie mógł.
Leżę :D
Muszę przyznać iżem w przeciwności do przedposuwców całkiem kontent z tej miłosnej lektury, gdyż albowiem odmalowuje ona poetycko i niespiesznie naturę wpychania języków i ich zawijasow, któa to zawsze wydawała mi się zjawiskiem nieco mistycznym, a tu okazuje się, ze słuzy do usidlenia kawalera w żonatość. Widzę jednak, że wyposazyłeś bohatera swegom w rewolucyjną czujność i gdy połapał się w nieszczęsności, która go czeka, szybko zszedł i wyszedł, pozwalając, by spotkała wrednego maga od dębowej pałki zasłużona kara. Splot fabularny to zaiste skomplikowany w tak niewielu slowach wyłożony, że nie pozostaje mi nic jak zgodzić się z zapinającym klamrą bąkiem Antazym, chociaż obaw trochę mam, bo bogi wiedząą kogo on zapina i dlaczego, ale najważniejsze, że jest na końcu. Dlatego zgodzę się z nim.
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
To jest jedno z tych opowiadań, które lepiej by wypadły, gdyby jednak zrezygnować z błędów typowych dla grafomanii, bo widać, że komedie to są, a nie niby-grafomańskie popisy :)
Przy retorycznym pytaniu i ja leżałem.
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)
Dopiero po lekturze zwróciłem uwagę, że to tekst na Grafomanię, i to wiele wyjaśnia :)
Jak dla mnie zbyt duże stężenie wręcz kuriozalnego absurdu. Przydałoby się zachować jakieś granice, nadające opowiadaniu chociaż odrobinę sensu. No chyba że tak miało być przez wzgląd na specyfikę konkursu ;)
Szalenie piękna historia miłości Marioli i jej fatyganta, co mu się z ust wymsknęło, poruszająca do głębi trzewi I wzruszająca, co tam się wzruszyć miało, a przy okazji opowiadająca o cudnym, pełnym naturalnej natury łonie przyrody i stosownie do okoliczności tejże, zagadnienia dendrologiczne poruszającej. Uff! Aż się zadumałam.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Regulatorzy, jako komentator, rozkwitasz w pełni dopiero przy grafomanii :) Aż żal, że nie ma jej więcej, bo przyjemnie czyta się takie komentarze :)
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)
Naprawdę?
Przeogromnie cieszy mnie Twoja opinia, bo jesteś wszak wielkim znawca tego gatunku literatury pięknej i niedocenionej, choć nieco opieszałym w lekturze, ale co tam. Było, minęło, a w tym roku konkursu nie ma, ale nie tracę niczego przy nadziei pozostając, że jeszcze kiedyś się nadarzy, to może skorzystam… ;-)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Podejrzewam paranoicznie, że ogłoszenie konkursu zapewne odrobinkę się opóźniło nieterminowo znaczy się… :-)
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
Zdarzyło się mnie w rozpędzie będąc czytelniczym, przeczytać w ostatnich tygodniach kilka tekstów nadesłanych chyba poza konkursem, bo przecież on nie był ogłoszony. A może coś przeoczyłam… ;-)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Nie dość, że znawcą, to jeszcze – chciałoby się autozłośliwie dopisać – praktykiem ;)
Konkurs powróci, coś czuję.
Psycho – :)
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)
Moja radość będzie niewymowna, jak nie przymierzając, ineksprymable. ;-)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Mnie również wyjmowanie języka z właściwego mu miejsca ujęło. Cieszy również świadomość Autora, że dygresje szkodzą fabule. Ale babskiej logiki proszę się nie czepiać! ;-)
Babska logika rządzi!