- Opowiadanie: Carewna - Defekt (cyberpunk/SF)

Defekt (cyberpunk/SF)

Au­to­rze! To opo­wia­da­nie ma sta­tus ar­chi­wal­ne­go tek­stu ze sta­rej stro­ny. Aby przy­wró­cić go do głów­ne­go spisu, wy­star­czy do­ko­nać edy­cji. Do tego czasu moż­li­wość ko­men­to­wa­nia bę­dzie wy­łą­czo­na.

Oceny

Defekt (cyberpunk/SF)

 

– Cho­ler­ny świat! – Nie chcia­ła prze­kli­nać przy dziec­ku, ale dziś zde­cy­do­wa­nie za­bra­kło jej cier­pli­wo­ści. Sto­jąc nad łó­żecz­kiem, wy­ko­na­ła prze­prost do tyłu, pod­pie­ra­jąc plecy rę­ko­ma. Wrzask nie­mow­lę­cia przy­brał na sile, gdy twarz matki znik­nę­ła z pola wi­dze­nia.

 

– Bła­gam, za­mknij się – jęk­nę­ła. – Na­praw­dę nie wiem, co ci może być. Krzyk do­pro­wa­dzał ją do sza­leń­stwa. Miała uczu­cie, jakby mogła ro­ze­rwać synka na strzę­py go­ły­mi rę­ko­ma, by­le­by ten pie­kiel­ny dźwięk ucichł. Po­czu­ła, że do oczu na­pły­wa­ją jej ole­iste łzy.

 

– Co ci jest, ko­cha­nie? – Chcia­ła schy­lić się, żeby go pod­nieść, ale w po­ło­wie skło­nu coś stuk­nę­ło nie­przy­jem­nie, a w dole ple­ców eks­plo­do­wał ból. – O, żesz! Sa­kra­menc­kie za­wia­sy, mia­łam zro­bić prze­gląd w ze­szłym mie­sią­cu! – Za­sty­gła zgię­ta w pół. Ja­kimś cudem do­wle­kła się do fo­te­la i cięż­ko usia­dła, igno­ru­jąc dzie­cię­cy, się­ga­ją­cy coraz wyż­szych re­je­strów płacz, który prze­szedł w spa­zma­tycz­ny ka­szel. Z miną mę­czen­ni­cy ko­bie­ta wy­cią­gnę­ła rękę do sta­cjo­nar­ne­go do­zow­ni­ka sto­ją­ce­go na bla­cie ku­chen­nym i na­ci­snę­ła przy­cisk. Przy­mknę­ła oczy i z wes­tchnie­niem ulgi po­łknę­ła jed­nym hau­stem por­cję wy­so­ko­wę­glo­we­go pa­li­wa.

 

Nagle w krzyk nie­mow­lę­cia wdarł się pi­skli­wy brzę­czyk do­mo­fo­nu. Matka zmeł­ła w ustach nie­cen­zu­ral­ny wyraz i ru­szy­ła otwo­rzyć drzwi.

 

– Dzień­do­bry­gra­tu­lu­ję­ser­decz­nie! – Do­mo­krąż­ca wy­rzu­cił z sie­bie zda­nie ter­ko­cząc tak, że za­brzmia­ło jak po­je­dyn­czy wyraz. – Czy mam przy­jem­ność z panią Model A-Czte­ry? Wy­sy­ła­ła Pani do nas zgło­sze­nie kon­kur­so­we, mam przy­jem­ność po­in­for­mo­wać panią, że wy­gra­ła jeden ze­staw bio­lo­gicz­nych wsz­cze­pów nie­mow­lę­cych Su­per-Bo­bo. Trze­ba tylko pod­pi­sać tutaj. – Ni­klo­wy uśmiech au­to­ma­tu był tak wy­po­le­ro­wa­ny, że można było się w nim przej­rzeć. Po­trzą­sał pli­kiem do­ku­men­tów przed oczy­ma oszo­ło­mio­nej ko­bie­ty. Cof­nę­ła się o krok w głąb przed­po­ko­ju, ge­stem za­pra­sza­jąc sprze­daw­cę do środ­ka.

 

*

 

– To jakiś ab­surd! – Męski Model A-Czte­ry pa­trzył na roz­pro­mie­nio­ną żonę pre­zen­tu­ją­cą bro­szu­rę re­kla­mo­wą kli­ni­ki. – Nie dam dziec­ku wsa­dzić do głowy żad­ne­go wę­glo­wo­do­ro­we­go pa­skudz­twa!

 

– Ko­cha­ny – ko­bie­ta przy­mil­nie prze­chy­li­ła głowę – je­steś taki ostroż­ny. To naj­now­sza tech­no­lo­gia, ce­le­bry­ci za­bi­ja­ją się o wsz­cze­py. Bio ma same za­le­ty. Dzie­ci stają się spo­koj­niej­sze, we­sel­sze i bar­dziej ko­mu­ni­ka­tyw­ne. Sam zo­bacz, tu jest wszyst­ko na­pi­sa­ne! – Po­de­tknę­ła mę­żo­wi bro­szu­rę pod sam nos.

 

– Widzę, widzę. – Cof­nął głowę na od­le­głość umoż­li­wia­ją­cą czy­ta­nie.

 

Oszczęd­ność, wy­daj­ność, no­wo­cze­sność! – Gło­sił na­głó­wek. – Szcze­py or­ga­nicz­ne po­wsta­ły we współ­pra­cy z naj­lep­szy­mi spe­cja­li­sta­mi na świe­cie, aby za­gwa­ran­to­wać stu­pro­cen­to­wy suk­ces bez ry­zy­ka. Już od pię­ciu lat Bio­Bo­bo jest wio­dą­cym po­ten­ta­tem rynku wsz­cze­pów wła­śnie dzię­ki nie­za­wod­no­ści na­szych pro­duk­tów. Ze­sta­wy do­stęp­ne są w trzech wer­sjach: Bo­bo-Stan­dard, Bo­bo-Pre­mium oraz Su­per-Bo­bo. Wszyst­kie gwa­ran­tu­ją kil­ku­set­krot­ne zwięk­sze­nie mocy ob­li­cze­nio­wej.

 

- Osza­la­łaś – prych­nął męż­czy­zna, nie pa­trząc na gry­zą­cą pla­sti­ko­we pa­znok­cie żonę. – To musi być nie­moż­li­wie dro­gie w utrzy­ma­niu, po­myśl tylko o na­pra­wach. No i gdzie my do­sta­nie­my dla niego pa­li­wo, na na­szym osie­dlu są sta­cje ben­zy­no­we wy­łącz­nie z oło­wio­wą albo ropą, a nie ja­kieś pań­skie fa­na­be­rie. Nie po to za­ha­ro­wu­ję się jak wół, żeby mu­sieć ku­po­wać ja­kieś wy­my­sły!

 

– Gość ze szpi­ta­la mi wszyst­ko wy­tłu­ma­czył – po­wie­dzia­ła ko­bie­ta – Nie tylko nie bę­dzie nas to nic kosz­to­wa­ło, ale jesz­cze na tym za­osz­czę­dzi­my. Po pierw­sze – unio­sła upier­ście­nio­ny palec – nie po­trze­ba żad­ne­go ser­wi­so­wa­nia ani czę­ści za­mien­nych. Nie patrz tak na mnie! – Po­trzą­snę­ła wło­sa­mi. – Tu jest wszyst­ko wy­ja­śnio­ne! Wsz­czep sam się re­ge­ne­ru­je i roz­ra­sta do żą­da­nych roz­mia­rów, w miarę roz­wo­ju użyt­kow­ni­ka. Po dru­gie – ko­lej­ny palec wy­strze­lił w górę – pa­li­wo można pro­du­ko­wać w domu przy uży­ciu ener­gii sło­necz­nej i wody opa­do­wej. Ku­pu­je się pa­kiet star­to­wy, in­sta­lu­je na bal­ko­nie i masz coś w ro­dza­ju elek­trow­ni so­lar­nej!

 

Po­ko­na­ny, jej roz­mów­ca tylko wes­tchnął cięż­ko i bez­sil­nie wzru­szył ra­mio­na­mi.

 

*

 

– To prze­kra­cza wszel­kie gra­ni­ce! – Na­uczy­ciel huk­nął dzien­ni­kiem w blat ka­te­dry. – Prze­bra­ła się miar­ka, mło­dzień­cze! Jesz­cze ro­zu­miem ga­da­nie, ale to, co nam tu usku­tecz­niasz… – Spoj­rzał na krnąbr­ne­go ucznia przez tu­bu­sy oku­la­rów i drżą­cym ze wzbu­rze­nia gło­sem dodał: – Po­pro­szę twój dzien­ni­czek.

 

Wi­no­waj­ca ze spusz­czo­ną głową wstał z krze­sła. Nie pa­trząc na chi­cho­czą­cych, kuk­sa­ją­cych się ko­le­gów, wy­szedł z ławki. W żół­wim tem­pie, noga za nogą, po­wlókł się do ta­bli­cy niby na sza­fot. Bel­fer wziął w skrzy­pią­ce palce ołó­wek. Rysik za­wisł nad pul­pi­tem jak ostrze gi­lo­ty­ny nad głową ska­zań­ca.

 

– Przy­nie­siesz to jutro pod­pi­sa­ne przez ro­dzi­ców, jasne? – I z po­nu­rą, zło­śli­wą po­wol­no­ścią wy­ka­li­gra­fo­wał sta­ro­mod­nym pi­smem tech­nicz­nym:

 

4D4M roz­ma­wia na lek­cji z ko­le­żan­ką 3V4 oraz wy­gła­sza w trak­cie zajęć fał­szy­we zda­nia nie­da­ją­ce się po­go­dzić z Rze­czy­wi­sto­ścią, wy­ba­czą Pań­stwo, ale zmu­szo­ny je­stem za­cy­to­wać: „A może ani pan pro­fe­sor, ani ja, ani klasa szkol­na do­oko­ła nas nie ist­nie­je­my, może to wszyst­ko złu­dze­nie!” oraz za­da­je ab­sur­dal­ne z Na­uko­we­go Punk­tu Wi­dze­nia py­ta­nia: „Skąd pan wie, że pan, to pan, a nie kto inny i tylko się panu wy­da­je, że jest sobą?”

Koniec

Komentarze

Igno­ru­jąc dzie­cię­cy, się­ga­ją­cy coraz wyż­szych re­je­strów, płacz prze­szedł w spa­zma­tycz­ny ka­szel. – tro­chę dziw­nie brzmi, może le­piej: Igno­ru­jąc dzie­cię­cy, się­ga­ją­cy coraz wyż­szych re­je­strów płacz, który prze­szedł w spa­zma­tycz­ny ka­szel.

por­cja – li­te­rów­ka Wy­bacz że od razu od po­pra­wia­nia za­czy­nam, ale te błędy rzu­ci­ły mi się w oczy. Prze­sła­nie po­do­ba­ło mi się, sam tekst także a szcze­rze po­wie­dziaw­szy nie je­stem fanką sf.

Dzię­ku­ję za wy­punk­to­wa­nie błę­dów, po­pra­wio­ne. :)

And the world began when I was born/ And the world is mine to win.

Prze­prost – co za dziw­ny wyraz.   Miała uczu­cie, jakby miała ro­ze­rwać… – po­wtó­rze­nie.   Igno­ru­jąc dzie­cię­cy, się­ga­ją­cy coraz wyż­szych re­je­strów płacz, który prze­szedł w spa­zma­tycz­ny ka­szel. – to po­win­no być czę­ścią po­przed­nie­go zda­nia.   Po­de­tknę­ła mę­żo­wi bro­szure pod – li­te­rów­ka.   Wy­bacz, Ca­rew­no, nie ten tekst do mnie nie prze­mó­wił; prze­sła­nie ra­czej nie­zbyt od­kryw­cze, fa­bu­ły nie ma, język – po­rów­nu­jąc do np. Córki ze­gar­mi­strza – ła­god­nie mó­wiąc: prze­cięt­ny, po­tknię­cia  wy­stę­pu­ją­ce w tak krót­kim tek­ście źle świad­czą o sta­ran­no­ści, a przez to o takim, a nie innym po­dej­ściu do czy­tel­ni­ka. Trud­no mi uwie­rzyć, że je­steś au­tor­ką po­wyż­sze­go cze­goś, mając na uwa­dze Twoje po­przed­nie opo­wia­da­nia (czy­ta­łem Córkę ze­gar­mi­strza oraz Mo­je­go ko­cha­ne­go po­two­ra) i ich o niebo wyż­sza ja­kość.

Sorry, taki mamy kli­mat.

Dzię­ku­ję za szcze­rą kry­ty­kę, przy­ję­to, po­sta­ram się po­pra­wić li­te­rów­ki a per­spek­ty­wie pracy nad warsz­ta­tem – się. :)

And the world began when I was born/ And the world is mine to win.

No , kró­lew­no, to zna­czy ca­rew­no, nie­złe, tylko zbyt enig­ma­tycz­ne. Wpro­wa­dzi­łaś mnie do swo­je­go świa­ta i zaraz z niego wy­gna­łaś. I tylko scien­ce tro­chę za cien­kie. Po­zdra­wiam ole­iście.

Cie­ka­wy po­mysł, spodo­ba­ło mi się to od­wró­ce­nie sy­tu­acji. Ale chyba nie wy­ko­rzy­sta­łaś ca­łe­go po­ten­cja­łu. Z sa­mo­re­ge­ne­ra­cją i elek­trow­nią so­lar­ną na bal­ko­nie to nie­źle po­je­cha­łaś, ale to nie wada… ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

[…]  wy­ka­li­gra­fo­wał sta­ro­mod­nym pi­smem tech­nicz­nym:  […].   ---> hmm…   […]  dodał – Po­pro­szę  […].  ---> też bym coś dodał. Dwu­kro­pek.   […]  ko­bie­ta– Nie  […].  ---> ni­cze­go tu nie brak? Niech się przyj­rzę… Czyż­by krop­ki i spa­cji?   […]  kil­ku­set-krot­ne   […]. ---> jak gdyby o jeden łącz­nik za dużo.   […]  po­łknę­ła jed­nym hau­stem por­cję wy­so­ko­wę­glo­we­go pa­li­wa.  ---> za­wsze to ja­kieś uspraw­nie­nie w po­rów­na­niu do kla­sycz­ne­go wrzu­ca­nia szu­fel­ką na ruszt.    Prze­czy­ta­łem, wes­tchną­łem, to i owo za­cy­to­wa­łem, wes­tchną­łem – w tej chwi­li po­zdra­wiam.

Dzię­ku­ję za uwagi. Po­pra­wi­łam in­ter­punk­cję. Ka­li­gra­fo­wać zna­czy "pisać sta­ran­nie, ład­nie", więc mam wra­że­nie, że pismo tech­nicz­ne pa­su­je w tym zwro­cie. To "pa­li­wo" miało za­sy­gna­li­zo­wać, że mamy do czy­nie­nia z an­dro­idem a nie z czło­wie­kiem. ALe może nie wy­ra­zi­łam się dośc jasno… :(

And the world began when I was born/ And the world is mine to win.

An­dro­id na wę­giel???    Tak, to zna­czy, ale pismo tech­nicz­ne a pismo ka­li­gra­ficz­ne to dwie różne bajki. Znajdź wzory i po­patrz.   :-)

In­te­re­su­ją­cy po­mysł, ale myślę, że jesz­cze trosz­kę wy­ma­ga­ją­cy prze­my­śle­nia i do­pra­co­wa­nia. Że nie lu­dzie, łatwo się do­my­ślić, łatwo też zro­zu­mieć Twój za­mysł, na­to­miast po­in­ta jakaś taka tro­chę słaba – je­stem prze­ko­na­na, że da się wy­my­ślić coś bar­dziej za­baw­ne­go/za­ska­ku­ją­ce­go/moc­niej­sze­go. Stać Cię na wię­cej ; )

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

@Adam: będę się upie­rać, bo ka­li­gra­fia to moja dział­ka. :D Zna­cze­nia cza­sow­ni­ka są dwa: ład­nie pisać, albo pisać pi­smem ka­li­gra­ficz­nych. Wzo­rów nie muszę szu­kać, bo je mam. ;P @jo­se­he­im: dzię­ki za po­świę­ce­nie czasu na lek­tu­rę. :) Wła­śnie mia­łam taki po­mysł, żeby ten an­dro­id był "pierw­szym czło­wie­kiem", Ada­mem (nie mylić z Ada­memKB :D ) i pierw­szym fi­lo­zo­fem, ale, jak widać, mia­łam pro­blem z prze­ka­za­niem wizji. Muszę po­pra­co­wać. ;)

And the world began when I was born/ And the world is mine to win.

Ja też będę się upie­rał, że kan­cia­ste­go, su­ro­we­go pisma tech­nicz­ne­go nie można ka­li­gra­fo­wać. Przy­zna­ję, że de­cy­du­je w tym wzglę­dzie tak zwane wy­czu­cie, a nie do­słow­ne ro­zu­mie­nie de­fi­ni­cji zna­cze­nio­wych, ale to nie­pre­cy­zyj­ne wy­czu­cie po­cho­dzi wprost z hi­sto­rii roz­wo­ju pisma – przed znor­ma­li­zo­wa­ny­mi pi­sma­mi tech­nicz­ny­mi były (też znor­ma­li­zo­wa­ne po uzy­ska­niu "oby­wa­tel­stwa w świe­cie pism") te wszyst­kie fan­ta­zyj­nie zdob­ne kroje, ogól­nie zwane "ka­li­gra­ficz­ny­mi", jako że ich pier­wo­wzo­ra­mi były ozdob­ne pisma ręcz­ne, wy­ma­ga­ją­ce wy­raź­ne­go wy­sił­ku uwagi i ręki pod­czas "wy­cią­ga­nia" tych wszyst­kich za­wi­ja­sów i in­nych pier­dół­ko­wa­tych ozdó­bek. Stąd pier­wot­ne wą­skie zna­cze­nie słowa – po­sze­rze­nie widma zna­cze­nio­we­go o zwy­czaj­ną sta­ran­ność to zja­wi­sko póź­niej­sze.

Taki śred­nia­czek mało wcią­ga­ją­cy

Jest jakaś wizja, jest jakiś po­mysł, wszyst­ko zmie­rza do kon­kret­ne­go za­koń­cze­nia. To do­brze. Nawet le­piej, że tekst jest taki krót­ki, bo po­dej­rze­wam, że ca­łość tro­chę by się roz­la­zła w dłuż­szej for­mie. A tak można prze­czy­tać bez na­rze­ka­nia.

Nowa Fantastyka