
Wszystkiego mogłem się spodziewać, tylko nie wizyty starych kumpli. A tu masz – niespodzianka.
I siedzimy teraz przy stole, nie bardzo wiemy co robić, nikt się nie odzywa, głupio tak jakoś. Chciałem ich czymś poczęstować, ale nie bardzo wiem czym i jak. Bez sensu.
– To co u ciebie słychać? – pyta któryś.
Nie jest łatwo streścić wydarzenia ponad dwudziestu lat w kilku słowach, ale mnie się udało. A potem znowu zrobiło się nieswojo. Cholera, jeszcze chwila i ktoś zacznie wspominać stare, dobre czasy. I rzeczywiście.
– Pamiętacie osiemnastkę Małolata?
Pewnie, że pamiętam. A ty Szczota, pamiętasz jak wracając do domu zasnąłeś na torach? Podobno nie bardzo było co zbierać.
– A tę imprezę, kiedy Krzywy przyjechał na przepustkę?
To też pamiętam. Mieliśmy piwo i cygara. Całą noc graliśmy w „Eurobusinnes”. Śmialiśmy się do łez, zdobywając i tracąc wyimaginowane fortuny. Tylko Krzywy był przez cały czas taki jakiś nieswój. Ciągle narzekał, że nie chce wracać do jednostki. „No dobra chłopaki, to ja się już będę żegnał” – powiedział nad ranem i wyszedł. Ktoś go znalazł w piwnicy kilka godzin później. Powiesił się na wojskowym pasie.
– Ślub Grubego?
Czegoś takiego nie można zapomnieć. Gość z USC też pewnie do dzisiaj wspomina to wydarzenie. Jedyny prawdziwie punkowy ślub na jakim byłem. I wesele! Na tym weselu pierwszy raz zobaczyłem Grubego ze strzykawką. Spotkałem go dwa lata później. Ważył może ze czterdzieści kilo. Mówił, że miesiąc wcześniej pochował żonę. Pytał, czy mam jakieś drobne. Przepraszam Gruby, że nie byłem na twoim pogrzebie.
– Albo jak harcerze w czasie podchodów zadeptali uprawę Zieli!
No, Ziela się wściekł. Ledwo mu się udało odratować kilka krzaczków. Wypaliliśmy to razem na biwaku nad Mamrami. Powiedział, że idzie popływać. Więcej go nie widziałem.
Robi mi się zimno. Oni wciąż nawijają, a ja czuję, że zaczynam się dusić. Moje mieszkanie znika powoli, zmienia się w jakąś cholerną, mlecznobiałą mgłę. Widzę zarysy drzew, wielkich, dziwacznie powykręcanych, przerażających. I słyszę głosy dawnych kumpli. Brnę razem z nimi przez las wspomnień, coraz gęściejszy, coraz bardziej mroczny. Boję się. Boję się coraz bardziej. Rozpaczliwie szukam czegoś, co pozwoli mi się wyrwać z tego koszmaru. I kiedy zaczynam już tracić nadzieję, kiedy jestem o krok od poddania się, gdzieś między koronami drzew dostrzegam nikłe światełko. Maleńki promyczek słońca.
Czuję na ramieniu drobną rączkę. Głosik, dźwięczący niczym srebrny dzwoneczek, oznajmia:
– Już wstałam!
Otwieram oczy. Widzę maleńką, pyzatą buźkę. Rumianą i uśmiechniętą.
– Dzień dobry, córeczko!
Pierwsze skojarzenie z "Naszą klasą" Kaczmarskiego. Drugie skojarzenie z jednym moim tekstem, ale gdzie mi tam...
Tekst wydaje się być bardzo osobisty. Trochę wspominków, smutnych co prawda, ale takie życie. Na szczęście idziemy dalej, bo warto, bo jest po co. Powiem tak, że niedawno miałem urodziny i też mnie jakieś przemyślenia naszły, bo już paru kumpli na cmentarzu, ale nie żyjemy przeszłością. Tu i teraz, dla jakiegoś tam jutra.
Podobało mi się, dzięki Baranku.
Nie daję oceny, zwyczajnie dobre.
Pozdrawiam
a jakby tak zjeść wszystko i wszystkich?
Pamiętam to z SFFiH:)
Wtedy było moim faworytem, a teraz powiem, że całkiem niezłe.
Bardzo dobry :-)
Krótkie albo bardzo wyraziste. Nie potrzeba wielu słów, aby stworzyć coś dobrego :)
ale* zamiast albo :)
I tak trzymać.Bardzo dobre. Kilka " i" zlikwidowalbym - niepotrzebnie rozmydlają bardzo zwarty tekst.
6/6
Bardzo fajne. Też mi się z Kaczmarskim skojarzyło.
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Mi się przypomniało, jak kiedyś znajomy powiedział, że z jego kumpli na prostą wyszli tylko Ci, którzy zaliczyli "wpadki". Widocznie faktycznie coś w tym jest...
Zaczeło się jak komedia, potem przerodziło w horror i zakończyło happy endem. Nie powiem, żeby nie zrobiło wrażenia.
www.portal.herbatkauheleny.pl
Naprawdę dobry kawałek tekstu. Aż przyjemnie się czyta, szczególnie, że ostatnio trzeba się tu nieźle nagimnastykować, żeby coś ciekawego przeczytać. Gdybym mogła, dałabym 6, bo chwyta za serce ;)
Masz takie piękne komentarze, a mnie się średnio podobało. Treściowo, bo warsztat jest ok. Widać, to kwestia osobistych upodobań. Nie lubię smutasów; dobrze, że przynajmniej bohater wyszedłna prostą.
Małe "ale"- na początku, gdy mówią o Szczocie na torach, to jest to w drugiej osobie "ty", i po tym rozpoznaję, że kumple z zaświatów przyszli. Później jest już tylko w trzeciej osobie "on". A szkoda. Dla mnie lepiej by brzmiało, gdyby mówili np. "a pamiętasz Krzywy, jak przyjechałeś na przepustkę?", "Gruby, a twój ślub, pamiętasz?" Albo, jeszcze lepiej, gdyby było wymieszane "ty" i "on". Ale to tylko moje osobiste zdanie.
Nie przemówiło do mnie. Na samym początku powtórzenie – spodziewać i niespodzianka.
Babska logika rządzi!
Urodziny. No, niby jest to jakaś okazja do wspomnień i podsumowań, choćby i z sennymi marami. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.