- Opowiadanie: wsimply - "Szarzy" - opowiadanie na konkurs- Wampiry w polskiej rzeczywistości

"Szarzy" - opowiadanie na konkurs- Wampiry w polskiej rzeczywistości

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

"Szarzy" - opowiadanie na konkurs- Wampiry w polskiej rzeczywistości

Feel the rain like an English summer

Hear the notes from a distant song

Stepping out from a back shop poster

Wishing life wouldn't be so long

Aaah, we fade to grey (fade to grey)

Kołatało jej się w głowie. Prawo-lewo, lewo-prawo, niczym bas w starym synth-popowym kawałku. Nie miała sił nawet przeklinać, nie miała sił płakać– na nic nie miała sił. Kątem oka patrzyła jak po peronie ciągną się targane co rusz siłą wiatru brązowe strumyki. Drażnił ją łomot spadającej wody na przerdzewiały blaszany dach, który ledwo ledwo, łaskawie dawał się pod sobą schronić. Mimo to stała hardo. Nie bała się niczego i nikogo– burzy, zimna, pijaków, narkomanów, gwałcicieli i innych, którzy oczywiście nic innego by nie robili w taką pogodę oprócz czyhania na młodą, samotną idiotkę na środku zasranego peronu.

Przez mgłę dojrzała w oddali dwoje żółtych oczu. Odgłosu nie słyszała, za mocno wiało no i ta blacha nad głową… Szara blacha, szara Ona, szary świat. Wiedziała, że już niebawem opuści to miejsce. W tym mieście nie miała na co liczyć, nie miała nikogo.

Ociekającymi wodą palcami musnęła brzuch.

–Mamy tylko siebie– westchnęła cicho, a odpowiedział jej pisk hamującego brudnego monstrum, które już niebawem miało ją pochłonąć.

…………………………………………………………………………………………………..

Zanim zaczęłam studia fascynowała mnie myśl– jak czuje się człowiek, który ma możliwość przywitania dziecka na świecie. Sam fakt obcowania z matką, pomagania jej, pewna psychologiczna więź i odpowiedzialność za „dwa życia” wydawały mi się moim powołaniem– tym, co chciałabym robić. Musicie wiedzieć, że kocham dzieci całym sercem i jakbym mogła zmienić coś na świecie, to dać każdemu dziecku szczęście i miłość. W zeszłym tygodniu zwątpiłam czy nadal chcę być położną. Naprawdę. Kałuża krwi, cięcie, masaż serca, krzyk dziecka i przeciągły gwizd kardiogramu. Takie rzeczy przychodzą mi na myśl w pierwszej kolejności. Nie mogłam się otrząsnąć przez kilka dni. Możecie mi wierzyć. Masakra.

Co do kobiety– musze przyznać, że miała niezwykłą siłę. Zaszła w ciąże z mężczyzną, którego kochała, a który został zamordowany. Sama poświęciła się aby dać dziecku życie. Dzieciak żyje, ma się dobrze… Straszna, straszna proza życia. Zastanawiam się czy lepiej byłoby dla matki w ogóle nie urodzić i czy lepiej byłoby dla dziecka, gdyby się nie urodziło? Jedno jest pewne. Gdyby tak było w każdym przypadku, mój zawód nie miałby racji bytu.

Autor posta: Ilona Nowak; siostra położna

…………………………………………………………………………………………………

Gorące letnie popołudnie, ulica Bródnowska, 30 lat temu. Panowie piją na ławeczce przy akompaniamencie zdezelowanego akordeonu. Wybiegłem na podwórko, żeby pobawić się trochę z moim pierwszym, ukochanym psem. W pewnym momencie zatrzymało mnie dwóch „żużli”, żebym im łaskawie ofiarował „złotóweczkę”. Nie miałem. Jak się rozejrzałem, nie było już psa obok mnie. Rzuciłem okiem na całe osiedle i zobaczyłem go w rękach jakiegoś faceta. Zdawało mi się to normalne, wielu ludzi na naszym osiedlu tak robi– dokarmia koty, głaszcze kundle itd. Jak się do niego zbliżyłem spostrzegłem, że coś ciemnego kapało z wolna na asfalt. A ten skurwiel? Dziad jeden? Wbijał kły w mojego ukochanego zwierzaka. Byłem tak zszokowany, że momentalnie uciekłem do kamienicy. W domu oczywiście dodatkowo zebrałem opierdol, że zgubiłem gdzieś psa. Odnalazłem jego truchło w 3 dni później. Ale poprzysiągłem sobie jedno– jak będę dorosły– poświęcę się tępieniu tych odmieńców. I tak naprawdę dopiero Inkwizycja pozwoliła mi rozwinąć skrzydła.

Albert Dewocki– starszy oficer Inkwizycji; oddział stołeczny

…………………………………………………………………………………………………

Dzień się skończył. Wróciła do swojego małego mieszkanka, w niezbyt urodziwym szarym bloku. Przelotnie w przedpokoju spojrzała na swoje lustrzane odbicie. Była zmęczona, zdecydowanie. Twarz jak zawsze w te dni, traciła koloryt. Czuła się tak, jakby powoli rozwijała się w niej sezonowa grypa. Nie lubiła tych cholernych dni. Dopóki jednak jest człowiekiem, wszystko można przeżyć. Nie dość, że od narodzin pisana jej była samotność, gdyby się teraz przyznała… – Nie! To nie wchodzi w rachubę– podpowiadał przytępiony umysł. Tego linczu by nie zniosła. Tego poniżenia, tych spojrzeń, docinków.

Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek do drzwi. To był On. Nowy kolega z pracy. Przystojny i uroczy na swój sposób… jednak nie miała już siły na rozmowę z nim. Grzecznie podziękowała za butelkę wina, którą miał nadzieję z nią wypić i zamknąwszy drzwi opadła na sofę wprost w ramiona Morfeusza.

Obudziła się przed północą dziwnie podniecona. Czuła pulsujące w podbrzuszu ciepło, energia ją rozpierała. Drżącymi dłońmi odkorkowała butelkę czerwonego vermoutha i pociągnęła z szyjki. Strumyki wina ściekały jej po brodzie wprost na śnieżnobiałą, wygniecioną po całym dniu bluzeczkę. Jej pierś wyglądała teraz tak, jakby ktoś uprzednio strzelił w nią z pistoletu. Pod językiem czuła szybkie tętno, usta chciały całować– zaczęła namiętnie lizać swoje przedramię. Czubkiem języka biegła wzdłuż niebieskich żył. W buzi czuła dziwne pieczenie. Chciało jej się gryźć. Wyszła z domu.

……………………………………………………………………………………………………

Według danych statystycznych w Polsce żyje ok. 500 tysięcy zadeklarowanych wampirów. Zadeklarowanych, oznacza zarejestrowanych. Niestety około 1/3 tej liczby, stanowiąca resztę, wciąż nie posiada numeru ewidencyjnego, nie zażywa medykamentów ograniczających łaknienie krwi i stanowi zagrożenie dla zwykłych obywateli.

Wampiry zwane wampami– to kobiety, które dotknięte są dziedziczną mutacją. Gdy księżyc świeci w pełni nieleczony wampir odczuwa silny popęd seksualny, wraz z łaknieniem spożycia krwi. Najczęściej ofiarami są mężczyźni, uwiedzieni urokiem wampów. Organem ścigania jest Inkwizycja, które w zależności od popełnionych czynów poddaje wampira, albo długotrwałej izolacji i kuracji, albo stale eliminuje go ze społeczeństwa. Obecnie stosunek ludzi do wampirów ulega poprawie. Nie można jednak powiedzieć, że cieszą się wyjątkową sympatią ze względu na wcześniej wspomniane zagrożenie. W ankietach pojawia się zdanie, że nawet jeżeli wampir jest zarejestrowany czujemy doń niechęć i brak zaufania. Taka stygmatyzacja odstrasza niektóre panie, które wolą walczyć samotnie ze swoimi instynktami. W zasadzie– walka ta jest przegrana dla wszystkich. W przeszłości osoby dotknięte wampiryzmem organizowały szereg kampanii, imprez– mających poprawić wizerunek legalnych wampirów. Było to krytykowane przez polityków prawicowych i Kościół, mimo szerzonej tolerancji. Obecnie na miejskich murach można dostrzec niekiedy namalowaną sylwetkę nietoperza i wielce sugestywny napis– „Jest nas wiele”.

…………………………………………………………………………………………………

Od dziecka była inna. Cicha, ale nie bez charakteru. Indywidualistka. Tak jak inne dzieciaki teoretycznie były sobie rodziną– ona trzymała się z boku. Jak wiadomo rodzina ta rządzi się brutalnymi prawami. Kiedy pojawia się rodzic, potencjalnemu dziecku grozi lincz. Tym razem nic takiego nie było. Woleli się do niej nie zbliżać, choć nieraz na boku robili sobie z niej wulgarne żarty i wyzywali ją. Czy wiedziała że jest…? Może nie wiedziała, ale to się czuje. Dopiero w pewnym wieku dochodzą hormony, pojawiają się zęby… ale od urodzin jest się…

Właśnie ją wybrał jej Ojciec, człowiek który zapewnił jej dom, wykształcenie i który ją porzucił.

…………………………………………………………………………………………………..

Park Praski; godz. 24:11

Pośrodku parkowej alejki, stało dwóch młodych ludzi. Kobieta i mężczyzna. Całowali się. Wyglądało to trochę nietypowo– to facet jakby uginał się pod dziewczyną. Aż zza drzewa słychać było, że nie próżnują. Francuziki. Już widział ich w okienku aparatu. Teraz tylko klik i… Nagle facet obsunął się na ziemię a dziewczyna zniknęła w gęstym mleku.

Podbiegł do niedawnego lowelasa. Wciąż jeszcze nerwowo drżał. Już niedługo umrze w kałużce śliny i krwi. Dewocki nie musiał na niego patrzeć. Bardziej interesowało go zdjęcie.

Polaroid zakończył swe marne życie jeszcze przed ofiarą. Zdjęcie nie przedstawiało nic prócz ciemności. Rozbite kawałki plastiku obok wykrwawionego ludzkiego samca wyglądały żałośnie. Nie przebiły jednak twarzy oficera Dewockiego.

…………………………………………………………………………………………………

-Posłuchaj, od przyszłego tygodnia pracujesz w tej agencji. Nazywasz się Tomasz Mirski, tu masz dokumenty – mówił konspiracyjnym tonem. Przypatrywał mu się wielce przystojny młodzieniec. Syn.

– Co tym razem mam robić?– odparł niechętnie.

-Spodoba Ci się synek… Masz się zakochać. A raczej rozkochać tę pannę. Wiem na pewno, że jest pieprzonym niezarejestrowanym wampem. Siedzę jej na ogonie od miesięcy i nic.

-No ale…

-Synek, nie ma „ale”. Potrzebuję dowodów jak najszybciej. Zdjęcie, nagranie– cokolwiek kurwa, cokolwiek. Aż o tyle Cię proszę?– pieklił się Dewocki

-Postaram się…– odparł Ryszard Dewocki… a raczej Tomasz Mirski.

…………………………………………………………………………………………………….

Przyszedł i tym razem z winem. Czerwonym. Nie oblewali sobie wygniecionych po całym dniu bluzek. Wylewali trunek prosto do ust. Po chwili oboje mieli wargi czerwone jak wampir po posiłku. To był ten dzień, ten wieczór.

Już przyjemnie rozluźnieni położyli się na wersalce. Dotykając dłonią jej płaskiego brzucha całował ją namiętnie. Ręka zeszła trochę niżej.

-Poczekaj– szepnęła. –Włączę muzykę-.

Z głośników zaczął sączyć się old-schoolowy, melancholijny pop. Po chwili nie zwracali już na to uwagi.

…………………………………………………………………………………………………..

Pourywane myśli, wszystkie zdawały mu się takie logiczne, tak zrozumiałe– rozumiał wszystko. Był wspaniały i Ona była wspaniała, cudowna. Sięgnął do rzuconej na krzesło kurtki. Z kieszeni na posadzkę wypadł aparat. Roztrzaskał się. Chciał jej powiedzieć, że ją kocha. Naprawdę tak było. Orgazm czuł całym ciałem. Przycisnęła go do siebie jeszcze mocniej. W oczach miał szarość. Drżał jak dziecko. Kochał tą kobietę. Lepił się od krwi. To było fascynujące.

…………………………………………………………………………………………………..

Nie pamiętała tego kim jest, kim była, skąd przyszła, po co i jak. Demon który kazał jej szarpać mu gardło ustępował krzycząc przeciągle. Czuła to od brzucha po koniuszki palców. Przyciągała go do siebie– on ją zmieniał. Z każdą sekundą ją odczarowywał. Kochała tego człowieka. Śmiała się z własnych myśli całując go– tak, jestem wampirem, jestem bękartem, sierotą, szmatą– ale kocham tego faceta, a on mnie!

Nagle pod zamkniętymi powiekami zobaczyła jasność, jakby wcześniej patrzyła na światło. W istocie tak było. Drżała, poruszała się wolniej. Wiedziała, że coś się zmieniło. Była cała mokra Kiedy tak opadł bezwładnie na nią wiedziała, że nie jest już sama.

W radiu śpiewał Steve Strange.

…………………………………………………………………………………………………..

Dewocki nie potrafił pogodzić się ze stratą jedynego syna. Popełnił samobójstwo w kilka godzin po odnalezieniu jego ciała w małym mieszkanku, w niezbyt urodziwym szarym bloku. Obok zakrwawionego, nagiego człowieka leżał rozbity na części aparat. Widok był żałosny.

…………………………………………………………………………………………………..

Un homme dans une gare isolée

Une valise a ses cotés

Des yeux fixes et froids

Montre de la peur lorsqu'il

Se tourne pour se cacher

Tego dnia padał ostro deszcz. Musiała wyjechać. Czuła się jakby wypędzono ją z łóżka, podczas grypy. Głowa ją bolała, a nie pomagał temu łomot deszczu o blaszany okap peronu. Brudna woda zbierająca kurz, ślinę, papierosy z powierzchni peronu oblewała jej stopy. Sama stała się strasznie szara. Po prostu szara.

-Mama Cię nie zostawi– westchnęła dotykając swojego brzucha, który całkiem niedawno był dotykany przez Niego.

Wielki, czarny, nieznośnie piszczący potwór połknął ją i płód, który był jej córką.

…………………………………………………………………………………………………..

Zdjęła oślinioną maskę i z westchnieniem odwiesiła okrwawiony fartuch. Robili co mogli, aby je uratować. Matka była dzielna, walczyła do końca. Dziewczynka trafiła do inkubatora.

Położna opuściła szpital.

-Matka nie żyje, ojciec nieznany. Dzieciak niczyj– szepnęła, zaciągnęła się tanim papierosem i wypuściła z ust smugę szarego dymu.

Devenir gris

Devenir gris

Wojciech Sobczak; marzec 2010r.

w utworze wykorzystano tekst piosenki „Fade to Grey” zespołu Visage. (Currie/Payne/Ure)

Koniec

Komentarze

Groza narasta. Da się czytać.

Mam mieszane uczucia co do tego tekstu. Ogólnie wygląda dobrze, ale jednak... Pewnie dlatego, że na hasło "opowiadanie o wampirach" natychmiast pojawia się w mojej głowie "znowu? no ile można?". Ale to tylko osobiste odczucie, ktoś inny może być zafascynowany tego rodzaju tematyką. :-)

Sam tekst jest tak poszatkowany, że musiałam drugi raz przeczytać, by zrozumieć, o co właściwie chodzi. No i przyznam się, że niektórych rzeczy nawet po drugim przeczytaniu nie jestem w stanie zrozumieć np. "(...)odpowiedział jej pisk hamującego brudnego monstrum, które już niebawem miało ją pochłonąć." Czyżby pochłonęła ją ciężarówka? Bo hamowanie z piskiem kojarzy mi się z autem... 
Należy uważać z powtórzeniami, wyłapałam w trakcie parę, a skoro to praca konkursowa, więc nie powinno ich być. Zabieg celowego powtórzenia też nie zawsze wyszedł tak jak powinien np. "Straszna, straszna proza życia." Wystarczyłoby jeden raz, bo straszniejsze od strasznego już to życie nie będzie. ;-)
 
Będę niedobra i przyczepię się do dwóch fragmentów, które mi nie pasują:

"Co do kobiety- musze przyznać, że miała niezwykłą siłę." --->Dlaczego miała niezwykłą siłę? Łamała podkowy jak wafelki? Piszesz dalej, że zaszła w ciążę z mężczyzną, którego kochała, a to chyba nic takiego niezwykłego nie jest. Słaba niewiasta też może "zaciążyć".

"Jej pierś wyglądała teraz tak, jakby ktoś uprzednio strzelił w nią z pistoletu." ---> Wyobraziłam sobie, jak mogłaby wyglądać pierś, w którą strzelono z pistoletu i widzę nie tylko strumyki krwi. Nietrafione porównanie. 

Pzdr. 

Droga Nilieth,
na początku chciałbym serdeczniepodziękować za przeczytanie mojego tekstu. Tym bardziej odczuwam się zobowiązany do podzięki za przeczytanie go ponownie i skomentowanie. Świadczy to o Pani zaangażowaniu i profesjonalnym podejściu do tematu. Pozwolę sobie odnieść się poniżej do kilku szczegółów, na które zwróciła Pani uwagę.

a) Temat wampirów, zwłaszcza ostatnimi czasy, został wyeksploatowany do granic. Sam konkurs, organizowany przez niejaki Apeiron Magazine, objęty patronatem SFFIH narzucał temat- Wampiry w polskiej rzeczywistości. Przyznam, że podszedłem do tego z dystansem. Chciałem, aby ten wampiryzm był tylko skromnym kostiumem. Wolę się skupić na ludziach. Publikując opowiadanie tutaj, chciałem podkreślić że było pisane na ten konkurs, bo jak mniemam wielu obecnych tu internautów czyta także SFFIH i pewnie o powyższym słyszało.

b) Tekst jest poszatkowany. Chciałem zwrócić uwagę na paralelizm sytuacji. Widzimy jak sytuacja się powtarza, a kolejne fragmenty (pozornie do siebie niepasujące) mają tworzyć lekko zamglony, szary jak w tytule- obraz.

c) Nie chciałbym polemizować ze skojarzeniami, jak wiadomo jest to bardzo subiektywne. Prywatnie- wiele lat jezdziłem w dzieciństwie do dziadków, którzy zamieszkiwali budynek na małej stacji kolejowej. Hamowanie z piskiem, który "słyszałem" pisząc opowiadanie - to moje skojarzenie z brudnym, starym pociągiem. Tak jak mówię- subiektywna rzecz.

d) Powtórzenia, najczęściej w opisach są celowe np. szarość, niezbyt urodziwy szary blok, żałosny widok itd. Wspomniane przez Pani zdanie jest zdaniem pisanym na blogu siostry położnej. Uznajmy, że nie wnikała ona tak bardzo w meandry gramatyki, pisząc tego posta i że mamy do czynienia z malutkim pierwiastkiem stylizacji gramatycznej :)

e)  Intuicja podpowiada mi, że słaba niewiasta może z równym powodzeniem "zaciążyć", jednakże z przyczyn genderowych i mikrej znajomości zaganiednia zapładniania (póki co), nie rozwinę się w tym zbytnio. Chodziło mi bardziej o siłę psychiczną, bowiem trzeba mieć siłę pogodzić się z niewątpliwie nieszczęśliwym zrządzeniem losu, gdy zapłodnienie dokonane przez ukochanego mężczyznę poprzedza rychłą jego tragiczną śmierć. Mogła się poddać, dokonać aborcji. Jednak podjęła się urodzenia, poród przebiegał ciężko, walczyła dzielnie, przegrała- ale była silna, w odczuciu empatycznej siostry położnej.

f) W wątpliwej jakości produkcjach filmowych, które miałem okazję obejrzeć w TV, przeważnie mężczyźni, ale też- co zawsze bardziej wzbudzało moje conajmniej zdziwienie- piękne kobiety- ginęły dostając tzw. kulkę. Zawsze ta okrągła ciemna plama się powiększała na piersi. Chodziło mi o taką projekcję, aczkolwiek przyznaję, że konfrontując ją z rzeczywistością- zapewne wypadłaby nienajlepiej. Obyśmy na żywo nie musieli tego sprawdzać.

g) Punkt G - ponownie dziękuję za przyzwoity, logiczny komentarz. Niestety w rzeczywistości Internetowej, zwłaszcza w dziedzinie sztuki, różnie to bywa z kompetencjami oceniających. Dla ciekawostki informuję, że w konkursie wyróżnienia nie zdobyłem, a wygrało opowiadanie humorystyczne. Jestem początkującym, młodym (20 wiosen) autorem (choć miłośnikiem literatury z długim stażem), co pozwala mi wierzyć, że pewne rzeczy warsztatowe będę doskonalił- a to uczyni opowiadania jeszcze przyjemniejszymi dla Czytelników, takich jak Pani :)
Na rozluźnienie proponuję przesłuchanie utworu "Fade to grey" zespołu Visage, który przyświecał mojemu tekstowi. Może on dopowie to co niedopowiedziane...

Pozdrawiam serdecznie,
Wojciech Sobczak

Nowa Fantastyka