- Opowiadanie: Kero - Gwiezdna Wojny, Rycerze Starej Republiki: Malacor V - Intryga Ciemnej Strony Mocy cz.1

Gwiezdna Wojny, Rycerze Starej Republiki: Malacor V - Intryga Ciemnej Strony Mocy cz.1

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Gwiezdna Wojny, Rycerze Starej Republiki: Malacor V - Intryga Ciemnej Strony Mocy cz.1

1. Bitwa o B-14

Drobiny gorącego piasku spadły na twarz żołnierza Republiki, szczypiąc w oczy. Monotonny pisk w głowie nie ustępował łatwo. Rozglądając się dostrzegł mężczyznę biegnącego w jego kierunku. Miał na Mandaloriańską zbroję szturmową, czerwonego koloru, Jego twarz zakrywał hełm z wyrytym wizjerem w kształcie litery T. Wojownik trzymał karabin blasterowy podobny do modeli używanych przez Republikę, jednak o znacznie większym magazynku i krótszej lufie. Leżący na ziemi mężczyzna, choć nadal oszołomiony, zaczął nieporadnie szukać własnej broni. W ostatniej chwili, gdy dzieliły ich dosłownie metry, przypomniał sobie o przypiętym do pasa pistolecie oficerskim. Szybkim ruchem wyszarpał go z kabury i nie wahając się ani sekundy strzelił kilka razy. Mandalorianin padł na ziemię z dymiącą dziurą w rozbitym wizjerze.

Po chwili dostrzegł siedmiu żołnierzy podbiegających do niego. Byli ubrani w lekkie, białe pancerze i nie nosili hełmów. Pomachał im ręką na powitanie.

– Ic… anu… ało…? – Słowa jednego ze strzelców nadal były niewyraźne.

– …retto! Pułkowniku Moretto! – Oprzytomniał, słysząc własne nazwisko. Szybko poderwali go z ziemi.

Myślami wrócił na pole bitwy. Obchód przy wschodniej wieży, posterunku komunikacyjnego B-14. Ryk syreny alarmowej i huk wystrzałów. Gryzący zapach gazu łzawiącego. Kolejne strzały, coraz głośniejsze i wyraźniejsze. Jazgot dobywający się z radia. Sprzeczne rozkazy o atakach z każdej strony.

– Co się stało? – spytał jeden. Moretto nie zdążył odpowiedzieć. Zza płonących koszar wybiegł oddział Mandalorian podobnych do jego niedoszłego oprawcy. Jeden z nich wyróżniał się pancerzem złotego koloru.

– Kryć się! – krzyknął strzelając seriami. Mandalorianie wykonywali bardzo szybkie przewroty i uniki, jak gdyby wiedzieli gdzie padnie następny strzał. W jednej chwili rozbiegli się tworząc łuk. Dopiero teraz otworzyli ogień. Żołnierze Republiki padali na ziemię jeden po drugim.

Z odsieczą przybył oddział ciężkiego wsparcia kapitana Twin-Gala, natychmiast otwierając ogień. Eksplozja w centrum formacji zatrzymała atak. Po mandalorianinie w złotej zbroi został jedynie pogięty naramiennik. Moretto gwałtownie odwracając się, dostrzegł kapitana oraz jego „grzmiące działka”. Twin-Gal był zwalistym mężczyzną słynącym z porywczości i siły. Miał na sobie, charakterystyczny dla sił Republiki biały pancerz. Posługiwał się przenośnym działkiem jonowym. Tuż obok jego adiutant niósł na plecach ogromną baterię połączoną z działem pasmem kabli i złączeń. Pozostałych dwudziestu żołnierzy również było podzielonych na dwu osobowe formacje. W odróżnieniu od kapitana ich wyposażenie stanowiły ciężkie blastery.

– Twin! Tutaj! – Krzyczał Moretto, widząc w starym znajomym ratunek. Mandalorianie przyśpieszyli nie przerywając ostrzału. Pułkownik wyciągnął przytroczony do pasa durastalowy sztylet przygotowując się do walki w zwarciu. Rzucił się na jednego z wojowników wyprowadzając kolejne cięcia. Ten jednak złapał go za rękę niemal miażdżąc ją w żelaznym uścisku. Seria szybkich uderzeń w brzuch łamała płyty pancerza, pozbawiając pułkownika oddechu. Twin-Gal i jego oddział nie przerywali ostrzału, nawet gdy Mandalorianie dobiegli do żołnierzy Republiki, trafiając zarówno wrogów jak i przyjaciół.

– Nie przestawaj! – Krzyczał Moretto czując jeszcze ból na brzuchu. Głowa jego przeciwnika została rozerwana przez strzał z ciężkiego blastera. Zgięty w pół, strzelał do Mandalorian, którzy biegli na Twin-Gala i jego ludzi.

Na Moc, czy oni naprawdę nie znają strachu, pomyślał.

W tej samej chwili rozległ się głośny zgrzyt metalu. Żołnierze Republiki doskonale znali ten dźwięk. Pułkownika przeszedł zimny dreszcz po plecach.

– Bazyliszek! – wrzasnął jeden z żołnierzy. Jak na zawołanie, zza zniszczonego budynku wyłonił się ogromny robot przypominający węża z długimi szponami, rozrzucając przy tym kawałki gruzu. Maszyna unosiła się pół metra nad ziemią za pomocą stabilizatorów grawitacyjnych. Na jej grzbiecie siedział Mandalorianin w zielonym pancerzu. Wydawał się być jeźdźcem tego mechanicznego potwora.

Kapitan Twin-Gal szybko obrócił się w kierunku nowego wroga, jednak bazyliszek z nadludzką szybkością uderzył go na odlew, odrzucając na kilka metrów. Moretto nie miał wtedy wątpliwości że jego kompan zginął zanim zatrzymał się na ziemi.

Żołnierze republiki w panice zaczęli uciekać we wszystkich kierunkach. Mandalorianie wykorzystali sytuacje nie okazując żadnej litości i strzelając im w plecy. Moretto oparty o ścianę oddawał strzał za strzałem w kierunku bazyliszka. Pilot szybko zorientował się i skierował stalową bestię prosto na niego. Dowódca padł na ziemie i choć wiedział, że nic mu nie pomoże, instynktownie zasłonił twarz rękoma.

Żaden atak jednak nie nastąpił. Zdziwiony otworzył oczy i zobaczył wijącego się w powietrzu bazyliszka starającego się ze wszystkich sił dosięgnąć pułkownika. Moretto dostrzegł nad sobą mężczyznę w długiej brązowej szacie z czerwoną szarfą przewiązaną na pasie. W prawej ręce trzymał włączony miecz świetlny o turkusowej klindze. Moretto nie miał wątpliwości kto to jest. Słyszał liczne legendy o czynach jakich dokonał w trakcie trwania wojny mandaloriańskiej. To on gdziekolwiek się pojawił, przechylał szalę zwycięstwa na stronę Republiki. Mężczyzna Mocą wyrwał ramiona stalowej bestii i wypchnął ją daleko poza pole bitwy. Potęga jakiej właśnie był świadkiem pułkownik, była potwierdzeniem jego myśli. Znał tylko jedną osobą zdolną pokonać Bazyliszka w pojedynkę. Był to właśnie on. Rycerz Jedi, imieniem Revan.

Koniec

Komentarze

"Sprzeczne rozkazy o atakach z każdej strony.
- Co się stało? - spytał jeden."
Drogi Autorze! Kto  zapytał - rozkaz czy atak?

Ogólnie nie jest źle, ale:
1) Jeśli ktoś nie zna fabuły KotORa, nie będzie wiedział co się dzieje, ani jak wygląda dokładnie rynsztunek obu stron. Za to mały minus. Opisy są moim zdaniem zbyt enigmatyczne.
2) Wprowadzenie postaci Dartha Revana. Szczerze mówiąc, nieco mnie to razi. Każdy gracz miał własną wizję tej niezwykle barwnej postaci, i  mi osobiście ciężko odrzucić obraz stworzony przez wyobraźnię na rzecz wykreowanego przez autora ( z tym, że to w zasadzie nie jest minus, tylko taka moja prywatna uwaga).
3) Pojedyncze błędy interpunkcyjne (Rycerz Jedi imieniem Revan)... ale nie będę się tego czepiał, bo sam pod tym względem geniuszem nie jestem.

Na razie przeczytałem tylko ten fragment. Może po lekturze dwóch pozostałych część ww. zarzutów okaże się bezpodstawna.


Pozdrawiam :]

Już wyjaśniam.

Roger.Twoja uwaga jest niestaty wyjęta z kontekstu. W zdaniu wyraźnie jest zawarte, że pułkownik "myślał" albo/lub "prowadzi wewnętrzny dialog" Dialog jest kontynuowany dalej w wyraźny sposób.
- dialog
myśli
-kontynuacja dialogu

spytał żołnierz ;)

Mish. Nie dziwi mnie, że moja wersja Revana nie przypadła ci do gustu. wiedziałem, że większość fanów będzie widziała swoją postać z kotora, co jest naturalne :)
hmm, może powinienem więcej opisywać. to ważna dla mnie uwaga, dziękuję :)
interpunkcję postaram się dopracować, zawsze u mnie szalała :)

"Szybko poderwali go z ziemi. Myślami wrócił na pole bitwy. Obchód przy wschodniej wieży, posterunku komunikacyjnego B-14. Ryk syreny alarmowej i huk wystrzałów. Gryzący zapach gazu łzawiącego. Kolejne strzały, coraz głośniejsze i wyraźniejsze. Jazgot dobywający się z radia. Sprzeczne rozkazy o atakach z każdej strony.
- Co się stało? - spytał jeden." 
Wystarczyło napisac - " spytał jeden z żolnierzy "  a opis byłby jasny. Mamy w tym wyimku klasyczny opis, a nie myśli pułkownika, a potem dialog.
W opwiadaniu dalej jest podobnie. W wyimku powyżej potrzebny jest jeden wewnętrzny akapit. Jednakże, jeżeli Autor uważa, że wsztsyko jest dobrze, to oczywiście ma do tego prawo. 
Pozdro.

Ech, już to czytałem i komentowałem, nie tak dawno. Widzę, że to jest wersja poprawiona.
Więc- technicznie lepiej. Dużo lepiej ( przynajmniej pierwszy odcinek), tematycznie- to samo, co ostatnio.

yyy nikt tego nie czyta nawet ja

chyba jednak tak, skoro pojawiają się komentarze. Flejm nie jest mile widziany ;)

Faktycznie jest lepiej, choć do ideału jeszcze daleko. Ja się przyznam, że ciężko było mi wyobrazić sobie tą scenę walki, a już po pojawieniu się bazyliszka (swoja drogą: wąż ze szponami? wtf?), to w ogóle. Skoro był taki wielki, to dlaczego o jego nadejściu skapneli się dopiero, kiedy był już na tyle blisko, by pacnąć jednego z walczących?

www.portal.herbatkauheleny.pl

Nowa Fantastyka