- Opowiadanie: Kero - Gwiezdna Wojny, Rycerze Starej Republiki: Malacor V - Intryga Ciemnej Strony Mocy cz.2

Gwiezdna Wojny, Rycerze Starej Republiki: Malacor V - Intryga Ciemnej Strony Mocy cz.2

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Gwiezdna Wojny, Rycerze Starej Republiki: Malacor V - Intryga Ciemnej Strony Mocy cz.2

2. Rewanżyści

Pilot Bazyliszka zdawał się nie przejmować uszkodzeniami. Natychmiast poderwał maszynę z ziemi, a pojazd zaryczał jak żywy drapieżnik. Revan przybrał pozycję do ataku podnosząc miecz na wysokość głowy. Zza jego pleców po chwili wyszli kolejni Jedi. Każdy z nich nosił brązową, wytartą szatę, charakterystyczną dla zakonu. Wielu z nich nadal posiadało upleciony z włosów długi, cienki warkocz symbolizujący ucznia. Najbardziej w oczy rzucali się wysoki Alek Squinquargesimus oraz drobna Alora Kaal. Oboje uważani byli za zastępców Revana.

Rewanżyści, pomyślał Moretto. Jedi którzy dołączyli do sił Republiki w trakcie wojny wbrew nakazom Rady. Sygnał o ataku musiał trafić do głównej bazy i postanowiono wysłać posiłki w postaci Jedi. Wraz z rykiem bazyliszka sześć podobnych maszyn zjawiło się na polu bitwy. Z każdą chwilą przybywały kolejne oddziały wroga. Moretto widząc Revana zrywającego się do biegu sam poderwał się, chcąc pomóc swojemu idolowi.

Siły Republiki i Mandalorian zderzyły się w morderczym uścisku. Wielu żołnierzy poległo od zbłąkanych strzałów nim jeszcze dobiegli do przeciwnika. Mandalorianie szybko dobyli swoich wibromieczy i wibrosztyletów. Weterani tysięcy bitew, przeciwko mistrzom posługiwania się mocą.

Wielu Jedi nie sprostało wyzwaniu jakie im rzucono. Mandalorianie znając groźbę użytkowników mocy rzucali się na nich przewagą nawet dziesięciu do jednego często ignorując zwykłych żołnierzy. Jedną z niewielu Jedi odpierających nawet tak skoncentrowane ataki była Alora Kaal.

Średniego wzrostu szczupła dziewczyna o wąskich ustach i wystających kościach policzkowych. Miała ciemno niebieskie włosy związane w kitkę. Wśród tłumu wyróżniały ją dwa miecze świetlne o fioletowej klindze, będące rzadkością w zakonie. Władała nimi z taką prędkością, że trudno było dostrzec, gdzie zaczyna się cięcie pierwszym mieczem a gdzie drugim. Z każdą chwilą coraz więcej Mandaloriańskich ciał leżało dookoła jej skórzanych butów.

Drugim nieustępującym jej umiejętnościami był Jedi Alek Squinquargesimus, przyjaciel Revana, który jako pierwszy dołączył do swojego towarzysza. Był on bardzo wysokim mężczyzną z ogoloną głową ozdobioną dwoma szarymi tatuażami. Władał on pojedynczym mieczem podobnie jak Revan, jednak specjalizował się w zupełnie odmiennym stylu walki. Revan walczył finezyjnie, ograniczając się do najbardziej wymaganych zamachów. Styl Alek’a opierał się na wykorzystaniu zamaszystych cięć z góry i wokół całego ciała.

Potyczka w jednej części placówki przerodziła się w centrum starcia. Wszelkie siły, także ciężkie czołgi i ścigacze włączyły się do walki. Mandalorianie dopiero w trakcie takich starć odkrywali szczyt swoich umiejętności czując, że odnaleźli „tę najważniejszą bitwę” jak często określano podobne starcia.

Jeden z Bazyliszków szarżował prosto na Revana. Młody Jedi był tak pochłonięty starciem, że ledwo zdążył wykonać odskok. Pilot wykonał szybki zwrot by dopaść swój cel. Revan w ostatniej chwili skierował miecz świetlny w kierunku stalowej bestii. Choć rozciął ją niemal na pół, impet uderzenia porwał go ze sobą szurając nim po ziemi przez kilka następnych metrów. Z płonącego wraku zeskoczył wysoki mandalorianin w zgniło zielonym pancerzu trzymając w ręku podwójny wibromiecz.

Revan był zdumiony samym faktem, że pilot przeżył kraksę, nie wspominając już o podjęciu walki. Wojownik zaczął biec naprzód a Jedi podjął rzucone mu wyzwanie.

Obaj krążyli wokół siebie wykonując liczne przewroty i uniki raz za razem zderzając klingi z głośnym trzaskiem. Zdawali się tańczyć wokół siebie w tym śmiertelnym wirze. Przywódca Rewanżystów był pod wrażeniem szybkości z jaką poruszał się jego przeciwnik, pomimo ciężkiej zbroi na sobie. Z pewnością bez niej byłby jeszcze szybszy, pomyślał.

Moretto przez kilka sekund przyglądał się starciu szermierzy. Na sama myśl, że Mandalorianin walczy na równi z ich liderem napawał go lękiem. Nie wyobrażał sobie podjęcia starcia z tak silnym przeciwnikiem.

Pilot bazyliszka zaatakował pięścią na odlew powalając Revana na ziemię. Jedi zdjął kaptur i splunął krwią, gładząc się po policzku. Wojownika zaskoczyła twarz swojego przeciwnika. Spodziewał się sędziwego mistrza w podeszłym wieku, tymczasem zobaczył młodego mężczyznę, mającego może dwadzieścia pięć standardowych lat. Krótko obcięte, brązowe włosy przywodziły na myśl padawana a nie przywódcę wojsk. Mandalorianin zaniósłby się śmiechem, gdyby nie oczy Revana przepełnione gniewem i nienawiścią. Próżno było szukać czegoś podobnego u innych Jedi. chłopak natychmiast poderwał się na nogi atakując trzykrotnie szybciej niż dotychczas. Wojownik rozpaczliwie starał się parować każde cięcie, lecz w końcu musiał ulec znacznej przewadze przeciwnika. Revan jednym piruetem odciął mu obie ręce na wysokości łokci. Nim mandalorianin zdążył krzyknąć, jego płuca zostały ugodzone błękitną łuną miecza świetlnego.

– Ostatnie Słowo?

– …Ku chwale Mandalora… – wycharczał krztusząc się krwią. Revan kolejnym piruetem wyciągnął miecz z ciała pokonanego, jednocześnie ścinając mu głowę.

– Nic panu nie jest? – Moretto natychmiast podbiegł do Jedi gdy zorientował się, że pojedynek dobiegł końca.

– Nie… myślę, że Nie. – odparł wycierając krew z twarzy, która coraz bardziej puchła i siniała.

– Może zawołać służby ratunkowe?

– I pozwolić tym bydlakom wybić nas co do jednego? Nie przejmuj się mną, żołnierzu tylko walcz dalej. Naprzód! Za Republikę!

Nim do pułkownika dotarły słowa Revana, ten już rzucił się w wir kolejnego starcia. Moretto westchnął ciężko. Niezwykły człowiek, pomyślał. Po chwili sam przeładował swój pistolet oficerski i ruszył za nim. Słońce chyliło się już ku zachodowi jakby próbowało schować się przed wojną tuż za horyzontem. „Obrona B-14” została później uznana za jedno z najzacieklejszych starć całej kampanii na Althir.

Koniec

Komentarze

Żadko tu bywam, ale z tego co wiem to Space Opery nie jest tu za wiele, a szkoda. Twój utwór o Jedi z pewnością do takich należy, dlatego przeczytałe go z uwagą, chociaż nie zacząłem od części 1. Zdziwiło mnie, że ktoś zaczął taki temat o "STAR WARS". Myślałem, że Space Opera w Polsce już umarła( nigdy nie rodząc się, poza kilkoma utworami), a JEDNAK. błędów gramatycznych i ortograficznych nie będę pokazywał, nie widzę ich, sam wiele popełniam. Pomysł na utwór idealny, warty rozwinięcia, treść i styl bardzo ciekawy. Czytałem z przyjemnością.                                                Sam teraz piszę podobny utwór i wiem, że nie jest łatwo żegłować w Space Opera. Pozdr.

Dziękuję. Faktycznie nie jest łatwo pisać w świecie gwiezdnych wojen. Zanim zabrałem się za to opowiadanie, spędziłem kilka godzin na stronak encyklopedii gwiezdnowojennych, aby nie popełnić jakiejś kanonowej gafy, o które jak się później okazało nietrudno.

Jest też problem taki, że nie warto pisać opowiadań w istniejącym już uniwersum, zwłaszcza star wars, bo jest ciężko z publikacją. poza nową fantastyką, nigdzie ci tego teraz nie umieszczą.

Cieszę się, że ci się spodobało. Postaram się w najbliższym czasie wrzucić ostatnie części po końcowej korekcie.

Pozdrawiam :D

Eh, ja się niestety poddaję. Z Gwiezdnymi Wojnami ostatnio miałam kontakt w podstawówce i najzwyczajniej w świecie w ogóle nie wiem, co się w tym tekście dzieje, w zwiazku z czym nie jestem nawet w stanie określić, czy jest dobrze napisany, czy nie. Za to mogę powiedziec, że tu zdecydowanie bardziej kuleje interpunkcja, a do tego czasami próbując ubarwiać język strzelasz jakieś koślawe babole, w stylu "ciał leżących dookoła butów"...

www.portal.herbatkauheleny.pl

Nowa Fantastyka