- Opowiadanie: Kero - Gwiezdna Wojny, Rycerze Starej Republiki: Malacor V - Intryga Ciemnej Strony Mocy cz.4

Gwiezdna Wojny, Rycerze Starej Republiki: Malacor V - Intryga Ciemnej Strony Mocy cz.4

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Gwiezdna Wojny, Rycerze Starej Republiki: Malacor V - Intryga Ciemnej Strony Mocy cz.4

Tydzień

Wnętrze namiotu było wyłożone prowizoryczną podłogą z durastalii. Pomimo niewielkich gabarytów, mieściło się w nim łóżko, dwa krzesła oraz stolik. Blat był zawalony stertą przesączonych krwią bandaży w stalowej misce. Revan zaczął się przebierać ignorując gościa.

– A więc – zaczął zdejmując porwany i wytarty płaszcz – Zamierza mistrz zabrać nas wszystkich z powrotem na Dantoine, tak?

– Rada zdecydowała, że należy was stąd zabrać padawanie. Ta wojna staje się coraz bardziej zażarta a wasze szkolenie jeszcze nie dobiegło końca.

– Wielu mistrzów podobnych tobie także dołączyło do nas. Uznaliśmy, że należy coś zrobić. Nie mogliśmy siedzieć bezczynnie przyglądając się jak galaktyka płonie.

– Nie ma emocji… – zacytował kodeks, na co Revan wzdrygnął się. Przez zmęczenie nie był tak skupiony jak powinien i dał się ponieść.

– Jest spokój, mistrzu.

– Zapominacie o zasadach których uczyliście się przez całe życie. Jesteście orędownikami pokoju a nie wojownikami. Powinniście dążyć do dyplomacji i zrozumienia, a nie jedynie używać miecza świetlnego.

– Staramy się proponować rozejm tak często jak to tylko możliwe.

– I domyślam się, że zawsze przynoszą podobne efekty? - Chalco wskazał palcem obandażowany tors Revana gdy ten zdjął wierzchnią szatę. Zaczerwienione bandaże pokrywały całą klatkę piersiową i prawe ramie przywódcy rewanżystów. Pozostała część odsłoniętego, nagiego ciała naznaczona była licznymi bliznami i poparzeniami. – Czy tak powinien wyglądać orędownik pokoju? Chyba raczej morderca i najemnik.

– Te blizny są dowodem obrony słabszych i potrzebujących. Walczę tylko kiedy muszę.

– Mój drogi, pytałem już żołnierzy co sądzą na temat Rewanżystów. – Chalco rozsiadł się wygodnie prostując nogi – wszędzie was pełno. Ponoć uczestniczysz w każdym starciu na tej planecie. Słyniesz jako zabójca bazyliszków. Tropisz te maszyny w trakcie bitew i zabijasz ich pilotów jako pierwszych.

– Są największym zagrożeniem, a niewielu sobie z nimi radzi – sprzeciwił się.

– A może uznajesz ich za wyzwanie? Nie cieszysz się, z każdego pokonanego? Jedi się broni, a nie atakuje. Zapominasz o wszystkim czego zostałeś nauczony. Ty i wszyscy, biorący udział w tej wojnie.

– Gdyby rewanżyści zostali utworzeni wcześniej, uniknęlibyśmy tak wielu ofiar w czasie tej wojny! Wiele planet zostało wypalonych do gołej ziemi! Lud Katharian został prawie doszczętnie wybity. Mandalorianie nie biorą jeńców! Poddanie się nigdy nie wchodziło w grę! Są bezwzględni i bezlitośni! – Revan poczuł jak puszczają mu nerwy, a rana na policzku zaczyna piec.

– A ty taki się nie zrobiłeś Revanie? Słyszałem o wielotygodniowych bombardowaniach planet. O brutalnych i krwawych atakach. O polowaniu na wroga jak na zwierzynę.

– Wróg stosował bezwzględną taktykę. Niszczyli tereny cywilne bez żadnego powodu. Nie mogliśmy pozostać im dłużni.

– Zemsta prowadzi do gniewu, młody padawanie.

– Nie mszczę się mistrzu. – odparł zaciskając zęby, żeby znów nie wybuchnąć.

– Czyżby? Gniew w prostej linii prowadzi do ciemnej strony mocy. – Revan zadrżał. Miał nadzieję, że mistrz tego nie zauważył, ale było na to za późno. – w tobie zaś widzę mnóstwo gniewu i nienawiści. Jesteś przesączony tą wojną, tak jak pozostali Rewanżyści. Zapomnieliście o naukach zakonu i odsunęliście się od jasnej strony mocy. Właśnie dlatego byliśmy przeciwni włączaniu się Jedi do tej wojny. – Revan, choć bardzo chciał się teraz kłócić, wiedział, że każde następne słowo zaszkodzi jego sytuacji. Zastanawiał się jedynie ile czasu pozostało mu na realizację jego planu.

– Rada wydała rozkaz powrotu wszystkich Rewanżystów. W przeciwnym wypadku zostaniecie wydaleni z zakonu Jedi. – dodałał, wydając wyrok – jeżeli zdecydujecie się na banicje, zostaniecie przetransportowani na Dantoine siłą. – dodał szybko.

– Żołnierzom republiki się to nie spodoba. – burknął pod nosem. Przestał wyglądać jak charyzmatyczny przywódca. Znów kojarzył się z młodym i nieposłusznym padawanem. Właśnie dlatego opuszczam ten przeklęty zakon, pomyślał. Nie będę pionkiem w grze zakonu Jedi. Sam zamierzam je rozstawiać.

– Ich dowódcy zostali już poinformowani o zaleceniach Rady Jedi. Rozkazy są właśnie przekazywane przez holo-projektory. W przeciągu tygodnia wszyscy zebrani w tej bazie odlecimy na Dantoine. Czy wszystko jest dla ciebie zrozumiałe, młody padawanie?

– Tak mistrzu Chalco. Wszystko zrozumiałem – na te słowa wyszedł z namiotu mając na sobie jedynie spodnie od tuniki oraz na wpół rozwiązane bandaże. Szybkim krokiem zawędrował do jednej z kantyn. Były ich dziesiątki, ale dzięki mocy, doskonale wiedział gdzie ma iść, wyczuwając swoją uczennicę. W środku przy jednym z okrągłych, białych stołów siedziała Alora otoczona przez prawie trzydziestu żołnierzy, śmiała się i popijała alkohol w najlepsze. Gdy ujrzała Revana natychmiast spoważniała, odstawiając szklankę świecącego na niebiesko trunku.

– Czy bohater przyłączy się do nas na kieliszek? – zakrzyknęli radośnie gdy tylko go ujrzeli.

– Szykuj statek. Odlatujemy. – rzucił ignorując żołnierzy. Alora natychmiast poderwała się na nogi i lekko kiwając kolegom, pobiegła za swoim mistrzem, który już wychodził z kantyny.

– Gdzie lecimy? Co się stało?

– Idź po Malaka, a następnie do hangaru. Dołączę do ciebie za chwilę.

– Mistrzu? – spytała niepewnie, gdy usłyszała nowo nadane Alekowi imię.

– Wszystko wyjaśnię wam obu, gdy będziemy już na statku. Teraz nie mam na to ani czasu ani chęci.

– A powiesz mi chociaż dokąd lecimy?

– Wracamy na Lewiatana.

Koniec

Komentarze

Przeczytałem. Powiem tak: akcja zaczęła się szybko rozwijać, co oczywiście zaliczam na plus. Nadal nieco irytuje mnie wizerunek Revana (zawsze wyobrażałem go sobie bardziej jako sprytnego manipulatora, niż krnąbrnego uczniaka), więc za to mały minus. Poza tym, brakuje kilku przecinków, jednak nie rzuca się to w oczy na tyle, by obrzydzać czytanie.
Ogólnie - ta część trzyma poziom trzech poprzednich (to na 100%), a powiedziałbym nawet, że wykazuje tendencję zwyżkową. Tak trzymaj.

hmmm czy wizerunek krnąbrnego uczniaka. na pewno w tej części taki wizerunek został wprowadzony, nie powiem, celowo. W następnych częściach, mogę uspokoić, że Rewan został przedstawiony raczej jako manipulator :D

Nowa Fantastyka