- Opowiadanie: Roxsana Rossenvelvet - Opowieści z Kimiro

Opowieści z Kimiro

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Opowieści z Kimiro

Prolog

Okolica pogrążona była w ciemności, a wokół panowała przenikliwa cisza tylko od czasu do czasu przerywana odgłosami wydawanymi przez dzikie, nocne zwierzęta. Na bezchmurnym niebie świecił jasny sierp księżyca, wokół którego widoczne były całe roje gwiazd, pojedynczych oraz zebranych w różnego rodzaju gwiazdozbiory. Dzięki temu naturalnemu oświetleniu można było zauważyć czarne zarysy wielkich, smukłych drzew rosnących szpalerem wzdłuż wąskiej, kamienisto-piaszczystej, lekko wijącej się ku górze ścieżki, po której właśnie poruszała się gęsiego grupa jeźdźców. Jadący na przedzie, dość wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna w samurajskiej zbroi i hełmie z pióropuszem, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa był nie tylko przywódcą tej grupy, ale także władcą okolicznych ziem. Oddział w milczeniu przemierzał kolejne metry, coraz bardziej zbliżając się do małej wioski, położonej na zboczu niewielkiego wzniesienia. Na jego szczycie znajdowało się obszerne, trzypiętrowe domostwo, otoczone wysokim na dziesięć metrów kamiennym murem. Chociaż już dawno minęła północ, z okien wspomnianej budowli sączyło się delikatne, migocące światło lamp oliwnych.

 

Jadący na czele oddziału wojownik spojrzał w tamtym kierunku z lekkim zdziwieniem. Nie spodziewał się tego, myślał raczej, że o tak później porze, zastanie wszystkich domowników oraz służących pogrążonych w błogim śnie, a jedynymi ludźmi, którzy go powitają będą strażnicy wrót. Nikt nie mógł przecież wiedzieć o jego powrocie, nie przesłał w końcu żadnego listu, żadnej, chociażby krótkiej wiadomości. A jednak mimo to, wszystko wskazywało na to, że mieszkańcy fortecy, prawdopodobnie na niego czekają. Mężczyzna poczuł jak serce podchodzi mu do gardła, w jednej chwili ogarnęło go dziwne, jakże przyjemne wzruszenie. "Wreszcie w domu", powtarzał sobie "wreszcie w domu". Przed oczami mignęła mu na chwilę łagodna, uśmiechnięta twarz szczupłej, czarnowłosej kobiety. Już niedługo, jeszcze tylko kilka minut i nie będzie musiał przywoływać w pamięci jej oblicza, tak jak robił to przez dziewięć długich miesięcy wojennej wyprawy.Westchnął cicho, zawsze był bardzo, ale to bardzo nietypowym, lecz chyba także najszczęśliwszym wojownikiem, jaki kiedykolwiek stąpał po tej części świata. Chociaż jego małżeństwo nie było spontanicznym, wynikłym z wielkiego uczucia aktem złączenia ze sobą dwóch dusz. To jednak, poszanowanie wobec woli rodziców, oraz swoisty szacunek dla rodziny, z której wywodziła się jego przyszła żona, połączone z zachwytem wobec jej urody, od kiedy zobaczył ją po raz pierwszy, przerodziły się z czasem w prawdziwą miłość. Miłość, która została odwzajemniona i która stała się podstawą ich rodziny.

 

Samuraj uśmiechnął się delikatnie. Wspominał teraz ostatnią spędzoną w domu noc, tuż przed wyjazdem na tą jakże uciążliwą wojnę. Nic więc dziwnego,że w sercu tego pozornie groźnego i majestatycznego mężczyzny rozlało się jakieś błogie ciepło, a twarz przybrała rozmarzony wyraz. Nawet nie zauważył, kiedy jego czarny ogier przebył zbocze, a on sam, oraz towarzyszący mu oddział, znaleźli się przed wrotami prowadzącymi do górującego nad okolicą domostwa.

 

Strażnicy fortecy, chodź zdumieni widokiem konnych i nieco zaspani, bez większego trudu rozpoznali w tym rosłym, odzianym w zbroję mężczyźnie swojego pana. Z uśmiechami zadowolenia, których w nocnym mroku i tak nie było widać, pośpiesznie, nie czekając na zbędny rozkaz, otwarli podwoje posesji.

 

Przywódca natychmiast zsunął się z konia i nie przejmując się już więcej losem zwierzęcia, którym zajęli się jego podwładni, skierował swoje kroki ku wejściu do mieszkalnej części warowni. Po przestąpieniu progu, od razu zauważył, że w domu panuje lekkie, wydawałoby się kontrolowane zamieszanie, obejmujące w najwyższym stopniu żeńską cześć służby. Drobne, dziewczęce postacie biegały w tę i z powrotem po komnatach, dzierżąc w rękach rozmaite akcesoria, takie jak czyste ręczniki, czy też misy z gorącą wodą. Na powrót pana domu nikt nie zdawał się zwracać większej uwagi. Zaintrygowany, ale i poirytowany zastąpił więc drogę jednej z służek. Dziewczyna na jego widok zatrzymała się gwałtownie, a następnie uśmiechnęła szeroko:

– Oh, Harumi-sama! – wykrzyknęła szczerze uradowana – jak dobrze, że pan już jest – powiedziała i skłoniła się głęboko. – Co za cudowny dzień, albo raczej noc.

– Co się tu dzieje? – zapytał mężczyzna, chociaż powoli, bardzo powoli zaczął domyślać się o co w tym wszystkim chodzi. Uśmiech, wciąż obecny na wargach dziewczyny, tylko utwierdził go w tych domysłach, podobnie, jak wypowiedziane przez nią słowa:

– Klan Sugiatni doczekał się nowego potomka. – Usłyszawszy do zdanie, Sugiatni Harumi, oparł się ścianę i jako że jeszcze przed wejściem do domu ściągnął hełm, otarł twarz dłonią.

– Jak się czuje moja małżonka? – zapytał, czując jak mimo zmęczenia długotrwałą podróżą i późną porą, wspiera w nim nowy entuzjazm.

– Bardzo dobrze. – Służąca wciąż uśmiechała się i uśmiech ten był słyszalny w jej głosie. – Nie długo powinno być po wszystkim, a teraz pan wybaczy. W jednej chwili dziewczyna zniknęła w zakamarkach domu, a mężczyzna udał się do niewielkiej, stojącej w ogrodzie kapliczki, aby pomodlić się do duchów swoich przodków.

Jakiś czas później Harumi trzymał w objęciach dwa małe zawiniątka. Jedno z nich, wykazujące się wyjątkową, jak na noworodka ruchliwością, było dziewczynką, a drugie znacznie spokojniejsze, chłopczykiem.

– Hisako – powiedział w przestrzeń mężczyzna wpatrując się zawiniątko, chciałbym, aby tak właśnie nazywała się moja córka. – Oddał dziecko w ręce niewysokiej kobiety, tej samej która przed chwilą przyniosła świeżo narodzoną dwójkę. Harumi spojrzał na chłopczyka, uważnie przyjrzał się bratu małej Hisako:

– Hiroshi – szepnął. – Hiroshi i Hisako, to chyba dobre imiona – powiedział jakby do siebie, a szczęście napełniało całe jego serce. Czego mógłby chcieć więcej? Miał wszystko, piękny dom, kochającą żonę, a teraz jeszcze dwójkę cudownych, jak przewidywał dzieci.

Koniec

Komentarze

Odział w milczeniu przemierzał kolejne metry, coraz bardziej zbliżając się do małej wioski, położonej na zboczu niewielkiego wzniesienia. - oddział

- Hisako - powiedział w przestrzeń mężczyzna wpatrując się zawiniątko, chciałbym, aby tak właśnie nazywała się moja córka. - Oddał dziecko w ręce niewysokiej kobiety, tej samej która przed chwilą przyniosła świeżo narodzoną dwójkę.
- prawdopodobnie brakuje gdzieś myślnika, przez co wypowiedź jest niejasna.

Zbyt krótki fragment, aby można było coś więcej powiedzieć. Samuraj przybył do wioski, zobaczył dzieci i nadał im imiona. To za mało. Poprosiłbym o więcej.
Pozdrawiam

Mastiff

"Okolica pogrążona była w ciemności, a wokół panowała przenikliwa cisza tylko od czasu do czasu przerywana odgłosami wydawanymi przez dzikie, nocne zwierzęta. Na bezchmurnym niebie świecił jasny sierp księżyca, wokół którego widoczne były całe roje gwiazd, pojedynczych oraz zebranych w różnego rodzaju gwiazdozbiory. "
Zacząłem czytać opowiadanie. Nie może tak być. Albo jest ciemno, czyli nie widac  księzyca i  gwiazd, a niebo pokrywaja chmury, albo niebo jest bezchmurne i świeci księzyc, a przy okazji widać gwiazdy. Przy takiej aurze w nocy coś jednak widać.    

Ergo: okolica nie mogła pogrązona byc w ciemności.

To jednak, poszanowanie wobec woli rodziców, oraz swoisty szacunek dla rodziny, z której wywodziła się jego przyszła żona, połączone z zachwytem wobec jej urody, od kiedy zobaczył ją po raz pierwszy, przerodziły się z czasem w prawdziwą miłość.

To zdanie mnie autentycznie rozśmieszyło :) Masz jakieś dziwne upodobanei do karkołomności językowej ;)

Poza tym zgrzytem z księżycem, o którym pisał Roger, ja bym sie mocno zastanowiła, jak bohater dojrzał światła w oknach, skoro praktycznie cały dom był zasłonięty przez wysoki mur?

Komuś to już pisałam, ale się powtórzę: nie widzię najmniejszego sensu w dzieleniu tekstów na tak małe fragmenty, z których w dodatku nic nie wynika i nic nie jest w stanie zainteresować czytelnika... 

www.portal.herbatkauheleny.pl

Cóż dla mnie noc jest ciemna sama w sobie, nawet jeśli widać księżyc i gwiazdy, to i tak przestrzeń ma wtedy kolor czarny, bądź zbliżony do czarnego... A więc jest ciemno. I to właśnie stąd się bierze.

Upodobanie do karkołomności jezykowej? Może lekkie.

A to z tym murem i domem... wszytko zależy od wysokości pietra, ale w nowszej wersji prologu ten fragment wygląda inaczej. Tak czy tak... to tylko wprawka. Może się czegoś nauczę.

Nowa Fantastyka