- Opowiadanie: Viggo - Alizarin - Czas przemian

Alizarin - Czas przemian

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Alizarin - Czas przemian

Kolejna noc, kolejna cholerna noc. Dalej w centrum tych cholernych ruin które kiedyś były miastem – jeszcze przed Ekspansją – zanim cały ten koszmar się rozpoczął. Michał nie był zbyt optymistycznie nastawiony. Od miesiąca penetrowali to co zostało z centrum Szczecina, szukając człowieka który może nawet nigdy nie istniał. Michał wolał wierzyć w swój karabin niż w te bajki o „Magu” który miał niby im pomóc. Niby jak? Przecież to oni wywołali Ekspansję i wszystkie jej konsekwencje, tak że teraz człowiek bał się iść spać żeby coś nie zmaterializowało się z jego koszmarów –przynajmniej Michał tak myślał, chociaż „eksperci” mówili o naturalnych przemianach i o tym że „magowie” to tylko ludzie dużo lepiej wyćwiczeni w posługiwaniu się umysłem, chociaż według Michała były to brednie. A do tego wszystkiego co chwile ktoś z miejscowej ludności prosił o pomoc, jedzenie albo ochronę na noc – nazbierał im się już całkiem spory obóz uchodźców czy raczej tych którzy nie potrafili znaleźć się w nowej rzeczywistości i zamiast odbudowywać miasto, woleli żebrać i spać w gruzowiskach.

Michał rozejrzał się uważnie przez termowizor, szukając plam wyraźniejszego chłodu w otoczeniu. Na szczęście było lato, więc wszelkie larwy astralne były nieźle widoczne na tle ciepłego otoczenia – pochłaniały ciepło, więc stawały się dobrze widoczne na rozgrzanym betonie. Problem w tym że samo zauważenie ich jeszcze nie rozwiązywało problemu – te mocno zmaterializowane można było zranić zwykłą bronią, ale te niematerialne – mimo ze teoretycznie słabsze, były znacznie trudniejsze do pokonania bez pomocy kogoś wyszkolonego w posługiwaniu się energią czy jakiegoś kapłana. Michał uśmiechnął się na myśl jaka była reakcja kościoła katolickiego na wieść że każda religia jest tak samo skuteczna w walce z tymi „demonami” jak mówiła ich propaganda. Nagły dreszcz zmazał uśmiech z jego twarzy. Skierował termowizor w kierunku z którego dochodziło odczucie i zamarł. To co widział na ekranie nie przypominało niczego z czym zetknął się do tej pory – głównie dla tego ze nie miało stałego kształtu – podniósł wzrok z nad termowizora – i do tego było pół-materialne.

– Kurrrwa… Przygotować obronę!

Krzyk Michała natychmiast postawił obóz na nogi, a chwilę później pierwszy skład bojowy był już na miejscach. Na szczęście istota wyglądająca jak chmura ciemności z mackami poruszała się dość wolno i chyba nie była zbyt inteligentna, ale z całą pewnością była potężna. Mimo ze dzieliło ich od niej jeszcze dobre sto metrów, bardzo wyraźnie czuł jej wpływ – narastający strach i trudności w skupieniu myśli. Jak każdy żołnierz po Ekspansji, przeszedł szkolenie z podstawowych metod obrony, więc niemal automatycznie stworzył tarczę chroniącą jego umysł, ale niewiele to dawało. Chociaż to akurat nigdy nie było jego mocną stroną…

Michał wycelował karabin i czekał na rozkaz, mimo że coraz bardziej trzęsły mu się ręce. Wpływ istoty był olbrzymi i w zasadzie chciał już tylko uciekać – pewnie by to zrobił gdyby nie cały trening jaki przeszedł. W końcu z tyłu poczuł rozchodzące się ciepło i wrażenie siły – to ich kapłan polowy w końcu zaczął działać – i w tym samym momencie padła komenda do strzału. Grad kul przeszył powietrze, z łatwością wnikając w „ciało” istoty… i wylatując z drugiej strony. Nawet te poświęcone, przygotowane do walki z astralami niewiele dawały – nie mając w czym się zatrzymać, tylko na moment rozpraszały strukturę larwy, raczej irytując ją niż osłabiając. Więc cała nadzieja w kapłanie…

Ojciec Jan skupił się na modlitwie trzymając krzyż wzniesiony wysoko przed sobą. Krucyfiks już zaczynał emanować blaskiem, spowalniając larwę i chroniąc żołnierzy. W końcu istota zatrzymała się zablokowana niewidzialną ścianą której nie mogła przekroczyć. Ale smak strachu ludzi w obozie kusił ją i co gorsze – wzmacniał. Powietrze na moment zgęstniało a potem dało się wyczuć w nim lekkie wibracje. Larwa szykowała się do ataku i teraz naparła na barierę. Blask krzyża przygasł, a kilka macek przedostało się dalej oplatając dwóch żołnierzy. Reszta skupiła ogień na mackach, mając na dzieje ze rozproszą połączenie między złapanymi towarzyszami, a tułowiem bestii, ale teraz niewiele już mogło to pomóc. Oplątani nawet nie krzyczeli – po prostu bledli i gaśli w oczach z wyrazem przerażenia na twarzach, a to co zostawało było już tylko pustymi – i zimnymi jak lód zwłokami. Larwa, jakby podciągając się na tych kilku mackach poza barierą kapłana podciągnęła się bliżej i wyrzuciła kolejne ramie, tym razem prosto w Ojca Jana. Dominikanin zadrżał, ale moc jego wiary zatrzymała atak tuż przed nim. Jednak nie mógł już pomagać innym – wystarczył moment dekoncentracji i sam stracił by życie. A macki już zbliżały się do kolejnych żołnierzy. Michał przymknął oczy wiedząc że to już koniec…

A jednak nic się nie stało, nie poczuł zimna, ani uciekającej siły. Kiedy otworzył oczy zobaczył jednego człowieka stojącego z podniesioną dłonią pośrodku linii obrony, a macki cofnęły się w pobliże bestii. Natychmiast go rozpoznał, chociaż nie znał jego imienia – był to jeden z ludzi z obozu, podający się za uchodźcę, chociaż teraz wyglądał inaczej. Podarte łachy zostały zastąpione czarnym, nowym ubraniem, okulary zniknęły, a z oczu biła Moc. Nieznajomy rozprostował palce i bariera stała się widoczna gołym okiem, jak szklana kopuła chroniąca ludzi wewnątrz. Mężczyzna uśmiechnął się, a w dłoni pojawiła się kula światła. Nagle wyleciały z niej setki srebrnych nici oplatając i krępując larwę, zaciskając się na niej i tnąc jej pół-materialne ciało. Kiedy było po wszystkim, mężczyzna znów delikatnie ruszył dłonią i pozostałości lodowatej energii larwy zniknęły wchłonięte przez Maga. W końcu opuścił dłoń i spojrzał wprost na Michała, już bez uśmiechu i powiedział zimnym tonem.

– Wracajcie skąd przyszliście, nie macie tu już czego szukać, nie pomogę wojsku w planach…

Następnie odwrócił się i odszedł, jakimś cudem prawie natychmiast znikając w ciemności nocy.

– Kur… – Michał ledwo powstrzymał się od kolejnego przekleństwa.

Człowiek którego szukali – legendarny Alizarin, jak zwali go ludzie – cały czas siedział spokojnie w ich obozie i obserwował. Pewnie miał niezłą zabawę – pomyślał. Tylko czemu kosztowało to życie trzech ludzi? Jak on nienawidził magów…

 

Michał wydał rozkazy swojej grupie. Nie zamierzał odpuścić i dać odejść temu dziwakowi.

Sformował już skład, kiedy na jego drodze stął dowódca, major Skorża.

– Gdzie się wybieracie, sierżancie?

Skorża był postawnym człowiekiem o stalowym spojżeniu. Mało kto potrafił wytrzymać jego wzrok. Michał potrafił.

– Na zwiad, panie majorze, sprawdzic czy w okolicy nie ma więcej zagrozeń.

– Sami? Bez wsparcia, kapłana…informowania kogokolwiek? Poza tym, wiecie ze te duże zjadają te małe?

Major wjedział ze opowiedź Michała nie jest prawdą. Jednak nie zamierzał zbyt naciskać. Znał swoich żołnierzy, zresztą sam też chciał dorwać tego całego maga. Po chwili milczenia odezwał się znowu.

– Zmiana rozkazów. Sprawdzić teren w poszukiwaniu ludzi. Meldować o innych ofiarach… i samotnie poruszających się ludziach. Raport co pół godziny.

– Tak jest! – Wykrzyknął Michał i ruszył ze swoimi ludźmi w pogrążone w mroku miasto.

 

Mag wcale nie odszedł daleko. Nie zamierzał współpracować z wojskiem, to prawda. Zresztą, do czegokolwiek go potrzebowali, i tak traktowali by go jak jakiegoś mutanta którego należy użyć, a potem trzymać w klatce dla własnego bezpieczeństwa. Nie, nie miał zamiaru na to pozwolić. Nie obawiał się o siebie, po prostu musiał by zabić zbyt wielu z nich żeby się z tamtąd wydostać, a tego akurat nie lubił. Ale wciąż wolał obserwować tych wojaków tutaj. Po części z ciekawości co takiego wymyślą. Zresztą nawet go to bawiło. Drugi powód to bezpieczeństwo ich samych i ludzi pod ich opieką. Ci ludzie nawet nie zdawali sobie sprawy jakie zamieszanie powodowali w świecie astralnym. Przez ich idiotyczne szkolenie kładące nacisk na blokowanie strachu i wszelkich negatywnych emocji głęboko w umyśle, żeby nie stało się pozywieniem dla pasożytów na dłuzszą metę powodowało tylko odwrotny skutek, zwłaszcza kiedy byli w terenie. „Kiedy oni nauczą się że moc właśnie bierze się z głębokiej podświadomości, gdzie sami spychali wszystkie śmiecie swoich umysłow – pomyslał – heh, i dziwić się że potem wszystko materializuje się w syfie jak ten który musiałem posprzątać…” Zresztą, czego spodziewać się po kimś kto dalej wierzył w krzyże i modlitwy. Sami byli sobie winni. Z chwilą Ekspansji, kiedy świat astralny z siłą lawiny wdarł się do normalnego życia, a każdy domorosły okultysta uwierzył że zyskał moc o której zawsze mażył, zaczął się jeden wielki chaos. Klątwy, przyzwane duchy, demony… Potem był strach, a ze strachu zrodziły się kolejne larwy żerujace na ludziach. A ci idioci obwinili o wszystko magów – chociaż oni byli tak samo zaskoczeni i starali się opanować chaos. Sami wystrzelali większośc co silniejszych, a reszte załatwił rozwścieczony tłum, zabijając każdego na kogo padł choćby cień podejżenia o czary, czy choćby modlenie się do innego boga niż ten obowiązujący na danym terenie. Nic dziwnego ze nie mieli od kogo się uczyć i ze żaden z tych magów którzy przeżyli nie chciał im pomóc, kiedy w końcu się opamiętali.

Jednak Alizarin wiedział ze będą musieli w końcu kogoś znaleźć, albo nauczyć się sami. Miasta leżały w gruzach, gospodarka nie istniała, a ludzie chcieli tylko się bronić przed tym co sami stworzyli – i tworzyli coraz więcej. Ale to był ich problem. Alizarin uśmiechnął się do samego siebie. On już dawno nie należał do tego swiata i nie chciał do niego wracać – mimo że znów siedział w środku obozu uchodźców pod osłoną iluzji, patrząc jak Michał ruszał w mrok ze swoją grupą.

Koniec

Komentarze

Witam
Jest to mój debiut w publikacji tekstów, więc na wstępie przepraszam za wszelkie niedociągnięcia i braki w warsztacie. Proszę o opinie i komentarze (i przy okazji pomysły na fabułę, bo chciał bym kontynuować pisanie o świecie po Ekspansji, a troszkę się zablokowałem :P). Z góry dziękuje za pomysły i poprawki jakie mógł bym wnieść do dalszych tekstów.
Pozdrawiam
Viggo

Kolejna noc, kolejna cholerna noc.                        to zdanie jest czystym złem. w dodatku celowym.
zauważyłam mnóstwo powtórzeń, błędów składniowych i stylistycznych, których z litości dla siebie, nie będę wypisywać.
- Kurrrwa... Przygotować obronę!                          z tego kurrrwa nie mogłam przestac się śmiać przez minutę haha ;D
atak morderczych mutasów i ekspansja. hm.
mam wrażenie, że nie ogarniasz swojego tekstu, choć nie jest on długi.
fabułę ci mam wymyślać? siądź, zacznij pisać, wysil się może trochę? ale to tylko taka drobna sugestia.
ale jeśli pisanie sprawia ci przyjemność, to pisz, ja też się dopiero uczę, a jeśli jestem krytyczna to tylko dlatego, że chciałabym pomóc. pozdrawiam ;D

Michał nie był zbyt optymistycznie nastawiony. Od miesiąca penetrowali to co zostało z centrum Szczecina, szukając człowieka który może nawet nigdy nie istniał. Michał wolał wierzyć w swój karabin niż w te bajki o „Magu” który miał niby im pomóc. Niby jak? – Powtórzenie imienia jest niepotrzebne, bo mamy tu coś takiego jak podmiot domyślny. Drugie powtórzenie tego „niby”, już jakoś trzeba ominąć, zmienić to zdanko.

 

Michał rozejrzał się uważnie przez termowizor, szukając plam wyraźniejszego chłodu w otoczeniu. Na szczęście było lato, więc wszelkie larwy astralne były nieźle widoczne na tle ciepłego otoczenia – pochłaniały ciepło, więc stawały się dobrze widoczne na rozgrzanym betonie.

 

Michał uśmiechnął się na myśl jaka była reakcja kościoła katolickiego na wieść że każda religia jest tak samo skuteczna w walce z tymi „demonami” jak mówiła ich propaganda. – Chyba lepiej brzmiałoby „na myśl o reakcji kościoła(…). I przydałoby się sprecyzować czyja to była propaganda i co komu nią wpajano.

 

Nagły dreszcz zmazał uśmiech z jego twarzy. Skierował termowizor w kierunku z którego dochodziło odczucie i zamarł. – Kolesia przechodzi dreszcz, więc kieruje spojrzenie w kierunku, z którego ten dreszcz pochodzi. Co to jest dreszcz? To cząchanie się z zimna, ze strachu, z gorączki? Z jakiego kierunku dochodzi? Z żadnego, bo to nasze ciało się trzęsie. A więc spojrzał na siebie, zamiast wypatrywać niebezpieczeństwa? Ja bym sugerował zmienić to na coś w stylu, że poczuł na sobie czyjeś spojrzenie, wyczuł czyjąś obecność za plecami itp.

 

- Kurrrwa… Przygotować obronę! – A nie „Przygotować się do obrony?”

 

Na szczęście istota wyglądająca jak chmura ciemności z mackami poruszała się dość wolno i chyba nie była zbyt inteligentna, ale z całą pewnością była potężna.

 

Jak każdy żołnierz po Ekspansji, przeszedł szkolenie z podstawowych metod obrony, więc niemal automatycznie stworzył tarczę chroniącą jego umysł, ale niewiele to dawało. – zbędny zaimek

 

Jak każdy żołnierz po Ekspansji, przeszedł szkolenie z podstawowych metod obrony, więc niemal automatycznie stworzył tarczę chroniącą jego umysł, ale niewiele to dawało. Chociaż to akurat nigdy nie było jego mocną stroną… - Co nie było jego mocną stroną? Tu wypadałoby sprecyzować, że nie wiem, psionika, tworzenie zapór energetycznych…

 

Wpływ istoty był olbrzymi i w zasadzie chciał już tylko uciekać – pewnie by to zrobił gdyby nie cały trening jaki przeszedł. – Bardzo tchórzliwy był ten wpływ, zwłaszcza, jeśli jego właścicielka to potężna chmura astralna z mackami :P Zgubiłeś podmiot.

 

W końcu z tyłu poczuł rozchodzące się ciepło i wrażenie siły – to ich kapłan polowy w końcu zaczął działać – i w tym samym momencie padła komenda do strzału.

 

Ze stylem bardzo topornie, ale wszystko jest do opanowania. Polecam rozwiązywanie krzyżówek, żeby zwiększyć zasób słownictwa, bo bardzo z tym kiepściutko. Powtórzenia lecą co kawałek. Dużo zbędnych zaimków też się trafia, niegramatyczne zdania, dziwne sformułowania. Duzo pracy przed Tobą, ale od czegoś trzeba przecież zacząć. Życzę powodzenia.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

@pikapika- a czy mogłabyś pisać normalne komentarze, bez tych wielokrotnych spacji? Strasznie utrudnia to czytanie.
Autorze- życzę ci, zebyś wziął sobie do serca rady Fasolettiego, bo twój pomysł, jak dla mnie, nie jest głupi i szkoda by było zmarnować tekst przez błędy w warsztacie literackim.
Szczególnie odkrywcze to, to nie było; ale chyba w fantastyce już o wszystkim się pisało. Dobrze mi się czytało- i to się liczy.
ocena 3

Drażniły mnie, poza błędami stylistycznymi, powtórzeniami i niestarannością w pisaniu końcówek, logiczne niedociągnięcia jak np.:"Michał uśmiechnął się na myśl jaka była reakcja kościoła katolickiego na wieść że każda religia jest tak samo skuteczna w walce z tymi „demonami" jak mówiła ich propaganda." Czyżby Michał jakąś szczególną awersją darzył Kościół Katolicki? Czy inne wyznania były mniej zdziwione skutkami Ekspansji? No i w końcu jaka była owa reakcja? Dwa zdania wyjaśnienia dodałyby bohaterowi minimalnej 'trójwymiarowości' przybliżając jednoczesnie świat przedstawiony.

Moja ocena: opowiadanie wymaga dopracowania. Bohater jest żołdakiem bez wyrazu, świat przedstawiony pełen jest, zapewne niezamierzonych,  luk logicznych, od strony technicznej niestarannie.

Na koniec dygresja: Ucieszyła mnie wizja zniszczenia centrum Szczecina, które z takimi obiektami jak Radisson, Galaxy, Kaskada i dziesięciopiętrowe bloki tuż obok secesyjnych kamienic jest prawdziwym potworkiem architektonicznym. Pozdrawiam.

Drażniły mnie, poza błędami stylistycznymi, powtórzeniami i niestarannością w pisaniu końcówek, logiczne niedociągnięcia jak np.:"Michał uśmiechnął się na myśl jaka była reakcja kościoła katolickiego na wieść że każda religia jest tak samo skuteczna w walce z tymi „demonami" jak mówiła ich propaganda." Czyżby Michał jakąś szczególną awersją darzył Kościół Katolicki? Czy inne wyznania były mniej zdziwione skutkami Ekspansji? No i w końcu jaka była owa reakcja? Dwa zdania wyjaśnienia dodałyby bohaterowi minimalnej 'trójwymiarowości' przybliżając jednoczesnie świat przedstawiony.

Moja ocena: opowiadanie wymaga dopracowania. Bohater jest żołdakiem bez wyrazu, świat przedstawiony pełen jest, zapewne niezamierzonych,  luk logicznych, od strony technicznej niestarannie.

Na koniec dygresja: Ucieszyła mnie wizja zniszczenia centrum Szczecina, które z takimi obiektami jak Radisson, Galaxy, Kaskada i dziesięciopiętrowe bloki tuż obok secesyjnych kamienic jest prawdziwym potworkiem architektonicznym. Pozdrawiam.

O błędach wypowiedzieli się poprzednicy i dołączam się do tych głosów. Od siebie dorzucę "Skorża był postawnym człowiekiem o stalowym spojżeniu". Łaa!

Historia jest ciekawa i chętnie przeczytałbym kontynuację. Może kolejna garść szczegółow na temat samej Ekspansji? Więcej o realiach, mniej strzelania do potworów ;)

Dziękuję za poprawki i krytykę, wezmę sobie to do serca przy pisaniu kolejnej części, a w międzyczasie wprowadzę poprawki do tego tekstu. Wybaczcie że tych błędów jest aż tyle, widać za bardzo rozleniwiłem się ograniczając pisanie do komunikatorów w necie :P

Dobry początek:) Podobało mi się nawiązanie do podświadomych lęków, a fragment o nienawiści do magów i "idiotach, wciąż wierzących w Kościół", tym bardziej:) Widać, że wiesz dużo z psychologii oraz bioenergoterapii i interesujesz się tym:) Studiujesz maże ten kierunek?:)

Ogólnie, tak, jak napisałem - dopiero zaczynasz, i, jak na początek, idzie ci dobrze:) Ale, mimo to, zauważyłem sporo niedociągnięć - to naturalne, Szekspir nie od razu napisał Hamleta;) Z pewnością, jeśli będziesz dużo pisał i trenował, wyrobisz w sobie talent:)

Pozdrawiam:)

A, co do "krytyków na zawołanie", to  musisz nabrać dystansu - w końcu nikt nie jest idealny;) Nawet oni,))

Nowa Fantastyka