- Opowiadanie: LordzFc - Ostatni człowiek

Ostatni człowiek

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ostatni człowiek

Świat przetaczał mu się powoli po próżnym mózgu. Pustka nieśpiesznie goniła pustkę, nihilizm zwyciężał wszystkie systemy filozoficzne, człowiek ukrywał się gdzieś pod górą technologii. Sterylnie białe ściany okrywały leżącego w kremowej trumnie przedstawiciela ósmego pokolenia Homo Nisi Quis. Łóżko popłynęło do pokoju lekarza. Idealne oświetlenie całkowicie zniwelowało uczucie wszelkiej prędkości. Pacjent ocknął się i przekazał dane ze swoim problemem.

 

 

– A więc nie odczuwa pan żadnych uczuć? Wszyscy jesteśmy martwi. Ot, kolejna choroba cywilizacyjna.

– Żadne leki na to nie działają?

– Medycynę ten problem dręczy już od wieku. Świat ludzi nie ma żadnych podstaw, lewituje w kruchej biosferze ograniczonej ciekłą wodą i tlenem.

– Ech, zatem pójdę obejrzeć pradawne zapisy przedstawiające ludzi okazujących sobie uczucia – zebrał myśli i wyjechał swoim łóżkiem z gabinetu lekarskiego.

– Wątpię, aby panu to pomogło.

 

 

 

Słowa od dawna straciły swój prawdziwy wydźwięk. Mówił „idę" – z przyzwyczajenia, w praktyce przemieszczał się przy użyciu łóżka – najwygodniejszego z pojazdów. Rozmawiał o tym samym problemie z tym samym lekarzem, słysząc zawsze identyczny brak diagnozy. Nigdy nie robił tego co zamierzał. Wracał jedynie do swojego mieszkania i wpatrywał się w sufit. Czas leciał, zaciskała się pętla zdarzeń. Ponownie wybierał się do lekarza, słyszał to samo i ponownie próżność zwyciężała.

 

 

 

Odmierzał czas do swojej śmierci. I tak nie miał innego zajęcia. Był nieprzydatny jak większość populacji ludzkiej. Mógł jedynie wegetować i przyglądać się pustce swojej egzystencji. Eksperymentował z wirtualnymi światami, narkotykami i innymi półśrodkami mogącymi urozmaicić życie. Wszystko co sprawdzał doprowadzało go do jeszcze większego marazmu.

 

 

 

– Opowiedz mi o swoich problemach – mówił znużony psychiatra

– Wegetuję.

– Zacznij się zatem cieszyć pełnią życia.

– Na łóżku elektrycznym?

– W swojej biosferze, mój drogi pacjencie.

 

 

 

Nic z tego nie zrozumiał. Najwidoczniej spadek inteligencji okazał się szybszy niż przewidziały ostatnie symulacje. Wrócił do swojego pokoju i oddał się relaksacyjnemu niemyśleniu. Względne zero danych, obciążenie mózgu balansowało w granicy dwóch procent. Odbierał jedynie najbardziej pilne bodźce potrzebne do samego funkcjonowania organizmu. Leżał i wpatrywał się w białą ścianę bez większego celu, nie myśląc w ogóle o istocie otaczającej go bieli. Życie doczesne jest puste, a pośmiertnego nie ma.

 

 

 

– Szkoda, że eutanazji zakazali.

– Większość z niej korzystała. Trzeba jakoś podtrzymać populację Homo Nisi Quis.

– Wszystko robią roboty, więc jesteśmy już niepotrzebni. Może czas oddać im całkowitą kontrolę nad naszym światem?

– Przecież oni ją posiadają. Zajmujemy jedynie niszę biologiczną, która jest w zasadzie obozem koncentracyjnym dla resztek gatunku.

– Każdego dnia leżę i nic nie myślę, zadaję panu takie same pytania, leżę i nic nie myślę, wracam do pana i zadaję znowu identyczne pytania – to powolna śmierć. W dodatku bardzo bolesna.

– Przecież jesteśmy już umysłowo martwi. Musimy fizycznie przecierpieć naszą egzystencję, by potem nacieszyć się nicością.

– Jak można cieszyć się czymś czego nie ma?

– Nie wiem. Nie ma odpowiedzi na to pytanie w oficjalnych podręcznikach.

 

 

 

Któregoś nieokreślonego dnia koło codzienności zostało przerwane. Oślepił go błysk światła. Był zdezorientowany. Błyskały postacie, mechaniczne hominidy rozpływały się w przestrzeni. Wszystko oblepione wieloma barwami. Gdzie się podziała uspokajająca biel? Leżał i nie mógł wykonać jakiekolwiek ruchu swoim łóżkiem. Coś zbudowane ze stali spojrzało mu prosto w oczy. Transmisja danych do umysłu została przerwana.

 

 

 

Gdy jego receptory nerwowe ponownie dostały możliwość odbierania bodźców z otoczenia, obraz w mózgu wyostrzył się. Przyglądał się własnemu ciału, które nie posiadało widocznej tkanki mięśniowej na kończynach. Tylko skóra, a pod nią liche kości. Przypominał bardziej więźnia po uwolnieniu z Buchenwaldu niż szczytnego przedstawiciela gatunku Homo Nisi Quis. Widok własnego ciała go odrażał, więc skierował wzrok w stronę sąsiada. Nie wyglądał lepiej. Do pomalowanej na zielono sali wkroczyły mechaniczne humanoidy i każdy skierował się w stronę swojego podopiecznego. Coś zbudowane ze stali podeszło do niego, spojrzało się mu prosto w oczy i błysnęła czerń.

 

 

Świadomość wróciła w momencie zbliżania się do skraju przepaści. Szedł, mięśnie działały prawidłowo. Nigdy jeszcze nie doświadczył uczucia ćwiczenia możliwości kończyn. W zasadzie to po raz pierwszy w ogóle świadomie się poruszał przy użyciu własnego ciała, a nie mechanicznego łóżka. Nie wiedział skąd w ogóle wziął się w tym posępnym miejscu. Słońce zakrywał smog, powietrze było śmierdzące. Płuca z trudem selekcjonowały tlen z tej trującej mieszaniny. Podłoże po którym się poruszał wyglądało na niezamieszkane nawet przez mikroby. Brunatna, utwardzona ziemia i nic więcej.

 

 

 

Doszedł na sam skraj przepaści i ujrzał śmietnisko ludzkich ciał. Stosy wychudzonych przedstawicieli homo nisi quis ułożone byle jak wśród innych odpadów biologicznych. Twarze, które zamarły w ostatnich chwilach życia nie przedstawiały żadnego konkretnego wyrazu. Były puste tak samo jak życie ich właścicieli. Wszystko to przypominało mu obrazy z Auschwitz i innych obozów śmierci. Skoro człowiek potrafił zabijać na tak masową skalę bez zastanowienia, to czemu roboty tego nie miały robić?

 

 

 

Nie wykonał kolejnego kroku. Program "idź naprzód" przestał działać i w skutek tego zdobył kontrolę nad własnym ciałem. Nie miał odwagi przywitać się z martwymi braćmi, zatem stał i wpatrywał się w obraz ludobójstwa na światową skalę. Stosy martwych ludzi piętrzyły się po horyzont. Raz za razem przybywały helikoptery, z których to zrzucano kolejnych trupów. Opadały w bezwładzie i stopniowo powiększały pagórki ciał. Sterylnie czyste środowisko stworzyło przerażający obraz apokalipsy, który byłby równie posępny nawet gdyby istniały jakiekolwiek bakterie. Góry byłyby jedynie niższe.

 

 

 

– Umrzesz wyglądając jak prawdziwy człowiek – odezwał się tajemniczy głos

– Ale ja nie chcę umierać!

– Zachowałeś instynkt samozachowawczy. Pięknie… Jednak nie przedłużajmy tej beznadziei. Jesteś ostatnim biologicznym przedstawicielem przywróconego jedynie na chwilę gatunku Homo Sapiens. Dlaczego? Mamy różne potrzeby i lubimy je zaspokajać. Obserwowanie człowieka, który po raz pierwszy dostał możliwość chodzenia jest naprawdę interesujące. Tłumy nieludzi zbierają się przed telewizorami, podłączają receptory i wchłaniają twoje emocje. Miałeś swój czas sławy, widzowie uzyskali niezbędną dawkę emocji, która wzbogaciła ich szare życie. To co widzisz nie jest wirtualną wizualizacją, ale faktem. Czas ludzi się skończył, a homo nisi quis był tylko sztucznym przedłużeniem agonii tego gatunku.

 

 

 

I stała się ciemność.

Koniec

Komentarze

Świat przetaczał mu się powoli po próżnym mózgu.                 zły styl
A więc nie odczuwa pan żadnych uczuć?                               masło maślane, ze tak powiem.
Każdego dnia leżę i nic nie myślę, zadaję panu takie same pytania, leżę i nic nie myślę, wracam do pana i zadaję znowu identyczne pytania                                                          zły styl
Coś zbudowane ze stali podeszło do niego, spojrzało się mu prosto w oczy i błysnęła czerń            jak czerń może błysnąć?

sama nie wiem po co wskazałam ci te błędy. bo mi się nie podobało. było takie przewidywalne. i jakieś takie, sama nie wiem jak to eee ocenić.

1. mam wrażenie, że zamiast "próżności" miała być "próżnia" lub "pustka"
2. "zrzucały kolejnych trupów"- wydaje mi się, że "zrzucały kolejne trupy" ew. "kolejne fale/partie trupów"
3. takie połączenie Matrixa, Surogatów i Wall-Ego - końcówka nadrabia trochę słabszy początek. W sumie przeczytałem całość, przychylam się jednak do oceny pikapika- trochę podszlifuj niektóre fragmenty.

@pikapika- a widziałaś kiedyś błyszczącą w słońcu sierść czarnej pantery? (uważanej przez wielu za "ciało doskonale czarne") :D

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Właściwie wszystkie błędy zostały wychwycone przez poprzedników, co do oceny też się zgadzam. Jedna kwestia techniczna, która przeszkadzala mi w czytaniu to duuuże przerwy między akapitami.

Matrix- tyle, że jeszcze bardziej posępny, bo bez żadnej nadziei.
Ocena na 3.

ech, to jest jedna z tych chwil, gdzie właściwie sam nie wiem, co powiedzieć. z jednej strony opowiadanie wywołało we mnie trochę posępnych emocji, a zawsze powtarzam, że wywoływanie emocji przez tekst to plus. z drugiej strony czuję, że ten kawałek prozy jest jakiś mdły i przy pochłonięciu wiekszych ilości, stałoby się coś strasznego z moim żołądkiem.
... hmm... pozostaje więc chyba tylko powiedzieć: 3/6

Ja muszę przyznać, że dobrze mi się czytało choć w sumie opowieść trochę nijaka. Niby mamy bohatera ale jest on jakiś wyrwany z rzeczywistości i na moje oko jest sporo nielogiczności, niemożliwości. Tu leży całe życie a potem wstaje, jakieś wspomnienia ma( a może to nie wspomnienia) z Auschwitz.
Generalnie nie jest źle, ale przy dłużej formie wymagałbym czegoś więcej.
ode mnie masz 4 na szynach. Coś w tym tekście jednak jest.
Pozdrawiam

a jakby tak zjeść wszystko i wszystkich?

a widziałaś kiedyś błyszczącą w słońcu sierść czarnej pantery? (uważanej przez wielu za "ciało doskonale czarne") :D
Nie wiem, czy to żart, czy ki czort, ale z df.: ciało doskonale czarne nie odbija światła.

Jeśli o tekst chodzi, nie komentuję bo i tak nie dodam nic nowego. 

Chciałem "pokazać", że czerń też może błyszczeć.
A ciałem doskonale czarnym, wg. definicji, może być nawet Słońce...
http://www.sciaga.pl/tekst/86289-87-cialo_doskonale_czarne_i_promieniowanie_termiczne
Ale koniec o tym - to typowy offtop.
Pozdrawiam świątecznie

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

no to teraz będziemy się kłócić o ciało doskonale czarne : | ave.

A ciałem doskonale czarnym, wg. definicji, może być nawet Słońce...
Podpieraj się Ściągą, daleko zajdziesz. Powodzenia.
Czerń może błyszczeć, idealna -- nie może.
Słońce nie może być ciałem idealnie czarnym -- zów: df. Poważna definicja, przeanalizowana ze zrozumieniem, nie marne tłumaczenie ze Ściągi.

hahahaha!

Nowa Fantastyka