
– Lepszy dziwny seks, niż brak seksu – uznał Adam.
Lot na Źle Skonstruowaną Planetę trwał prawie osiem miesięcy, czuł się więc bardzo, ale to naprawdę bardzo wyposzczony. A Xylasjanki, poza kolorem skóry, nie różniły się zbytnio od ziemskich kobiet.
Dlatego nie protestował kiedy spotkana w hotelowym korytarzu zielonoskóra piękność złapała go za pośladki. Nie protestował również wtedy, gdy wepchnęła go do zastawionego dziwnymi sprzętami pokoju.
– Co to jest? – pomyślał patrząc jak wciska jakieś guziczki na obudowie lśniącego urządzenia.
Ale kiedy opadła na kolana i zaczęła rozpinać mu spodnie, przestał myśleć.
***
– Lepszy dziwny gawryth, niż brak gawrythu – uznała Mytlagh.
Lot na Źle Skonstruowaną Planetę trwał prawie trzy razy po siedem drawgh, czuła się więc bardzo, ale to naprawdę bardzo wyposzczona. A Ziemianie, poza kolorem skóry, nie różnili się zbytnio od xylasjańskich gawr.
Jeszcze na korytarzu sprawdziła dojrzałość tego gawra.
– Ujdzie – pomyślała i wepchnęła go do pokoju.
Klęknęła i zaczęła rozpinać mu spodnie.
– Najpierw usunąć nasiona, żeby nie popsuły smaku gawrythu.
Kątem oka sprawdziła, czy gawryth-snill nagrzał się już do odpowiedniej temperatury. Splunęła na podłogę i sięgnęła po nóż do skórowania.
– Szkoda, że jest tak ohydnie bladoróżowy. Skórę trzeba będzie wyrzucić, a przecież w niej jest najwięcej witamin.
Na początku pomyślałam: "wyposzczony tekst". Ciekawy chwyt z przedstawieniem dwóch różnych spojrzeń. Męski punkt widzenia jest taki męski...
A puenta jest zabawna i zaskakująca :) Ciekawe tylko, co na to wszystko Adam. W tej sytuacji powiedziałabym, że lepszy jest "brak".
opowiadanie jest, z punktu widzenia czytelnika płci brzydkiej (a przynajmniej z mojego), w pewien sposób jest bardzo... zatrważające.
obiektywnie to jednak krótki i ciekawy kawałek literatury. fajny pomysł, zrealizowany w zacny sposób. no i bardzo dobrze obrazuje pojęcie "konfliktu priorytetów i wartości"
A mnie jakoś tak się średnio podobało. Może to ze względu na tematykę?
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Krótkie, ale niezwykle treściwe, no i chyba ma głębsze przesłanie, niźli możnaby przypuszczać.
Dobre. Końcówka zabawna, choć trochę makabryczna.
Mastiff
Podoba mi się. Krótkie, rozrywkowe. Forma trochę jakby dłuższy dowcip. A końcówka najlepsza ;)
Taki rozbudowany dowcip. Choć przewidywalny, to uśmiechnąłem się doczytawszy do końca.
Pozdrawiam.
Fajne i bardzo życiowe. Końcówka świetna! Jak to jednak trzeba uważać, czy nasz partner ma na myśli to samo, co my. :) Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to do zupełnego drobiazgu. Otóż nazwa planety, niczego nie wnosząc do tekstu, przyciąga zbyt dużo uwagi, zabierając sporo blasku puencie. Lepiej byłoby więc zastąpić ją jakimś neutralnym określeniem.
Lubię makabryczny humor. Dobre.
Dobre, bo spodziewałem się zupełnie innego zakończenia. GDyby bohaterowie chodzili na kursy negocjacji w systemie argentyńskim. Wiedzieliby, że jeden lubi ogórki, a drugi ogrodnika córki.
Fas, chyba się starzejesz skoro takie rzeczy przestały cię bawić :P
Bardzo dobry szorcik, niby nic nowego, ale potrafi zaciekawić :)
Źle Skonstruowana Planeta - ciekawie podkreślona nazwa, oddająca charakter, wszystko z dużej liter.
Ja tam się pogubiłem. Na początku jakś Planeta (na dodatek źle skonstruowana), na której wszyscy są zielonoskórzy. Więc główny bohater ląduje i widzi, że wszyscy są zieloni, OK?
Później ląduje jakaś obca. Być może na tej samej planecie. Coś tu się nie zgadza, bo tym razem wszyscy mieszkańcy NIE SĄ zieloni! Przy niewielkiej odrobinie wysiłku można się domyślić, że chodzi o tę samą planetę, i że protagonista wchodzi w interakcję z protagonistką. Jak już to się zrozumie, to zakończenie jest ewidentnie makabryczne. Podsumowując: tym razem usiłowałeś powiedzieć zbyt wiele w zbyt krótkiej formie Baranku!
Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.
Dwa różne ujęcia jednego tematu... hmm - niedawno to widziałem w pewnym opowiadaniu o siedmiu takich... co nic nie ukradli. :)
"Źle Skonstruowana Planeta" zapowiadała ciekawe rozwinięcie - którego się niestety nie doczekałem. Może następnym razem.
pzdr
Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.
Szybko, krótko i przyjemnie się czytało. Chociaż z pozycji mężczyzny to przyjemne nie jest.
I faktycznie coś z tymi planetami jest nie tak. Niby się rozumie, że to ta sama planeta, ale z tekstu wynikałoby, że to dwie różne.
Pozdro.
Ło jeju!
Wszystko zostało już powiedziane, więc zaznaczam tylko, że mnie się również podobało.
Matko boska :) Ała :)
www.portal.herbatkauheleny.pl
Niby zabawne, ale jakoś mnie nie przekonuje. Może po prostu zbyt przewidywalne.
Witaj!
Mi się jak najbardziej podobało! Humor, muszę przyznać, trafił do mnie.
>Suzuki - z czego się tak cieszysz?! :D
Pozdrawiam
Naviedzony
No dobrze, tylko jeżeli te zielonoskóre tak postępują z facetami u siebie, to jak oni się rozmnarzają?
Tekst traktuję jak rozbudowany dowcip. Wesołe, na poprawę humoru. Przed użyciem wyłaczyć myślenie. (to wskazówka do mnie) :-)
Po pierwsze: rozmnaŻają (!), a po drugie, to wcale nie wiesz jak one są zbudowane i czy jej aby na pewno chodziło o seks. Według mnie po prostu była głodna. :D
Nawiedzony- dzięki za wskazanie błędu. :-)
Co do intencji zielonoskórej- zrozumiałem, że była głodna i nie chodziło jej o seks. Chciała tylko przed konsumpcją oczyścić ciało człowieka ze spermy, żeby był smaczniejszy. To jasno widać w tekście. Ja pytam o coś innego. I nie czepiam się tekstu, bo wiadomo, że nie o sens i logikę w nim chodzi, tylko o humor.
Mam nadzieję, że przynajmniej autorka zrozumiała moje pytanie. Ehhh...
Autorka? :D
www.portal.herbatkauheleny.pl
Fajny pomysł. Xylasjanki preferują miłość wyjątkowo francuską? Ależ modliszki! Nie zabrała kanapek w podróż? ;-)
Babska logika rządzi!
Sprawa nieźle pokazana z punktu widzenia obu strony dramatu. Z małym, jednakowoż, zastrzeżeniem – wydaje mi się, że najwięcej witamin jest chyba nie w skórze, a tuż pod skórą. ;-)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.