- Opowiadanie: leszekm - roman empire

roman empire

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

roman empire

Roman zbudził o szóstej rano i nie przeciągnął się w łóżku. Nie zwlekając ani chwili po prostu zbudził się i wyskoczył z łóżka jak najprędzej. Ubrał się luźno w dres, w koszulę sportową, w skarpety wygodne. Włączył telewizor.

– Witamy państwa serdecznie! Bardzo nam miło (naprawdę nam miło) że zaczynacie z nami dzień! Zapraszamy na poranny aerobik! – Powiedział ubrany w typowy aerobiczny strój instruktor telewizyjnego aerobiku, Roman.

– Jak zawsze zaprosiliśmy do udziału w naszej zabawie znanego celebrytę, proszę państwa, mam zaszczyt przedstawić państwu, przed państwem Roman! – Troche niezgrabnie wypowiadał się prezenter Roman zapowiadając taką osobistość.

Roman czekający na aerobik uważniej przyjrzał się telewizorowi, był wielkim fanem filmów Romana, "nareszcie ktoś naprawdę sławny a nie te buce od pogody czy zera z reklam mobilnej bankowości, margaryny z masłem, opon, czy inni prezenterzy dupnych programów teleturniojowych co można w nich wygrać samochód jeszcze bardziej nawet dupny niż ci prezenterzy, ale nareszcie, nareszcie ktoś sławny" pomyślał Roman, cynik, ale i kontestator kina.

– panie Romanie, możemy zaczynać? – zapytał podekscytowany współpracą z gwiazdą instruktor aerobiku.

– Oczywiście ze możemy zaczynać, jestem w pełni profesjonalistą i na planie i w życiu, wiec możemy zaczynać! Chciałbym jeszcze tylko przekazać coś naszym widzom z tego miejsca: dbajcie o fitness, o zdrowie! Bo zdrowie jest, jak mawiał mój dziad, ważne!

– Brawo, obywatelska postawa, cóż za gość nam dziś się trafił proszę państwa, naprawdę, i na planie i w życiu!

I zaczęli. I poaerobikowali ledwie chwilę gdy gość gwiazdor a prywatnie Roman złamał sobie kark w jakiejś bardzo prostej figurze. Prezenter był dość zmieszany, potem już dość zszokowany, bo to okazało się znacznie poważniejsze złamanie niż na pierwszą chwilę wyglądało i aktor umarł, zszedł z tego świata na oczach widzów. Wyświetlono czarny ekran z napisem "przepraszamy za usterki", puszczono ładne tło muzyczne, i to był koniec.

"No to zachęcił ludzi do aktywnego wypoczynku, nie ma co, do zdrowia zachęcił ładnie. postawił przed widownią prawie hamletowski dylemat, zdrowie czy życie? Wybieraj? Rzucam te ćwiczenia, wole żyć" – pomyślał Roman, przebrał się z luźnego dresu w ciuchy robocze, zrobił sobie kawy, zrobił sobie dwa jajka na śniadanie, ogolił się, odlał, powiedział do odbicia w lustrze:

– Dobrze wyglądasz.

I kłamał, żartował, szydził ordynarnie. Jak dowiedli cygańscy naukowcy poranne szydzenie z kogoś obcego poprawia nastrój, samopoczucie a także poziom alcasei defensis w żołądku, Roman miewał problemy gastryczne, także dla zdrowia szydził regularnie.

Wychodząc pomyślał ze musi skończyć z szydzeniem, bo skończył z dbaniem o zdrowie, że bardziej niż na zdrowiu zależy mu na życiu, tak, trzeba skończyć ze zdrowiem.

Zamknął drzwi.

W windzie spotkał sąsiada, Romana.

– Witam sąsiedzie, sąsiad w dobrym nastroju – zagaił sąsiad do Romana.

– Nie ma takiej rzeczy która może człowieka złamać sąsiedzie, a skoro tak to należy się cieszyć, zawsze zawsze – odpowiedział Roman sąsiadowi.

– A widział sąsiad jak w telewizji dziś ten aktor, panie świeć nad jego ciałem, jak zginął? – zapytał Romana sasiad.

– a widziałem – odpowiedział Roman.

– jak ja go zobaczyłem, tego aktora, to pomyślałem że dobrze, że nareszcie, że nic tylko ciągle tych buców z pogody zapraszają albo zera z reklam bankowości, serków topionych, opon, prezenterów teleturniejów od samochodów lipnych zapraszają, te samochody podobno nawet nie zbierają zakrętów, mogą jeździć tylko prosto i tylko do przodu, prosto i do przodu, no jak go zobaczyłem to się ucieszyłem ze ktoś sławny – powiedział sąsiad.

– A pewnie – przytaknął Roman.

– ale potem jak zobaczyłem, że umiera to pomyślałem, że się strasznie zrobiło, że trzeba zaprzestać tego zdrowotnego dbania o siebie, że trzeba skończyć ze zdrowiem, ze lepiej żyć niż złamać sobie kark, mam rację?

– A pewnie – przytaknął Roman, zawsze uważał sąsiada za rozsądnego człowieka.

Tymczasem winda już ich dowiozła na parter, na parterze spotkali sąsiadów z parteru, Romana spod dwójki i Romana spod piątki, umówili się na wieczór na karty na pieniądze, i rozeszli się do swoich prac.

Roman poszedł na przystanek, na przystanku o tej porze było tłoczno, conajmniej kilkunastu sąsiadów drżało z zimna, młeło bilet w ręku, rozmawiało o porannych wydarzeniach:

– Jak zobaczyłem, że w końcu ktoś naprawdę znany to pomyślałem, że jest dobrze…

Dobiegł do uszu Romana strzep czyjejś rozmowy, a potem inne strzępy, jak to na przystanku:

– …zapraszali zera z reklam bankowości, dezodorantów, opon…

– …mogą jeździć tylko prosto i do przodu, tylko prosto i do przodu…

-…lepiej żyć niż złamać sobie kark, mam rację..

W końcu autobus podjechał, zabrał czekających, kierowca wyglądał na bardzo znużonego. Roman wiedział, że kierowca jest bardzo znużony bo wczoraj wieczorem sam był bardzo znużony i dokładnie tak samo wyglądał, identycznie; w radiu leciała piosenka "Roman, hej, Roman" zespołu "Roman"; dobra, wesoła piosenka na poranek.

Autobus dowiózł, Roman wysiadł, stał przed fabryką.

Roman pracował na taśmie w wytwórni opon. Przy wejściu do fabryki zobaczył wielu palaczy: otwierano paczki papierosów, częstowano się ogniem, rozmawiano przy fajkach o porannych wydarzeniach, Roman chciał do nich podejść i tez trochę poniszczyć sobie zdrowie, "zawsze uważałem ich za rozsądnych ludzi" pomyślał, ale był już niemal spóźniony i się spieszył. doszedł na swoje miejsce i zaczął pracować.

Praca na taśmie skazywała na samotność, bo choć następny Roman stał zaledwie dwa metry od niego to praca na taśmie wymagała maksymalnego skupienia i nie dało się porozmawiać ani nawet wymienić życzliwego gestu, skinienia brwią, pogłoski. Wymieniali się z sasiadami przy tasmie tylko cichym skinieniem głowy na wejściu i to była cała ich komunikacja przez czternaście godzin pracy.

Lecz tego dnia miało być inaczej. Tego dnia coś się wydarzyło.

Gdzieś w godzinach dziewiątej godziny pracy do fabryki weszło kilku ludzi, kilku zadziwiających ludzi, Roman nigdy nie widział takich ludzi.

Ludzie ci różnili się od siebie.

Coś, co Roman nawet nie tyle uważał za niemożliwe, co po prostu za nie występujące w naturze, coś (ktoś?) weszło tego dnia i chodziło pomiędzy taśmami.

Chodziło i komentowało poczynania pracowników – Romanów, prace maszyn, wydajność zakładu, nieraz ripostowano coś zabawnie.

W trakcie wizytacji podeszli również w pobliżu stanowiska Romana. Roman zwrócił ich uwagę, gdyż Roman pracował wydajniej niż inni. Podeszli bezpośrednio do niego i rozmawiali nad pracującym Romanem.

– Jak to możliwe?

– To nowszy model?

– Wygląda tak samo.

– Błąd, który się udał?

Roman nic nie rozumiał z tej rozmowy. Nigdy nie znalazł się w sytuacji w której nic nie rozumiał z rozmowy, to było dziwne.

Naprawdę dziwne.

Najdziwniejsza sytuacja jaka mu się przydarzyła w życiu. Postanowił rozładować sytuację.

– Czy widzieli państwo jak ten znany aktor dziś rano w programie umarł? – chciał skierować temat na wspólne tory Roman.

Jednak przeliczył się.

– To gada?

– Tak jest lepiej, lepiej pracują.

– O czym to gada?

ktoś wytłumaczył o czym.

– Własna telewizja.. ależ wy szastacie pieniędzmi.

– Lepiej pracują im bardziej prowadza zaawansowany cywilizacyjnie tryb życia, nie wszędzie wprowadzono ten model działania, ale my go wprowadziliśmy i jesteśmy zadowoleni.

– Dobrze dobrze, róbcie jak chcecie, my się jeszcze nie zdecydowaliśmy na ten projekt, prywatnie uważam to za dość parszywe.

Rozmawiająca grupa różniacych się od siebie oddaliła się, Roman nie wiedział co myśleć o całym wydarzeniu. Co tu dużo mówić, był troche skołowany. Po pierwsze, nigdy nie widział takich ludzi; po drugie, rozmowa – traktowali go jak zero, zupełnie go nie znając, zupełnie nic o nim nie wiedząc, jak tak można osądzać ludzi, zupełnie ich nie znając. Nie włączyli się do rozmowy, zupełnie bez kultury.Uznał ze będzie ich uważać za nierozsądnych ludzi, za bardzo nierozsądnych.

– Widzieliście kiedyś kogoś takiego – powiedział wciąż skołowany Roman do współpracowników, niezważając na to że pracował przy taśmie.

A taśma była nieubłagana, rozproszył się na chwilę, zaczał pracować zbyt wolno i tryby wciągneły go w siebie, porwało go wewnątrz maszyny. Sterczał spomiędzy jej kół zębatych jak resztka po jedzeniu spomiędzy jedynek.

Zrobił się dym, zrobił się rwetes, inne Romany zaczęły uciekać, grupa różniacych się od siebie zawróciła.

– Co tu się dzieje?

– To ten szybszy model.

– No i co on zrobił?

– Zwolnił.

– Nie sadze panowie żebysmy chcieli dobić z wami targu, nie po tym. Cała ta wasza infrastruktura tez raczej ich jak widać rozprasza niz nakłania do pracy.

I grupa wyszła.

Po jakimś czasie dwóch spośród tamtych wróciło i wyciągneło Romana spomiędzy trybów maszyn.

Roman uznał, że postapił dziś nierozsadnie. Nie wiedział co robi się z nierozsądnymi, ale troche martwił się, że to na pewno straszna kara.

Ale Romana tylko wyrzucono do śmieci. Do kontenera za fabryką. Nie mógł się ruszać, nie mógł nic robić, ale uznał, że nie jest jednak taki nierozsądny jak myślał: w końcu, co prawda przypadkowo, ale własnie całkiem zrujnował sobie zdrowie. Z tego powodu był szczęśliwy i zadowolony z siebie.

Nazajutrz wywieziono kontener z gigantycznego ciągnącego się dziesiątkami kilometrów kompleksu fabryk, gdy dowożono Romana na wysypisko był już prawie martwy.

Koniec

Komentarze

Orwell zrobił to o niebo lepiej, ale tu też nie jest źle. Sporo błędów stylistycznych, które postaram się zaraz wskazać, zauważyłem kilka brakujących przecinków i tym podobnych drobiazgów. Jeśli chodzi o treść, to początek jest całkiem dobry. Opowiadanie bardzo mi się podoba mniej więcej do czasu, gdy bohater dociera do pracy. Zwłaszcza kwestie lecące z telewizora - cudownie beznadziejne, kwintesencja idiotyzmu. Ale ci "różniący się ludzie" są trochę tacy, jakbyś nie dowierzał czytelnikowi, że zrozumie, o co Ci chodzi, zbyt dosłowni, ordynarnie informują, co się dzieje w opowieści. A gdyby tak z nich zrezygnować i zastąpić jakimś innym wydarzeniem, rozpraszającym uwagę Romana? Rozumiem, że wtedy nie będzie Ci tak łatwo przedstawić "kulisów świata", ale czy to naprawdę jest potrzebne? Czy nie wystarczy, jak czytelnik sam domyśli się ich istnienia, dopowie sobie, co trzeba?

Nie zwlekając ani chwili po prostu zbudził się i wyskoczył...
Wykreśliłbym się "zbudził się". Wiadomo o tym z poprzedniego zdania, a powtórzenie nie wygląda dobrze i niczemu nie sluży.

...zrobił sobie kawy, zrobił sobie dwa jajka na śniadanie
Powtórzenie. Zamiast drugiego "zrobił" użyj lepiej spójnika "i".

...i na planie i w życiu!
Przed drugim "i" należy się przecinek. Podobnie z innymi spójnikami łącznymi (oraz, tudzież) i rozłącznymi (lub, albo, bądź) - poprzedzamy je przecinkiem, gdy pojawiają się po raz drugi i kolejny w tym samym zdaniu.

...szydzenie z kogoś obcego poprawia nastrój, samopoczucie a także poziom alcasei defensis w żołądku, Roman miewał problemy gastryczne, także dla zdrowia szydził regularnie.
Podkreślnoy przecinek zdecydowanie trzeba zastąpić kropką."Także" w tym znaczeniu jest zdecydowanie kolokwialne. Lepiej napisać "więc", "toteż", "dlatego", "z tego powodu" itd.

Wychodząc, pomyślał ze musi skończyć z szydzeniem, bo skończył z dbaniem o zdrowie, że bardziej niż na zdrowiu zależy mu na życiu, tak, trzeba skończyć ze zdrowiem.
Pogrubiony przecinek trzeba dopisać, ten podkreślony zamieniłbym na średnik.

Tego rodzaju potknięć jest więcej, proponuję jeszcze raz uważnie przejrzeć cały tekst i poprawić. Ale generalnie jest fajne opowiadanie. Dałbym 4. 

Pomysł  bardzo ciekawy, ale wykonanie niestety kiepskie. Tekst strasznie niechlujnie napisany, nadaje się do porządnego przeredagowania. Momentami przerost formy nad treścią - zbyt duża bełkotliwość przekazu.

Pozdrawiam.

Dzięki bardzo za komentarze, pokazaliście mi nad czym przede wszystkim pracować. Pozdrawiam!

Mam to samo zdanie co Eferelin Rand - pomysł ciekawy. Wykonanie - beznadziejne. Dużo, dużo pracy przed Tobą. Do napisania od nowa - niestety.
Może się czepiam, ale od siebie dodam jeszcze jedno, to co się rzuca w oczy od pierwszego akapitu - strasznie dużo detali. Nie wszystko musisz opisywać szczegółowo. Np. Że bohater ubrał się luźny dres, wygodne skarpety itp. Zjadł dwa jajka na boczku, wypiił mleko, ogolił się, odlał. To jest zbędne. Czytelnikowi nie musisz opisywać dosłownie wszystkiego. Wiesz o co mi chodzi?

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

@mkmorgoth

dzięki, pomyślę o tym. pozdro

Nowa Fantastyka