- Opowiadanie: rafal18500434 - Rozdział 16 - Wolność dla Oliviera

Rozdział 16 - Wolność dla Oliviera

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Rozdział 16 - Wolność dla Oliviera

– Czego tu szukacie? – Spytał elf strzegący wejścia do Elm Esaill.

– Tam jest mój brat. – Odpowiedział Jamie.

– Nie oznacza to, że i wy możecie tam wejść. Krwiopijcy. – Rzekł kpiąco.

– Proszę, sprowadź go tutaj, do nas albo wpuść nas do środka. – Błagał Jamie.

– Ściąg kaptur z twarzy. – Powiedział jeden z obrońców do towarzysza Jamiego.

– Nie widzę takiej potrzeby. – Odparł sprytnie.

– Muszę zobaczyć twoją twarz. Inaczej nie ma mowy o tym abyście weszli do środka.

– Zrób, co każe. – Nalegał Jamie.

Wampir poniósł obydwie ręce do góry. Zsunął powoli kaptur, lecz nadal stał w cieniu i jego twarz nie była widoczna.

– Podejdź bliżej.

Ten posłusznie wykonał parę kroków do przodu.

– Chyba skądś cię znam…

– Być może. Robiłem kiedyś u Geadar.

Nagle seria pocisków powędrowała w stronę wampira. W ciągu jednego uderzenia serca, mentor leżał przyszpilony do ziemi. Jamie z Rebbecą nie mięli pojęcia, co robić. Znalazła się i na to odpowiedź. Otoczyła ich magiczna bariera, z której nie mogli się wydostać.

– Aaron chodź, szybko.

– Po co, gdzie? Nie możemy, mam zajęcia.

– Biegiem!

Hybryd niechętnie posłuchał jego polecenia. Nie miał pojęcia dokąd zmierzają. Lecz miał szczerą nadzieję, że udadzą się do podnóży wodospadu, tak kochał wodę… Czyżby tylko ją?

– Dlaczego zbliżamy się ku pałacowi?

– Spójrz. – Odpowiedział Varro, unosząc prawą rękę i wskazując na zebraną grupkę osób.

– Niczego specjalnego tam nie widzę.

– Przyjrzyj się bliżej, wytęż wzrok.

Aaron przymrużył powieki. Starał się, lecz nie był w stanie niczego zobaczyć. Przed oczyma miał tylko stojące tyłem do niego osoby.

– Ale ja niczego nie zrobiłam.

Udało się usłyszeć strzępek wypowiedzi.

– My jesteśmy niewinni.

Znów dosłyszał.

– Rebecca mówi prawdę.

Na dźwięk tego głosu Aaronowi podskoczyło serce do gardła. Rzucił się biegiem do rozmawiających. Gnał ile tchu w płucach, mimo że odległość była niewielka Aaronowi zdawało się, że pokonuje tysiące kilometrów. Drogę tą mógłby przebywać w zaledwie parę sekund, lecz zdawało mu się, iż trwa ona dwa zachody słońca.

– Jamie! Jamie! Ty żyjesz! Przepraszam nie żyjesz, ale jesteś wśród nas. – Hybryd biegł krzycząc radośnie.

Jego brat próbował w swojej wampirzej szybkości wydostać się, lecz znów było to niemożliwe, gdyż magiczne więzy nadal go blokowały.

– Mówiłem wam, że to mój brat, a wy nie chcieliście mnie słuchać. – Odparł oburzony Jamie, gdy zapytano go, skąd zna hybryda.

– Cześć braciszku. – Powiedział do Aarona.

– Jamie… Dlaczego go niewolicie?! – Zakrzyknął oburzony Eril.

– Ponieważ został schwytany razem z Olivierem. – Odparł L'one.

– To on też tutaj jest? – Zapytał z podzielonymi uczuciami mieszaniec.

– Tu? Tak, siedzi zakuty w magiczne kajdany, w lochu, pieczarze.

– Ale za co?

Jamie razem z Rebeccą i Aaronem opowiedzieli w sali tronowej całą historię, po czym ku uciesze trójcy wypuszczono ich, lecz wampir nadal pozostał więźniem, aż do sądu. Nie pomogły żadne argumenty. Nawet wiadomość o zabiciu Ulpiána w nijaki sposób przyczyniła się do wolności Oliviera. Dla elfów pozostawał on zdrajcą, krzywoprzysiężcą, mordercą, przekupną szumowiną. Po paru chwilach wszyscy znaleźli się na zewnątrz.

– Rebecco mam zaszczyt przedstawić ci Aarona, mojego brata, Erila, bohatera.

Hybryd zawstydził się, lecz udało mu się to ukryć.

– Witaj. – Powiedział chłopiec podając jej rękę.

– Dużo o tobie słyszałam. Jamie chwalił się nawet, że raz wygrał z tobą walkę, a innym skaleczył twoją skórę.

Młodszy brat obdarzył ją złowrogim spojrzeniem, na co hybryd z dziewczyną wybuchneli śmiechem.

– Przestańcie. – Prosił.

– Jamie, więc wiesz o Olivierze…

– Więcej niż ci się wydaje, a także o Geadar. Zdobyłem ogrom wiadomości, które wkrótce wykorzystamy.

– Tak, jest! – Krzyknął hybryd zaciskając pięść – ale musimy uwolnić Oliviera.

– Co?!

Jamie wybałuszył oczy.

– Tak, uratował nam nie raz życie, mamy wobec niego dług wdzięczności.

– Ale okłamał nas. – Negocjował Jamie.

– Jaki ty jesteś głupi. Miał na samym początku powiedzieć nam o tym wszystkim, gdy zaczynaliśmy naszą podróż w świat magii i nieziemskich istot? I co byśmy zrobili? Uciekli, zostawili go. A po paru dniach schwytałby mnie jakiś łowca. Po czym zostałbym zabity, a ty? Pewnie zginąłbyś sam, w dziczy o ile nie wykończyliby cię. Jamie, na litość boską, jak możesz tak mówić… – Rzekł z ogromnym niedowierzaniem Eril.

– Ja… – Za jąkał się.

– Masz rację, pomogę wam w ratunku. – Powiedziała Rebecca.

– Chodźcie do mojej kwatery, musimy obmyślić plan, na pewno Hamilkar wybaczy mi nieobecność. Varro! – Krzyknął, widząc jak przechodzi – Varro chodź, pomożesz nam.

– W czym? – Zapytał, gdy zbliżył się na odległość wyciągnięcia miecza.

– Zaraz ci opowiem. To jest mój brat Jamie, a ta kobieta to Rebecca. To jest Varro, mój najlepszy elfi przyjaciel.

Po zapoznaniu się, czwórka przyjaciół udała się do siedziby chłopca.

– Aaron, nie masz pojęcia, jak za tobą tęskniłem. Musisz mi opowiedzieć o wszystkim.

– Później, wieczorem. Ale i ty nie zapomnij o swojej opowieści.

– W czym mam wam pomóc? – Dopytywał się elf.

– W uwolnieniu Oliviera.

Niespodziewanie Varro odsunął się od stołu i wstał.

– Czy wyście poszaleli? Nikt nie zdoła go uwolnić. Jest pilnie strzeżony przez najlepszą straż, są idealnie wyszkoleni. Po drugie nie pomogę w ucieczce komuś, kto uczynił tak wiele zła. To nic, że później ratował i zatroszczył się o was. Zawsze może mu się coś przestawić w tym łbie i znów mógłby zacząć mordować. Nie!

Stanowczość jego wypowiedzi uświadomiła Aarona w tej sprawie.

– Przepraszam ale idę na zajęcia, nie chcę zostawać po godzinach i pomagać w robieniu strzał, czy wykuwaniu oręża, albo zbieraniu kamieni na placu treningowym.

– Rozumiem. Żegnaj.

– Też mi przyjaciel. – Zakpił Jamie.

– On ma rację, porozmawiajmy z królem, może przydzieli mu wolność w obrębie lasu.

– A gdzie jest Yaskel? – Spytał zaciekawiony jego nieobecnością Jamie.

Aarona przeszył wstrząs, od stóp do głów. Nie wiedział, co ma powiedzieć. Na jego twarzy wymalował się ogromny smutek i żal. Spuścił wzrok, a po paru chwilach na podłodze pojawiły się krople płaczu. Wampir przywołał tym ogromnie niemiłe, nie chciane uczucia, które hybryd starał się zamaskować. Nie chciał by wpływały na jego życie, los, misje, przeznaczenie. Pociągnął dwa razy nosem, po czym rozchylił usta, by wypowiedzieć ciążące mu na duszy słowa.

– Tuż przy wejściu do Elm Esaill zostaliśmy zaatakowani przez innego smoka. Pomoc przybyła za późno. Był on większy, potężniejszy, ział ogniem. Yaskel nie zdołał go pokonać, a ja nie udzieliłem mu wystarczającej pomocy. Jamie, on nie żyje. Odszedł i już nigdy nie wróci.

Nastała długa chwila ciszy. Trwała i trwała, jakby mogło się wydawać w nieskończoność. Szczęśliwie zakłóciła ją pół-wampirzyca.

– Przykro mi. Słyszałam, że był dobrym smokiem, pięknym na ciele i duszy. Jamie z nastaniem wieczoru miałeś bratu opowiedzieć o swoich przeżyciach.

Obaj chłopcy odwrócili głowę w lewo. Rzeczywiście za oknem panował zmrok.

– W zasadzie to niewiele po twoim odejściu wydarzyło się.

Rebecca obdarzyła go wściekłym spojrzeniem.

– Opowiadaj. – Warknęła.

– Wiele czasu spędzałem na treningach. Pan uczył mnie, jak zapanować nad rządzą krwi oraz siłą fizyczną i wewnętrzną, orężem i czarami.

– Pan? – Spytał zaintrygowany Eril, który nie miał pojęcia do kogo może tak mówić jego brat.

– Tak, Olivier to mój pan, stwórca.

– Dziwne… Nigdy nie słyszałem o takim powiązaniu. – Stwierdził hybryd.

– A czy ktoś ciebie stworzył?

– Nie… – Odpowiedział unosząc brwi go góry i wykrzywiając usta.

– Zdarzało mi się zabijać ludzi, ale to tylko na samym początku. Walczyłem i pożywiałem się. Wraz z Olivierem uratowaliśmy ją. – Wskazał na Rebeccę – a następnie zabiliśmy dwóch słabowitych członków Geadar. Gdyby nasz mentor się nimi nie zajął, nie mielibyśmy najmniejszych szans. Wyciągnąłem z niego wiele informacji, Olivier powiedział mi, gdzie mieszkają, ilu ich jest. W tym również o zgromadzonych smokach i różnych poczwarach, a także, o tym, że próbują ożywić smoko-wampira.

– Co?! To nie możliwe, przecież nikt nie wiedzie, gdzie jest. Poza tym niby jak mieliby go wskrzesić? Żeby go ożywić potrzebne jest prastare zaklęcie i ogromna moc.

– Słyszałeś o nim? – Spytała Rebecca wtrącając się do rozmowy.

– Tak, opowiedział mi o nim Yaskel, ponoć sprowadził śmierć na tysiące gadów swego gatunku. – Odpowiedział potakując Eril.

– Aaronie niestety nie potrafię odpowiedzieć na twoje pytania. – Odrzekł Jamie.

– A wiesz, kto go stworzył? – Spytała dociekliwie pół-wampirzyca.

– Jakiś wampir. – Odparł niemrawie hybryd.

– Jakiś? To był Rahel.

– Rahel? A któż to taki? – Spytał z zaciekawieniem Aaron.

– Widzę, że zbytnio nie zajmowałeś się tematem Geadar. – Odparł lekko poirytowany Jamie.

– Miałem inne zajęcia…

– Rahel, to szef Geadar, ich dowódca, najstarszy żyjący wampir. A w zasadzie to nie wiadomo, jak go nazywać. Czy wampir, czy elf.

– Czy wampir, czy elf? W ogóle cię nie rozumiem. Gadasz od rzeczy.

– Skąpili ci tu także lekcji historii czy jak? Zresztą nie ważne. Na czele Geadar stoi ktoś twojego pokroju. Nikt nie przekazał mu smoczej potęgi, sam ją sobie wziął pijąc krew smoka i zmieniając go w nieśmiertelnego.

– Czyli…? – Pytał Aaron domyślając się odpowiedzi.

– Tak. Na czele Geadar stoi inny Eril, w zasadzie to pół-Eril. Dużo starszy i potężniejszy od ciebie. Choć nie do końca można o nim powiedzieć, że jest Erilem. Ty masz zarodek człowieczeństwa, on go nie miał. Z elfa stał się wampirem, dlatego żaden elf nie chce dać się przemienić. Wolą oddać życie niż być takim, jak on.

– A ja się tyle czasu zastanawiałem dlaczego, nie widzę żadnych elfich wampirów.

– To już przesada, mogli ci chociaż podstawy zdradzić.

– Mniejsza z tym. – Wtrąciła Rebecca.

– Znaczy to że… – Kontynuował Aaron.

– Że on uważa się, za wybrańca, za Erila, choć tak naprawdę nim nie jest. Każdy, kto próbuje powiedzieć mu prawdę, ginie, lecz posiada coś z ciebie.

– Ze mnie…?

– Ma moc smoka, wampira i elfa.

– Trzy rzeczy, które masz ty, a dodatkowo posiadasz ludzkość.

Aaron nie wiedział, co ma powiedzieć.

– Jamie, Yaskel nie przekazał mi swojego daru.

– Co? – Wybuchnął – ale bez niego nie mamy szans, nawet z całym legionem smoków i elfów.

– Przykro mi.

– Jakoś załatwimy tą sprawę. Powiemy do króla, żeby inny smoczy lord zrobił to za Yaskela.

– Ale żaden elf poza Varro nie wie o tym.

– O tym, to znaczy, o czym, że jesteś wybrańcem? – Spytał z niedowierzaniem.

– Tak. – Odpowiedział Aaron czując ukłucie wstydu.

– Zadziwiasz mnie bracie. Nie było mnie odrobinę czasu, a ty wprowadzasz taki bałagan. Później rozstrzygniemy tą kwestię. Mów co u ciebie.

– Jamie zachowuje się jakby, jakby dorósł. U mnie? Może zacznę od tego, że wszyscy szkolni koledzy mnie nienawidzą. Dostaje łomot od każdego. Nie mogę tutaj nikomu w niczym dorównać. Jestem beznadziejny, a na domiar tego wszystkiego zakochałem się w dziwce.

– Są tutaj dziwki?

– Jest jedna, bardzo stara.

– Jak mogłeś zakochać się w kimś starym?

– Ale ona wygląda na dziewiętnaście lat.

– No to nie jest taka stara. – Stwierdziła Rebecca, znów wtrącając się do rozmowy.

– Mira, jest pokroju Oliviera. Nie widać po niej starzenia się.

– No to po problemie. Skoro nie widać u niej zmarszczek, całkiem śmiało możesz się za nią brać, braciszku. Jest wampirem?

– Nie! – Wybuchnął hybryd – nimfą.

– Kim? – Spytali jednocześnie Jamie i Rebecca.

– Nimfą. – Odpowiedział hybryd triumfując, że nie wiedzą o tym.

– Że co, a kto to taki?

– Długa historia, opowiem ci jak będziemy mieć więcej czasu. A ty poznałeś kogoś?

– Yym… no wiesz… yy… – Dukał Jamie.

Jego wzrok spoczął na pół-wampirzycy, a następnie na podłodze.

– Rozumiem. Jak ten czas szybko leci. Spójrzcie ile pobłyskuje gwiazd na niebie. Jest już bardzo późno. Rebecco możesz zająć moje łóżko, ja z bratem prześpimy się obok, na ziemi.

– Nie ma takiej mowy. Ja mam spać w wygodnym posłaniu, a ty na ziemi? Chyba kpisz.

– Nie, nie kpię. Niby dlaczego ja miałbym zająć tamto miejsce?

– Po pierwsze jest twoje, po drugie jesteś bohaterem.

– No i? Skoro tak, rozkazuje ci zająć moje łoże.

– Nie możesz, nie jestem twoją poddaną.

– Czy ona jest zawsze taka kłótliwa? – Spytał brata.

– Oh, jest znacznie gorsza.

Pół-wampirzyca uśmiechnęła się łobuzersko, po czym położyła obok łóżka.

– W takim razie, wszyscy prześpimy się obok siebie. – Powiedział uśmiechając się mieszaniec.

– Jak chcesz, ale ja na twoim miejscu poszedłbym spać tam, gdzie jest wygodniej.

Aaron nie mógł długo zasnąć, rozmyślał nad uwolnieniem Oliviera, na którego nie mógł się gniewać, mimo strasznej przeszłości. Gdy zawitały pierwsze promienie słoneczne chłopiec pobiegł prosto pod pałac. Jak zwykle zastał tam, zapracowanego króla. Po wszystkich powitalnych gestach, ogromnie krępując się zapytał:

– Czy Olivier mógłby dostać wolność w obrębie Elm Esaill?

Twarz L'ona znieruchomiała. Aaron tak się zląkł, że serce zacznie przyśpieszyło mu. Jego bicie dało się słyszeć nawet z daleka. Oczywiście tylko dla nadprzyrodzonej istoty.

– Czy ty raczysz sobie ze mnie żartować? Jestem bardzo zapracowany.

– Nie, proszę, dam ci coś w zamian.

Ten nareszcie zwrócił ku niemu wzrok.

– Tak? – Spytał wielce zaciekawiony.

– Jeżeli Olivier ucieknie, będziesz mógł… – Zapadła długa chwila ciszy. Aaron musiał wykrztusić te słowa. Istniało ogromne ryzyko, że plan ten przypłaci życiem. Jednak podjął próbę – zgładzić mnie, zamiast jego.

– Dobrze więc, niech tak będzie. Ale ostrzegam cię, nie będzie żadnych prób wywinięcia się, czy ucieczek. Po prostu zginiesz.

– Obiecuję, że nie będę próbował niczego takiego.

– Straż! – Do komnaty wbiegło dwóch, w pełnym uzbrojeniu – przyprowadzić tu Oliviera, ale najpierw dajcie mu swojej krwi, żeby mógł się zregenerować. Jego podarte i zakrwawione ubrania wymieńcie na nowe, a następnie, gdy będzie mógł sam chodzić, przyprowadźcie go tutaj.

Hybryd słysząc to, aż za niemiał. Nie mógł wykrztusić ani słowa.

– Torturowali go? Mają poczekać, żeby mógł sam chodzić. Co oni mu zrobili…?

Eril stał i stał, aż poczuł, że cierpną mu kończyny dolne. Wiercił się i niecierpliwił, aż w świetle dnia, u wejścia stanął jego mentor. Promienie słoneczne opadały na całe jego ciało. Aaron mógł mu się dokładnie przyjrzeć. Minęło tyle czasu, a on nie dostrzegł, ani krzty zmiany na jego twarzy.

– Olivier! – Krzyknął uradowany.

– Dziękuję. – Odpowiedział, okropnie zmęczonym głosem.

Gdy L'one skończył mu tłumaczyć, na jakich zasadach jest wolny, Olivier skłonił tylko głową i wyszli razem.

– Widzę, że nadal mi ufasz. Mimo tego wszystkiego, tych wszystkich okropności, których się dowiedziałeś, nadal we mnie wierzysz, w moją szczerość?

– Gdyby nie ty, już dawno by mnie tutaj nie było, a jeśli zdradzisz i uciekniesz to i tak dzięki tobie pożyłem dłużej.

– Nie musisz się martwić, nie mam takiego zamiaru.

Aaron został sam. Olivier oddalił się, w poszukiwaniu swoich uczniów. Wtem ku niemu spieszyła gromada młodych elfów.

– Więc to tak? Zadajesz się z Geadar? Twój brat jest jego uczniem? Następnym razem nie uciekniesz, dopadniemy cię w lesie i zabijemy, a następnie twojego brata i jego dziewczynę, kolejnie Oliviera. Przypłaci swój powrót tutaj ogromnymi torturami, ty podzielisz jego los. – Krzyczeli na przemian Meraxes, Nolan i Aeshil. – Te same elfy, które dopadły go, razem z Varro w lesie.

Koniec
Nowa Fantastyka