- Opowiadanie: bury_wilk - [KB021] Pogoniłem za krukiem i wyrżnąłem się z hukiem

[KB021] Pogoniłem za krukiem i wyrżnąłem się z hukiem

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

[KB021] Pogoniłem za krukiem i wyrżnąłem się z hukiem

I

 

Skrzydlaty poszum, gdy dusza

Z ciała, co już się nie rusza

Z bólem i krzykiem odlata

By błąkać się po zaświatach.

Nie zazna już czucia, ni snów, ni zórz

Nie zazna, nigdy już.

Któż się sprzeciwi, no któż?

Naprawdę nigdy już?

 

Niech mroki pochłoną słabych,

Namacalności oddanych.

Ja magię wzbudzę i czar

Pokonam zastępy mar!

 

Odleciał kruk ku przestworzy.

Nim noc się przed nim otworzy

Absyntu puchar wychylę,

Odnajdę mą zmarłą boginię

I wrócę jej życia dar.

Rozbudzę ponownie żar!

Nie będzie mi czarny tchórz

Krakał, że nigdy już!

 

II

 

Zielona czarodziejka

Ze dna pucharu zerka

Figlarnie mruży oczy

I uśmiech jej uroczy.

To działa absynt już.

Sen ściął mnie, niczym nóż.

 

Zbudzony w północnej porze

Zły byłem, o mój Boże!

Bo sen mój był gorący:

Widziałem hurys pląsy,

Widziałem ich piersi krągłości

I wszelkie inne słodkości,

I gdym chciał brać nektar z ich ust…

Sen prysnął już.

 

Za kratą w oknie zamczyska

Pełnia księżyca błyska

Wilki po borze skowyczą

Złe duchy na ucztę liczą.

Ktoś zdmuchnął płomień świecy

Dreszcz szarpie moje plecy.

Lecz choć się czai obawa,

Że czeka mnie zagłada

Nie kryję się po pościeli

Nie szukam kominka płomieni!

Ty codzienności służ,

A jam gotowy już!

 

III

 

Zimne, omszałe mury,

Pajęczyny, kurz i szczury.

Z pochodnią w dłoni prawej

Nie po to by zdobyć sławę,

Lecz dla miłości cnoty

Zstąpiłem w mroczne lochy.

Nie wstrzymał mnie cerber – stróż.

Nie mógł mnie wstrzymać już.

 

Szeptały wkoło ściany,

Że idzie gość niechciany.

Zawyły wokół cienie,

Że czeka mnie cierpienie.

A ja ich słów nie pomny

Pchnąłem głaz ogromny

Co był grobowca płytą

I chronił moją miłą.

 

Zastygło moje serce

Gdym spojrzał w trumny wnętrze.

Biel lica ujrzeć chciałem,

I włosy gładzić miałem,

I pocałunek złożyć,

I serce swe otworzyć,

A wreszcie z bukietem róż

Klątwę zdjąć i już.

 

Jakżem był przerażony

Gdy całun, co tam położony

Uniosłem nabożnie i co to?

Szmaragdem błyszczy złe oko,

Szkarłaci się pąs ust kuszący!

Chłód trupi zewsząd idący,

Lecz mojej jedynej osoba

Zdaje się żywa, wciąż młoda,

Choć odmieniona straszliwie!

Pręży się niegodziwie,

Wdzięki swe pieści i trąca,

Piękna, wyzywająca,

Lecz dać się zwieść tej podniecie

To rzecz najgorsza na świecie,

Bo spod zarysu warg pełnych

Biel ostrzy się kłów piekielnych!

Okrutny los bywa! Cóż,

Nie moja to miłość już.

 

IV

 

Strzygę precz odepchnąłem do grobu.

Niech mnie nie ciągnie do piekieł ogrodów!

Co tam ma misja, co tam me czary,

Czas jest by uciec od sennej mary.

Bo oto prawdy czas jest tuż, tuż.

Wszak ona była cholerą już!

Kiedy tak myślę, jeszcze za życia

Żadna z niej była wiotka kocica

Żadna słodziutka, miła dziewczyna

Raczej zdradliwa, tłusta gadzina.

Miłość jest ślepa, teraz to widzę

I nad głupotą własną się krzywię.

Bo romantycznej miłości mroki,

Bo lukrowanych słówek obłoki

Były jak opium i jak exstasy

Co pragną całej rozumu władzy.

Gorzej, że upiór w piorunach burz

Wylazł z grobowca, cały już!

 

V

 

Hej, kruku, kruku, czarny aniele!

Hej, ty Charonie w ptaszyska ciele!

Usłyszże, prośby mojej głos szczery!

Zabierz mnie precz, od tej cholery!

Albo ją zabierz, oby daleko

Niechaj się znajdzie za Styksu rzeką!

Za siedem rzek i siedem mórz

Proszę cię kruku, zabierz ją już!

 

Lecz kruka nie ma, a strzyga blada

Prosto ku krwi się mojej zakrada

Wystawia język, syczy wulgarnie

Kły oblizuje, wolno, starannie.

Szponiastą dłonią swe piersi gładzi.

Bać się, strach, co też po łbie jej łazi.

 

Uciekam, krzyczę, wzywam pomocy

Ona w ślad za mną, tupie po nocy.

W kamienne schody tłuką obcasy

Echo powiela straszne hałasy.

Na czarnych ścianach zgrzytają szpony

Zrywa się krwisty lakier, czerwony.

Z piersi wyrywa się ryk straszliwy.

Oto chce strzyga wrócić po żywych!

Namiętnej ludzkiej rozpusty woła,

Krwi, alkoholu i rock n'rolla

W dzikim szaleństwie tarzać się chce

Nienasycona mnie pierwej zje!

Ze wszystkich znaków, źle dla mnie wróż

Promieni słońca nie zaznam już?

 

VI

 

Zlewam się potem, ile sił gnam

Czy mi się uda, czy radę dam?

Kobiecy demon jęczy, zawodzi

Coraz jest bliżej, już mnie dochodzi

I nagle krzyczy:

– Ani się rusz!

Oto nadeszła ma chwila już.

 

W zielone oczy wpijam swój wzrok,

Zatracam zmysły, chwieje się krok.

Padam, nie wstaję, czekam na ból

Ot się kończy mój życia znój.

Strach i nieznane mącą się w wirze,

Nie wiem czym martwy, czy jeszcze żyję,

Nie wiem, co było, co jest, co będzie,

W szalonym teraz wiję się pędzie

Obok kobieta, znana, nie znana?

Uda i lędźwie, piersi, kolana,

Magia podwiązek, czarne koronki,

Sukienki jedwab i rzęs zasłonki,

Oczy zielone, usta diabelskie.

Żądzy pokusy znów czarodziejskie

Dawne obawy przezwyciężają

I w taniec dziki mnie porywają.

Czego się bałem, czego nie chciałem?

Może dogodzić jej nie umiałem?

Nie ma już śmierci i nie ma życia

Cień w łuku bioder, bosko zachwyca

Kim by nie była, w tej mrocznej porze

Ją jedną pragnę, jej pokłon złożę

A kiedy każe: Ofiarę złóż

Własną jej głowę oddam już.

 

VII

 

Głowę jej oddam, mą własną głowę,

Głowę co cierpi, płonie i goże

W głowie się kręci, w głowie się mieli.

Coć jest nie tak, jak byśmy chcieli.

Nie strach to, nie ból, lecz zwykłe mdłości,

Nie płyną one z trudów miłości.

Ciężka ma wina, ma kara ciężka

Ciężka, jak była ongiś butelka.

Świat mi wiruje w kalejdoskopie,

W falach wysokich dusza się kąpie.

Rzuca to na dół, to znów na górę

W ciemne doliny i w szarą chmurę.

Pędzi przez noc, tak roziskrzona

Zdradliwa czarodziejka zielona.

I wreszcie wiem, rozumiem wreszcie,

Że ta noc nie jest w duchów areszcie.

Nie było żadnej obmierzłej strzygi

Nie było czarów, rozlanej krwi,

Nie było także ponętnej damy,

Nie było lochu! To snu są bramy,

Co się narodził z mocy piołunu

A teraz wbił się na kształt harpunu

I tak boleśnie głowę mi kłuje

Dajcie mi proszek, albo zwariuję.

Skąd popadł na mnie, kruka cień?

Nie piję w nocy, nie piję w dzień.

Mów mi żem kiep i nawet się chmurz.

Nie tknę absyntu! Nigdy już!

Koniec

Komentarze

A może tak:
A kiedy każe: Ofiarę złóż
Własną jej głowę oddam pod nóż. ?

gorze; Coś jest nie tak, jak byśmy chcieli.

Tyle poprawek; poza tym - świetne. Zdecydowanie czołówka, pierwszy naprawdę udany żart trzymający się w 100% konwencji. Gratuluję. :) 

Bury w swoim żywiole ;)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Witaj!

Chyba najlepszy konkursowy pomysł jak na razie. Jako rzecze Świętomir, udany żart z Poego, w dodatku w klimacie... Czegóż chcieć więcej? Jak dla mnie kolejny tekst do czołówki, a zostało jeszcze 6 dni do końca!

Pozdrawiam
Naviedzony

Gdybym wiedział, że z czasem pojawią się tak dobre teksty, nie wygłupiałbym się ze swoim wierszykiem. Dobrze piszesz, żywiołowo. Pokazujesz, że wiersz też może porywać. Podobało mi się, jako perełka: "krwi, alkoholu i rock n'rolla". Pomysł z absyndem też jest fajny, taki dekadencki.
Daję 6

Ja pierdziu :D
Mam nadzieję, że faktycznie traktujecie to jako "udany żart z Poego" - jeśli tak, to się cieszę ogromnie, bo mniej więcej takie było zamierzenie, jeśli doceniacie to "arcydzieło" jako wiersz to Wam współczuję :D O czym, jak o czym, ale o poezji, to ja bladego pojęcia nie mam.
Tak, czy inaczej, strasznie się cieszę, że przypadło Wam do gustu.
Odnośnie absyntu, to właściwie, żeby już do końca pozostać w klimatach Poe'go, to powinno być raczej opium, ale co tam :)

p.s. bałem się, że będzie za mało czarnych koronek :p

Nie no, jest na prawdę super.
Mam nadzieję, że faktycznie traktujecie to jako "udany żart z Poego" - jeśli tak, to się cieszę ogromnie, bo mniej więcej takie było zamierzenie
Wydaje mi się, że bezbłędnie odgadłem Twoją intencję. ;)
TomaszMaj chyba potraktował ten wiersz trochę za bardzo serio.

Świetne, jeżeli miałbym oddać swój głos w tym konkursie, padłby na ten wiersz. Chylę czoła autorze:)

@Bury wilk - nie wiem jak mam się odnieść do twojej wypowiedzi. Przeszkadza ci, że podoba mi się twój utwór? Nie lubisz komplementów? W takim razie przykro mi, że się dobrze wyraziłem o twojej twórczości...
Po tych słowach: "jeśli doceniacie to "arcydzieło" jako wiersz to Wam współczuję" jakoś nieprzyjemnie mi się zrobiło.

?
to nie tak :) mnie jest bardzo miło i nie będę tego ukrywał, co niezmienia faktu, że opinię o własnej poetyce mam zdecydowanie mniej pochlebną niż to, co tu czytam, stąd się dziwię

Niezależnie od twojej opinni na temat swojej twórczości i opinni o tych, którym się ten wiersz podoba ;-),
ja podtrzymuję swoje zdanie.
Podoba mi się utwór, zawarty w nim humor i ironia, dekadencja, nastrój, warsztat.

Podoba Ci się, bo nie traktujesz go poważnie - tak, jak Autor soie życzył. Gdzie tu spór? :P

Ja może dodam jeszcze tylko jedno - w mojej wypowiedzi był emotikon i nie był to przypadek :) A, że się podobało - to super :)

Nowa Fantastyka