Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
I
Skrzydlaty poszum, gdy dusza
Z ciała, co już się nie rusza
Z bólem i krzykiem odlata
By błąkać się po zaświatach.
Nie zazna już czucia, ni snów, ni zórz
Nie zazna, nigdy już.
Któż się sprzeciwi, no któż?
Naprawdę nigdy już?
Niech mroki pochłoną słabych,
Namacalności oddanych.
Ja magię wzbudzę i czar
Pokonam zastępy mar!
Odleciał kruk ku przestworzy.
Nim noc się przed nim otworzy
Absyntu puchar wychylę,
Odnajdę mą zmarłą boginię
I wrócę jej życia dar.
Rozbudzę ponownie żar!
Nie będzie mi czarny tchórz
Krakał, że nigdy już!
II
Zielona czarodziejka
Ze dna pucharu zerka
Figlarnie mruży oczy
I uśmiech jej uroczy.
To działa absynt już.
Sen ściął mnie, niczym nóż.
Zbudzony w północnej porze
Zły byłem, o mój Boże!
Bo sen mój był gorący:
Widziałem hurys pląsy,
Widziałem ich piersi krągłości
I wszelkie inne słodkości,
I gdym chciał brać nektar z ich ust…
Sen prysnął już.
Za kratą w oknie zamczyska
Pełnia księżyca błyska
Wilki po borze skowyczą
Złe duchy na ucztę liczą.
Ktoś zdmuchnął płomień świecy
Dreszcz szarpie moje plecy.
Lecz choć się czai obawa,
Że czeka mnie zagłada
Nie kryję się po pościeli
Nie szukam kominka płomieni!
Ty codzienności służ,
A jam gotowy już!
III
Zimne, omszałe mury,
Pajęczyny, kurz i szczury.
Z pochodnią w dłoni prawej
Nie po to by zdobyć sławę,
Lecz dla miłości cnoty
Zstąpiłem w mroczne lochy.
Nie wstrzymał mnie cerber – stróż.
Nie mógł mnie wstrzymać już.
Szeptały wkoło ściany,
Że idzie gość niechciany.
Zawyły wokół cienie,
Że czeka mnie cierpienie.
A ja ich słów nie pomny
Pchnąłem głaz ogromny
Co był grobowca płytą
I chronił moją miłą.
Zastygło moje serce
Gdym spojrzał w trumny wnętrze.
Biel lica ujrzeć chciałem,
I włosy gładzić miałem,
I pocałunek złożyć,
I serce swe otworzyć,
A wreszcie z bukietem róż
Klątwę zdjąć i już.
Jakżem był przerażony
Gdy całun, co tam położony
Uniosłem nabożnie i co to?
Szmaragdem błyszczy złe oko,
Szkarłaci się pąs ust kuszący!
Chłód trupi zewsząd idący,
Lecz mojej jedynej osoba
Zdaje się żywa, wciąż młoda,
Choć odmieniona straszliwie!
Pręży się niegodziwie,
Wdzięki swe pieści i trąca,
Piękna, wyzywająca,
Lecz dać się zwieść tej podniecie
To rzecz najgorsza na świecie,
Bo spod zarysu warg pełnych
Biel ostrzy się kłów piekielnych!
Okrutny los bywa! Cóż,
Nie moja to miłość już.
IV
Strzygę precz odepchnąłem do grobu.
Niech mnie nie ciągnie do piekieł ogrodów!
Co tam ma misja, co tam me czary,
Czas jest by uciec od sennej mary.
Bo oto prawdy czas jest tuż, tuż.
Wszak ona była cholerą już!
Kiedy tak myślę, jeszcze za życia
Żadna z niej była wiotka kocica
Żadna słodziutka, miła dziewczyna
Raczej zdradliwa, tłusta gadzina.
Miłość jest ślepa, teraz to widzę
I nad głupotą własną się krzywię.
Bo romantycznej miłości mroki,
Bo lukrowanych słówek obłoki
Były jak opium i jak exstasy
Co pragną całej rozumu władzy.
Gorzej, że upiór w piorunach burz
Wylazł z grobowca, cały już!
V
Hej, kruku, kruku, czarny aniele!
Hej, ty Charonie w ptaszyska ciele!
Usłyszże, prośby mojej głos szczery!
Zabierz mnie precz, od tej cholery!
Albo ją zabierz, oby daleko
Niechaj się znajdzie za Styksu rzeką!
Za siedem rzek i siedem mórz
Proszę cię kruku, zabierz ją już!
Lecz kruka nie ma, a strzyga blada
Prosto ku krwi się mojej zakrada
Wystawia język, syczy wulgarnie
Kły oblizuje, wolno, starannie.
Szponiastą dłonią swe piersi gładzi.
Bać się, strach, co też po łbie jej łazi.
Uciekam, krzyczę, wzywam pomocy
Ona w ślad za mną, tupie po nocy.
W kamienne schody tłuką obcasy
Echo powiela straszne hałasy.
Na czarnych ścianach zgrzytają szpony
Zrywa się krwisty lakier, czerwony.
Z piersi wyrywa się ryk straszliwy.
Oto chce strzyga wrócić po żywych!
Namiętnej ludzkiej rozpusty woła,
Krwi, alkoholu i rock n'rolla
W dzikim szaleństwie tarzać się chce
Nienasycona mnie pierwej zje!
Ze wszystkich znaków, źle dla mnie wróż
Promieni słońca nie zaznam już?
VI
Zlewam się potem, ile sił gnam
Czy mi się uda, czy radę dam?
Kobiecy demon jęczy, zawodzi
Coraz jest bliżej, już mnie dochodzi
I nagle krzyczy:
– Ani się rusz!
Oto nadeszła ma chwila już.
W zielone oczy wpijam swój wzrok,
Zatracam zmysły, chwieje się krok.
Padam, nie wstaję, czekam na ból
Ot się kończy mój życia znój.
Strach i nieznane mącą się w wirze,
Nie wiem czym martwy, czy jeszcze żyję,
Nie wiem, co było, co jest, co będzie,
W szalonym teraz wiję się pędzie
Obok kobieta, znana, nie znana?
Uda i lędźwie, piersi, kolana,
Magia podwiązek, czarne koronki,
Sukienki jedwab i rzęs zasłonki,
Oczy zielone, usta diabelskie.
Żądzy pokusy znów czarodziejskie
Dawne obawy przezwyciężają
I w taniec dziki mnie porywają.
Czego się bałem, czego nie chciałem?
Może dogodzić jej nie umiałem?
Nie ma już śmierci i nie ma życia
Cień w łuku bioder, bosko zachwyca
Kim by nie była, w tej mrocznej porze
Ją jedną pragnę, jej pokłon złożę
A kiedy każe: Ofiarę złóż
Własną jej głowę oddam już.
VII
Głowę jej oddam, mą własną głowę,
Głowę co cierpi, płonie i goże
W głowie się kręci, w głowie się mieli.
Coć jest nie tak, jak byśmy chcieli.
Nie strach to, nie ból, lecz zwykłe mdłości,
Nie płyną one z trudów miłości.
Ciężka ma wina, ma kara ciężka
Ciężka, jak była ongiś butelka.
Świat mi wiruje w kalejdoskopie,
W falach wysokich dusza się kąpie.
Rzuca to na dół, to znów na górę
W ciemne doliny i w szarą chmurę.
Pędzi przez noc, tak roziskrzona
Zdradliwa czarodziejka zielona.
I wreszcie wiem, rozumiem wreszcie,
Że ta noc nie jest w duchów areszcie.
Nie było żadnej obmierzłej strzygi
Nie było czarów, rozlanej krwi,
Nie było także ponętnej damy,
Nie było lochu! To snu są bramy,
Co się narodził z mocy piołunu
A teraz wbił się na kształt harpunu
I tak boleśnie głowę mi kłuje
Dajcie mi proszek, albo zwariuję.
Skąd popadł na mnie, kruka cień?
Nie piję w nocy, nie piję w dzień.
Mów mi żem kiep i nawet się chmurz.
Nie tknę absyntu! Nigdy już!
A może tak:
A kiedy każe: Ofiarę złóż
Własną jej głowę oddam pod nóż. ?
gorze; Coś jest nie tak, jak byśmy chcieli.
Tyle poprawek; poza tym - świetne. Zdecydowanie czołówka, pierwszy naprawdę udany żart trzymający się w 100% konwencji. Gratuluję. :)
Bury w swoim żywiole ;)
www.portal.herbatkauheleny.pl
Witaj!
Chyba najlepszy konkursowy pomysł jak na razie. Jako rzecze Świętomir, udany żart z Poego, w dodatku w klimacie... Czegóż chcieć więcej? Jak dla mnie kolejny tekst do czołówki, a zostało jeszcze 6 dni do końca!
Pozdrawiam
Naviedzony
Gdybym wiedział, że z czasem pojawią się tak dobre teksty, nie wygłupiałbym się ze swoim wierszykiem. Dobrze piszesz, żywiołowo. Pokazujesz, że wiersz też może porywać. Podobało mi się, jako perełka: "krwi, alkoholu i rock n'rolla". Pomysł z absyndem też jest fajny, taki dekadencki.
Daję 6
Ja pierdziu :D
Mam nadzieję, że faktycznie traktujecie to jako "udany żart z Poego" - jeśli tak, to się cieszę ogromnie, bo mniej więcej takie było zamierzenie, jeśli doceniacie to "arcydzieło" jako wiersz to Wam współczuję :D O czym, jak o czym, ale o poezji, to ja bladego pojęcia nie mam.
Tak, czy inaczej, strasznie się cieszę, że przypadło Wam do gustu.
Odnośnie absyntu, to właściwie, żeby już do końca pozostać w klimatach Poe'go, to powinno być raczej opium, ale co tam :)
p.s. bałem się, że będzie za mało czarnych koronek :p
Nie no, jest na prawdę super.
Mam nadzieję, że faktycznie traktujecie to jako "udany żart z Poego" - jeśli tak, to się cieszę ogromnie, bo mniej więcej takie było zamierzenie
Wydaje mi się, że bezbłędnie odgadłem Twoją intencję. ;)
TomaszMaj chyba potraktował ten wiersz trochę za bardzo serio.
Świetne, jeżeli miałbym oddać swój głos w tym konkursie, padłby na ten wiersz. Chylę czoła autorze:)
@Bury wilk - nie wiem jak mam się odnieść do twojej wypowiedzi. Przeszkadza ci, że podoba mi się twój utwór? Nie lubisz komplementów? W takim razie przykro mi, że się dobrze wyraziłem o twojej twórczości...
Po tych słowach: "jeśli doceniacie to "arcydzieło" jako wiersz to Wam współczuję" jakoś nieprzyjemnie mi się zrobiło.
?
to nie tak :) mnie jest bardzo miło i nie będę tego ukrywał, co niezmienia faktu, że opinię o własnej poetyce mam zdecydowanie mniej pochlebną niż to, co tu czytam, stąd się dziwię
Niezależnie od twojej opinni na temat swojej twórczości i opinni o tych, którym się ten wiersz podoba ;-),
ja podtrzymuję swoje zdanie.
Podoba mi się utwór, zawarty w nim humor i ironia, dekadencja, nastrój, warsztat.
Podoba Ci się, bo nie traktujesz go poważnie - tak, jak Autor soie życzył. Gdzie tu spór? :P
Ja może dodam jeszcze tylko jedno - w mojej wypowiedzi był emotikon i nie był to przypadek :) A, że się podobało - to super :)