- Opowiadanie: dziko - Pogromca smoków: Autobiografia (szort)

Pogromca smoków: Autobiografia (szort)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Pogromca smoków: Autobiografia (szort)

* czwarta, prequelowa odsłona przygód Pogromcy Smoków *

 

Potężny rycerz Ulryk Von Drahenzollern wyruszył zabić sędziwego smoka. Po drodze przyplątał się do niego zabiedzony kundel, ale mężczyzna odegnał go wzgardliwym kopniakiem. Poproszony przez staruszkę o pomoc w odszukaniu zagubionej owieczki odparł "nie zawracaj mi głowy, stara prukwo!". Gdy zobaczył wiewiórkę mozolnie przenoszącą orzeszki spod leszczyny do dziupli, złośliwie posłał w jej stronę bełt z kuszy. W końcu dotarł do jaskini bestii. Smok rozbroił rycerza jednym machnięciem ogona, chwycił w łapę i schrupał na kolację.

Dzień później tę samą drogę pokonywał młodziutki giermek Bonifacy. Gdy spotkał kundla, opatrzył go i nakarmił. Poświęcił parę godzin, by odnaleźć dla staruszki zaginioną w lesie owieczkę. Przeniósł też wiewiórce parę garści orzechów do dziupli. Późnym wieczorem dotarł do jaskini bestii. Smok rozbroił młodzieńca jednym machnięciem ogona, chwycił w łapę i…

 

– Zaraz, zaraz! – jęknął ściśnięty Bonifacy. – To niesprawiedliwe!

 

– Że co? – smok wybałuszył ślepia ze zdziwienia.

 

– Tak sobie właśnie uświadomiłem – rzekł refleksyjnie chłopak – że idąc tutaj, zrobiłem trzy dobre uczynki. Spontanicznie, bez żadnego wyrachowania. Nakarmiłem wynędzniałego psa, pomogłem staruszce odnaleźć owieczkę, przeniosłem wiewiórce orzechy do dziupli. No właśnie! W ludowych baśniach często pojawia się motyw może niezbyt doświadczonego, ale dobroczynnego bohatera, który na końcu zwycięża demona, czarnoksiężnika czy smoka…

 

– Buehehehe!!! – potwór ryknął tak potężnie, że dym wydobył się nie tylko z jego nozdrzy, ale i z uszu. – Doprawdy, od stu lat nikt mnie tak nie rozbawił! Życie to nie bajka, naiwny młodzieńcze. Powiedz mi, jaki miałby być logiczny związek między pomocą dla jakieś starej baby a pokonaniem smoka?

 

– Niech pomyślę… – mruknął nieco zbity z tropu Bonifacy. – Ta kobieta mogłaby okazać się czarodziejką i tuż przed walką podarować mi magiczny miecz?

 

– Szansa mniejsza niż jeden na milion – odparła bestia.

 

– A może chodzi o coś, co wschodni mędrcy nazywają prawem karmy – głośno myślał młodzik. – Dobre uczynki wracają do nas, wzmacniając…

 

– Jedyne sensowne prawo karmy – przerwał mu smok – to takie, że najlepszą karmą jest rycerz w chrupiącej zbroi, zaraz po nim dziewica i ewentualnie… – Spojrzał na Bonifacego. – Niezbyt tłusty prawiczek.

 

Młodzieniec zarumienił się i zasmucił jednocześnie. Nie bał się śmierci jako takiej, niemniej perspektywa, że umrze zanim zostanie mężczyzną, była mocno przygnębiająca.

 

– Przez te romantyczne bajeczki życie smoków jest teraz łatwe i przyjemne – bestia nagle wpadła w refleksyjny nastrój. – A kiedyś nie było tak lekko! Mieliśmy przeciw sobie wykształconych i przebiegłych pogromców. Odnajdywali oni starożytne smokobójcze zaklęcia. Wykuwali broń z meteorytowej stali, na którą nasza rasa jest szczególnie wrażliwa. Nawet gdy nie potrafili zabić niektórych najpotężniejszych smoków, uprzykrzali nam życie na tyle, że emigrowaliśmy do peryferyjnych krain…

 

Smok wyraźnie potrzebował się wygadać, bowiem monolog o dawnych ciężkich czasach zajął mu dobrą godzinę.

 

– No dobra, czas na późną kolację – skończył wreszcie. – Ale najpierw coś na lepsze trawienie. – Sięgnął po beczkę starzonej siarkowity i wychylił ją jednym haustem. – A zaaatłemmm… – język bestii zaczął się plątać, powieki zamrugały, po czym łeb smoka ciężko runął na ziemię.

 

Zdumiony Bonifacy zobaczył, że między stopami mignęła mu ruda kitka.

 

– Szybko, uciekajmy! – wiewiórka przemówiła ludzkim głosem. – Wywar z magicznych orzechów uśpi go najwyżej na dziesięć minut.

 

Opuścili jaskinię i ruszyli na złamanie karku przez las, docierając do potężnego dębu. Wśród kłębiących się po ziemi korzeni zwierzątko pokazało Bonifacemu sekretne wejście. Po chwili znaleźli się w obszernej grocie oświetlonej pasmami fosforyzującego mchu.

 

– Dziękuję za pomoc z orzechami. Jesteśmy w Zielonym Sanktuarium, tutaj mogę przybrać swoją prawdziwą postać… – rzekła wiewiórka i na oczach oniemiałego młodzieńca zmieniła się w powabną leśną wróżkę. Miała burzę rudych loków, wielkie turkusowe oczy, a odziana była jedynie w ażurową sukienkę utkaną z liści bluszczu.

 

– Dobrze, że ten smok był tak strasznym gadułą, bo rozpuszczenie wywaru usypiającego w siarkowicie zajęło mi trochę czasu – dodała.

 

– A ja przy okazji nauczyłem się wielu bardzo ciekawych rzeczy – odparł dochodzący do siebie Bonifacy.

 

– Słyszałam, że jesteś prawiczkiem – uśmiechnęła się szelmowsko, a młodzieniec znów spłonął rumieńcem. – W takim razie… myślę, że też mogłabym cię czegoś nauczyć.

 

*

 

– No tak – mruknął pod nosem Pogromca, maczając pióro w kałamarzu. – Jeśli te wspomnienia mają być kiedyś lekturą dla młodzieży, to chyba muszę na tym zakończyć opis wizyty w grocie leśnej wróżki…

Koniec

Komentarze

Pośmiałem się co prawda nie aż dziko, ale szczerze.
Poprawiłbym jedną rzecz. Scenkę po żłopnięciu beczułki siarkowity uzupełniłbym o jeszcze dwa, trzy słowa bełkotliwe oraz o beknięcie od serca i wątroby. Toż smoczysko wielkie, w oka mgnieniu sen go nie zmorzy...

Prześmiewcza opowiastka, ale takich historyjek o smokach jest na pęczki. Oceniłbym na 3

Fajny, wciągajacy początek- do momentu rozmowy o karmie i prawiczkach, dobre zakończenie, od słów "opuścili jaskinię i ruszyli na złamamnie karku". Pomiędzy nimi brakuje mi interesujacej treści. Coś bym tu jeszcze wymyślił intrygującego, zaskakujacego.
W takim stanie jak teraz, to rzeczywiście na 3.

Witaj!

Cóż, historie o Pogromcy zawsze czyta mi się dobrze i tak jest też w tym wypadku. Podobnie jak Adam rozweseliłeś mnie i wprawiłeś w dobry nastrój. Poziomu pierwszej części opowieści o Pogromcy jednak nie przebiłeś. Staraj się jeszcze bardziej. :)

Pozdrawiam
Naviedzony

TamaszMaj - dziwi mnie odrobinkę, że tak to odebrałeś, bo przecież ten nieinteresujący fragment "pomiędzy" to właśnie najważniejsza część opowiadania, jeśli czytamy je w kontekście wcześniejszych trzech odcinków przygód Pogromcy. Wyjaśnia on (razem z przygodą u wróżki) dlaczego bohater jest jaki jest.

Cóż, szort zachęcił mnie do zapoznania się z wcześniejszymi (późniejszymi, jeśli chodzi o chronologię :P) przygodami Pogromcy, więc to chyba dobrze świadczy o opowiadaniu.

Warto, bo wcześniejsze (późniejsze) przygody są lepsze. ;)

@dziko- nie czytałem, a przynajmniej nie pamiętam, poprzednich odcinków. Oceniłem tylko ten kawałeczek tutaj.Zatem, przepraszam i biję się w piersi.

Bajeczka z morałem, a nawet morałami :) Na pewno mi się podobała bardziej niż ta trzecia, a pierwszej i drugiej nie pamiętam...

www.portal.herbatkauheleny.pl

Nowa Fantastyka