- Opowiadanie: RedActor - Wzgórze

Wzgórze

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wzgórze

Peter ostrożnie wychylił się zza skały i rozejrzał po okolicy. Zbocze góry, usiane sterczącymi głazami, dawało możliwość ukrycia przed napastnikami, ale z drugiej strony za każdym skalnym ułomkiem mógł kryć się Bobok. Peter uśmiechnął się pod wąsem. Ta nazwa, nie wiedzieć czemu, strasznie go bawiła. Przyjęła się w Obozie za sprawą Albercika, który mówił, że ludzie z jego kraju nazywali tak mityczne straszydła. Problem w tym, że tu nie były żadnym mitem ani bajką. O czym przekonał się poprzedni kurier.

John przyniósł wieści o Bobokach jakieś trzy miesiące temu. Jak zwykle wybrał się do bazy pod szczytem Wzgórza, żeby kupić jedzenie, lekarstwa, ubrania i wszystko to, co mogło przydać się w Obozie. Co prawda naukowcy nie mieli zamiaru kontaktować się z nikim, kto był podczas Wybuchu poza murami bazy, ale jak to zwykle bywa, chęć zysku otwierała każde drzwi. Kiedy Popromieńcy (nikt nie lubił tej nazwy, ale ta też szybko się przyjęła) znaleźli na dole zdezelowaną bazę, szybko okazało się, że bezużyteczny dla nich szmelc – jakieś układy scalone, mikroprocesory, pendrive'y i Bóg wie co jeszcze – świetnie sprawdzają się w roli waluty. Po kilku próbach udało się znaleźć strażnika, który zamiast strzelać, dostarczał im za całe to badziewie medykamenty, jedzenie i inne pożyteczne rzeczy. Wymiana trwała ku zadowoleniu obu stron przez ładnych parę miesięcy. Aż pojawiły się Boboki.

Dopadły Johna, kiedy schodził z towarem na dół. Jak później opowiadał, trzy kosmate sylwetki wychynęły równocześnie z trzech stron. Uratowało go to, że się potknął. Tracąc równowagę jednocześnie uniknął łap potwora. Potoczył się kilka metrów w dół, a potem pobiegł, jakby go gnał cały zastęp diabłów. Podobno czymś za nim rzucali, bo kątem oka widział odpryskujące kamienie.

Przez dłuższy czas mieszkańcy Obozu nie ryzykowali kolejnych wypraw. Ale w końcu zmusił ich do tego głód. Otumanionych zwierząt, jakie wałęsały się niemrawo po spustoszonej Wybuchem okolicy, było coraz mniej, a wszystkie nadające się do zjedzenia rośliny już dawno zostały strawione. John znów ruszył więc pod szczyt. Nie wrócił. Znaleźli później jego pusty plecak i zdezelowaną bluzę jakieś pięć kilometrów od Obozu. Ciała nigdzie nie było.

Peter podpełzł do krawędzi skały, rozejrzał się, a potem ruszył truchtem pod górę. Był najbardziej wytrzymały ze wszystkich mieszkańców Obozu, więc nie dziwił się, że akurat jemu przypadło przejęcie roli kuriera. Biorąc pod uwagę okoliczności, trudno było jednak uznać to za wyróżnienie.

Już miał przypaść za kolejnym głazem, kiedy poczuł uderzenie w bok. Upadł, przekoziołkował i spróbował wstać, ale wtedy poczuł, jak po całym ciele rozlewa się obrzydliwe uczucie odrętwienia. Zdołał przewrócić się na wznak i znieruchomiał. Wkrótce zdrętwiała mu także twarz, mógł poruszać jedynie gałkami ocznymi.

Trzy kosmate sylwetki zbliżyły się do niego. Zanim ogarnęła go ciemność, Peter zarejestrował, że to, co brał w pierwszej chwili za futro, z bliska wygląda raczej jak żłobiona skóra pokryta mnóstwem sprzączek, kabelków i diod. Wydawało mu się jeszcze, że w miejscu, gdzie powinna być twarz, zobaczył u jednego z nich szybkę, zza której wyzierały ludzkie oczy.

– Nie żyje? – usłyszał na granicy świadomości.

– Żyje, oberwał usypiającym – odezwał się inny, stłumiony głos.

– To dobrze, może przynajmniej tego da się zbadać.

– Gdybyś nie przesadzał, to i z tamtego byłby pożytek.

– Bywa. W najgorszym przypadku zneutralizuje się to, co z niego zostanie i znowu będziemy mieli świeże mięso.

Peter zapadł w lepką ciemność.

Koniec

Komentarze

Hmm... Krótkie teksty mają to do siebie, że w niewielkiej ilości tekstu muszą zawrzeć sporą ilość fabuły, być klarowne i rozsądnie zakończone. Jeśli twój tekst jest tylko wstępem dłuższej historii, to przymrużę na to oko, ale jeśli to zamknięta forma literacka, to zdecydowanie brakuje tu przejrzystości. Może to tylko moje zdanie, ale wydaje mi się, że za dużo informacji znajduje się tu w zbyt małym fragmencie tekstu.
Poza tym, sam pomysł nie jest wcale zły. Twój sty i warsztat też niczego sobie. Czekam zatem na następną publikację - tym razem może trochę dłuższą.

Przysięgam, że to kolejny tekst, któy wybrałem losowo i kolejny jest krótki. Nie, aby specjalnie... ;)
 Peter ostrożnie się wychylił się zza skały i rozejrzał po okolicy
Się wychylił się? Albo niedbalstwo, albo przypadek. 
 Tracąc równowagę jednocześnie uniknął łap najbliższego potwora.
Bez najbliższego. 
 Potoczył się kilka metrów w dół, a potem pobiegł, jakby go gnał cały zastęp diabłów.
A nie gnał go?
 Przez dłuższy czas nie ryzykowali kolejnych wypraw. Ale w końcu zmusił ich do tego głód.
Boboki? Ludzie?
 Był najbardziej wytrzymały ze wszystkich mieszkańców Obozu, więc nie dziwił się, że to jemu przypadło przejęcie roli kuriera. Mimo to wcale, a wcale mu się to nie podobało.
TEGO jest za dużo. I ostatnie zdanie wcale nie brzmi fajowsko
Już miał przypaść za kolejnym głazem, kiedy poczuł uderzenie w bok
Co miał zrobić?
dołał przewrócić się na wznak i to było jedyne, na co było go stać.
Błagam. Co za rzeź! Oszczędź biedne literki. 
Wkrótce zdrętwiała mu nawet twarz
Nawet twarz mu zdrętwiała! Patrzcienoludzie...
Trzy kosmate sylwetki zbliżyły się do niego. Zanim ogarnęła go ciemność, Peter zarejestrował, że to
Ekhem...
Wydawało mu się jeszcze, że w miejscu, gdzie powinna być twarz, zobaczył u jednego z nich szybkę, zza której wyzierały ludzkie oczy.
 Z bliska ledwo spostrzegł w co byli ubrani/jaką mieli sierść, a bezbłędnie wychwycił oczy za plandeką? 
 
I ja się pytam co to jest i o czym to ma być? Bo ja nie wiem.  

PS Jak zwykle zwaliło mi cytaty i komentarze. Nic to. Autorze, masz problem z zaimkami i budowaniem zdań złożonych. Gubisz podmiot czasem. Jeśli chodzi o konstrukcję opowieści jest do kitu. Nie wiemy czym jest Wybuch i w sumie nie odgrywa on żadnej roli. W zasadzie cała historia jest scenką rodzajową, w dodatku kiepsko zbudowaną. Co z tego, że Boboki okazały się być ludźmi? Jaką odgrywa to rolę? I co to za zakończenie? Opowiedziałeś historię o tym, jak koleś wyszedł na spacer, dostał w bok od boboków, o których gadasz przez 2/3 tekstu (zupełnie tylko po to, aby pojawiły się w niewiadomym celu pod koniec), a potem umarł. 
Na serio, o tym chciałeś opowiedzieć?  

Nie mój klimat, więc nie będę się rozwodził nad tym co zrozumialem, a czego nie. Technicznie jest sporo niedociągnięć (które wymieniono), mimo że tekst jest krótki, to momentami wieje nudą. Życze powodzenia w kolejnych próbach. Pozdrawiam!

Stylowo jeszcze miarowo, ale wygląda mi to jak fragment wyciągnięty z środka jakiejś większej całości. Opowieść utrzymana w postapokaliptycznych, falloutowych klimatach. Jako fragment sprawdza się przyzwoicie, jako całość fatalnie, dlatego z wstrzymam się od wystawienia oceny.

Witam,
dziekuję za komentarze i krytykę. Coż... Biję się w piersi za wytkniete niedociągnięcia, bo w amoku pisania ich nie zauważyłem. Mea culpa. Na przyszłośc będę się pilnował.

Tekst był pisany pod konkretne wymagania, tzn. musiałem się zmiescic w okreslonej ilości znaków i stąd być może wyszło, jak wyszło. Wizja była wieksza, a starałem sie to "upchnąc" w małej ilości znaków, no i wyglada na to, że sie nieco rozlazło. Żadne to tłumaczenie, bo tekst powienin sie bronić sam, przynajmniej już mniej więcej widzę, nad czym mam popracować.

Dzięki za komentarze, na pewno wezmę je sobie do serca.

 

Bierz, poprawiaj i pisz dalej. 

Albo dawaj na grafomanię 2012 :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Obawiam się, że mało śmieszne, żeby tam powalczyć ;)

Na grafomanię za dobre ;) Jak dla mnie, to to by nawet uszło, jako szort, gdyby miało jakieś bardziej konkretne zakończenie. To tutaj faktycznie raczej zwiastuje rozwinięcie fabuły.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Początek nawet zgrabnie napisany, ale żeby tak coś wyjaśnić na koniec?
Kiepsko.

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Ale za to moje 3/6 podniosło ocene widzę :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Nowa Fantastyka