- Opowiadanie: Quiyanca - W akcie desperacji

W akcie desperacji

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

W akcie desperacji

Gwiaździsta noc pachniała latem.

 

 

Smyczek tańczył po strunach skrzypiec, tamburyn pobrzękiwał wdzięcznie, a gawiedź poklaskiwała śmiejąc się wesoło. Czerwone trzewiki wystukiwały rytm o deski podestu. Światło pochodni kładło migotliwe cienie na postać tańczącej dziewczyny, która uśmiechała się do tłumu. Tancerka poruszała się zgrabnie, kołysząc biodrami i raz po raz puszczając oko do mężczyzny grającego na fujarce. Kolorowa spódnica fruwała w powietrzu, gorset mienił się cekinami, wplecione we włosy wstążeczki falowały. Muzyka porywała ją, ogarniała podporządkowując sobie. Rumieńce wstąpiły jej na twarz, smukła sylwetka na zmianę zwijała sie giętko i prężyła w eksplozji żywiołów targających młodym ciałem. Biżuteria podzwaniała metalicznie, wtórując muzyce.

 

Przez zachwycony tłum przedzierał się dzielnie niewysoki, przystrojony w czerwone pompony chłopiec, a trzymany przez niego kapelusz stawał się coraz cięższy. Za każdym razem, kiedy miał okazję obejrzeć jej występ, rumieńce występowały mu na twarz, wzrok stawał się rozmarzony i nie mógł zapanować nad językiem, toteż jeśli odzywała się do niego za sceną, robił się jeszcze bardziej czerwony i uciekał zawstydzony w tłum, by nie ośmieszyć się przed pierwszym obiektem młodzieńczej miłości. Rzucił okiem na scenę i westchnął. Nic nie robiło równie wielkiego wrażenia co skrzydła. Z każdym obrotem tancerki lśniły niczym szlachetne kamienie; gdy w tanecznym uniesieniu trzepotała nimi raz za razem, roztaczała przed oczami widza blask zawierający kolory tęczy. Chłopiec uśmiechnął się szerzej i przepychał się dalej, zbierając pieniądze od gapiów.

 

Muzyka zawrzała i ucichła. Na scenę wbiegła mała dziewczynka i założyła zdyszanej cygance koślawy barwny wianek z kwiatów i trawy. Tancerka omiotła błędnym wzrokiem gawiedź, serce waliło jej jak opętane, a oczy błyszczały ze szczęścia. Razem z całą trupą ukłoniła się nisko i po zejściu ze sceny skierowała się do suto zastawionego przez publikę stołu przed cygańskimi wozami.

 

Towarzystwo biesiadowało jedząc, pijąc i śpiewając. Matki odciągały dzieci od cyganów, usiłując zaciągnąć je do domów i położyć spać, jednak maluchy, rozbudzone, chciały bawić się z wędrowcami, najbardziej garnąc się do tęczowej spódnicy. Dziewczyna głaskała je po głowach, śmiejąc się wesoło i dawała smakołyki. Za którymś razem, gdy była pewna, że nikt nie patrzy, biorąc ciastko zwinęła nóż ze stołu i włożyła go ukradkiem za podkolanówkę.

 

Kiedy tylko odeszła od stołu, poczuła nieprzyjemne ukłucie w brzuchu. Tysiące niewidzialnych igieł nagle dźgnęły ją w żołądek. Przystanęła, opierając się o bok pomalowanego na czerwono wozu. Zdjęła wianek z głowy i cisnęła na ziemię; kwiatki rozsypały się w zielony pył, mieszając się z trawą. Cyganka złapała się za brzuch. Serce, które wcześniej biło mocno z podniecenia, teraz zamarło i zwolniło, a strach paraliżujący ciało gnał myśli daleko od tego miejsca. Chciała uciekać, biec jak najdalej, do rodzinnych stron, do bliskich. Zagryzła wargi, odetchnęła głęboko i weszła do środka. On oczywiście tam był. Czekał na nią po każdym występie, by ją zhańbić, splugawić, obezwładnić. W rogu już stała najbardziej znienawidzona przez nią, posrebrzana magiczna klatka. On znów to zrobi. Zamknie ją, uwięzi bez możliwości choćby wystawienia ręki przez kraty. Łzy napłynęły jej do oczu, jednak pozwoliła wpakować się do klatki i oparła się o jej pręty, podkuliła nogi pod siebie, smętnie patrząc na paskudnie wykrzywioną gębę starego cygana. Przytuliła policzek do pobladłego skrzydła, po którego dawnym blasku nie było ani śladu. Stary szybko położył się spać – według planu obóz jeszcze przed świtem miał zostać uprzątnięty i być gotowy do dalszej drogi o wschodzie słońca.

 

Dziewczyna widząc to, poruszyła się niespokojnie. Wyjęła kilka listków zza paska spódnicy i włożyła do ust. Jednak istnieje ktoś życzliwy na tym świecie – były to listki wyciągnięte z wianka. Nagle poczuła , że ogarnia ją ciepło, a oczami wyobraźni zobaczyła swój ojczysty gaj. Między drzewami przemykały driady, ptaki śpiewały słodko w koronach drzew. Uczuła pod stopami uginające się miękko źdźbła trawy. Kwiaty skąpane w słońcu uśmiechały się do niej pełnymi kielichami.

 

W oddali zamajaczył znajomy kształt. Szła powoli w jego kierunku, brodząc w zieloności po kolana, coraz bardziej rozradowana, z przyjemnością przyglądając się otoczeniu tak drogiemu i przyjaznemu. Jej skrzydła lśniły rozkosznie. Postać stała się teraz wyraźna: matka. Stała z łagodnym uśmiechem, z otwartymi ramionami, gotowa by objąć córkę, a cyganka z każdym krokiem zbliżała się do matczynego uścisku. Z radości i wzruszenia pociekły jej łzy. Nagle obraz przestał być wyraźny, rozmywał się coraz szybciej, aż ogarnęła ją kompletna ciemność.

 

Stary cygan równie starym zwyczajem wstał przed świtem. Ochlapał twarz lodowatą wodą i spoglądając na srebrną klatkę, wydał z siebie ryk wściekłości. Stał na środku swego wozu w kałuży krwi, nienawistnie patrząc na żałośnie zwisające na kawałku skóry blade skrzydła tancerki. Podniosła na niego zbolałe oczy, z których wciąż wypływały cienkie stróżki krwawych łez. Mężczyzna krzyczał, kopał klatkę, wyzywał ją, miotał się tam i z powrotem. Jednym szarpnięciem otworzył klatkę, kolejnym wywlókł osłabioną dziewczynę, wyrywając jej z ręki skradziony wieczorem nóż.

 

Gdy jasne słońce wzeszło nad horyzontem, taboru już nie było. Pozostały po nim tylko dwa ślady: ciało bezskrzydłej tancerki z poderżniętym gardłem i drugie, dyndające na drzewie, w czapce z pomponami i ciągle jeszcze mokrymi od łez policzkami.

 

Koniec

Komentarze

Hm, jak dla mnie cała ta skrzydlato-klatkowa instryga jest trochę zbyt enigmatyczna - tekst jest krótki, więc niedopowiedzenia utrudniają wczucie się w atmosferę, a potem nagle następuje koniec. A może po prostu jestem już dzisiaj zmęczona?

Brakowało mi kilku "ogonków" (np. "...uwięzi bez możliwości choćby wystawienia reki przez kraty..."), zdarzają się powtórzenia ("...trzymany przez niego kapelusz stawał się coraz cięższy. Za każdym razem, kiedy miał okazję obejrzeć jej występ, rumieńce występowały mu na twarz, wzrok stawał się rozmarzony..."), ale poza tym nieźle. Tylko trochę zbyt kwieciście, jak na mój gust.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Z tą ręką coś jest nie tak, bo w edycji miała ogonek. Poprawione;) Z zamierzenia tekst nie miał mówić wszystkiego wprost, choć być może jednak nie wyraziłam jasno myśli. Dzięki za zwrócenie uwagi:)

Mam podobne odczucia, co joseheim - początek bardzo opisowy, za bardzo. Oczywiście dzięki temu moje wyobrażenie sceny tańca było bardzo plastyczne, kolorowe i żywe, jednak skłamałbym, gdybym nie napisał, że z każdym kolejnym zdaniem traciłem chęć czytania dalej. Ale potem ładnie "nadrobiłaś" i akcja potoczyła się już gładko. Choć faktycznie zbytnio niedopowiedziany.
Krótko mówiąc - poza kilkoma brakującymi przecinkami, "reką" (która nadal jest "reką" a nie "ręką") - tekst poprawny. Nie powala, ale też nie męczy - a to już dużo, w porównaniu do rzeszy innych debiutantów :)
pozdrawiam!

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Kurka - muszę to napisać - idea tekstu trochę (podkreślam, TROCHĘ) przypomina mi mój własny pt. "Bajka o siedmiu... (short 18+)" - niczego nie sugeruję, o nic nie posądzam, po prostu takie odniosłem wrażenie ;)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

A mi się podobało. Początek rzeczywiście rozwleczony, ale historyjka i ciekawa i smutna. Dość dobrze się czytało ...ale boli mnie głowa i nie mogę spać, więc to moze dlatego :D Pozdrawiam!

A wy byście wszystko na chybcika chcieli. Mi się wlasnie ten rozwleczony początek podobał. Końcówka zresztą też fajna.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

@TyraelX - Nie czytałam, serio:P

Ta paskudna ręka chyba wreszcie poprawiona. Wytłumaczę się z jednego - moim problemem jest nieumiejętność pisania krótkich tekstów. Dlatego postawiłam sobie taki właśnie cel. I to opowiadanie całe z zamierzenia mia lo być dokładnie takie jak jest. Może poza kilkoma niejasnościami;)

Witaj!

To bardzo fajny szort, mimo że smutny i aż nieprzyjemny w sumie. Niemniej sprawnie napisany, muszę przyznać. Podobało mi się.

Pozdrawiam
Naviedzony



Witam,
 Rumieńce wstąpiły jej na twarz, i kilka linijek dalej masz: rumieńce występowały mu na twarz -nie za gęsto tych rumieńców?
 Podniosła na niego zbolałe oczy, z których wciąż wypływały cienkie stróżki krwawych łez - strużki

Generalnie tekst ma przesłanie, więc jak najbardziej na plus. Wzruszyła mnie i zastanowiła ta romantyczno-tragiczna historia.
Pozdrawiam :)

Podobał mi się klimat, ale w paru momentach trochę się pogubiłam, np. tu:
Stary szybko położył się spać - według planu obóz jeszcze przed świtem miał zostać uprzątnięty i być gotowy do dalszej drogi o wschodzie słońca. Dziewczyna widząc to, poruszyła się niespokojnie. - widząc co?

Wyjęła kilka listków zza paska spódnicy i włożyła do ust. Jednak istnieje ktoś życzliwy na tym świecie - były to listki wyciągnięte z wianka. - ten fragment też dość niejasny, zwłaszcza że wynika trochę, że to listki wyciągnięte z wianka były życzliwe :)

Na pewno styl na plus, może niektórym nie podoba się nadmiar epitetów - mnie nie przeszkadza :) Udało Ci się w tak krótkim tekście wyczarować klimat - nie każdy taką rzecz potrafi.

Tak fajnie się zapowiadało, ładny jezyk, plastyczne opisy, a potem, jak obuchem w łeb: kolejny emotekst, już drugi dzisiaj. Nic mnie tak nie wnerwia, jak ktoś porafi pisać, a rzuca takimi tanimi, łzawymi historyjkami.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Nie uwiodło – ot, sentymentalny króciak, jakich wiele. Mam wrażenie, że nadużywasz imiesłowów współczesnych. Ale to może dlatego, że często brakowało przy nich przecinków, więc rzucały mi się w oczy.

Podniosła na niego zbolałe oczy, z których wciąż wypływały cienkie stróżki krwawych łez. Mężczyzna krzyczał, kopał klatkę, wyzywał ją,

Sprawdź różnicę między stróżką a strużką. Facet wyzywał klatkę?

Babska logika rządzi!

Dość plastyczna scena tańca i mocno ckliwa reszta opowiadanka. Niestety, całość nie zrobiła na mnie szczególnego wrażenie, szczególnie, że wykonanie nadal pozostawia sporo do życzenia. Matki od­cią­ga­ły dzie­ci od cy­ga­nów… – Matki od­cią­ga­ły dzie­ci od Cy­ga­nów… Ten błąd pojawia się kilkakrotnie, a w oczach ciągle tkwią cienkie kobiety pilnujące krwawych łez.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka