
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
W zasadzie nie mam pojęcia czy powinieniem napisać coś zanim wstawie swój "twór". Jednak napisze.
1. Wypadało by się przywitać… Witam szanowne Panie i szanownych Panów.
2. Przed przeczytaniem chcialbyp powiedizeć (a właściwie napisać dwie rzeczy). Po pierwsze tytuł opowiadania jest roboczy. Po drugie mimo iż nie umywam się do Państwa z czystej ciekawości oraz za (niemalą zresztą) namową mojej profesor zamieszczam moje "dzieło". Mam nadzieję że nie załamia sie Państwo na dnim totalnie a moze nawet spojrzą łaskawym okiem. Tak czy siak byłbym wdzięczny za komentarze. ;)
-Nie ma mowy– powiedziało twardo lustro– dlaczego miałbym to w ogóle robić?
-Trypurze– zaczął powili przywołując sztuczny uśmiech wyglądający w miarę autentycznie– zależy mi na tym.
-Nie– odpowiedział obraz w zwierciadle– za dużo tu znaczę żeby się dla Ciebie narażać.
-Pamiętasz Omszałe Szczyty?– zapytał wpatrując się w prosto rzeźbiona ramę.– też wiele tam znaczyłem.
– To była zabita dechami i łatana mchem wiocha– wycedził.– Marvick na Sulle ja mieszkam w Erceverd, w stolicy. Sądzisz że…
-Sądzę że jesteś mi cos winien– teraz to w jego głosie był gniew.– Dobrze o tym wiemy, ty i ja. Gdyby nie Ja– podkreślił dobitnie swoją osobę.– byłbyś jak nie przymierzając skwarka słoniny w mojej kaszy. Ale co ja tam wiem, przecież to ty jesteś specem od flory górsko-magicznej.
Trafił w sedno. Uwaga na temat dawnej przygody z smokiem który wbrew logice uczonych nadal istniał przeważyło szale na jego stronę.
-Jutro otworze Ci portal– Powiedział przez zaciśnięte ze złości białe zęby.– Ale będziemy kwita.
-Nigdy nie będziemy– uśmiechną się cierpko
Nie czekając na odpowiedź zdmuchną jedną z niemal wypalonych do cna świec. W pokoju panowała ciemność. Lustro świecące jeszcze przed chwilą jasną srebrzystą łuną wydawało się teraz matowe i nazbyt poprzecierane tu i ówdzie. Chciał otworzyć okno by pozbyć się nieznośnego smrodu z łojowych świec lecz w połowie drogi zrezygnował. Perspektywa walki z drewnianymi okiennicami w jego stanie przegrała z twardym i kującym od wyłażącej z poszew słomy łóżka które nie wydawało się teraz ani twarde ani kłujące.
Zaklną znów, dla odmiany po krasnoludzku. Wino przyniesione przez jak na jego gust zbyt pulchną dziewkę było zbyt kwaśne. Karczmarz aż prosił się o lekcje , tyle że nie miał na to czasu, Wypił kolejny łyk, skrzywił się. Odsznurował solidnie zaplątany mieszek z koźlej skóry . Dokładnie obejrzał kilka solidnie oberżniętych monet. Podrapał się z zamysłem w kilkodniowy zarost.
– Trzy korony na zielarza plus szesnaście za tutaj, pięć na żarcie– wyliczał nagłos– dwadzieścia na nowe ubranie. Razem czterdzieści osiem talarów. Za dużo.
Popatrzył na bukłak z kwaśnym winem po czym z powrotem schował monety do sakwy. Odszedł od stołu o podszedł do konta w którym na stojaku wiosło lustro. Skupił się wciągając głęboko powietrze. Dotkną ramy. Nie cierpiał wysyłać znaczników zawsze nie wiedzieć czemu łapał go wtedy skurcz. Również tym razem los nie był dla niego łaskawy
Zwierciadło zmętniało, odbite w szklanej tafli krzesło i stół zlały się ze sobą w jeden szary kształt. Chwilę po w ramie stał Trypur.
-Już?– Zapytał szybko.
Marvick kiwną głową. Zobaczy jak z plątaniny kurzu i pajęczyn zaczyna pojawiać się święcący czarny owal. Cholernie mały.
-A podobno rozmiar nie ma znaczenia– zadrwił wchodząc w portal z głupim uśmieszkiem.
Z chwilą gdy wejście zamknęło się za nim uświadomił sobie swój błąd. Zdążył tylko zastosować zaklęcie wymijające. Zdawał sobie sprawy że nie może liczyć na przełamanie jego zaklęcia, miał jednak nadzieję że choć minimalnie zmieni swoją trajektorie.
Udało mu się. Klatka do której miał trafić znajdowała się dwa kroki od czubka jego głowy. Zaklną. Dwie rozmazane postacie podeszły do i podniosły go.
-Marvick, Marvick– usłyszał głos.– Nawet kot nie szcza tam gdzie je. Mówi Ci to spec od flory górsko-magicznej. Wracać do Erceverd po tym wszystkim, po gównie jakie tu zrobiłeś i nawet go nie zakopałeś? Nun u– pogroził mu palcem. – Po kiego czorta? No już podnieść mu głowe do góry. Chyba trzeba będzie cucić.
Jeden z osiłków którzy go trzymali zwolnił swój metalowy uścisk z jego nadgarstka i zbliżył się do szyi. Marvick korzystając z okazji zbliżył otwartą dłoń do twarzy drugiego, równie szerokiego w barach co jego kompan ale niższego. Wypowiedział formułę. Coś na kształt rozgrzanego pyłu drzewnego poleciało na twarz mniejszego. Ospowaty, ten który trzymał go za szyje wzmocnił uścisk drugą dłonią. Mag był szybszy, dysponując dwoma dłońmi i ulubionym zaklęciem jego nauczycielki rozsadził mu głowę.
Osłupiały Tryp rzucił się do ucieczki. Marvick wyskoczył z miejsca zrobił trzy spore skoki i dopadł uciekiniera. Głowa pulsował nie do zniesienia. Fale tępego bólu uderzały w tył czaski jedna po drugiej .Przeszedł go dreszcz. Wiedział że wykonał zbyt dużo zaklęć jak na jeden raz. Czuł jak łydki i uda zaczynają odmawiać mu posłuszeństwa. Wyciągną zza pleców zakrzywiony sztylet jeszcze chwile temu przełożony przez pas. Zobaczył jak oczy rezydenta stolicy zwężają się w cieniutkie szparki, jak wizja śmierci odprowadza z jego chudych policzków i zapadniętych oczu jeszcze ciepłą posokę. Nawet nie zorientował kiedy i jak metalowe ostrze przecina skore i aortę. Czół tylko coraz cięższy i coraz bardziej przylepiający się do skóry od lepkiej krwi wykonany z aksamitu szal i koszule. Upadł na kolana, potem na zimną, kamienną posadzkę.
Po dłuższej chwili odnalazł drzwi, schody prowadzące w górę i jeszcze jedne drzwi. Wyszedł na zewnątrz. Wziął głęboki haust niemiłosiernie śmierdzącego miejskiego powietrza.
-A więc to właśnie jest Erceverd.
p.s Tekst celowo jest krótki więc proszę pominąć ten aspekt.
Pozdrawiam.
Daniel z gastronomika
Naszykuj sobie relanium, Danielu.
Jak dla mnie jest już nieco za późno na "łapankę", ale są tu "nietoperze" i może Cię dorwą jeszcze dzisiaj...
"-Nigdy nie będziemy- uśmiechną się cierpko" - "uśmiechnął"
"Zaklną znów, dla odmiany po krasnoludzku" - "zaklął"
"konta w którym na stojaku wiosło lustro" - "kąta", "wisiało"
"Zaklną. Dwie rozmazane postacie podeszły do i podniosły go." - "zaklął"
"No już podnieść mu głowe do góry" - masło maślane, ceglasta cegła. Nie można podnosić w inną stronę, niż góra.
"Czół tylko coraz cięższy" - "czuł"
Utykają kwestie techniczne. W dziale "hyde park" znajduje się miły tekst, na temat poprawnego zapisu dialogów. Polecałbym się z nim zapoznać. Później, radziłbym zaznajomić się z zasadami interpunkcji, bo umiejętność poprawnego stawiania przecinków naprawdę się przydaje.
Na temat fabuły nie będę się wypowiadał, bo za dużo nie ma jej w tym krótkim tekście. Niemniej jednak, sądzę, że gdybyś popracował nad interpunkcją, podszkolił ortografię i nie robił literówek, to pisanie całkiem dobrze mogłoby ci wychodzić. Stylistycznie, masz zadatki na sensownego pisarzynę, ale jak na razie na zadatkach się kończy.
No, ale potencjał jest. Nie zmarnuj go.
Ok, na dzień dobry napiszę "Dobry wieczór, cześć i czołem".
I do korekt się zabiorę:
- po "-" stawiasz spację, super, ale przed "-" również powinna spacja widnieć. Mój stary błąd, który objaśnił mi AdamKB, pewnie go tu poznasz :P
- "powili przywołując" - literówka i brak przecinka
- "uśmiech wyglądający" - tu również przecinek
- "znaczę żeby" - j.w. - od tego momentu napiszę jedynie INTERPUNKCJA DO POPRAWY
- "przygody z smokiem" - przeczytaj to sobie na głos - łatwo się wymawia "z smokiem"? A może łatwiej "ze smokiem"? ;)
- "portal- Powiedział " - wielka litera zupełnie niepotrzebna
- "uśmiechną się cierpko" - uśmiechnąŁ - zabrakło Ł na końcu wyrazu, na końcu oznajmującego zdania stawiamy kropkę "."
- "zdmuchną" - j.w. zjadłeś ł. On zajął, zdmuchnął, sprzątnął etc... rozumiesz?
czytam dalej, choć łatwo nie jest...
Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.
Oj, widzę, że Adam i vyzart mnie ubiegli... Szykuj prozac, relanium to może być za mało :)
Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.
"Trzy korony na zielarza plus szesnaście za tutaj, pięć na żarcie- wyliczał nagłos- dwadzieścia na nowe ubranie. Razem czterdzieści osiem talarów. Za dużo." - nie znam się na ekonomii, ale coś w tym równaniu mi nie gra...
Napiszę tak - super, że piszesz - nie każdy ma choćby cień odwagi, żeby spróbować. Ty postawiłeś pierwszy krok. Ten utwór jest słaby - piszę wprost. ALE - każdy od czegoś zaczyna. Do poprawki masz interpunkcję, częściowo ortografię, choć na tle innych debiutantów jesteś gdzieś w jednej trzeciej sztafety ;)
No i czytaj, dużo czytaj - a potem dla odmiany czytaj jeszcze więcej. Nawet nie zauważysz, jak pomysły same zaczną wpadać Ci do głowy, Autorze. A interpunkcja i ortografia będą najmniejszymi z Twoich problemów ;)
Życzę szczęścia i wytrwałości w pracy.
Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.
Naprawdę dziękuje za pomoc. Powiem szczerze że aż mi głupio. Ale cóż mogę zrobić? Z tego co wiem poprawianie w ciągu 24 h jest "legalne" ;)
Co do relanium, ciocia Wikipedia podpowiada że działa uspokajająco... Czy jest to jakaś delikatna wskazówka że jestem nadpobudliwy, a może chodzi o przygotowanie się do "linczu" za mój tekst? Jeśli chodzi o sprawę krytyki to jestem naprawdę otwarty o ile jest ona oczywiście uzasadniona i w granicach dobrego smaku.
TUTAJ masz świetny poradnik "młodego (stażem) pisarza" . Przeczytaj trzy razy, stosuj się do wskazówek w nim zawartych i będzie cud-malina. ;)
Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.
Witam,
Wpierw kilka rad:
1.Ściągani jakiś procesor tekstu do sprawdzania pisowni. W tekście jest sporo błędów, co prawda, mniej niż w moich początkowych tekstach, ale są błędy.
2.Interpunkcja leży i kwiczy. Osobiście mogę polecić www.prosteprzecinki.pl i http://so.pwn.pl/ .
*
Teraz tekst:
*
Niby jest opowieść o magu, ale ciężko mi się wypowiedzieć; za krótkie.
W kilku miejscach nie wiedziałem co się dzieje i musiałem czytać je parokrotnie, ale może to tylko przez tak późna porę. Końcówka jest trochę, ale tylko troszeczkę, dziwna. Skoro jest tak osłabiony, że trzeba go cucić, to jak nagle ma silę do walki? Chyba, że jest to podstęp i tylko udaje osłabionego; dodatkowo ten Tryp też jest magiem i powinien jakoś zareagować.
*
Sporo powtórzeń „i" w końcówce,
Powtórzone „zbliżył",
Kilka literówek,
Sporo błędów, ale nie jest tragicznie,
*
Podsumowując:
Widziałem gorsze opowiadania. Napisz coś dłuższego o przygodach Marvicka.
Ajajaj... Język polski też się kłania. "Dotkną" to oni, on "dotknął". W całym tekście źle to odmieniasz.
www.portal.herbatkauheleny.pl
Błędy, błędy i jeszcze raz błędy! Czytało się bardzo ciężko, choć w opowiadaniu widzę potencjał (głęboko ukryty za błędami). Historia, mimo że wyrwana z kontekstu, niepostrzeżenie przybliżyła postać bohatera i pewnie (gdyby nie błędy) wzbudziłaby ciekawość co do jego dalszych losów. Życzę kolejnych prób (tym razem bez błędów), które można będzie ocenić bez narzekania na (a jakże!) błędy. Pozdrawiam!
Mogę podpisać się tylko pod słowami przedpiśćców.
Ja też tylko znak zostawiam, że tu byłem, bo koledzy i koleżanki już napisali wszystko, co było do napisania.
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
nawet nie przeczytawszy tekstu, powiem: jak ktos o nicku danielzgastronomika moze wymyśłić coś tworczego?
pikapika - jesteś niesprawiedliwa. przeczytaj najpierw tekst, a potem oceniaj. Jeśli Ci się nie spodoba - to wtedy Twoja subiektywna opinia będzie w pełni uzasadniona :)
pzdr!
Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.
Kurczę i znów to zakłopotanie. Powiem szczerzę że nie spodziewałem się aż tak dużego odzewu . Tak czy siak chciałbym jeszcze raz Państwu podziękować zwłaszcza TyraelX (wybaczcie ale nie mam bladego pojęcia jak właściwie to odmienić) za jego link.
Co do komentarza użytkownika "pipkapika" : Z całym szacunkiem ale ocenianie mojej osoby tylko po samym nicku jest przynajmniej według mnie głupie.
Dziękuje i pozdrawiam.
p.s We wcześniejszym komentarzu pisałem o poprawie swojej pracy, niestety muszę to odwołać.