- Opowiadanie: Nathicana - Dokąd jedzie

Dokąd jedzie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Dokąd jedzie

Jej, takie stare. Tak, to było takie stare, że wręcz spodziewałam się paru łachmytów w obszarpanych kapeluszach, goniących na spienionych koniach przedostatni wagon. Nie chodzi o to, że kible tutaj sprzyjały zdrowiu jak Zona za czasów świetności, ani nawet o to, że fetor osiągał górne stany wyższe. Zapominało się w nim nawet o ślimaczym tempie pociągu, wyznaczanym przez miarowe tuk-tuk, tuk-tuk

(będęrzygaćbędęrzygać)

chociaż w XXI wieku, który został daleko w tyle, twierdzono, że to ekspres. Kto wie, może i wsiedliśmy do ekspresu. Nie pamiętam. Czy to ma teraz jakiekolwiek znaczenie?

Obłażąca, dziwaczna farba odsłaniała poszarzałe drewno, co uznałam za niebywałe, bo nawet tych tras – na jakiejkolwiek nie byliśmy, cholera wie, dokąd to jedzie – nie podejrzewałam o takie starocie. Powinny były spłonąć. Tak, spłonąć. Dawno temu. Spróchnieć i zrobaczywieć

(tenkosznaśmieciniepomieścimojegopawia)

a nie jechać. Nie wiadomo, dokąd. Smród, dobry Boże, smród i upał. I gorączka.

Siedziałam obok niego i miałam mieszane uczucia, chwilami pragnęłam go tak bardzo, że chciało mi się go zagryźć, pot byłby słony, zagryźć , jej… to takie lepsze od seksu. Odór pulsował w przedziale jak wrzód, stawał się nie do zniesienia i owszem, faktycznie, mieliśmy tam już dwie kałuże wymiocin i jedną krwi, i zapach krwi mieszał się z wonią rzygowin, i dusił swoją słodyczą, bo tak, fetor z zewnątrz – z kibli, a jakże – to zupełnie inna sprawa.

(cierpko)

Myślałam o ekranizacji „Łowcy snów", a on chciał uwolnić spoconą dłoń z mojej, ale nie pozwoliłam mu, to pyszne, obydwoje zataczaliśmy wilgotne kręgi pod pachami. W tym filmie któryś bohater, pal go licho, wydalił kosmicznego kreta, uściślając – kosmitę, cały wychodek obryzgał krwią i na pewno smród był tam taki sam. No, tutaj krew nie pachniała tak intensywnie, ten luby, metaliczny posmak, osiadający na wargach, mieszał się z kwaśną wilgocią rzygowin, a gdyby tak szybki numerek w klopie? Przeżylibyśmy?

(żółtastrużkanaczyjejśbrodziemojej?)

I kto wie, zastanawiałam się wśród spazmów, walczyłam, och, jak bardzo walczyłam, krew wabiła, krew pieściła, a ja ciekawiłam się, ilu takich jak ja ukrywa się jeszcze w tym wagonie, tak łatwo to zataić… przecież wszyscy od czasu do czasu lubimy brutalny seks.

„Maniacy", tak na nas mówią, kiedy złapią, ale ja i tak myślę o sobie w ten sposób, a mogłabym, mogłabym myśleć o sobie jak o człowieku, mogłabym, ale nie, bo to, co szaleje w mojej głowie, kiedy słyszę te dźwięki, dzikie, obce, przelewają się przeze mnie… nie, tu na pewno nie ma człowieka. Industrialnie… ale nie, głośników też nie widać.

(wilgoć)

Niemowa ukryła się za książką, nigdy nie oplecie słowami i nie zwerbalizuje swoich myśli, a ma ich wiele, multum, przecież widzę, jak kłębią się w jej oczach, którymi strzela znad lektury, sądząc, że dobrze się za nią schowała, ale nie, od kwadransa nie przewróciła strony w swoim tanim, kieszonkowym romansie.

(trzeciadziewiętnaściesłońcewzeniciepawgotujemisięwgardle)

On, obok, nawet on nie wie wszystkiego, ma taki fenomenalny profil, ile razy go podziwiałam, zwłaszcza nos, i ten wzrok, może dawniej wzięłabym go za podobnego mnie, ale nie, bo kocham go, ostatecznie kocham go, jej, jak bardzo będę go kochać, dotrzyjmy tylko na miejsce, dokądkolwiek jedzie. Pociąg. Przedział. Dziwni, spoceni ludzie, jak w delirium, brzydcy i krzywi, i tacy straszni, a śmierdzą prawie jak kible, gdyby tylko wiedzieli, co mają na skórze, obdarliby się z niej własnoręcznie i dobrze, oskórowani wyglądaliby wprost bajecznie lepiej.

(zpodłogizadeptanejczyjąśkrewzlizuję)

Okna są duże i brudne, a kiedy leżę, szybę naprzeciwko zasłania mi spasiony dupek, jakże musi cuchnąć. Okna. Pokryte paskudnym nalotem, wyglądają, jakby wycelowano w nie noworodka ze sraczką, takie absolutnie przebrzydłe… w zasadzie jednak coś przez nie widać, a ja muszę, tak bardzo chcę, ale nie nauczyłam się jeszcze zaspokajać nim przy ludziach.

(bierzbierzBIERZ)

W każdym razie nie wiem, gdzie jesteśmy, bo nie znam tego miejsca, jest jak zapomniana przez sukinsyna z piętra wyżej nad chmurami wioska sekciarzy gdzieś z dala od dróg w Teksasie… z tym, że te gospodarstwa wyglądają znajomo, ależ znajomo wyglądają, jej. Rzadko rozrzucone, składają się ze stodół i nieotynkowanych chałup z pustaków, zdarzają się gnijące obory. Szczególne z tych farm są jeszcze przed nami, jestem tego pewna, gdybym tylko pamiętała, ale nie, zawsze piła do cięcia kości z pudroworóżową rączką wytrąca mi wszelkie wspomnienia, o ile mam jakiekolwiek poza kolejnymi tętnicami, cudzymi i wieloosobowymi, ale zlały się w jedną, grubą żyłę, i nie ma nic atrakcyjniejszego od jej pulsacji, no, może seks, bo kocham tego obok, kocham.

(lepko)

Wszystko jedno, nie pamiętam, ale może sobie przypomnę, przecież znam tę plamę na ścianie jednej ze stodół, które mijamy, z daleka nie widać, czy to ślad ognia na pustakach, czy coś, co lizałabym jak klacz blok soli, i czuję, buzuje to we mnie zawsze wtedy, gdy pojawia się zwątpienie, brakuje tego ognia, który trawi i zużywa – nie zostawia wiele czasu i pozwala na wszystko.

(jakwodaświatkołyszesięcudownie)

Jej. Prawdę mówiąc rozumiem tych, którzy jadą na prochach, gdybym nie miała tego od zawsze – chyba? – też chciałabym poczuć ten orgiastyczny odlot, ale oni dostają tylko namiastkę i zostają przetrawieni szybciej niż dziwka rozstaje się z najnowszym nośnikiem HIV. Nie wiem, czy ktoś jeszcze widział tego wisielca, który mignął za oknem jak jeden z tysiąca słupów telegraficznych. Kto oczyścił go z mięsa i krwi? Skórzasty kościotrup rozbawił mnie do łez. A oni? A wy? Dlaczego się nie śmiejecie?

(śmiechtozdrowiepawtozdrowie)

To, że dzięki tym podłym szybom w gruncie rzeczy nie wiadomo, jaka to pora dnia, jest też dość zabawnie, zwłaszcza, że mnie nie robi to różnicy. A z tym wisielcem, tak między nami, to mogłam być ja, naprawdę, nas niemal nigdy nie łapią, skąd mogę wiedzieć, może to rzeczywiście ja, ależ musiała być uczta.

Im bliżej, tym silniej wiruje mi w głowie, on niczego nie widzi, przekonany, że wszystko jest dobrze, zajęty tyloma innymi rzeczami, które zabierają mu czas, a ja to coup de grace dla tego czasu i marny los tych kilkunastu godzin.

(mójrozpalonyfotelpocisięsamodzielnie)

Właściwie kolejne gospodarstwo mogłoby w zwyczajnym podróżnym rozpalić myśl o tym, co tu się mogło wydarzyć i mamy następcę Cobena. O ilu przypadkach wiejskich dziwów nikt nigdy nie słyszał, bo krąg świadków ograniczał się do ofiar i oprawców? A niechciane dzieci w stekach na obiad, a niesforna żona na kaszankę, a smalec z jej obfitych, starczych wałów tłuszczu dla psów. Kolejna grupka pustakowych ruder, to było to, bo zapach mnie odurzył i być może wszyscy byliśmy tu na haju, może fetor był bezwolnie wypuszczanym w gacie gównem. Albo kosmicznym kretem.

(wijesię)

Widok zapierał dech w piersiach, tak, że aż podjęłam się zeskrobania odrobiny tej szarobrązowej, półprzezroczystej masy z okna. On, obok, nie widział i całe szczęście, jeszcze się naogląda, choć może uda się tego uniknąć i oby jego cudowny nos się nie zmarszczył, bo jeszcze przejdzie mi ochota i kto wtedy będzie niepocieszony?

(jaiontojednoczybędziebolałokiedysięrozerwie?)

Wilk, stojący na tylnych łapach, mógł się wydawać przypadkowym padlinożercą, ale nie, jego ruchy były tak fantastycznie precyzyjne, kiedy opierał się na półtuszu. Dlaczego pomagał mu cap o mordzie zbrukanej krwią? Bo krew pochodziła z półtusza, z pewnością była ludzka, ludzka krew jest tak wyjątkowa, tak niemożliwa do pomylenia z czymkolwiek innym, tak jak ten zmysłowy kształt, wiszący na haku.

Zatem to tu. Wysiadka. Stacja Folwark Zwierzęcy, kokardka na łańcuchu pokarmowym, a oni, a wy?

(kochamtakbardzokocham)

Koniec

Komentarze

Staroć sprzed jakichś 3 lat, napisany w pociągu na kolanie. Jak zwykle fantastyki w tym chyba niewiele... ale i tak mam nadzieję, że komuś się spodoba. Postanowiłam się przypomnieć przed wrzuceniem czegoś nieco większego, w czym aktualnie dłubię :)

Ok. Niezłe.Jak nie zapomnę to zgłoszę.Gdyby było dłuższe mogłoby znudzić.Dużo długich zdań. Tak jak powinno być.Zdania tworzą nastrój.

No cóż, ponieważ jest to forum NF, to znalazłam w tym tekście sugestię fantastyki (w sensie: szukałam, to i się doszukałam ; ).

Nie czuję się na siłach aby określić, o czym to właściwie jest, ani czy to dobre czy złe, ale z pewnością zrobiło na mnie wrażenie. Aczkolwiek to zdecydowanie nie mój typ literatury - za dużo takich kawałków i człowiek po prozac sięgnie. ; P

Aha, tylko ta "stróżka"... Celowo przez ó? Bo jeśli jednak tylko chodzi o coś, co cieknie po brodzie, to to strużka jest przez u, od strugi.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dziwny ten tekst. Z jednej strony nie mam pojęcia o czym tak naprawdę jest, a z drugiej: niesamowicie mi się podoba. Jest inny, odważny i... sugestywny.
Zostawiam 5. 

Widzę w tym swoistą odwrotkę, która do mnie prawie wcale nie przemawia.
półtusza ż II, DCMs. ~szy; lm D. ~tusz
techn. połowa ciała zwierzęcia rzeźnego (przeciętego wzdłuż grzbietu), najczęściej wieprza, po wstępnej obróbce, stanowiąca pół tuszy.

Tekst idealnie nadający się do nagrody. Jakiejkolwiek. Fantasy World Awards, Zajdla, Nebuli, czy co oni tam jescze mają. Dlaczego? Bo jest dobrze napisany i ni cholery nie wiadomo o co w nim chodzi. A tam same takie dostają wyróżnienia.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Jak nie wiadomo, o co chodzi, to na pewno o gołe baby!

Dzięki śliczne za pozytywne opinie. Przyznaję się bez bicia, że przed wrzuceniem tekstu nie przeczytałam, a całkiem możliwe, że te 3 czy ileś lat temu wklepywałam go szybciutko do kompa z brudnopisu i tak właśnie powstały w nim te żenujące kwiatki w stylu "stróżki". Kajam się i o wybaczenie proszę ;)

:-) Idź dziecię, i nie grzesz więcej brakiem profilaktycznej rewizji... :-)

Nowa Fantastyka