- Opowiadanie: Sledziu89 - Udany jarmark

Udany jarmark

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Udany jarmark

To był dzień targowy, zatłoczone stoiska ze wszelakimi towarami, grona kupców przekrzykujących się nawzajem, oraz jak to bywa podczas takich okazji, co krok niemal można było natrafić na prostytutkę. Bakzan i Meathiel powoli przeciskali się między straganami. Krasnolud szedł przodem starając się jakoś torować drogę sobie i elfiej towarzyszce. Nie dało się nie zauważyć męskich spojrzeń kierowanych w stronę elfki, lecz gdy rozochoceni mężczyźni zerkali na jej towarzysza jakoś odchodziła mim ochota na bliższe poznanie. Mało kto czuje się komfortowo w towarzystwie odzianego w zbroję płytową krasnoluda o wyjątkowo mało przyjaznym wyrazie twarzy. Bakzan nienawidził takich zbiegowisk. Oczy bolały od tych wszystkich kolorów mieniących się przed oczami, do tego jeszcze krzyki, zdzieranie gardeł sprzedawców, ryk dzieci i mieszające się pieśni bardów którzy równie licznie jak kupcy przybywają na jarmarki. Ale najgorszy był zapach. Zapach to złe określenie, wszystkie mieszające się wonie. Smród ryb wymieszany z przypaloną kaszą i cebulą. Bakzan był typem odludka, ale postanowił sobie nie narzekać, nie chciał sprawiać przykrości towarzyszce. Ona natomiast podczas takich imprez była zadowolona jak rzadko kiedy. Nie mogła się napatrzeć na wszystkie towary. Skakała od kramu do kramu. A to blaszany kogucik na patyku, który po dmuchnięciu na niego wydaje odgłos prawdziwego ptaka, zaraz potem wypatrzyła drewnianego konika tak sprytnie wyrzeźbionego, że każdą nogę można było ułożyć wedle upodobania. Nie kupowała tych rzeczy, radość czerpała z samego ich oglądania. Kiedy żyje się w siodle, nie można mieć zbyt wiele bagażu, a już na pewno takich zabawek.

-Oh Bakzanie – Rzekła do krasnoluda widząc jego kwaśną minę – Obiecałeś mi chociaż postarać się dobrze baiwć, pamiętasz?

-Ależ bawię się wspaniale moja droga – odpowiedział tonem jakby oznajmiał jej właśnie śmierć własnej matki.

-Przyjacielu – Mówiła bardzo głośno starając się przebić przez panujący zgiełk – Zobaczysz, że jak dojdziemy do kramów płatnerzy to poprawi ci się humor– Zaśmiała się perliście. Krasnolud westchnął tylko ciężko w odpowiedzi.

Szli przez tłum milcząc, co chwilę obijali się o kogoś, lecz kowal parł do przodu jak skała. W końcu dotarli do kupców handlujących tym co interesowało przyjaciół. Stoiska pełne wszelkiego rodzaju broni i pancerzy. Bakzan jakby właśnie oszalał. Zaczął biegać między kupcami jak dzieciak który właśnie wszedł do cukierni. Jednak euforia coraz szybciej mijała. Krasnolud brał do reki tarcze i uderzał w nie, chwytał miecze i topory sprawdzając jak są wyważone, raz nawet przygryzł żelazny naramiennik ku wielkiemu zdziwieniu handlarza.

-Cholerna partanina, już chyba tym blaszanym kogucikiem który oglądałaś można lepiej powalczyć niż tym szmelcem – Powiedział krasnolud z kwaśną miną starając się ułożyć krótki toporek w dłoni. Był naprawdę źle wyważony.

-Bakzanie, jesteś największym kowalem wśród twojego ludu, jeżeli nie wśród wszystkich. Chyba nie spodziewałeś się znaleźć tutaj czegoś choć zbliżonego twoim pracom? – Zapytała z lekkim uśmiechem Meathiel. Wiedziała, że tak właśnie się skończy wyprawa z druhem na zakupy. Uśmiechnęła się do siebie i lekko pokręciła głową.

-Może i masz rację, ale spójrz na to gówno – uderzył pięścią w tarcze – Przecież to zaraz samo się rozleci.

-Hola hola– Rozległ się piskliwy głos handlarza – To tarcza mojej własnej roboty, nie mam zamiaru słuchać jak taki byle kto obraża moje dzieła!

Handlarz był bardzo wysoki i krępy. Ręce jak pale, mięśnie ze skały, typowy dla kowali zanik szyi oraz mocna opalenizna. Wygolony na łyso, na samym środku głowy hodował długi kucyk który luźno spływa na ramię. Bardzo zabawnie brzmiał cienki i piskliwy głos wydobywający się z tak wielkiego człowieka.

-Wybacz dobry człowieku – Rozpoczęła Meathiel starając się załagodzić sytuację – Mój towarzysz jest bardzo krytyczny jeżeli chodzi o prace kowali.

-Posłuchaj pajacyku – Rozpoczął Bakzan, elfka już wiedziała, to nie skończy się dobrze – Byle kto, to może spotkał twoją matulę w lesie dziewięć miesięcy przed twymi narodzinami, jak się domyślam te kosmyk to pamiątka po owych narodzinach, też chyba brzydziłbym się ciebie złapać za ten paskudny łeb. -Kupiec podwinął rękawy słysząc te słowa. – Mówię co widzę, uwierz pajacu, że idąc w bój prędzej wezmę ze sobą solidny patyk niż to co ty nazywasz toporem.

Bakzan stanął wyprostowany i splótł ręce na piersi. To, że stanął prosto nie dodało mu zbytnio wzrostu, ale dumna mina i chłód w oczach dawały do myślenia potencjalnemu przeciwnikowi.

-Krytykować każdy umie, byle kmieć przyjdzie i zacznie pieprzyć jak to mu się nie podoba, ale nic a nic się sam nie zna na produkcji!

Handlarz aż się zasapał, całe zdanie powiedział na jednym wydechu i poczerwieniał jak burak.

Krasnolud zaśmiał się głośno, tak, że okoliczni kupcy i klienci aż spojrzeli w kierunku rozmuwców z zainteresowaniem.

-Człowieczku, tarcze które wykonywałem jako czeladnik, zaczynając pracę były mocniejsze niż to co ty nazywasz pancerzem.

Wokół zaczęła zbierać się coraz większa grupka gapiów.

Handlarz poczerwieniał jeszcze bardziej

-Gadać to każdy może! – Wykrzyczał – Zasrany zadufany w sobie krasnolud, wiedz mój niewyrośnięty przyjacielu, twojej tarczy użyłbym najwyżej jako nocnika.

Dookoła rozniósł się lekki pomruk. Wyśmiewanie się z wzrostu krasnoludów nie bywało bezpieczne. Tak też było teraz. Bakzan błyskawicznie wyciągnął topór zza pleców i uderzył nim w leżącą na kramie tarczę. Ta nie pękła, ona po prostu rozleciała się na części pierwsze. Żelazne elementy odpadły od łączeń, metalowe guzy zdobiące jej boki poodpadały zasypując wszystkich zebranych. Krasnoludzki kowal ryknął.

-Do tego -wskazał na resztki– Ja bym nawet nie nasrał.

-Wandalu – Ryknął– Zapłacisz za to – Handlarz trząsł się z nerwów. – Każda tarcza rozpadnie się od takiego uderzenia.

W tłumie słyszano szemranie tych którzy zakupili od kupca sprzęt. Kilku bawet podeszło do kramu chcąc odzyskać pieniądze. Krasnolud zdjął z pleców tarczę i położył przed czerwonym rozmówcą.

-Próbuj-Powiedział wesoło – Wszyscy próbujcie – Krzyknął w kierunku gapiów. – Stawiam dobry obiad temu któremu uda się ta sztuka.

Nie musiał długo czekać, dookoła rozległ się dźwięk wysuwanych z pochew mieczy, po chwili rzucili się na leżący pancerz. Uderzali mieczami, tarcza nie drgnęła, poszły w ruch topory a nawet i młoty bojowe. Ale nie byli w stanie nawet jej zarysować. Gdy nie było już chętnych Bakzan uśmiechnął się i zabrał nienaruszoną tarczę.

-Gratuluje udanych zakupów– Rzucił w kierunku naprawdę sporego już tłumu.

Klienci rzucili się na Piszczącego kowala, żądając zwrotu pieniędzy, grożąc i popychając biednego, teraz bladego jak ściana handlarza.

-Jesteś okropny Bakzanie– Rzuciła chłodno elfka– Przecież twoja tarcza jest zrobiona z adronu, nie ma na całym świecie broni która może jej zaszkodzić.

Krasnolud uśmiechnął się do elfki

-A wiesz, jakoś nie podobała mi się fryzura tego człowieka – powiedział roześmiany – Chodźmy się napić kochana. Ten wypad był jednak dobrym pomysłem – Powiedział szczerząc zęby.

Meathel westchnęła ciężko i poszła za przyjacielem, długo jeszcze słyszeli krzyki wokół biednego handlarza.

 

 

 

Chętnie posłucham opini i krytyki jako, że dopiero od niedawna zacząłem pisać

Koniec

Komentarze

Ach. No dobrze, na początek powiem, że na tym portalu promowanie się, reklamowanie i podawanie linków do swoich stron/blogów/itp. raczej nie jest mile widziane.

Po drugie, musisz popracować nad zapisem dialogów, drogi Autorze. W sekcji Hyde Park jest wątek dotyczący tej kwestii, ale generalnie wystarczy, że sięgniesz po pierwszą z brzegu polską książkę, żeby zobaczyć, jak to powinno wyglądać. Bo teraz brakuje Ci spacji i kropek.

Przykład.
Napisałeś: "-Oh Bakzanie -Rzekła do krasnoluda widząc jego kwaśną minę - Obiecałeś mi chociaż postarać się dobrze baiwć, pamiętasz?"
A tymczasem powinno być tak: " - Och, Bakzanie - rzekła do krasnoluda, widząc jego kwaśną minę. - Obiecałeś mi chociaż postarać się dobrze bawić, pamiętasz?"
To dobre zdanie do rozebrania na części, bo, pomijając kwestię samego błędnego zapisu dialogu, raz, że "och" po polsku pisze się przez ch ("oh" to zangielszczenie), dwa, że dodatkowo zgubiłeś przecinek i popelniłeś literówkę przy "bawić".

I pod tym kątem niestety należałoby cały tekst przejrzeć. Z interpunkcją aż tak źle nie jest, ale mogłoby być lepiej, poza tym stosujesz sporo powtórzeń.

Co do fabuły zaś, to nie jest porywająca. Najpierw długi wstęp opisujący jarmark, następnie kłótnia, a potem szybko-szybko, cały zatarg z kowalem zamknięty w króciutkim kawałku, jakbyś miał limit znaków którego nie chcesz przekroczyć. Pomijając fakt, że nawet jakby to wydłużyć, to i tak w tym opowiadanku, hm, praktycznie nic się nie dzieje.

Postaraj się zatem wymyślić może coś ciekawszego, z akcją, i wtedy to opisać.

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dziękuję bardzo. Piszę od niedawna, szukam wszelkich porad, bo wiem, że praktycznie nic nie umiem:)


Link usunięty.

Skoro elfka wiedziała, że wyprawa skończy się narzekaniem krasnoluda, po co w ogóle go brała? Skoro wiedziała, że jest tak krytyczny, skąd w ogóle pomysł wychodzenia na jarmark? Skoro krasnolud ma tak dobry sprzęt, dlaczego wyszli cokolwiek kupować? Kto normalny idzie na jarmark w pełnej płycie? Dlaczego, jeśli krasnolud jest tak dobrym kowalem, szuka sprzętu u pospolitych rzemieślników?
Dialogi są niesamowicie sztywne.
Technicznie też jest trochę do poprawy. W hyde parku jest temat dla początkujących, tam znajdziesz poprawne sposoby zapisu dialogów.
Z obu stron myślnika stawiamy spację.
Kilka razy losowo postawiłeś wielką literę (jak na przykład: Elfka. To nie niemiecki, rzeczowniki piszemy z małej) i zgubiłeś ogonki w polskich znakach.

Pozdrawiam 

Nie porwało mnie. Poza tym z tego co pamiętam przy mojej rejstracji w regulaminie jest wpis zabraniający umieszczania tu publiikowanych indziej tekstów

Kudłacz, nie ma takiego zapisu. I nie było odkąd pamiętam.

Dziękuję, wstawiłem to opowiadanie właśnie by usłyszeć krytykę, teraz wiem nad czym pracować. Temat z Hyde Parku bardzo się przydał. Pozdrawiam.

Ale, tak w ogóle, zacznij, Autorze, od napisania drugiego wyrazu tytułu mała literą! Po co czytać dalej, jeżeli już w tytule walisz byki?
"Trzech muszkieterów", "Wojna i pokoj", "Kłopoty to moja specjalnośc",  etc, etc...

Poza błędami związanymi z jakością naszej mowy ojczystej (któż jest od nich wolny?) do podreperowania jest logika i realizm w opowiadaniu. Sporo autorów wychodzi z założenia, że w fantasy są to rzeczy zbędne, w końcu opisuje się jakieś magiczne światy. Nic bardziej mylnego. Zbroja płytowa nie jest strojem praktycznym na jarmarki, w końcu to ciężki pancerz. Można oczywiście gdybać, wymyślać powody założenia tego niecodziennego odzienia (np. bierze udział w turnieju rycerskim i na chwilę wyrwał się z koleżanką na jarmark między poszczególnymi walkami), ale czy nie prościej było opisać krasnoluda odzianego w kolczugę (jeśli miałby być jakiś pancerz) albo mającego zbroję w przystosowanym do jej przenoszenia plecaku? Przykład zbroi płytowej najbardziej rzucił mi się w oczy, były jeszcze inne tego typu zgrzyty.

Sama historyjka sympatyczna, mi się nawet podobała.

Pozwolę sobie wytknąć jeden błąd:

"Handlarz był bardzo wysoki i krępy." Nie można być jednocześnie krępym i bardzo wysokim. Krępy oznacza "niski, dobrze zbudowany".

Nowa Fantastyka