- Opowiadanie: Dzierzymoc - Caducum - zakończenie

Caducum - zakończenie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Caducum - zakończenie

Jednak powoli jego zadowolenie zaczęło przeradzać się w niepokój. Oto bowiem z 

rozjątrzonego światłem kryształu zaczęły wydobywać się srebrne obłoczki, które po chwili

zmieniły się w jęzory ognia. Mag wrzasnął, a twarz wykrzywił mu grymas bólu, nie mógł

jednak oderwać swoich rąk od klejnotu, który gorzał teraz niesamowitym ogniem,

przypalając mu dłonie. Znienacka kryształ eksplodował z hukiem oślepiającym światłem, a 

powietrzem wstrząsnęła potężna fala podmuchu, zdmuchując najniżej rosnące liście z 

pobliskich drzew. Nocną ciszę przerwał przeraźliwy, nieludzki krzyk:

-Moje oczy! – rozpaczał mag – Nic nie widzę! Moje oczy! Aaaaa!

Młody wojownik patrzył tymczasem smutnym wzrokiem na swego przeciwnika, po

czym podniósł lewą dłoń, pstryknął palcami i powiedział jakieś tajemne słowo. Lodowe

okowy rozprysły się na kawałki, tworząc kaskadę kryształków lodu, które zawirowały w 

powietrzu. Towarzyszył temu dźwięk podobny do dźwięku tłuczonego lustra. Nuorn wsunął

miecz do pochwy, po czym zbliżył się do oślepionego Elimasa:

– Myślałeś, że to ja jestem ślepy bo nie dostrzegałem rzeczywistego obrazu tego, co

mnie otacza, ale to ty byłeś od początku ślepy. Ja zdołałem przełamać twój czar i twoją iluzję,

ty zaś sam zbudowałeś sobie iluzję, w której jesteś uwięziony do teraz. Zaślepiony rządzą

mocy, nie dostrzegłeś tego, co dla pokorniejszych jest jasne i oczywiste. Nie dostrzegałeś

sensu cierpienia i myślałeś, że też go nie dojrzę. Zesłałeś na mnie coś czego najbardziej sam

się obawiałeś. Gdy jednak ja to zaakceptowałem, twój czar rozpadł się, a twoja iluzja została

rozproszona. Teraz sam doświadczyłeś z własnej winy cierpienia i bólu. Mówią, że ślepym

wyostrzają się inne zmysły. Może teraz twoja dusza nauczy się patrzeć nie na to, co na

wierzchu, ale na to, co jest głębiej.

– Przeklinam cię! Na wszystkie demony z Wieczystych Otchłani, bądź przeklęty –

wrzasnął mag.

– Nawet teraz tego nie dostrzegasz? Dobrze więc, pozostaniesz ślepcem tak długo, aż

nauczysz się patrzeć także swoim duchem. Mam też dla ciebie radę na przyszłość– nie pragnij

czegoś, co do ciebie nie należy. Każdy bowiem otrzymuje dar należny do swego powołania,

ty jesteś magiem, i posiadasz należny ci dar. Nie jesteś jednak powołany do bycia paladynem,

dlatego nie jest ci dane władanie Wiecznym Płomieniem.

– Wypchaj się tymi swoimi pouczeniami! Pleciesz jak praczka! Masz mi powiedzieć,

jak mogę odzyskać swój wzrok! – pieklił się Elimas.

– Gdy nauczysz się patrzeć sercem, będziesz wówczas sam wiedział, co masz robić.

– Niech cię diabli wezmą z twoimi radami! Bądź przeklęty! Poradzę sobie bez twoich

durnych, wzniosłych słów i zdań przykrojonych na potrzeby prostaczków, służących

prawieniu bezsensownych morałów. Niepotrzebnie zadzierałeś z kimś potężniejszym od

siebie. Wygrałeś co prawda tę batalię, ale to marne zwycięstwo nic ci nie da. Naciesz się nim,

póki możesz, ale bacz, by cię pycha nie rozdęła z tej dumy i byś od niej nie pękł. Nie chcę, by

coś odebrało mi przyjemność osobistego wyduszenia z ciebie twego nędznego żywota!

To mówiąc, zrobił krok w tył i wykonał w powietrzu teatralny gest rękoma. W

mgnieniu oka otoczyły go kłęby dymu, w których zniknął Nuorn z oczu. Nagły podmuch

wiatru rozwiał opary, jednak paladyn nie dostrzegł już swego wroga w miejscu, gdzie ten

przed chwilą zniknął mu z oczu. Ledwo zdołał się odwrócić, gdy głowę przeszyła mu

straszna myśl; „gdzie podział się prawdziwy Opillas?" W tym momencie ujrzał, jak przed nim

tworzy się w powietrzu świetlisty krąg, emanujący wielobarwnym światłem. Pierwsza z 

owego dziwnego kręgu wyłoniła się noga, następnie ręka, aż zdumionym oczom Nuorna

ukazał się jego przyjaciel w całej swojej krasie.

– Uff! – sapnął Opillas – podróże międzywymiarowe są bardzo męczące. Widząc

zdumienie malujące się na twarzy towarzysza dodał – co się gapisz na mnie jak cielę na

malowane wrota? Tak bardzo się zmieniłem od naszego ostatniego spotkania?

– Opillas, teraz wiem, że to naprawdę ty! – krzyknął uradowany paladyn i rzucił się

przyjacielowi na szyję. Po chwili odstąpił od niego i spytał zaintrygowany – ale gdzieś ty się

podziewał?

– Byłem w tzw. Atrii. Jest to coś jakby przejście pomiędzy światem naszym, a światem

duchowym. Jest to jakby, hmm… no rozumiesz, coś w rodzaju przedsionka. Ogólnie jest tam

niezbyt ciekawie oraz nie działają tam prawa rządzące w naszym świecie. Jednocześnie,

będąc uwięzionym w Atrii , mogłem obserwować ciebie i wszystko, co się działo. Oczywiście,

jako że znajdowałem się w innej rzeczywistości, czar Strefowej Iluzji nie miał na mnie

wpływu, widziałem więc rzeczy takimi, jakimi były naprawdę.

– Czym jest czar Strefowej Iluzji? – zaintrygował się Nuorn.

– Jest to jakby rodzaj magicznego krzywego zwierciadła, które zaburza percepcję

osoby pod wpływem czaru, inaczej mówiąc wykrzywia jego postrzeganie rzeczywistości i 

zmyla zmysły. – zaczął tłumaczyć fachowo Opillas. – Sposobem na przerwanie iluzji jest, że

tak powiem, niespełnienie warunku kluczowego. Jeżeli ofiara w jakiś sposób wykryje

istnienie iluzji, wówczas ta sama wygasa. Drugi sposób polega na tym, że czar ten rzuca się z 

zamierzonym celem. Jeżeli w danym czasie nie uda się go osiągnąć, wtedy czar również traci

moc.

– A czy mógłbyś mi powiedzieć, co się tak naprawdę działo się przez ten cały czas? –

dopytywał się Nuorn.

– Oczywiście. Kupiec, którego przeprowadzałeś przez las, zdrzemnął się z 

pomocnikami podczas drogi przez las, a ty myślałeś że zginęli. Gdy pojechałeś, oni po jakimś

czasie obudzili się i bardzo zdziwieni, że ciebie nie ma, sami pojechali w kierunku Brzeziny,

w której jeszcze powinni być. Ludzie w gospodzie rozmawiali o tym, że mistrz Iustus jedzie z 

wizytą do tutejszej świątyni, a nie o tym, że obwieszczono jego pogrzeb. Posłaniec zaś

przyniósł ci wiadomość, że po dokładnych oględzinach okazało się, że twojemu koniowi nic

nie jest i prosił cię, abyś wrócił po niego do zamku. Sam wypadek konia oczywiście też był

iluzją, tyle, że grupową.

– Wiesz może, czy to, co mówił mi spotkany dziś rano nasz znajomy bard jest prawdą,

czy również jest w jakiś sposób zniekształcone?

– Jaki znajomy bard? – zdziwił się Opillas.

– No, ten którego uprzednio spotkaliśmy, jadąc do zamku lorda Gawena. – odparł

zdumiony niepamięcią przyjaciela Nuorn.

– Owszem, pamiętam go, ale ty dziś rano go nie spotkałeś. W ogóle go nie spotkałeś

od tamtej pory, gdy widzieliśmy go po raz pierwszy.

– Jak to, przecież z nim dopiero co rozmawiałem. Poza tym spójrz, mam pierścień,

który mu niegdyś dałem – nie ustępował paladyn.

– Przykro mi to mówić, ale według mnie ty mu nigdy go nie dawałeś – zripostował

Opillas.

– Chcesz mi wmówić, że mam zwidy?! To było przed spotkaniem Elimasa.

– Nie mam pojęcia. Wiem jedynie, że istotnie ma tu miejsce coś dziwnego. Może

jeszcze kiedyś się dowiemy, jak to naprawdę było.

– Taaa… Może faktycznie nie powinniśmy na razie się tym zajmować. Musimy

przecież dotrzeć w końcu do Pięciowzgórza. Proponuję przespać się tutaj, a jutro z samego

rana ruszyć do lorda Gawena po Tornado.

– Popieram – odrzekł Opillas.

Rozbiwszy prowizoryczny biwak i wyznaczywszy warty, dwójka przyjaciół odpoczęła

nareszcie po wyczerpujących wydarzeniach ostatnich dni.

*

– A więc w końcu tu dotarliśmy! Zamek lorda Gawena! – wykrzyknął triumfalnie

Nuorn. -Bylibyśmy tu wczoraj, gdybyś nie uparł się, by jechać „dobrze" Ci znaną drogą na

skróty– odparł kąśliwie Opillas – ja ciągle czuje w kościach wczorajszy nocleg. – Zabawne,

wydaje mi się, jakbyśmy byli tu dopiero co. Kto by pomyślał, że przez ten czas tak wiele się

zmieniło.

– To dziwne – powiedział nagle Opillas – wydaje mi się, że most zwodzony jest

podniesiony. O patrz, czy to jakiś jeździec czeka na nas przed fosą?

– Hmmm… to chyba…. to jest Tornado! – powiedział mocno zaskoczony tym faktem

paladyn – ale czemu nie wpuszczą nas do środka i nie oddadzą go mi osobiście?

Wkrótce odpowiedź na to pytanie sama dała się usłyszeć. Dokładniej, usłyszeli ją za

pośrednictwem głosu spływającego z blankowanych murów, należącego do samego lorda

Gawena:

– Zabieraj swojego konia, gnido, i zejdź mi z oczu! – ryknął wściekle Gawen – i nie

zapomnij zostawić tu mojego konia, parszywcu!

Nuorn i Opillas popatrzyli zdumieni po sobie. Co też mogło stać się lordowi

Gawenowi?

– Panie, zaprawdę smuci mnie, że przemawiasz do nas tak srogim tonem – zwrócił się

do niego Nuorn – czymże zasłużyliśmy sobie na takie traktowanie?

– Jak to czym? Napadliście i okaleczyliście srogo mojego zacnego sługę, i pytacie się,

czemu was przeganiam precz, szubrawcy?

– Panie, przykro mi o tym mówić, ale to wasz mag jest nikczemnym oszustem i 

łajdakiem. To on nastawał na nasz życie i mienie, a nawet dybał na twoje, panie. Jeżeli

wpuścisz mnie do środka, z chęcią otworzę ci oczy i opowiem ci, jak nikczemną osobą jest

ów czarownik.

– Nie chcę od ciebie żadnych rad, świętoszku! Wracaj do swego klasztoru i lepiej nie

wracaj na moje terytoria, bo inaczej odwdzięczymy ci się pięknym za nadobne.

– Uzdrowiłem waszego syna, nic nie żądając w zamian. Do dziś nie żałuję tego kroku,

i jeżeli zwrócisz się do mnie z uprzejmą prośbą o pomoc, chętnie ci jej udzielę. Żałuję jednak,

że swego dobroczyńcę w swym ślepym gniewie uznajesz za wroga, a tego szarlatana

traktujesz jak doradcę. Oby czas przywrócił ci jasność myśli i rozsądek.

– Przestań mnie pouczać! A teraz znikaj! Już! – krzyczał w pasji stary lord.

Tym razem Nuorn nie odezwał się już ani słowem. Zawrócił swego wiernego rumaka,

po czym powoli odjechał między pola. Opillas bezgłośnie podążył za nim. Przez moment

tylko paladyn spojrzał się za siebie, i zdawało mu się, że dostrzega Elimasa pomiędzy

blankami na murze, szeptającego coś lordowi. „ Trudno" – pomyślał paladyn. – „ Tę rundę

przegrałem".

– Martwisz się? – zapytał się go młody nowicjusz –Moim zdaniem, zrobiłeś co w 

twojej mocy. To wolna wola lorda Gawena, komu wierzy i kogo słucha. Może zobaczy kiedyś

swój błąd. W tej chwili nie możemy mu pomóc.

– Cóż, i tak spędziliśmy tu dużo więcej czasu niż mieliśmy – odpowiedział Nuorn, a 

jego twarz nagle pojaśniała – wiesz co, wydaje mi się jednak, ze nie był to czas zmarnowany.

Dzięki Elimasowi sporo się nauczyłem, choć może nie pomógł on mi w tym celowo. Poza

tym, oprócz nowego wroga, zyskałem także nowego sprzymierzeńca.

– Więc wracamy na szlak? – zapytał wesoło Opillas.

– Wracamy. Pięciowzgórze czeka! – krzyknął paladyn, po czym spiął konia i ruszył

przed siebie galopem, wzbijając tumany kurzu – kto ostatni przy tamtym drzewie, ten jest

barani kotlet!

Na tle zachodzącego słońca wyraźnie rysowały się malejące powoli sylwetki

jeźdźców. Spokojny wiatr zamiatał gościniec z leżących na nim liści, a mrok powoli gęstniał i 

gęstniał, biorąc niebo we swoje władanie. Jednak wciąż bohatersko przezierały przez niego

pomarańczowe promyczki słońca.

 

 

 

Koniec

Komentarze

Takich opowiadań właśnie brakuje. Podoba mi się wątek wierności i wiary, w życiu te wartości giną wśród tysięcy drobiazgów. Opowiadanie- jako całość- podejmuje ten ważny (choć nie tak modny obecnie ) temat, który opleciony ciekawą fabułą i przekazany bogatym językiem stawia nas przed pytaniem o wierność i wiarę.
Ogółem- opowiadanie bardzo mi się podoba. Autorowi dziękuję za podzielenie się nim.

dialogi ci kuleją z interpunkcją. Przykład:
 - Cóż, i tak spędziliśmy tu dużo więcej czasu niż mieliśmy – odpowiedział Nuorn, a
jego twarz nagle pojaśniała – wiesz co, wydaje mi się jednak, ze nie był to czas zmarnowany.

Po słowie pojasniała.kropka. Nastepnie po myślniku z duzej litery. Możesz zrobić trik, by zaznaczyć ciągłość wypowiedzi, wtedy dajesz bez kropki i lecisz z małej litery.

Podoba mi się, że od razu coś się dzieje, jest akcja, ruch. Całość zaciekawiła i zamierzam śledzić poczynania autora na naszej stronie. :-)
Pozdrawiam. 

Nowa Fantastyka