- Opowiadanie: komandorjaspastuszek - Koniec Cyklu (trzecia część Komandorskiej Trylogii Smoków)

Koniec Cyklu (trzecia część Komandorskiej Trylogii Smoków)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Koniec Cyklu (trzecia część Komandorskiej Trylogii Smoków)

Oto przedstawiam wszem i wobec oczekiwaną konkluzję smoczej trylogii. Jeśli trafiliście do tego tekstu przypadkiem, przeczytajcie toowo, aby zrozumieć o co w tym stężeniu epickości chodzi. Cokolwiek napiszecie w komentach, pamiętajcie, że moje historie są, jakie są, ale to Still A Better Ending Than Mass Effect 3.

 

Koniec Cyklu (trzecia część Komandorskiej Trylogii Smoków)

 

 

 

Przeszłość jest naszą Przyszłością, gdyż każdy Cykl dopełnia się w ciszy” Z Księgi Przepowiedni Batanii

 

 

 

 

Filonia nie mogła utrzymać magicznej zasłony zbyt długo. Nie zrozumcie mnie źle, Zabójczyni Tyranów była doskonałą magiczką, ale nie chowała jedynie swojego brata, ale także gigantycznego smoka. Nie rozumiała decyzji Fuluna, aby zawierzyć ratunek królestwa jednemu z ciemiężycieli. Straszny pakt, który młody Zabójca Tyranów dobił z magicznym gadem, był – jak sama nazwa wskazuje – straszny, a na dodatek bardzo utrudniał zadanie magini. Rosły młodzieniec, jakim był Fulun, wymagał około szesnastu łokci kwadratowych generowanego magicznie obrazu. Potężny Garmuktor – dodatkowe tysiąc siedemset. Dziewczyna z trudem utrzymywała trzeźwość umysłu, chyba tylko odległe krzyki i odgłosy walki (w stolicy trwało już powstanie) dodawały jej nieco sił. Zmęczenie kleiło jej oczy i rwało zaklęcie niewidzialności. Ale szli: rodzeństwo Zabójców oraz smok. Dotarli już do Złotej Komnaty, gdy…

– Północ! – powiedział Garmuktor. Widząc (gdyż on widział ludzkich towarzyszy, mimo zaklęcia) brak reakcji rodzeństwa, dodał. – Pakt. Fulunie, minął kolejny dzień. Wiesz, co trzeba zrobić. – Zabójca wiedział, ale udawał głupiego. – Przysiągłeś. Aby nie złamać mojej obietnicy, muszę walczyć z przeciwnikami króla. Ustaliliśmy, że co dzień będę zabijał jednego z wrogów Anansorisa. I w ten sposób, z czystym sumieniem będę mógł wam pomóc w zamachu na mojego władcę.

– Wiem, wiem… – szeptał Fulun, niepotrzebnie ściszając głos do granic słyszalności, gdyż zaklęcie Filonii tłumiło też dźwięki. – Ale jesteśmy już na miejscu. Wytrzymaj godzinę… – Smok pokręcił głową, choć był to czczy gest, gdyż młodzieniec smoka nie widział. Jednak z milczenia magicznego przewodnika, Fulun zrozumiał, że wpadli w niezłe tarapaty. – Zżarłeś całą moją kompanię. Nie mam już ci kogo oddać – przyznał z niechęcią.

– No… nie do końca – odparł smok.

Zapadła cisza, gdyż Fulun domyślnym bohaterem nie był. Trudniejsze pomyślunki zawsze spadały na jego siostrę. A tym razem nie tylko pomyślunki. Smok nie był bezwzględnym zabójcą (a przynajmniej nie bardziej bezwzględnym, niż reszta jego rodzaju), a nawet zdołał polubić rodzeństwo Zabójców. Prosił o ofiarę z czymś bliskim żalu.

– Dobrze – powiedziała ze smutkiem Filonia. – Zabij mnie.

– Co takiego? – jęknął Fulun, ale szybko pojął. Umowa była umową.

– Umowa jest umową. Jeden wróg króla dziennie – potwierdził smok. Po czym zwrócił się do magini: – Kochanie, nie ruszaj się, zabiję cię w bardzo elegancki i niemal bezbolesny sposób.

– Nie! – jęknął Fulun. – Przecież my walczymy też dla ciebie… dla smoczego rodzaju. Kiedy zdejmiemy hełm z głowy Anansorisa… albo głowę z hełmem z ciała tyrana, ty i twoi kamraci będziecie wolni! – Szkoda, że Zabójca nie widział przez zasłonę zaklęcia. Może dostrzegłby niebezpieczny błysk w oku gada.

– Tak trzeba – ponuro rzekł Garmuktor. – No młoda, połóż się na podłodze. Rozdepczę twoją piękną główkę i nawet nie poczujesz…

Fulun chciał im przeszkodzić. Nie miał zamiaru poświęcić także siostry na ołtarzu wolności. Ale nie mógł złamać paktu, odrzucić pomocy smoka. Setki i tysiące poległy w walce z tyranem. Czy mógł wymagać, aby Batania oszczędziła jego bliskich. „Najpierw Ojciec… teraz Filonia. Anansorisie, zapłacisz mi za to!” pomyślał. Nie miał z resztą wielkiego wyboru – nawet gdyby chciał powstrzymać siostrę i smoka, nie widział gdzie są.

– No to siup – mruknął magiczny gad i stąpnął z gracją na czaszkę nadobnej niewiasty. Chrupnęło i chlupnęło, ale Fulun nie miał czasu rozpaczać. Zaszło coś, czego nie przewidział ani smok, ani zabójca, ani nawet świętej pamięci magini.

– No… to zrobiło się niezręcznie – stwierdził Garmuktor, kiedy oczy króla i ośmiu gwardzistów spoczęły na niezwykłych gościach.

W momencie, gdy piękna główka Filonii eksplodowała, spruły się wszystkie zaklęcia, utkane przez dziewczynę. Pal sześć Magiczne Oko, Wykrycie Zła, czy nawet Podwójną Tarczę Wszelkiej Ochrony, ale brak Magicznego Ekranu Niewidzialności odsłaniał oczom siedzącego za stołem tyrana szczególny widok – młodego blondyna ze sztyletem w dłoni, mierzącego dwadzieścia łokci w kłębie smoka oraz leżące na podłodze piękne, dziewczęce ciało, z krwawą kałuża zamiast głowy. Ośmiu gwardzistów podniosło magiczne kusze, ale to nie było nawet konieczne. Garmuktor walczył z tyranem podstępem, ale wszak nie mógł się oprzeć bezpośredniemu rozkazowi dzierżyciela artefaktu. Tyran postukał się w błyszczący czerwoną poświatą Hełm Archodrakona i zapytał:

– Co to, Kirdawka mać, ma znaczyć?

Fulun nie czekał, aż tyran wykorzysta swoją władzę nad smokiem. Skoczył przed siebie, unikając czterech bełtów i przeskakując nad stołem. Anansoris szybko (a jak na oszalałego z powodu swędzącej głowy tyrana, nawet bardzo szybko) odzyskał panowanie nad sobą i zagrzmiał.

– Garmi, patałachu! Zgnieć go!

– Jak każesz, panie – odparł magiczny gad i udowodnił, że tyran jednak nie myślał do końca logicznie.

Fulun znalazł się za stołem, więc aby dosięc Zabójcę, smok musiał przesadzić pół sali. Pech Anansorisa i szczęście Fuluna sprawiły, że na najkrótszej trasie ku zamachowcy znalazł się król Batanii. A kiedy dzierżyciel Hełmu Archodragona rozpadł się na krwawą miazgę, smok nie miał już obowiązku wypełniać niczyich rozkazów. Widząc władcę rozpływającego się na podłodze, gwardziści uznali, że ten za mało im płaci, a biorąc pod uwagę nową kondycję tyrana, już w ogóle nie będzie im płacił. Opuścili komnatę, nim zdumiony Fulun podszedł do magicznego Hełmu.

– Założysz go? – zapytał Garmuktor. Teraz niebezpieczny błysk w jego oku był widoczny.

– Nie – odparł Fulun. – Dość tego. Może i ja stałbym się takim tyranem? Nie obraź się, smoku, ale twój ród jest drapieżny i groźny dla ludzi. Koniec z tym. – Rzucił artefakt na podłogę, a magiczny gad błyskawicznie rozdeptał ów skarb. – Jesteście wolni, Dragoni – oznajmił Zabójca Tyranów.

– Jesteśmy – potwierdził stwór. Uderzył ogonem w ścianę, rozbijając ją z łatwością i odsłaniając widok z pałacu. Powstańcy walczyli byli z królewskimi smokami, ale od kiedy ustała władza tyrana, gady zawisły w powietrzu, jakby czekając na sygnał od wodza. A Garmuktor rozwinął skrzydła, wzbił się w powietrze i dołączył do ognistej orgii zniszczenia, rycząc: – Ninc, himme, temm eshus! – co się ze starożytnej mowy przekłada następująco:

„A teraz, ludzie, to macie przej---ne!”

„Kalam swój honor… nie jestem już godna nazwać się druidką” pomyślała Velmuta, kłując palec serdeczny. Krople krwi spłynęły z ręki pięknej niewiasty na leżącą w sarkofagu kupkę popiołów. Rytuał został dopełniony. „Ale trzeba… to dla Batanii!”

Przemiana zaszła błyskawicznie. Popioły zdały się wypić drobinkę życia w mgnieniu oka, a z szarego pyłu szybko uformowała się odrażająca sylwetka nekromanty. Na szczęcie dwukrotnie zabity Devonis był domyślnym draniem. Z krwi druidki wyczytał jej wspomnienia z minionych piętnastu lat śmierci, powstania przeciw Anansorisowi oraz późniejszej, rozpaczliwej wojny przeciw spuszczonym z magicznej smyczy smokom. Czarownik uśmiechnął się, wypuszczając ze świeżo zrekonstruowanych płuc chmurkę dymu.

– Wreszcie! Kiedy zobaczyłem smoki, wiedziałem, że pożałujecie tej głupoty. Dokładnie jak poprzednim razem.

– Jak to: „poprzednim razem”? – zapytała zdumiona Velmuta.

– No co… myślisz, że wtedy, dwadzieścia lat temu, wasz głupi król dał mi zwłoki swoich żołnierzy dla hecy? Powstrzymałem inwazję wywern! Ja sam… no i moje zombie. A w nagrodę wy nasłaliście na mnie smoki. Teraz zgaduję, że smoki wam się znudziły i znów potrzebujecie nekromanty, aby posprzątać bałagan? – Druidka nie miała siły, aby skinąć głową. – Dobra, uratuję Batanię raz jeszcze, mimo że jestem pewien, iż spróbujecie mnie zabić zaraz potem. Jestem nekromantą, ale patriotą.

Wstał z sarkofagu, sięgnął po srebrną laseczkę i rozejrzał się po podziemiach.

– Tutejsze trupy są za stare. Jeżeli mam zgromadzić armie do walki ze smokami, potrzebuje nowych ciał. Po prostu wskaż mi jakiś zbezczeszczony cmentarz, dalej sobie poradzę. – Spojrzał na dziewczynę i uśmiechnął się martwymi ustami. – Mam już pewne doświadczenie.

KJP

Kwiecień 2012

Koniec

Komentarze

Jest to część zdecydowanie najlepsza, Komandorze. I językowo, i treściowo.

Jestem nekromanta, ale patriotą. - literówka, nekromantĄ

świeżozrekonstruowanych - brak spacji

"Tyran postukał się w błyszczący czerwoną poświatą Hełm Archodrakona i zapytał.

- Co to, Kirdawka mać, ma znaczyć?"

W takich wypadkach po słowach typu "zapytał", "oznajmił", "krzyknął" itp., powinien być dwukropek, a nie kropka.

Gdzieś tam jeszcze jakaś literówka i jeszcze coś wpadło mi w oko, ale tym razem nic nie łapałam specjalnie, chciałam tylko przeczytać, co stworzyłeś tym razem.

Ponieważ mam bezprzykładnie, rozkosznie dobry humor, tekst naprawdę mi się spodobał ze swoją ironiczną wymową, i widać, że w stosunku do pierwszej części zrobiłeś postęp, stawiam 5. A co.

Pozdrawiam. ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

"Jestem nekromantą, ale patriotą." - miodzio ;) Opowiadanie na piątkę - jak na taką długość przedstawia maksimum fabuły, postaci i żarcików. Szkoda, że "Stary hełm" nie jest równie dobry, bo całość też by była piątkowa.

Mnie również najbardziej przypadła do gustu część  trzecia. Pozdrawiam

Fajna historyjka. Po drodzie mignęło kilka drobnych bubli i jakaś nadzaimkoza. I jeszcze z technicznych rzeczy --- cząstki tekstu lepiej rozdzielać pustą linią i znakiem graficznym lub cyferką (ale nie wielokropkiem, bo to wygląda na źle postawiony enter), wtedy jest bardziej przejrzyście.

pozdrawiam

I po co to było?

Nowa Fantastyka