- Opowiadanie: mohit0 - Ostatnia Nocka

Ostatnia Nocka

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ostatnia Nocka

 

 

Drzwi zamknęły się z trzaskiem. Marek rzucił płaszcz na kanapę i podszedł do lodówki po puszkę zimnego piwa. Zaklął ostro do syku wylewającego się chmielowego trunku. Spojrzał na rosnącą kałużę w kolorze uryny.

 

– Szlag– krzyknął opadając na krzesło

 

– Później– Pomyślał pociągając łapczywie z puszki.

 

Miał dosyć wszystkiego. Pieprzonej roboty bez możliwości awansu. Pamiętał jeszcze jak miesiąc temu cieszył się z zaproszenia na rozmowę w sprawie pracy. Przypomniał sobie słowa faceta prowadzącego rozmowę. Bardzo duże możliwości rozwoju.

 

– Skurwysyn– pomyślał.

 

Ruszył w stronę łazienki obijając się o ściany. Wypadam z formy na starość. Muszę potrenować – pomyślał. Zrzucił z siebie koszulę i wskoczył do wanny jak filmowy amant. Niestety oni nie obijają się przy tym niemiłosiernie. Marny ze mnie Bond. Uśmiechnął się układając dłoń w kształt pistoletu i pociągając za spust. Paf, paf, paf.

 

Schował twarz w dłoniach próbując się zrelaksować. Ścisnął nos i rozluźniając ciało zanurzył się w wodzie.Poczuł przeszywające jego ciało dreszcze przeraźliwe zimno. Chciał się wynurzyć ale miał wrażenie jakby coś sparaliżowało całe jego ciało po czym usłyszał przeraźliwy krzyk. Krótki, mrożący krew w żyłach krzyk dziecka. Nie był to krzyk bólu. Raczej krzyk przerażenia. Przeraziło go to w dwójnasób ponieważ krzyk jakby dobiegał z jego mieszkania. Odrętwienie odpuściło wraz z urwaniem się krzyku i szybko wynurzył głowę z wody.

 

– Halo! – krzyknął w stronę drzwi. Nikt mu nie odpowiedział. – Jest tam kto? – Spytał z równie mizernym skutkiem

 

Jestem zmęczony, musiało mi się wydawać– stwierdził

 

Zauważył że woda odzyskała przyzwoitą temperaturę a że żadnego więcej krzyku nie słyszał stwierdził że musiał przysnąć. Zanurzył się ponownie. Znowu poczuł przeraźliwy chłód a ciało zdrętwiało. Tym razem nikt nie krzyczał, słyszał natomiast szepty. Ktoś szeptał coś w niezrozumiałym dla niego języku. Szeptał jakby gdzieś z oddali, jedyne co rozumiał to imię. Miał wrażenie jakby matka mówiła coś do dziecka. Zaczęła powtarzać imię Jedno imię, nic więcej. Marie, Marie… szeptała. Nie wiedział dlaczego ale drażniło go to imię drażnił go sposób w jaki było wypowiadane. Kobieta nie zwracała się tak jak zazwyczaj zwraca się matka do córki. Mówiła z nienawiścią, z wyraźną odrazą którą dało się wyczuć w jej głosie po czym zobaczył przed oczami twarz dziecka. Twarz przeraźliwie wykrzywioną w grymasie bólu, w grymasie cierpienia. Nie była to normalna twarz dziewczynki. Była to wypaczona bliznami, naznaczona oparzeniami twarz małego dziecka. Mimowolnie wzdrygnął się i poczuł przebiegający od palców wzdłuż ciała dreszcz. Nie był to już dreszcz zimna.

 

Twarz równie szybko jak się pojawiła zniknęła pozostawiając mu przed oczami ciemność. Zamiast głosu matki słyszał teraz muzykę. Muzykę równie go przerażającą co twarz dziecka. Co się ze mną dzieje – pomyślał. Czy ja wariuję?. Poczuł jak muzyka rozpręża jego ciało a ceramiczna powierzchnia wanny staje się miękka niczym gąbka, niczym piasek na pustyni który zaczyna go wchłaniać.

 

Spadł na drewnianą podłogę znów nie popisując się kaskaderskim kunsztem. Odbił się bokiem od niskiej drewnianej drabiny i obróciwszy się w locie jak rozwijana szarfa upadł z trzaskiem łamania jak podejrzewał albo kości albo desek zakurzonej podłogi. Przetoczył się na drugi bok spoglądając przelotnie na wyrwę w suficie przez którą spadł. Dziury ku jego zaskoczeniu wcale tam nie było. Nie zauważył ani dziury ani żadnego innego otworu przez który mógłby się tutaj dostać. Tylko odchodząca obskurnie żółta farba. Podniósł się na kolana obmacując swoje ręce i nagie biodra ale nie wyglądały na złamane. Okrył się w pasie znalezionym na stojącym w rogu okrągłym stole obrusem, kiedyś prawdopodobnie białym lecz teraz przypominał śmietanę zbyt długo trzymaną po terminie ważności.

 

– Halo – krzyknął – Halo– powtórzył

 

Jeśli ktokolwiek tutaj był najwyraźniej nie kwapił się do pomocy a Marek nie zamierzał czekać aż ktoś go znajdzie bo podejrzewał że skończyłby jak leżące w kącie wysuszone pająki a taka perspektywa nieszczególnie mu odpowiadała.

 

Korytarz bynajmniej nie wyglądał bardziej zachęcająco. Nie podejrzewał że zobaczy kiedyś tak zapuszczony dom. I jak do jasnej cholery się tutaj znalazł? Jeśli spadł to skąd do cholery? I gdzie? Poczochrał mokre jeszcze włosy i przeklął potykając się o rozrzucone po podłodze butelki. Co najdziwniejsze butelki nie były zakurzone ale spodziewał się że to sprawka Żuli którzy wszędzie znajdą sobie miejsce żeby wypić siarczyste winko. Trochę go zdziwiło że to nie plastikowe butelki jakie zwykle się w takich miejscach widuje ale ładnie wyglądające zielone tulipany. Kij z tym – pomyślał. Ruszył długim korytarzem po skrzypiących deskach, które sprawiały wrażenie mających się zaraz zawalić.

 

Usłyszał kobiecy chichot za drzwiami po lewej i przystanął nasłuchując. Dwie kobiety. Przynajmniej dwie. Rozejrzał się jak przy przejściu przez pasy i zapukał sam nie wiedząc czy trzeba ale nie chciał wyjść na gbura po czym uchylił drzwi i zrobił krok naprzód.

 

Pokój w przeciwieństwie do reszty domu, przynajmniej tej reszty której zdążył się przyjrzeć wyglądał jak sypialnia samego króla. Złoty żyrandol, sztukaterie czy łoże z baldachimem nie były tym co zwróciło jego uwagę. Spojrzał na dwie nagie kobiety zabawiające się frywolnie na łożu. Pierwsza, smukła jak Wenus z Milo szatynka o jasnej karnacji lizała sutek tej drugiej, rudej piękności o która spoglądała na niego swoimi dużymi zielonymi oczami.

 

– Irma – wyszeptała ruda zagryzając język i spoglądając na odwróconego w zakłopotaniu Marka– mamy gościa.

 

– Przepraszam – wyjąkał niepewnie – szukałem wyjścia

 

– Mrrr! – usłyszał szept za swoim lewym ramieniem. Nie słyszał żeby któraś z kobiet wstawała a widząc stare łoże które przy każdym ruchu rudej wydawało odgłosy pisania kredą po tablicy nieco go to zdziwiło – niegrzecznie tak zostawiać dwie samotne kobiety w pustym domu – powiedziała zadziornie

 

Odwrócił się lekko głowę i poczuł jak kobieta nazywana Irmą przesunęła delikatnie opuszkami palców po jego udzie. Odsunął się nie wiedząc czemu zamiast podniecenia odczuwając przeraźliwy chłód jakby włożył nogę do wiadra wypełnionego lodem. Zrobił krok w tył w stronę drzwi widząc jak ruda wychyla w uśmiechu dwa długie kły i doskakuje jak kocica do jego drugiego boku równie bezszelestnie.

 

– Zabawmy się – szepnęła zsuwając mu z bioder i tak ledwie wiszący stary obrus

 

– Kolega jest chętny – zachichotała szatynka również obnażając długie kły. W każdej innej chwili uznał by je za podniecające ale teraz wydawały mu się nienaturalnie zimne.

 

– Usiądź a my zajmiemy się tobą – wyszeptała Irma popychając go na królewskie łoże.

 

Ruda doskoczyła do niego równie zwinnie jak wcześniej odchylając głowę sparaliżowanego Marka szybkim ruchem.

 

– Zastanawiałeś się kiedyś jak to jest umierać? – spytała ruda.

 

– Nie będziesz musiał – powiedziała Irma nadal chichocząc – zaraz się przekonasz.

 

 

Koniec

Komentarze

Przed napisaniem i publikacją kolejnego tekstu polecałbym zapoznać się z zasadami interpunkcji naszego kochanego języka, jak również z małym poradnikiem dotyczącym zapisu dialogów i nie tylko.

A teraz od początku. Przede wszystkim, autorze, nie masz pojęcia o interpunkcji. To źle. Bardzo, bardzo źle. Jeśli chcesz, żeby ktokolwiek czytywał twoje teksty, musisz zapoznać się z zasadami pisowni i je stosować. Po drugie, masz problem z zapisem dialogów. I już nawet nie chodzi o to, że zapisujesz je źle - bo to może się zdarzyć komuś, kto nigdy nie sięgnął do odpowiedniego źródła. Chodzi o to, że praktycznie każdą kwestię dialogową zapisujesz inaczej, a to już jest niechlujstwo. Podchodzi pod to również brak kropek, które są akurat dosyć ważne. A wierz mi, że niechlujstwo i autorskie lenistwo są złe. Czytelnika należy szanować, jeśli chce się, żeby rzeczony czytelnik czytał twoje prace.

Innymi słowy, technicznie jest źle. 

Stylistycznie tekst również nie powala, ale czytywałem już rzeczy znacznie gorsze, więc nie jest aż tak źle. Jedyne, co tak naprawdę mnie gryzię, to zapis przemyśleń bohatera wtrąconych w narrację. Główny bohater może mieć swoje przemyślenia - jasne, czemu nie. Tylko, że te przemyślenia muszą być poprawnie oznaczone i zapisane, inaczej wygląda to, jakbyś mieszał ze sobą narrację trzecioosobową z pierwszoosobową, a to już nie jest fajne.

Fabularnie... cóż... Nie wiem czy dobrze zrozumiałem, ale czy to opowiadanie sprowadza się do tego, że pijany facet wszedł do wanny i został przeniesiony do innego świata, gdzie zabiły go dwie nieznane nikomu kobiety? Tak o, bez powodu? Jeśli tak, to tego nie kupuję. 

Z poradnikiem na pewno się zapoznam zanim wstawię coś następnym razem. Zostawiania takich dziur logicznych również spróbuję się wyzbyć. Wielkie dzięki za rady ;)

dubel usunięty

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Wow, chyba nigdy nie widziałam tylu powtórzeń naraz...

"...usłyszał przeraźliwy krzyk. Krótki, mrożący krew w żyłach krzyk dziecka. Nie był to krzyk bólu. Raczej krzyk przerażenia. Przeraziło go to w dwójnasób ponieważ krzyk jakby dobiegał z jego mieszkania. Odrętwienie odpuściło wraz z urwaniem się krzyku i szybko wynurzył głowę z wody.

- Halo! – krzyknął w stronę drzwi."

Siedem zdań, siedem powtórzeń! Wow! A tam zaraz dalej jeszcze dwa krzyki się czają. ; P

 

Za Vyzartem powtórzę - interpunkcja. Dialogi. Powtórzenia takoż, nie tylko te krzykliwe. O warsztat trzeba dbać.

 

Co do fabuły... no, ale o co właściwie chodzi? Skąd bohater tam się wziął? Czemu? Kim tak naprawdę był? Skąd te szepty i krzyki? Ot, dwie wampirzyce (obviously) zabijają faceta. Koniec historii.

Pomysł musi mieć to coś, co sprawi, że czytelnik się zainteresuje, albo chociaż zaskakującą pointę. Czytaj jak najwięcej, by zobaczyć, jakie zabiegi stosują Twoi ulubieni autorzy. Zastanów się dobrze, wymyśl coś szczególnego, dopracuj warsztat... i próbuj dalej, bo inaczej, jak próbując, się nie nauczysz. ; )

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dzięki joseheim. Nie zdawałem sobie sprawy że w tak krótkim tekście zrobiłem tyle błędów. Pędzę po jakąś dobrą książkę i zacznę zwracać uwagę na jej aspekty techniczne. Za kilka tygodni znów coś wrzucę i może was zaskoczę ;) 

To ja się powstrzymam do tego następnego tekstu.

O kurczę, trafiłam na serię niefortunnych opek.

Nowa Fantastyka