- Opowiadanie: zuru-uri-golghoto - Legendy Gitionoru I - Seltkâraak

Legendy Gitionoru I - Seltkâraak

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Legendy Gitionoru I - Seltkâraak

Dedykacja dla mojego taty Adama, za to, że zawsze przy mnie jest

 

 

 

Seltkâraak

 

Dawno, dawno temu, tak dawno, że dokładna data ginie w mrokach dziejów, narodziła się poczwara tak straszna i potężna, że zagrażała nawet bogom. Był to smok – praojciec wszystkich innych. Imię jego brzmiało Valdrul.

 

Wraz ze swoim potomstwem wszczął on bunt przeciwko panowaniu bogów. Pierwsze starcie nastąpiło na długo przed przybyciem Szermierzy Ogniem. Bogowie, przy pomocy Prastarych Wilków, pokonali wroga. Valdrul jednak nie zginął, lecz ukrył się w swojej fortecy pod górą Girot–hûl. Podporządkowawszy sobie ludy pustyni, snuł swoje złowieszcze plany.

 

Minęło wiele lat nim zdecydował się ponownie powstać i podnieść rękę na boży tron. Jednakże wtedy narodził się z dawna zapowiadany Bohater. Wyrocznia obwieściła bowiem bogom, że: ,,Pokonany Valdrul powstanie. Nastaną wtedy czasy strachu i ciemności. Nie lękajcie się jednak, albowiem pośród ludów śmiertelnych narodzi się Bohater, który przegna zło.” Bogowie wyglądali więc nadziei. Prawie wszyscy bogowie byli przekonani, że urodzi się pośród Wolvinów. Jedynie Koorin stawiał na ludzkie plemię. Los pokazał jednak swoją kapryśną naturę i spełniły się przeczucia Koorina.

 

Bohater urodził się w 150 r. przed Szermierzami Ogniem (p.s.o.) u podnóża Śnieżnych Szczytów. Jako człowiek północy był zahartowany w trudach, silny i zwinny. Wyróżniał się on jednak spośród swoich braci. Miał niesamowitą biegłość we władaniu mieczem, a w oku dziwny błysk.

 

Bohater przeżył spokojnie okres młodości, jednakże po ceremonii wejścia w wiek dorosły zjawił się u niego Koorin – posłaniec bogów. Nasz heros dowiedziawszy się o swojej misji, nie okazał strachu, co utwierdziło Koorina w przekonaniu, że racja była po jego stronie. Bóg powiedział, że Wybrany może prosić o co tylko zechce, byleby wykonał misję. Bohater odpowiedział, że potrzebny mu tylko dobry miecz. Lewalin, boski kowal, posłyszawszy to natychmiast rozgrzał palenisko. Tak został stworzony Seltkâraak. Jego nazwa oznaczała niechybną zgubę. Była to broń niezwykła. Półtora ręczny miecz wykuty z najtwardszego tytanu i zdobiony kryształami Mocy dawał bowiem przewagę w walce każdemu kto go dzierżył.

 

Usłyszawszy o Bohaterze Valdrul popadł we wściekłość i poprzysiągł mu śmierć. Bohater wyruszył jednak w drogę. NA początku trzymał się biegu Śnieżnej. Nie niepokojony dotarł do miejsca, gdzie do Śnieżnej wpada rzeka Bagienna. Podążył więc wzdłuż niej. Około cztery kliny od jej ujścia został zaatakowany przez nieznajomego. Okazał się on zabójcą nasłanym przez Valdrula. Nadarzyła się okazja do wypróbowania Seltkâraaka. Miecz niespodziewanie rozbłysnął ogniem. Mimo to nie przestraszył wroga. Po krótkiej walce Bohater zarąbał nieprzyjaciela. Ten przecięty na dwoje rozpłynął się w czarny dym. Zdziwiony heros ruszył dalej w drogę. Wiedziony impulsem udał się do stolicy Temedirn – Akwapulko. Gdy przebywał w jednej z tamtejszych oberży podszedł do niego człowiek, który przedstawił się jako Mag Północy i zaproponował swoją pomoc w wyprawie. Bohater wyczuwszy szczerość w jego głosie zgodził się. Nazajutrz wyruszyli w dalszą drogę. Kierowali się na Kieł Północy. Jest to najwyższa góra Północnych Grani.

 

Pewnego dnia zostali otoczeni przez oddział krasnoludów. Bohater nie dobywał broni, gdyż bardzo cenił to plemię. Magowi nakazał to samo. Po krótkiej wymianie zdań, krasnoludy uznały ich za przyjaciół i zabrały do stolicy Krasnego Tronu. Tam wyposażyły w kolczugi, żywność i mapy Wilczych Bagnisk. Ostrzegły też przed Wolvinami: ,,Ponieważ skarlała ta rasa i nic nie pozostało po ich dawnej świetności”. Nasz duet wyruszył z Krasnego Tronu i przedarł się przez Wilcze Bagniska. Przebyli tylko ich mały kawałek, a i tak ledwo uszli z życiem. Potem wkroczyli na Ponure Pustkowia. Tereny orków teraz, jednak ogarnięte pożogą wojny. Zatrzymawszy się pewnego dnia w jaskini, czekali nocy. Nagle usłyszeli potężny huki poraził ich nagły błysk. Z głębi pieczary wyłaziło jakieś monstrum. Wydawało im się bezkształtne, lecz było tylko otoczone cieniem. Był to Zuru–Uri–Golghoto, Demon wojny i zagłady. Najpotężniejsze dziecię Valdrula. Bohater rzucił się w bój. Nieoceniona okazała się pomoc Maga, jednak jego magia nie mogła mierzyć się z siłami demona. Po długiej i zaciętej walce Zuru–Uri–Golghoto padł bez życia. Ponure Pustkowia na długo zostały uwolnione od grozy. Ruszywszy w dalszą podróż przeprawili się przez Wolfgard i wkroczyli na olbrzymie połacie pustyni Gogii. Tam to po raz kolejny Bohater otarł się o śmierć połowie drogi przez pustynię zabłądzili. Pozbawieni wody umarliby w niedługim czasie, gdyby nie zjawił się Koorin i wskazał im drogi.

 

Tuż przed wejściem do kryjówki gada zostali zaatakowani przez oddział żołnierzy-magów Valdrula. Podczas walki ostrze Seltkâraaka raziło błyskawicami. Rażony jedną z nich Mag Północy padł bez życia. Bohater pochował go, po czym ruszył do kryjówki bestii.

 

Valdrul był największym ze wszystkich smoków. jego olbrzymie, pokryte łuskami cielsko miało siedemdziesiąt strzał długości. Heros nie siląc się na uprzejmość zaatakował gospodarza jamy. Echo ich zmagań było słyszalne w najdalszych zakątkach Gitionoru. Zwyciężył Bohater choć został śmiertelnie ranny. Po śmierci ukazali mu się bogowie Gitionoru i wynieśli pośród siebie. Po jego śmierci Seltkâraak został tam w ciemnościach pod Girot–hûl…

Koniec

Komentarze

proszę o szczerą krytykę. jest to mój debiut twórczy i mam nadzieję, że się spodoba :)

To nie opowiadanie, a raczej jego plan, coś jak wstępny szkic. To, co mogłoby być najciekawsze, czyli zmagania bohaterów, ich podróże i przeciwności losu kwitujesz jednym zdaniem. Nie dość, że nie jest to właściwie opowiadanie, to ten dziwaczny twór naszpikowany jest najróżniejszymi błędami. Masz problemy z interpunkcją, pilnowaniem wielkich liter, gdzieś szwankowała odmiana, a i zdarzało się, że zdania były po prostu bez sensu.

Jeśli chcesz pisać, to sięgnij po jakąkolwiek książkę, czy poczytaj nawet opowiadania na tej stronie i zobacz, jak one są napisane. W Twoim szkicu nie ma akcji, emocji, wyborów, nie ma praktycznie nic. Proponuję napisać to raz jeszcze, podzielić na sceny i w nich opisać, jak to bohater się wychowywał, jak został odnaleziony, jak wyruszył na wyprawę, następnie jego spotkanie z magiem, ich walki itd. itp. Jak skończysz, wrzuć całość raz jeszcze i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Najpierw jednak poczytaj trochę dobrej literatury, niekoniecznie fantastyki, żeby poszerzyć literackie horyzonty, zapoznaj się też z podstawami gramatyki i interpunkcji, całość na pewno da stosowny efekt.

Pozdrawiam

 

p.s poniżej zamieszczam kilka uwag do tekstu:

 

 

"Nasz heros dowiedziawszy się o swojej misji, co utwierdziło Koorina w przekonaniu, że racja była po jego stronie." to zdanie nie ma większego sensu. Przeczytaj je raz jeszcze, zastanów się, co właściwie chciałeś przekazać i popraw.

"Około 4 kliny od jej ujścia został zaatakowany przez nieznajomego." piszesz prozę, więc wszystko zapisujesz słownie, cyferki nie są w tym przypadku żadnym wyjątkiem.

"Przebyli tylko ich mały kawałek, a i tego było dość" dość czego? brakuje dopełnienia.

"Rażony jedną z nich Mag Północy padł bez życia. Bohater pochował go i poprzysiągł zemstę, po czym ruszył do kryjówki bestii." skoro magł padł od błyskawicy, to Bohater poprzysiągł zemstę na samym sobie, bo to jego broń zabiła towarzysza... Widzisz, że coś w tym nie gra?

Dzękuję za zwrócenie uwagi. Pomyślę nad rozwinięciem

Clod ma rację - to wygląda bardziej jak opis fabuły czy plan wydarzeń. Tak mi się to skojarzyło, bo sama sobie zawsze podobnie rozpisuję fabułę swoich opowiadań przed rozpoczęciem pisania, ażeby było łatwiej.

Również zgadzam się z kolegą Clodem w sprawie błędów w tekście. I powtórzę za nim: duuuuuużo czytaj i trenuj, a z czasem może być lepiej. Próbuj pisać troszkę dłuższe opowiadania z dialogami, wtedy będzie ciekawiej sobie to wyobrażać.

Aczkolwiek na pocieszenie mogę dodać, że początek tekstu, o tym smoku i przepowiadanych narodzinach bohatera, pasowałby na taki fajny wstęp. ^^

Pozdrawiam.

Mermaids take shelfies.

czytam naprawdę dużo. Będę pracował nad błędami.Dzięki za uwagi :)

Bohater urodził się w 150 r. przed Szermierzami Ogniem (p.s.o.) (...).

Szermierze Ogniem (bardzo dobra nazwa) to nazwa własna, pisana dużymi literami również w skrótowcach. Porównaj: a.Ch.n., p.Ch.n. --- ante Christum natum, post Christum natum... Dlaczego łacina? Gdyż po polsku nie rozróżnisz po jednej literze, przed czy po. Więc a.S.O.

Ja także uważam, że zaprezentowałeś szkic, notatkę, na podstawie której ma powstać w pełni rozwinięte opowiadanie. Spróbuj je napisać.

Powtórzę za przedmówcami, ale to przecież jest tylko plan wydarzeń, tak jakbyś pytał nas, czy to jest ciekawe i czy warto zacząć (dopiero zacząć!) pisać. Osobiście nie mam wiele serca dla Wybrańców pokonujących paskudne demony, bo to oklepane jak... nie powiem co, ale spróbuj, czemu nie? ; ) Może powieje świeżością.

 

"...snuł swoje złowieszcze plany." - A czyje miał snuć? Unikaj zbędnych zaimków.

 

Czy smok ma rękę, żeby ją podnieść na boży tron? Czy raczej łapę, albo coś w tym stylu...?

 

"...może prosić o co tylko zechce, byleby wykonał misję. Bohater odpowiedział, że potrzebny mu tylko dobry miecz..." - Powtórzenie.

 

Półtoraręczny miecz - piszemy łącznie, a nie rozdzielnie.

 

"...dawał bowiem przewagę w walce każdemu kto go dzierżył" - przecinek po "każdemu".

 

"NA początku trzymał się..." - Na, zbędna wielka litera.

 

"Ten przecięty na dwoje rozpłynął się..." - "przecięty na dwoje" powinno być raczej wydzielone przecinkami.

 

"Ostrzegły też przed Wolvinami: ,,Ponieważ skarlała ta rasa i nic nie pozostało po ich dawnej świetności”"

Może raczej: Ostrzegły też przed Wolvinami, ,,ponieważ skarlała ta rasa i nic nie pozostało po ich dawnej świetności”?

 

"Potem wkroczyli na Ponure Pustkowia. Tereny orków teraz, jednak ogarnięte pożogą wojny." - Te dwa zdania powinny stanowić całość. Wkroczyli na pustkowie, które teraz były terenami orków. No i czemu to, że to tereny orków, ma mieć cokolwiek wspólnego z brakiem wojny? To, co napisałeś, brzmi tak, jakby fakt, że orkowie biorą udział w wojnie, był dziwny. A jest?

 

"Nagle usłyszeli potężny huki poraził ich nagły błysk." - Huk i, brak spacji.

 

"Bohater otarł się o śmierć połowie drogi przez pustynię zabłądzili" - Czegoś tu brakuje. Raczej: Bohater otarł się o śmierć, w połowie drogi przez pustynię zabłądzili.

 

"...gdyby nie zjawił się Koorin i wskazał im drogi." - Raczej: nie wskazał im drogi.

 

"...ostrze Seltkâraaka raziło błyskawicami. Rażony jedną z nich..." - powtórzenie.

 

"Valdrul był największym ze wszystkich smoków. jego olbrzymie..." - brak wielkiej litery po kropce.

 

"Zwyciężył Bohater choć został śmiertelnie ranny." - Przecinek po "Bohater".

 

Jak widzisz, nawet w krótkim kawałku da się to i owo znaleźć. Czytaj swoje teksty uważnie przed publikacją, a najlepiej daj je najpierw komuś (znajomemu, rodzeństwu, poloniście, komukolwiek) do przeczytania. Opinia z drugiej ręki jest bezcenna. ; )

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Nowa Fantastyka