- Opowiadanie: Tulipanowka - Nie mówcie o ławkach

Nie mówcie o ławkach

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Nie mówcie o ławkach

Klan Esturusów od stuleci należał do jednych z bardziej wpływowych i zamożnych rodzin w Galaktyce Drogi Mlecznej. Wykpił na własność kilkadziesiąt planet. Na każdej swojej planecie wprowadzał własne prawo, kodeks postępowania i szeroko rozumiane zasady gry. Teoretycznie mieszkańcy planet byli wolnymi ludźmi, tudzież kosmitami, lecz w praktyce obowiązywała stara od tysiącleci, niepisana zasada „jak się coś nie podoba, to wynocha na inną planetę”. Szkopuł w tym, że nie tak łatwo przeciętnej jednostce porzucić rodzinę, warunki klimatyczno-pogodowe, ojczysty język i kulturę, w której się wychowało i odlecieć w nieznane, albo w zupełnie obce strony. Poza tym także inne planety, czy układy gwiezdne, zazwyczaj znajdowały się w posiadaniu innych klanów, cesarzy, mafii i rządów.

 

Przedstawiciele rodziny Esturusów, z natury swojej, uwielbiali z właściwą im wyższością, krytykować i wyśmiewać się z wad i głupoty swoich poddanych.

Jednak w drugą stronę – już prawidłowość nie działała. Mieszkańcom planet nie wolno było się sprzeciwiać, ani głosić odmiennego zdania niż opinie uznawane za prawdziwe przez klan Esturusów. Na tę okoliczność Esturusowie wymyśli cały system upomnień, kar i szykan. A do ich egzekwowania założyli wiele organizacji, fundacji, urzędów oraz instytucji, między innymi „Aparat nawracania do słusznych poglądów”. Oczywiście, jak zawsze w podobnych przypadkach, niby robili to w imię dobra mieszkańców, sprawiedliwości, ładu, porządku i tym podobnych.

 

***

Edyta, jedna z biliardów mieszkańców planet (obiektów kosmicznych stanowiących własność prywatną klanu Esturusów), zupełnie nie zdawała sobie sprawy, że robiła cokolwiek niestosownego. Otóż, publicznie narzekała, że brakuje ławek.

– Ławki powinny być przy każdym chodniku, przy turystycznych ścieżkach, przed wejściem do budynków, w windach, na korytarzach, w sklepach. Przecież każdy ma prawo się zmęczyć i prawo, by odpocząć. Czasem ktoś potrzebuje zawiązać but, albo poszukać na spokojnie czegoś w torebce. Czy to taka wielka fatyga postawić ławkę, fotel, albo nowoczesne wielofunkcyjne siedzisko? – mówiła w pracy, na spotkaniach towarzyskich i w gronie przypadkowo poznanych pasażerów aglomeracyjnych środków publicznej komunikacji.

Niespodziewanie zaczęły Edytę spotykać same nieprzyjemności. Dostała informację o podwyżce czynszu za mieszkanie oraz wzroście opłat za media. Jakiś kosmita obsikał jej wycieraczkę przed wejściem do domu (kosmita o wyjątkowo smrodliwym i intensywnym zapachu moczu). Ktoś bezczelnie ukradł latający motor wprost z balkonu. Kobieta czuła się przygnębiona z powodów powyższych, ale myślała, że są wynikiem nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. Zupełnie nie wiązała tych zdarzeń z poglądami dotyczącymi ilości ławek.

Kiedy subtelne metody wywierania wpływu zawiodły, „Aparat nawracania” zadziałał w miejscu pracy. Najpierw Edyta dostała kuriozalne upomnienie za to, że przez dziewięć sekund popatrzyła w okno, zamiast zająć się służbowymi obowiązkami. Potem wymierzono jej karę dyscyplinarną za to, że przez sześć sekund opierała się o szafę, która przecież mogła się wywrócić, czym spowodowałaby śmiertelne zagrożenie życia dla siebie i innych pracowników. Ostatecznie kobietę zwolniono, ponieważ przytyła kilogram, co niby oznaczało, że za mało przykłada się do pracy.

„Wskażcie mi człowieka, a znajdzie się paragraf. Nie ma ludzi bez winy, są tylko za krótko przesłuchiwani. Każdy pretekst jest dobry, by kogoś ukarać. Kto chce uderzyć psa, ten kij zawsze znajdzie” – oczywiste oczywistości. Jednak Edyta nigdy nie sądziła, że mogą dotyczyć jej samej.

„Co ja takiego zrobiłam? Komu mogłam nadepnąć na obcas? Może ktoś mnie nie lubi? Przecież wszystko robiłam, jak należy” – zastanawiała się. – „A może chcieli zatrudnić kogoś na moje stanowisko i dlatego wymyślili tak idiotyczny powód, żeby się mnie pozbyć?”

Na swoją zgubę nie wpadła na rozwiązanie zagadki, że wszystkie nieszczęścia spadły na nią za niefrasobliwe wypowiedzi o ławkach. Gdyby tylko wiedziała, że właśnie o nie chodzi „Aparatowi nawracania”, z pewnością by do końca życia nawet nie spojrzała na żadną ławkę.

Niestety Edyta była mało inteligentna i nie potrafiła odpowiednio łączyć faktów.

 

Pewnego ranka usłyszała łomotanie do drzwi. Nim zdążyła wstać z łóżka, do mieszkania wkroczyła kilkunastoosobowa grupa działaczy z „Aparatu nawracania”.

– Zostaniesz deportowana na planetę Kikitokam – usłyszała.

– Na planetę dla przestępców? – zdziwiła się Edyta. – Jestem niewinną, bezrobotną, ubogą osobą. To musi być jakaś pomyłka.

– Proszę z nami. Nie lubimy używać przemocy.

– Ale… ja mam dowód. Mam dokumenty z badań genetyczno-umysłowych. Ja się wszystkiego panicznie boję, nawet własnego cienia. Nie byłabym w stanie czegokolwiek ukraść, ani popełnić zbrodni…

Po tych słowach Edyta poczuła kłucie w sercu. Ból sprawił, że zgięła się w pół. Zrobiło się jej ciemno przed oczami i zemdlała (tak bardzo się przestraszyła).

 

***

Ocknęła się na Kikitokamie.

Okazało się, że ta planeta stanowiła swoisty, okrutny plac zabaw dla znudzonych i zepsutych do szpiku kości, członków klanu Esturusów.

W pierwszej kolejności w stosunku do Edyty zastosowano pozornie łagodną rozrywkę nazywaną polowaniem, a polegającą na zadręczeniu obserwowaniem.

Edyta gdziekolwiek poszła, ze ścian, drzew, kamieni unosił się elektroniczny, przesadnie słodki głos:

– Edyto, widzimy cię. Jesteś w pokoju, siedzisz na łóżku posłanym różową pościelą w złote sarenki.

– Edyto, widzimy cię. Jesteś w parku. Przechodzisz alejką pełną urokliwie żółto kwitnących zwierzakokrzewów. Jak pięknie, prawda?

– Edyto, widzimy cię. Uważaj na tych schodach, bo stopnie są bardzo śliskie. Lepiej pojedź windą.

Kobieta początkowo była przerażona. Czuła się osaczona i permanentnie podglądana. Gdy słyszała elektroniczne głosy, dostawała gęsiej skórki. Zdawało się jej, że zwariuje od natrętnej inwigilacji. Jednak z upływem czasu zaczęła się przyzwyczajać.

 

Zminimalizowanie reakcji lękowych sprowokowało Normana Esturusa do osobistych odwiedzin.

– Pozwalamy ci żyć, a ty tylko musisz nas kochać – Norman uśmiechnął się uwodzicielsko do Edyty.

– Wy mnie dręczycie, a nie kochacie. Ja nic nie zrobiłam. Nie jestem przestępcą…

Kobieta chciała powiedzieć coś więcej, ale mężczyzna objął ją mocno i wepchnął swój język w jej usta. Potem brutalnie zgwałcił.

Od owego dnia Norman zjawiał się codziennie.

Im bardziej ona nie chciała odbyć stosunku i broniła się, im bardziej krzyczała z bólu, tym mężczyzna odczuwał większą przyjemność, podniecenie i satysfakcję.

Edyta uciekała po Kikitokamie, z miejsca na miejsce, wszelkimi dostępnymi środkami lokomocji. Jednak pomimo jej miotania się, Norman i tak ją znajdował, gdziekolwiek by się nie schowała. (Wpływowy klan wyposażył więzienną planetę w system monitoringu o najwyższym technologicznie stopniu zaawansowania i czułości).

Po pewnym czasie kobieta stwierdziła, że wszelki opór nie ma sensu. Jest bezskuteczny. Doszła do wniosku, że nie potrafi obronić się, ani uciec przed gwałcicielem, dlatego stała się uległa.

– Ujarzmiłem cię – stwierdził Norman któregoś popołudnia. – Nie lubię bierności.

Edyta pomyślała, że może jej modlitwy zostały wysłuchane i może znudzony mężczyzna zostawi ją w spokoju.

 

Jednak następnego ranka zgwałcił ją Kleofas Esturus, kuzyn Normana.

– Pozwalamy ci żyć, a ty tylko musisz nas kochać – powiedział Kleofas. – Ja lubię uległe. Nie uderzę cię, ale masz robić, co ci rozkażę. Wytresuję cię pod mój gust.

 

Edyta chciała się zabić, ale nie potrafiła. Wpadła w stan chronicznej bezradności i bezsilności. Nie wierzyła, że może cokolwiek zrobić, aby ulżyć własnemu cierpieniu. Zaczęła nawet gardzić sobą i uważać, że zasłużyła sobie na taki los, że nic nie jest warta, skoro nie umie się skutecznie obronić.

 

***

Po dwóch latach pobytu na Kikitokamie przypadkowo dowiedziała się, że została zesłana na karną planetę z powodu krytyki dotyczącej niedoboru ławek.

– Niesamowite! Z powodu takiej głupoty? – początkowo nie mogła uwierzyć. – „Po co ja w ogóle mówiłam o ławkach” – zaczęła się dobijać myślami. – „Przecież zawsze można usiąść na podłodze, albo na ziemi. Jak to możliwe, że kiedyś miałam takie trywialne problemy? Los się zemścił i stałam się śmieciem. Czeka mnie tylko pogarda, gwałty i mnóstwo bólu” – zapłakała.

 

***

Po czterech latach pobytu na Kikitokamie, Edyta spotkała życzliwego więźnia o imieniu Barnaba.

– Edyto, nie szukaj w sobie winy. Jesteś ofiarą, a Esturusowie katami. Oni potrzebują nad kimś się znęcać. Nawet gdyby wszyscy zachowywali się dokładnie, jak oni sobie życzą… i tak więźniów rekrutowaliby, choćby spomiędzy idealnych obywateli – powiedział Barnaba. – Esturusowie to sadyści.

– Naprawdę?

– Oczywiście. Oni uważają, że skoro wykupili planety, to mogą bez skrupułów wykorzystywać ich mieszkańców, jak im się podoba. Ba, oni sądzą, że robią nam łaskę, że pozwalają żyć.

– Oni często powtarzają „pozwalamy ci żyć, a ty tylko musisz nas kochać”.

– Sama widzisz, jacy są obłudni. Mi każą codziennie stać na baczność. Godzinami muszę stać i stać w bezruchu. To takie strasznie upokarzające i bezsensowne. Czy ja jestem martwym pomnikiem!? Słupem!? Trupem!? Skałą!? – Barnaba wymachiwał rękoma przeżywając swoją udrękę. – A ciebie jak torturują?

– Nie chcę o tym rozmawiać. Boję się. Esturusowie usłyszą i zrobią mi coś złego – powiedziała cicho Edyta.

– Co gorszego mogą zrobić, czego jeszcze nie zrobili? Wiesz, że oni wybierają tortury pod charakter więźnia. Zabić na śmierć byłoby dla nas wybawieniem, a dla nich końcem rozrywki. A tak zabijają nas, po trochu, każdego dnia. Popatrz na siebie. Siedzisz skulona i cała się trzęsiesz.

– Nie mów do mnie. Oni usłyszą. – Kobieta bardzo się bała. Czuła, że powinna wycofać się z niebezpiecznej dyskusji, a jednak słowa Barnaby przynosiły wewnętrzną ulgę w psychicznej boleści.

– A gdybyśmy tak wszyscy razem, cały Kikitokam się zbuntował. Nas jest więcej niż ich. Nie mamy niczego do stracenia.

– To nie jest takie proste. Nie uczyłeś się historii? W obozach koncentracyjnych w czasie drugiej wojny światowej ginęły miliony, a nadzór nad ich zagładą sprawowała proporcjonalnie ledwie garstka ludzi. Gdyby wszyscy naraz się zbuntowali? – westchnęła z rezygnacją. – Ile było w historii wszechświata i ludzkości wojen wywoływanych przez wręcz pojedyncze osoby? Nie na darmo korporacje swoich liderów wysyłają na szkolenia z zakresu kierowania zasobami ludzkimi. Uczą tam, jak manipulować innymi.

– Takaś mądra, to dlaczego tutaj się znalazłaś?

– Mądrość życiowa nie zawsze jest tożsama z mądrością teoretyczną. Nie każdy potrafi zastosować wyuczone reguły w praktyce. Ja tylko wspominałam, że mieszkańcy potrzebują więcej ławek do siedzenia. Nie wiedziałam, że nawet w takich banalnych kwestiach, wolność wypowiedzi to fikcja. Byłam głupia. Strasznie głupia. Gdybym mogła cofnąć czas…

– Dlaczego wstydzisz się powiedzieć, jaką torturę wymyślili ci Esturusowie? Może mógłbym ci jakoś pomóc?

– A potrafisz zabijać? – Edyta pochyliła się i szepnęła wprost do ucha Barnaby.

– A masz jeszcze nadzieję? – spytał z błyskiem w oku.

– A złamany charakter można skleić?

– Wszystko jest możliwe! – zawołał z entuzjazmem. – Nie wolno dać się stłamsić. Rozkazują naszym ciałom, ale dusze pragną wolności…

 

***

– Niewdzięczna kobieta – powiedział Kleofas Esturus do swojego kuzyna, Normana. – Pozwoliliśmy jej żyć, a ona nie chciała nas tylko kochać.

 

Wieczorem, na najważniejszym placu na Kikitokamie, ustawiono dwa wielkie stosy, na których żywcem spalono Edytę i Barnabę. Tak, dla przykładu.

 

Koniec

Komentarze

Tulipanowko, to nie bedzie komentarz, tylko uwaga natury ogólnej. Wydaje mi się, że byłoby chyba korzystniej dla Ciebie, gdybyś dawkowała PT Czytelnikom swoje dzieła. Jedno, góra dwa w tygodniu - za to dopracowane na tip-top - to by starczyło, myślę. Oczywiście zrobisz, jak zechcesz. Nie zdziw się jednak, że pod wieloma tekstami, jakie wkleiłaś na szybko, brak komentarzy. Doba ma tylko 24 godziny, a przeczytać 200 tys. znaków ciągiem to nie łaskotki.
Pozdrawiam. 

pewnie masz rację, ale ja na Explorera wchodzę tylko czasami;

zakładam, że jak kogoś zaciekawi jeden tekst to wcześniej, czy później wróci przecztać kolejne

a jeśli komuś się nie spodoba, to nie będzie czytał - nawet gdy będę wrzucać po jednym tekście dziennie

Podoba mi się:) ja ostatnio walczę ze smokiem dwugłowym… taki mi się w sąsiedztwie zagnieździł heh:) 

:D mam nadzieję, że wygrasz tą batalię!

Świetny rysunek

Nowa Fantastyka