- Opowiadanie: Artrea - Artrea: nie odkryta Tajemnica. Rozdział 1

Artrea: nie odkryta Tajemnica. Rozdział 1

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Artrea: nie odkryta Tajemnica. Rozdział 1

Cóż… Wyszło, jak wyszło, ale mam nadzieję, że jako tako się przyjmie. Byłabym bardzo wdzięczna za wszelkie uwagi i rady, gdyż nie mam zielonego pojęcia, co mogłabym źle zrobić (tyle tylko, że strasznie dużo dialogów daję) ^^

 

 

 

Niezwykle słoneczny dzień, nieuchwytnie zbliżał się ku końcowi. Promienie zachodzącego słońca padały na niewielką wioskę, znajdującą się u podnóża gór, gdzie wybudowana była Szkoła Rycerska. W takim miejscu przebywało wielu chłopców, szkolących na rycerzy, mających nadzieję, że w przyszłości będą bronić swojej ojczyzny przed najazdami z zewnątrz. W tych czasach bardzo taki zawód był popularny, gdyż Arenia była oblegana przez okropnego tyrana, noszącego imię Tylenos. Rozmaite lasy płonęły, zwierzęta uciekały w inne rejony kraju, w poszukiwaniu pożywienia, ludzie żyli w strachu przed nagłą śmiercią, jaka mogła ich spatkać, w każdej chwili. Na południu Arenii nie było już zupełnie nic. No… Może poza dzikimi zwierzętami, żywiącymi się zwłokami poległych żołnierzy i zwykłych cywilów. Jednak nie można powiedzieć, że tylko i wyłącznie mężczyźni interesują się szermierką i łucznictwem.

 

Na arenie właśnie zakończyła się potyczka dwóch chłopców, którzy skłóceni byli ze sobą, niemal od trzech lat, kiedy to jeden z nich przyłożył nóż do gardła drugiego i oznajmił, żeby ten nie wchodził mu w drogę. Mistrz Nalf – wielce szanowany mężczyzna, około trzydziestu-paru lat, wybitny szermierz i doświadczony żołnierz – rozdzielił, szarpiących się chłopców i wydał im rozkaz powrócenia na swoje miejsca na trybunach. Aed – szczupły, wysoki blondyn, o oczach w kolorze ametystów, ubrany w lekką kolczugę i ciemnobrązowe bryczesy – spiorunował wzrokiem swojego przeciwnika i ruszył we wskazanym mu kierunku. Hiroy – umięśniony brunet, o oczach w odcieniu bagiennej zieleni, z ogromnym mieczem, przypiętym do grubego, skórzanego pasa -stał jeszcze przez kilkanaście sekund na środku pola walki, patrząc na odchodzącego chłopaka, zaciskając pięści. Na szczęście żaden z nich nie odniósł poważniejszych obrażeń, tak więc ćwiczenia mogły być kontynuowane. Aed usiadł na ławce, w drugim rzędzie, obok Artrei – jedynej dziewczyny w całej Szkole Rycerskiej. Była w posiadaniu ognistorudych, lekko falowanych, do pasa włosów oraz turkusowych oczu, w których – w tej chwili – miotały się iskry. Miała na sobie długą tunikę, z krótkimi rękawami, w kolorze jasnej zieleni. Od pasa w dół owa tunika rozcięta była po dwóch stronach, ukazując długie nogi dziewczyny, które w tej chwili były przysłonięte ciemnozielonymi getrami do kostek. Spojrzała na przyjaciela i przekrzywiła głowę, widząc na jego twarzy uśmiech:

 

– Co cię tak cieszy? – spytała, nie kryjąc zdziwienia.

 

– Cieszy mnie fakt, że mistrz w końcu ujrzał, kto przez tyle lat rozpoczynał bójki – odparł, z łobuzerskim uśmieszkiem.

 

Artrea przewróciła oczami i skierowała swój wzrok na środek areny. Jedyne, czego pragnęła, w tym momencie to błogi i długi odpoczynek na pastwisku.

 

– Artrea, Aed! Wasza kolej! – zawołał mistrz.

 

– Kazał mi usiąść, tylko po to, żebym zaraz wstawał – mruknął pod nosem blondyn, podnosząc się z ławki.

 

Artrea zeszła za nim, po schodkach i oboje podeszli do mistrza Nalfa. Mężczyzna kazał im wyciągnąć miecze i oznajmił:

 

– Dziś ćwiczyliście blokowanie, więc chcę zobaczyć efekt końcowy. Jeżeli któreś z was będzie starać się zranić drugą osobę – nie ręczę za siebie.

 

– Mistrzu… – zaśmiał się Aed – Artrea to moja przyjaciółka. Nie mógłbym jej skrzywdzić, gdybym nie miał powodu, by to zrobić.

 

Posłał szeroki uśmiech rudowłosej, a ona odwzajemniła się tym samym.

 

Głownie mieczy zalśniły w blasku zachodzącego słońca, gotowe do obrony swych właścicieli. Artrea zacisnęła dłoń na rękojeści i czekała na pierwszy ruch przyjaciela. Poznała, po wyrazie jego twarzy, że nie jest pewny do rozpoczęcia walki. Uśmiechnęła się tajemniczo, a oczy jej zabłysły. Stanęła pewniej, wysuwając do przodu prawą stopę, by mieć lepszy kontakt z podłożem. Arenę wypełniały gwizdy, krzyki i wiwaty innych uczniów.

 

Aed ruszył w jej kierunku, z wyciągniętym przed siebie mieczem. Niewielkie iskry rozproszyły się, gdy ostrza natarły na siebie z siłą, uderzającego o ziemię kamienia, który spadł z dość dużej wysokości. Dziewczyna odepchnęła blondyna, któremu "zaplątały się" nogi, po czym upadł na ziemię, z głuchym łoskotem. Artrea zaśmiała się pod nosem. Podeszła do przyjaciela i wyciągnęła, w jego stronę rękę. Aed chwycił jej dłoń i podzękował, po czym nagle przeciął powietrze mieczem. Artrea pochyliła się, unikając ciosu, następnie podcięła chłopaka własnymi, tym samym sprawiając, że Aed ponownie wylądował na ziemi. Tym razem dziewczynie nie chciało się do niego podchodzić, więc zwyczajnie usiadła na ziemi. Chłopak sięgnął po swój miecz, przyjrzał mu się uważnie, a potem, jak gdyby nigdy nic, schował go do pokrowca.

 

– Hmm… – mistrz Nalf podszedł do nich, drapiąc się po brodzie – Bardzo ciekawe. Wykorzystałaś nieuwagę Aed' a przeciw niemu samemu.

 

– Sądziłam, że wszyscy to robią podczas walk – była nieco zbita z tropu – Podstawienie "haka" nie był oryginalnym pomysłem, wiem, ale innego pomysłu nie miałam.

 

Mistrz uniósł brew, następnie zwrócił się do Aed' a:

 

– Ty nadal nie potrafisz się skupić. Cały czas jesteś niepewny swych ruchów, co bardzo przeszkadza w czasie pojedynków. Gdybyś, choć na chwilę zdezoriwntował się podczas walki "na śmierć i życie"… Pewnie odwiedziłoby cię to pierwsze – powiedział spokojnie, siląc się na spokojny ton w swoim głosie.

 

Aed spuścił głowę. Podniósł się z ziemi i stanął obok przyjaciółki, która położyła mu rękę na ramieniu.

 

– Nie martw się. Następnym razem…

 

– … będzie lepiej – dokończył za nią, ze smętnym wyrazem twarzy – Nie obraź się, ale to oklepany tekst. Możesz mi to wmawiać, ale i tak bez ćwiczeń twoje słowa nie będą mieć pozytywnego efektu.

 

Artrea spiorunowała go spojrzeniem i zabrała rękę z jego ramienia. Mistrz nie miał nic więcej do dodania, więc spokojnie mogli wyjść z areny, rozkoszując się wolnością. Szli brukowaną ulicą w stronę stajen. Słońce całkowicie zaszło za linię horyzontu, a na niebie zaczęły pojawiać się małe, migoczące punkciki, oddalone o jakieś… Miliony, nie, milardy kilometrów. Ah, gwiazdy! Te ciała niebieskie wprost fascynowały Artreę, lecz nie miała o czich bladego pojęcia.

 

Aed szedł przed rudowłosą, jednak zatrzymał się w pół kroku. Coś zaszeleściło w zaroślach, otaczających, od dawna wysuszoną, studnię. Dziewczyna spojrzała w tamtą stronę, a Aed ruszył, by się temu przyjrzeć. "Oj… Nie jest dobrze", pomyślała Artrea, patrząc na skradającego się, na palcach, chłopaka. Podbiegła do niego cicho, złapała za kołnierz, odciągając od tajemniczych zarośli. Aed zaczął się wyrywać, ale ona uparcie go trzymała, odchodząc, aż pod drzwi wejściowe jakiegoś, niewielkiego domu.

 

– Jeszcze ci mało? – spytała, retorycznie, dziewczyna – Nie dość, że oberwałeś dziś od Hiroy' a to jeszcze chcesz otrzymać grafis kolejne siniaki?

 

– Oj przestań! Co złego może się stać? Szkoła jest otoczona trzydziestometrowym murem, bram pilnują wykwalifikowani szermierze, a także trwają prace nad wieżami strażniczymi.

 

– No… Niby racja – westchnęła rudowłosa. Puściła kołnierz chłopaka, a on popędził w stronę krzaków. Zaczął się dokładnie przeczesywać, aż w końcu chwycił coś w ręce i odwrócił się. Był to… mały jeż. Pokryty kolcami, maluch spał w najlepsze w rękach Aed' a. Artrea wydała z siebie dźwięk, typowy dla dziewczyn, na widok słodkiego zwierzaka, i podbiegła do przyjaciela.

 

– Musimy go odłożyć w bezpieczne miejsce, żeby żaden z naszycho go nie zdeptał – powiedziała, patrząc się na małego jeżyka.

 

Aed skinął głową i wskazał brodą na stajnie. Ruszyli przez miasteczko, ogarnięte ciszą i spokojem. Młodzik, którego znalazł Aed, zwinął się jeszcze bardziej w kłębek, robią się przy tym bardziej uroczy.

 

Kiedy dotarli do stajni, w ich nozdrza uderzył zapach świeżego owsa. Boksy, znajdujące się po obu stronach stajni, były puste, co znaczyło, że tej nocy konie przebywały na pastwisku.

 

– Ale cicho – szepnął Aed.

 

– Może dlatego, że nikogo poza nami tu nie ma?

 

Artrea weszła do boksu swojego ulubieńca i wrzuciła do jego żłobu kawałki marchewki, które przez cały czas spoczywały w jej kieszeniach. Uśmiechnęła się pod nosem i wróciła do Aed' a. Chłopak położył się na wielkiej stercie siana, kładąc obok siebie małego jeża. Artrea usiadła pod boksem i przez kilkanaście minut wpatrywała się w przyjaciela. Aed zamknął oczy i tego wieczoru już ich nie otworzył. Rudowłosa zdecydowała się pójść w jego ślady.

Koniec

Komentarze

Niezwykle słoneczny dzień, nieuchwytnie zbliżał się ku końcowi. --- po co przecinek, nieuchwytnie czy nieuchronnie?

Rozmaite lasy płonęły, zwierzęta uciekały w inne rejony kraju, w poszukiwaniu pożywienia, ludzie żyli w strachu przed nagłą śmiercią, jaka mogła ich spatkać, w każdej chwili. Na południu Arenii nie było już zupełnie nic. No... Może poza dzikimi zwierzętami, żywiącymi się zwłokami poległych żołnierzy i zwykłych cywilów. Jednak nie można powiedzieć, że tylko i wyłącznie mężczyźni interesują się szermierką i łucznictwem. --- Rozmaite, czyli płonęły zarówno iglaste, liściaste, jak i mieszane? Zupełnie nietrafione słowo. Skoro jest wojna i ludzie umierają, to opowiadanie na start o głodnych zwierzaczkach jakby psuje niepokój. A poza tym napierw piszesz, że zwierzątka uciekły, a potem, że jednak zostały i wcinają trupy. I jak się ma do piesków i kotków --- w myśl zasady jeden akapit=jedna myśl --- to wspomnienie o mężczyznach i nie tylko zainteresowaniach szermierką.

Tego trzeciego akapitu nie będę kopiował, bo szkoda miejsca. --- każdy opis jest taki sam, kolor oczu, włosów, ubranie i broń. Co to wnosi charakterystycznego?

Od pasa w dół owa tunika rozcięta była po dwóch stronach, ukazując długie nogi dziewczyny --- jak widzę, że nick autorki jest taki sam jak imię opisywanej bohaterki, to dziwnie się czuję.

Ogólnie --- jeszcze dużo pracy przed tobą. Zdania są infantylne i nieskładne. Przecinki stoją, gdzie im się podoba. Zaśmiecasz przekaz nieistotnymi informacjami z szablonu, zamiast skupić się na tym, co rzeczywiście kreowałoby bohatera. Więcej czytać trzeba, trochę popiszesz i może się ostukasz z tematem.

pozdrawiam

I po co to było?

Merysujka. ;|

Eh... Czytam na serio dużo książek. Jednak mogłam się powstrzymać przed wysłaniem tego na tę stronę. Będę pisać o wiele więcej przeżyć wewnętrznych, szersze opisy miejsc i postaci. Taak. Muszę nauczyć się cierpliwości. Serdeczne dzięki za rady, na pewno to poprawię.

Pozdrawiam

No, i znowu to samo. Podstawowy błąd. Nie ćwiczyło sę, nie ćwiczy i nie będzie się ćwiczyć szermierki przy użyciu bialej broni bojowej.

I cały opis zaczyna się falszem. Dalej -- tak samo.

Do opanowania walki bronią bialą (  mieczem, kordem, szablą, rapierem, szpadą)  słuzyły miecze drewniane lub po prostu odpowiednie ukształtowane palki. Trenowanie walki prawdziwą bronią mijało się z celem, z uwagi na ryzyko urazu, zranienia albo i smierci. W czasach pózniejszych znany i powszechnie stosowany był palcat. --->http://pl.wikipedia.org/wiki/Palcat_(bro%C5%84)

Palcat nie wziąl się znikąd --- stanowi kontynuację broni ćwiczebnej, powszechnie używanej do przyswojenia sztuki walki mieczaem. 

Trening w walce mieczami dobrze pokazuje  film " Ostatni samuraj". Niezły.  

Podobnie było na przyklad przy nauce walki na bagnety - istniały specjalne karabiny przeznaczone do tych celów, a ciała zolnierzy chronione dobrze przemyślanym kaftanami ochronnymi. 

Trzeba zastanowic się, o czym się pisze i nieco przestudiować temat. 

Pozdrówko.

Przepraszam, Wikipedia cos niecoś kręci... Wyświetla się hasło " palcat" jako rodzaj broni drzewcowej , a skopiowany link pokazuje coś innego... Sorry. Ale wiadomo, o co chodzi.  

Niepotrzebnie stawiasz apostrof przed końcówkami fleksyjnymi imienia "Aed".

Aed, Aeda, Aedowi, Aeda, Aedem, Aedzie, o, Aedzie!

Był to... mały jeż. Pokryty kolcami, maluch spał w najlepsze w rękach Aed' a. Artrea wydała z siebie dźwięk, typowy dla dziewczyn, na widok słodkiego zwierzaka, i podbiegła do przyjaciela.

Litości. Brałaś do rąk jeża? Bez rękawic? Spróbuj... To po pierwsze. Po drugie --- spał? Niepokojony poszukiwaniami, ruchem w krzaku, albo by spylał jak najśpieszniej, albo zwinął, ale z absolutną pewnością nie uderzyłby w kimono. Po trzecie --- co to za dźwięk, typowy dla dziewczyn, na widok słodkiego (jeż --- słodki?) zwierzaka? Pytam, bo najczęściej słyszałem: O matko, zabierz / wygoń toto! Czy "toto" było jeżem, czy rzekotką, czy pomrowem, okrzyki brzmiały podobnie. Straszliwie przekombinowałaś z tym typowym na widok i tym słodkim...

(...) powiedział spokojnie, siląc się na spokojny ton w swoim głosie.

Albo powiedział spokojnie, bez silenia się, albo powiedział, siląc się na spokojny ton. Nie przecz samej sobie, nie dezorientuj czytelników...

Była w posiadaniu ognistorudych, lekko falowanych, do pasa włosów oraz turkusowych oczu, w których - w tej chwili - miotały się iskry.

A ja byłem w posiadaniu zamętu w głowie oraz niebieskoszarych oczu, które --- w tamtej chwili, chwili czytania tego zdania po raz pierwszy --- musiałem przetrzeć trzy razy, żeby uwierzyć, że dobrze widzę. Dziewczyno, tak się nie pisze! > Miała ognistorude, sięgajace do pasa, lekko pofalowane włosy i turkusowe oczy, w których można było dostrzec iskry gniewu na Aeda. < Nie twierdzę, że to jest świetne zdanie, ale na pewno lepsze od Twojego... "Być w posiadaniu" to paskudztwo, spotykane w protokołach, sprawozdaniach i innych biurokratycznourzędowych bełkotach.

Ale nie załamuj się --- wszystkiego można się nauczyć. Dobrze napisane książki na wzór, słowniki pod ręką, encyklopedia też się przyda, i siódme opowiadania powinno dać się czytać bez zgrzytów.

Nie wiem, czemu uważasz, że to źle, że dajeszs dużo dialogów. Ja nie widzę w tym nic niewłaściwego (choć ja akurat laikiem raczej jestem). Wytknę za to kilka błędów:
 "oznajmił, żeby ten nie wchodził mu w drogę" - zdanie typu "nie wchodź mi w drogę!" jest w trybie rozkazującym, nie zaś oznajmującym
" szkolących na rycerzy" - tu to chyba zwykłe przeoczenie, "się" zabrakło 

i to chyba tyle ode mnie...

Tak wiem - dużo błędów. Naprawdę dziękuję za te uwagi, bardzo mi pomogły i zabieram się do poprawiania, albo raczej pisania od nowa. Mam nadzieję, że następne nie będzie taką porażką, he he.

No, nie jest dobrze... Ale z dialogami akurat nie jest najgorzej. Bywa, że niektórzy piszą opowiadania z samych dialogów... 

 

Jesli faktycznie chcesz się wziąć za pisanie, zacznij od krótszych form. Napisz opowiadanie, które będzie skończoną całością, bo podejrzewam, że tutaj wymysliłaś bohaterów, scenki, ale tak właściwie to jeszcze nie wiesz, o czym ten tekst będzie. Napisz tekst, nawet krótki, który bedzie miał przede wszystkim jakąś fabułę. Potem możesz bawić się w rozwijanie postaci, w kształtowanie warsztatu itp itd.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Adam, jeże są słodkie, w dzień śpią i z tego co pamiętam, zdarzało mi się w dzieciństwie takie jeże w gołych rękach nosić :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Tak myślałam, że za szybko podjęłam się napisania powieści. Teraz pracuję nad prostym opowiadaniem, chociaż nawet nie zaczęłam hehe

Pamietaj: najlepiej, jakby miało początek, rozwinięcie, zakończenie i sens :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Suzuki, widocznie pod tym względem odbiegasz (in plus) od normy. Albo ja miałem pecha, spotykałem tylko trwożliwe panny i niepanny...

Nowa Fantastyka