- Opowiadanie: poroh - POBRATYMCY (drugi fragment)

POBRATYMCY (drugi fragment)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

POBRATYMCY (drugi fragment)

Dołączył do grupy, która starała się dotrzeć na Uroczysko Trzech Kruków. Mężczyźni prowadzili za uzdy konie, na postronkach szły woły i krowy, kobiety na rękach niosły dzieci, zauważył też Natana i jego dwie szkapy obładowane pakunkami. Salome szła popłakując. Poczuł się bezpieczniej.

– Dalej, dalej, tam drzewa rosną gęściej! Za brzozami w lewo! – pouczał głośno jeden z chłopów.

Coraz częściej błyskawice rozjaśniały niebo. Wiatr dął potężnie, drzewa gięły się pod jego naporem, a deszcz niemiłosiernie siekł po twarzach. Dawno już zapadły ciemności, nadciągała burza, ale tej nocy bezpieczniej było przedzierać się przez las, niż zostać w Pilwiszkach. W każdej chwili spodziewano się nadciągnięcia Tatarów.

Jurko stracił rachubę czasu, mógł iść godzinę, dwie, albo i trzy. Na Uroczysko dowlókł się jako ostatni. Przywiązał konie do drzewa i usiadł ciężko na powalonym pniu. Kilka rozpadających się szałasów, które zostały tu z poprzedniego roku, gdy najazd ordy wypłoszył ludzi do lasu nie mogło dać wszystkim schronienia. Ci, którzy nie znaleźli tam miejsca mokli i trzęśli się z zimna. Ognisk nie rozpalali, Tatarzy, mimo gęstwiny drzew i chaszczy, mogli dostrzec światło nawet najmniejszego płomyka. Zresztą, drewno było mokre jak gnój.

Masował chorą nogę, gdy nagle ktoś trącił go w bok, a jednocześnie usłyszał cichy jęk dziewczyny.

– Jurko, to ty? – rozpoznał głos Natana i zrozumiał, że przed chwilą zderzyła się z nim Salome.

– Bo co?

W świetle błyskawicy zauważył, że karczmarz trzymał się za serce. Sprawiał wrażenie jakby postarzał się o dziesięć lat, twarz nabrała sinego koloru i pokryła się siecią głębokich zmarszczek, z kącików ust ciekła na brodę ślina.

– Ja mam prośbę, błaganie, niech Jurko się zgodzi.

– Jeszcze nie wiem o co ta prośba – warknął

– Jeśli coś złego będzie się działo, niech Jurko weźmie moją córkę i ucieka do Kijowa, tam mam rodzinę, tam się nią zaopiekują, a ciebie nagrodzą. Tylko jedną ją mam.

– Co też Natan mówi? – Jurko próbował wymigać się. Nie było łatwo samemu dostać się do Kijowa z Zadnieprza, po którym grasowały czambuły, a co dopiero z dziewczyną. Miał dość kłopotów, nie potrzebował nowych, a poza tym nie bardzo wierzył, że otrzymałby nagrodę, w końcu rodzina Natana niczego mu nie obiecywała.

– Niech Jurko się zgodzi, uratuje dwa życia, moje i jej.

– No nie wiem – bąknął.

– Konie poniosły, na ich grzbietach miałem wszystko, cały majątek, pieniądze, złoto… jestem zrujnowany. Kto złapie te konie jest już bogaczem… serce, kłuje mnie w sercu… – stary usiadł ciężko na ziemi.

– Tate! – Salome rzuciła się ojcu na szyję.

– Słowa nie dam, ale mogę spróbować – powiedział, a jednocześnie pomyślał, że zobaczy jaka będzie sytuacja i dopiero wtedy zdecyduje co zrobi.

Stary wydusił słowa podziękowania. Jego charczący oddech Jurko słyszał mimo nawałnicy przewalającej się nad lasem. Przypomniał sobie, że już dzisiaj widział karczmarza w podobnym stanie.

– Kim był ten człowiek, który przyprowadził dziada-lirnika? – zapytał.

Natan złapał się za głowę.

– Został na górze! Zapomniałem powiedzieć mu, że Tatarzy idą! Zabiją go! – widać dopiero w tej chwili przypomniał sobie o mężczyźnie, któremu wynajął gościnną izdebkę.

– Kto to był?

– Jurko nie uwierzy – karczmarz pokręcił głową.

– Niby czemu? – rzucił opryskliwie.

– To był Hryhory Ługaj – powiedział z naciskiem.

– To niemożliwe, przecież on nie żyje!

– Widziałem na własne oczy. W izbie miał kaptur naciągnięty na oczy, ale jak mu kasze zaniosłem na górę, to go poznałem. To Ługaj, nie mylę się.

Jurko podrapał się po głowie:

– Powiadali, że zginał. Tyle pewnego, że z chadzki nie wrócił.

– Wie Jurko, kto rozgłosił, że Ługaja Tatarzy zabili pod Oczakowem?

– No, nie wiem.

– Szumajło. Ja takie rzeczy wiem, Kozacy przychodzą do karczmy i różne rzeczy gadają. A wie Jurko, kto jest jego pobratymcem?

Zaprzeczył.

– Szumajło.

– O cholera – zaklął.

– Dzisiaj do karczmy na wieczerzę miał przyjechać Szumajło. A tam siedzi Ługaj, to nie może być przypadek.

– Zemsty szuka, inaczej być nie może.

 

***

Jest to fragment opowiadanie liczącego ok. 20 stron. Ten fragment nie jest efektowny, ale zdecydowałem się go zamieścić, ponieważ bez niego, to co dzieje się w dalszej części opowiadania byłoby niejasne.

Silverhair, przepraszam, że między zamieszczeniem pierwszego i drugiego fragmentu była taka duża przerwa.

Koniec

Komentarze

Hm, nie bardzo jest się do czego przyczepić. To znaczy, że tekst dobry. Dobrze się czyta, zaciekawia, wciąga. Będę mieć oko na autora. Ocena: 6.
Pozdrawiam. 

Nowa Fantastyka