- Opowiadanie: Eferelin Rand - Pożegnania to smutki o posmaku błękitu

Pożegnania to smutki o posmaku błękitu

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Pożegnania to smutki o posmaku błękitu

 

Mó­wio­no o nich Ka­lej­do­sko­po­wi Lu­dzie.

 

Trud­no od­mó­wić temu okre­śle­niu traf­no­ści. Kolor ich oczu, po­zba­wio­nych źre­nic i tę­czó­wek, nie­ustan­nie się zmie­niał. Zu­peł­nie jakby jakaś prze­kład­nia we wnę­trzu głowy pod­mie­nia­ła szkieł­ka.

 

Swo­je­go Ka­lej­do­sko­po­we­go Czło­wie­ka zna­la­złam pew­ne­go po­chmur­ne­go po­po­łu­dnia, gdy wra­ca­łam z „Eklek­tycz­nych Słod­ko­ści Al­be­spier­re’a”. Po roz­sta­niu z ko­lej­nym ma­la­rzem nie­udacz­ni­kiem wszyst­ko wy­da­wa­ło się szare i ni­ja­kie. Po­trze­bo­wa­łam po­pra­wić sobie humor, a od dawna naj­lep­szym na to spo­so­bem były lu­kro­wa­ne gwiaz­decz­ki. Gdy pró­bo­wa­łam ze­brać pal­ca­mi lu­kier po­zo­sta­ły po ostat­nim ciast­ku, po­dmuch wia­tru wy­rwał mi pa­pie­ro­wą torbę z ręki. Po­szy­bo­wa­ła w stro­nę za­uł­ka. Od­ru­cho­wo po­bie­głam za nią i tam się na niego na­tknę­łam.

 

Sie­dział opar­ty o ścia­nę i z pu­stym wy­ra­zem twa­rzy wga­piał się w prze­strzeń. Jego oczy miały barwę po­pio­łu. Być może to wła­śnie za­de­cy­do­wa­ło. Spra­wiał wra­że­nie rów­nie wy­pra­ne­go z emo­cji, co ja. Po­krew­na dusza, któ­rej to­wa­rzy­stwa bar­dzo wtedy po­trze­bo­wa­łam. Nie­wie­le my­śląc, zła­pa­łam go za rękę i po­cią­gnę­łam za sobą. Nie opie­rał się. Bez słowa sprze­ci­wu po­szedł do mo­je­go miesz­ka­nia. Po­zwo­lił się ro­ze­brać, a na­stęp­nie ko­chał się ze mną. Kiep­ski seks – bier­ny, de­spe­rac­ki i apa­tycz­ny, ale przy­niósł upra­gnio­ną chwi­lę za­po­mnie­nia.

 

Na­stęp­ne­go dnia wy­szłam do pracy, a kiedy wró­ci­łam, on nadal na mnie cze­kał. I tak już zo­sta­ło. Samo z sie­bie.

 

Miał na imię Edi­liy­ah.

 

W tam­tym cza­sie uli­ca­mi mia­sta krą­ży­ło nie­wie­lu Ka­lej­do­sko­po­wych Ludzi. Nie wzbu­dza­li sym­pa­tii. Snuli się smęt­nie, po­dej­mo­wa­li tylko do­ryw­czych prac, byle prze­żyć. Ma­ło­mów­ne, sza­ro­skó­re duchy. W póź­niej­szym okre­sie sy­tu­acja się zmie­ni­ła. Przy­by­wa­li z pół­no­cy po­je­dyn­czo lub grup­ka­mi, po czym zni­ka­li bez śladu w miej­skim la­bi­ryn­cie. Po­cząt­ko­wo nikt nie zwró­cił uwagi na ich ro­sną­cą licz­bę, a gdy wła­dze w końcu się zo­rien­to­wa­ły, spra­wy za­szły za da­le­ko, by dało się co­kol­wiek zro­bić.

 

Edi­liy­ah był inny. Już po paru dniach otwo­rzył się i oży­wił. Wtedy zro­zu­mia­łam, dla­cze­go jego rasa trzy­ma­ła się z dala od ludzi. Byli jak otwar­ta księ­ga. Mówi się, że oczy są zwier­cia­dłem duszy. W przy­pad­ku Ka­lej­do­sko­po­wych Ludzi przy­sło­wie to na­bie­ra­ło no­we­go zna­cze­nia. Kolor ich oczu zmie­niał się w za­leż­no­ści od na­stro­ju, sta­no­wił od­bi­cie bu­zu­ją­cych we­wnątrz emo­cji.

 

Sza­rość znik­nę­ła, a za­stą­pił ją ła­god­ny, złoty blask. Edi­liy­ah czuł się ze mną do­brze, czuł się szczę­śli­wy i w żaden spo­sób nie mógł tego ukryć. Szcze­rość i otwar­tość, cho­ciaż nie­ja­ko wy­mu­szo­ne, i tak sta­no­wi­ły miłą od­mia­nę po po­przed­nich związ­kach.

 

Nigdy nie za­po­mnę nocy, gdy obu­dzi­łam się i zo­ba­czy­łam, że Edi­liy­ah się we mnie wpa­tru­je. Dwa je­zio­ra pełne bez­brzeż­ne­go błę­ki­tu – barwy mi­ło­ści. Skąd wie­dzia­łam, że to mi­łość? Nigdy nie roz­ma­wia­li­śmy o tym, które ko­lo­ry od­po­wia­da­ją jakim uczu­ciom, ale ko­bie­ta po pew­nym cza­sie uczy się do­strze­gać takie rze­czy. Było to już po tym, jak za­cho­ro­wa­łam. Bar­dzo pod­niósł mnie wtedy na duchu.

 

Cho­ro­ba po­ja­wi­ła się nie­spo­dzie­wa­nie. Po­cząt­ko­wo w ogóle nie za­uwa­ży­łam, że coś się dzie­je. Je­dze­nie stra­ci­ło tro­chę smak, blask słoń­ca stał się nieco przy­tłu­mio­ny, ale zrzu­ci­łam to na karb przej­ścio­we­go złego sa­mo­po­czu­cia. Do­pie­ro gdy ob­ja­wy na­si­li­ły się, ogar­nął mnie lęk.

 

Le­ka­rze byli bez­rad­ni. Sta­ra­li się, ale po ich mi­nach wi­dzia­łam, że mają inne, po­waż­niej­sze zmar­twie­nia. Nie mia­łam im tego za złe. W mie­ście wy­bu­chła ta­jem­ni­cza epi­de­mia i wła­dze po­trze­bo­wa­ły każ­dej pary rąk do po­mo­cy. Na szczę­ście Edi­liy­ah cały czas trwał przy mnie.

 

Kiedy stra­ci­łam siły i chęć do wy­cho­dze­nia z łóżka, kar­mił mnie, pie­lę­gno­wał, przy­no­sił le­kar­stwa i sta­ran­nie wy­dzie­lał in­for­ma­cje o sy­tu­acji na ze­wnątrz, sta­ra­jąc się oszczę­dzić mi do­dat­ko­wych zmar­twień. Gdy nasze spoj­rze­nia krzy­żo­wa­ły się, od­naj­dy­wa­łam w oczach mo­je­go Ka­lej­do­sko­po­we­go Czło­wie­ka la­zu­ro­we po­cie­sze­nie.

 

Cza­sa­mi przez otwar­te okno do­cie­ra­ły do miesz­ka­nia strzę­py roz­mów i pła­czu. Mó­wio­no coś o sa­mo­bój­stwach, śmier­ci, o tym że lu­dzie kładą się i po pro­stu prze­sta­ją żyć. Brzmia­ło to zu­peł­nie bez sensu.

 

W końcu nad­szedł ten dzień. Czu­łam, że umie­ram. Edi­liy­ah trzy­mał mnie za rękę. Pró­bo­wa­łam po­wie­dzieć mu, żeby się nie mar­twił, że go ko­cham, ale nie udało mi się nawet otwo­rzyć ust. Za­mknę­łam oczy i za­snę­łam.

 

Śni­łam o ot­chła­ni w ko­lo­rze in­dy­go.

 

„Prze­pra­szam. Ko­cham Cię. Że­gnaj.”

 

Po prze­bu­dze­niu zna­la­złam li­ścik na szaf­ce obok łóżka. Od­szedł bez słowa wy­ja­śnie­nia. Żyłam, ale moje serce pękło. Za­czę­łam strasz­li­wie pła­kać i szlo­chać. Moje krzy­ki spro­wa­dzi­ły w końcu są­sia­dów, któ­rzy się mną za­ję­li.

 

Potem wy­zdro­wia­łam.

 

W mie­ście trwa­ły czyst­ki, a na pół­no­cy to­czy­ła się wojna. Uzbro­jo­ne grup­ki sa­mo­zwań­czej mi­li­cji oby­wa­tel­skiej prze­cze­sy­wa­ły za­uł­ki i bu­dyn­ki w po­szu­ki­wa­niu Ka­lej­do­sko­po­wych Ludzi. Każ­de­go zna­le­zio­ne­go za­bi­ja­no na miej­scu lub cią­gnię­to na rynek, gdzie na­stęp­nie wie­sza­no ku ucie­sze kru­ków.

 

„Zło­dzie­je Uczuć” – krzy­cza­ły na­pi­sy na mu­rach. Oka­za­ło się, że w jakiś spo­sób wy­sy­sa­li z ludzi ener­gię, chęć do życia. Nie ce­lo­wo, po pro­stu tak dzia­ła­ła ich aura. Okrut­ny żart na­tu­ry, który spra­wił, że ko­eg­zy­sten­cja oka­za­ła się nie­moż­li­wa.

 

Mimo wszyst­ko, mia­łam na­dzie­ję, że Edi­liy­aho­wi udało się uciec. Mu­siał wie­dzieć, co się dzie­je i dla­te­go od­szedł, ra­tu­jąc mi życie. O Ka­lej­do­sko­po­wych Lu­dziach do­wie­dzia­łam się jesz­cze jed­ne­go.

 

Błę­kit nie ozna­cza mi­ło­ści. Jest ko­lo­rem smut­ku.

 

 

To­masz Za­wa­da

Ja­sion­ka, dnia 20.11.2011 r.

Koniec

Komentarze

Życzę przy­jem­nej lek­tu­ry.

 

Po­zdra­wiam.

Nie­li­chy sen­ty­men­ta­lizm

Miej­sca­mi tro­chę za dużo się.

Nie wiem czego za­bra­kło, ale nie­ste­ty nie ru­szy­ło mnie :(

Smut­na ko­bie­ta z ogór­kiem.

Nie­ste­ty, po­dzie­lam zda­nie Vir­gi­nii. Zu­peł­nie jak nie Ty, Efe­re­li­nie.

 

To mi ra­czej wy­glą­da na kon­cept ewen­tu­al­nej dłuż­szej opo­wie­ści, bo jako short się nie spraw­dza. Za mało tła, za mało emo­cji, za mało pola do wcią­gnię­cia czy­tel­ni­ka w fa­bu­łę.

 

Liczę na to, że na­stęp­nym razem po­ka­żesz nam coś po­ry­wa­ją­ce­go. ; )

 

Po­zdra­wiam.

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Dzię­ki za opi­nie. Aku­rat chcia­łem spró­bo­wać cze­goś in­ne­go, a że, jak widzę, po­żą­da­ne­go efek­tu nie osią­gną­łem, mogę tylko wy­cią­gnąć wnio­ski na przy­szłość. ;)

 

Po­zdra­wiam.

No wła­śnie, cho­ler­nie mi przy­kro pisać tak o Twoim tek­ście --- jakoś tak po łeb­kach, pro­to­ko­lanc­ko, rzekł­bym. Po­mysł świet­ny moim zda­niem --- tacy cisi, nie­win­ni, bo z mocy Na­tu­ry, za­bój­cy --- po­pra­cuj nad tym, pro­szę...

Dzię­ku­ję za opi­nię, Ada­mie.

Przy­znam, że po­wyż­sza hi­sto­ria miała być z za­ło­że­nia pew­nym za­pi­skiem, jedną z wielu re­la­cji, do­ty­czą­cych wspo­mnia­nej w tle wojny (to aku­rat więk­szy pro­jekt nad któ­rym pra­cu­ję). Chcia­łem jed­nak, żeby po­wyż­szy tekst bro­nił się też jako sa­mo­dziel­ne opo­wia­da­nie - co mi ge­ne­ral­nie nie wy­szło, są­dząc po opi­niach.

 

Po­zdra­wiam.

To zmie­nia opty­kę na "przy­jaź­niej­szą", ale i tak, po­nie­waż motyw spo­tkań Ka­lej­do­sko­po­wych z ludź­mi i za­wią­zy­wa­nia się bliż­szych kon­tak­tów bę­dzie mu­siał prze­wi­jać się, jak sądzę, dość czę­sto w za­mie­rzo­nym więk­szym dzie­le, moja proś­ba po­zo­sta­je ak­tu­al­ną. Ow­szem, jedne przy­pad­ki --- sucha re­la­cja, inne --- notka w kro­ni­ce wy­pad­ków, jedno zda­nie w ser­wi­sie new­sów, ale kika po­głę­bio­nych bę­dzie po­trzeb­nych. 

Po­wo­dze­nia w re­ali­za­cji!

Dla­cze­go? Opo­wia­da­nie jest cie­ka­we, bo jest utrzy­ma­ne w nie­ty­po­wym kli­ma­cie --- takim ele­gij­nym. Tytuł na pewno jest słaby. Pom­pa­tycz­nie brzm, i mówi od razu pra­wie wszyst­ko.

"Kolor oczu"  chyba byłby lep­szy. Mało jest akcji, to praw­da. Ale -- roz­wi­nię­ty i roz­sze­rzo­ny  tekst,  sku­pio­ny  na kon­tra­sto­wa­niu psy­chi­ki obu ras, nie­moż­no­ści wza­jem­ne­go po­zna­nia i nie­ocze­ki­wa­nym po­ka­za­nia w fi­na­le celu dzia­ła­nia Ka­lej­do­sko­po­wych Ludzi (nazwa chyba do zmia­ny)  by­lo­by bar­dzo, bar­dzo  cie­ka­we. Sam po­mysł jest bar­dzo dobry, wy­ma­ga tylko roz­wi­nię­cia. 

Do­pra­co­wa­ny tekst w sam raz do "Esen­sji: ( chyba).

A warsz­ta­to­wo opo­wa­da­nie na­praw­dę dobre. 

Po­zdrów­ko.   

Witaj!

 

Po­pie­ram Ro­ger­Re­deye'a w kwe­sti do­bre­go warsz­ta­tu. Co do resz­ty to po­mysł nie urzekł mnie, ale muszę przy­znać, że coś tam we mnie drgnę­ło. To jeden z tych tek­stów, któe jed­nak spraw­dzi­ły­by się le­piej w dłu­giej for­mie.

 

Po­zdra­wiam

Na­vie­dzo­ny

Do po­ło­wy było faj­nie. Kli­ma­tycz­nie, cie­ka­wie. A potem się zro­bi­ło tak jakoś bez po­my­słu i po naj­lżej­szej lini oporu... Tak tro­chę w stylu na­sto­let­nich dziew­czy­nek.

www.portal.herbatkauheleny.pl

A ja myślę, że jed­nak coś w tym jest. Ow­szem zga­dzam się z po­przed­ni­ka­mi, że fak­tycz­nie jakoś tak "za mało", ale jed­nak na pewno nie robi złego wra­że­nia. Też uwa­żam, że warto nad tym po­my­słem po­pra­co­wać, bo sam w sobie może sie po­do­bać.

W któ­ryms mo­men­cie było tak strasz­nie sztyw­no! Że fuj.

Ale poza tym bar­dzo mi się po­do­ba.

Mia­łam jesz­cze coś do­pi­sać, ale nie miało to żad­ne­go zna­cze­nia me­ry­to­rycz­ne­go, więc od­pusz­czę. Ale ko­men­tarz był na po­cząt­ku dłuż­szy, co ozna­cza­ło nie­chyb­nie za­an­ga­żo­wa­nie w czy­ta­niu tek­stu.

Dzię­ki za opi­nie. Mam nad czym się za­sta­na­wiać. Cie­szę się, że sama idea Ka­lej­do­sko­po­wych Ludzi się po­do­ba, bo pla­nu­ję ten temat po­cią­gnąć, choć już nie w takim sen­ty­men­tal­nym kli­ma­cie.

 

Po­zdra­wiam.

Bar­dzo no­stal­gicz­ne. We­dług mnie po­mysł warty roz­wi­nię­cia, ale w mniej przy­gnę­bia­ją­cej for­mie.

Za­ufaj Al­la­ho­wi, ale przy­wiąż swo­je­go wiel­błą­da.

Nie­któ­rzy nie szu­ka­ją w li­te­ra­tu­rze wy­łącz­nie za­ba­wy. Przy­gnę­bia­ją­ca twór­czość, też jest dobra.

A ele­gij­ny kli­mat za­tra­ce­nia i za­gła­dy, ta­kiej zwy­kłej, po­wsze­dniej, nie­omal że po­spo­li­tej i ta­kiej nie­ocze­ki­wa­nej --- tym bar­dziej...

Może tekst jest mało roz­ryw­ko­wy, ale ma w sobie to coś. Po­mysł jest wart roz­wi­nię­cia, to pewne.

Po­zdra­wiam

Ma­stiff

Tytuł bar­dzo, bar­dzo zły. Od razu zdra­dza po­in­tę (zresz­tą, oczy pełne bez­brzeż­ne­go błę­ki­tu też dość mocno su­ge­ru­ją, że to wcale ozna­ka mi­ło­ści;P). Ca­łość tro­chę prze­le­cia­na, nie ma miej­sca na po­ka­za­nie, że bo­ha­te­rów fak­tycz­nie łą­czy­ła jakaś więź, ot zgar­nę­ła go do domu, prze­spa­ła się z nim i zo­stał. Coś jak mebel ;) Nie prze­szka­dza­ło­by mi to, gdyby nie to, że kli­mat ca­ło­ści jest mocno na­ce­cho­wa­ny emo­cjo­nal­nie. A tu jed­nak brak po­ka­za­nia tej głów­nej więzi mię­dzy bo­ha­te­ra­mi. Imo do do­pra­co­wa­nia.

po­zdra­wiam :)

Kli­mat przed­ni, świet­nie się to czyta. Rze­czy­wi­ście, za krót­kie. Ale jeśli to tylko część cze­goś więk­sze­go, po­bocz­ny wątek - spraw­dza się do­brze. Ale tylko w takim wy­pad­ku, bo nie­ste­ty, je­że­li nar­ra­tor­ka i Edi­liy­ah mie­li­by być głów­ny­mi bo­ha­te­ra­mi, trze­ba by to wy­dłu­żyć. Tak czy siak bar­dzo mi się po­do­ba­ło i gra­tu­lu­ję;) Po­zdra­wiam!

Jest za krót­kie. Po­czy­ta­ła­bym jesz­cze! Bar­dzo po­do­ba mi się kon­cept i w ogóle ca­łość :)

Prze­czy­ta­łam z przy­jem­no­ścią, ale po­zo­stał nie­do­syt.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Też mi się wy­da­je, że warto to roz­wi­nąć. Albo wci­snąć w tło jako de­ta­lik, jak pla­no­wa­łeś.

Po­mysł na Ka­lej­do­sko­po­wych Ludzi cie­ka­wy, ale nie taki nowy – oczy zmie­nia­ją­ce kolor w za­leż­no­ści od emo­cji zna­la­złam w jed­nej książ­ce.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Fajne, fajne :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Nowa Fantastyka