
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Teraz ścigany przez siepaczy Salvatora, miał jeszcze mniejsze szanse przeżycia niż przed desperacka kradzieżą.
******************************
Kiedy otworzył oczy, czuł nie prawdopodobny ból w skroniach, przed sobą widział tylko lekko tlące się światło w rogu pomieszczenia w którym się znajdował. Chłód posadzki na której leżał zmusił go do szybkiego powrotu do pionu, jednak skończyło się to niezgrabną imitacją tańca i bolesnym upadkiem na podłogę, jego mięśnie były w równie opłakanym stanie co głowa, która pulsując od bólu zdawała się za chwile wybuchnąć, chwile po tym stracił przytomność.
Kiedy ocknął się po raz drugi piekący ból czaszki stopniowo ustępował, próbował się ponownie poderwać na nogi lecz zawczasu uznał to za równie kiepski pomysł jak za pierwszym razem. Pozbawiony zupełnie sił życiowych siedział oparty plecami o lodowatą ścianę miejskiego lochu, jak się mógł bez wysiłku domyśleć. Poukładanie sensownie myśli, w jedną całość ,wciąż sprawiało mu nie małe problemy. Jednak pomimo wszystko żył i to w tej chwili wydawało się dla niego najważniejsze, w jak dalece od komfortowej sytuacji się znalazł miał pokazać mu los i to w niedługim czasie….
c.d.n
To mój debiut literacki na łamach Fantastyki, mam nadzieje, że się nie wynudzicie przy tej krótkiej lekturze i udzielicie kilku cennych rad, młodemu i niedośwadczonemu twórcy :)
pozdrawiam i miłej lektury
Wynudzić się nie wynudziłem. Ale też uwagę bym miał. Przede wszystkim rodzaj przyjętej narracji jest taki, że czytelnik otrzymuje wszystko "kawa na ławę" i bez konfliktu, bez mocnego "haczyka". Weźmy początek:
"Marvel był niekwestionowanym liderem złodziei portowych i członkiem wysokiej rady Assasynów. Wiedział doskonale, że włamanie się do siedziby gildii zabójców i kradzież sztyletu, nie będzie ani mądra ani łatwa lecz nie miał wyjścia…
Teraz ścigany przez siepaczy Salvatora, miał jeszcze mniejsze szanse przeżycia niż przed desperacka kradzieżą.
- Te parszywe psy nie dadzą mi spokoju, dopóki mnie nie dopadną i nie rozerwą na strzępy, oczywiście uprzednio torturując godzinami w najbardziej wyszukany sposób. - Nie mogę zginąć, jeszcze nie teraz."
A gdyby zacząć, powiedzmy, tak:
"Patzyłem na Marvela i było mi go cholernie żal. Bez wątpienia był niekwestionowanym liderem złodziei portowych, członkiem wysokiej rady Assasynów i Bóg wie, kim jeszcze. Wiedział doskonale, że włamanie się do siedziby gildii zabójców i kradzież sztyletu, nie będzie ani mądra ani łatwa lecz nie miał wyjścia. A jednak zrobił to i teraz, ścigany przez siepaczy Salvatora, miał jeszcze mniejsze szanse przeżycia niż przed desperacka kradzieżą.
- Te parszywe psy - odezwał się, widząc że na niego patrzę - nie dadzą mi spokoju, dopóki mnie nie dopadną i nie rozerwą na strzępy. Oczywiście uprzednio torturując godzinami w najbardziej wyszukany sposób.
Milczałem.
- Cholera - zaklął. - wiesz przecież, że mogę zginąć, jeszcze nie teraz."
Drogi autorze, wykonałem tylko drobny zabieg. Wprowadziłem tajemniczą postać, może przyjaciela, a może tylko milczącego obserwatora, żeby rozbić tę ścianę opowieści. I choć pewien jestem, że to tylko jeden z miliona narracyjnych pomysłów na ożywienie Twojej opowieści, wydaje mi się, że teraz jest jednak ciekawiej. Ale sam możesz zrobić jeszcze więcej, żeby było lepiej, bardziej intrygująco
To tak do przemyślenia.
Pozdrawiam.
Ostatnie zdanie mi przycięło i dużą literę zjadło. Powinno być:
"Cholera - zaklął. - Wiesz przecież, że nie mogę zginąć, jeszcze nie teraz."
Dziekuję za wskazówki, każdy komentarz to dla mnie cenna lekcja na przyszłość, w kolejnych tekstach postaram się dodać wiecej dialogów i zmienić trochę typ narracji.
Pozdrawiam