
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
’’… w tej przerażającej okolicy, gdzie nieznane niebezpieczeństwo kryje się wokół czekając. Od wielu dni nie trafiliśmy na ślad dezerterów i dawno zrezygnowałbym z pogoni oszczędzając siły i nerwy moich ludzi, gdyby nie nasz egzotyczny przewodnik . Ten człowiek, który w tejże chwili odprawia poza obozowiskiem swoje tajemnicze rytuały, zdaje się mieć nad nami jakąś enigmatyczną władzę, której źródła próżno by szukać w środkach zrozumiałych cywilizowanemu człowiekowi. Pan Brown niemal co noc doświadcza w snach niezrozumiałych koszmarów, od których przedwcześnie posiwiał i zmarniał, jakby jakieś niewidzialne moce karmiły się jego życiem. Podejrzewam, że inni również miewają senne mary, jednak nie pamiętają o nich po przebudzeniu lub też sama natura koszmarów wywiera na ich psychice nacisk, by o nich nie pamiętać. Jeśli tak jest w istocie i pogarszające się zdrowie moich ludzi jest wynikiem podstępu tego zagadkowego człowieka – zastrzelę go.
Czujność i błyskawiczna reakcja, to wyuczone zachowanie dobrego żołnierza, jednak w starciu z zagrożeniem, którego nie widać, nie słychać i prawdopodobnie nie można także zranić żadną bronią, którą mamy do dyspozycji, pozostają nam tylko dwa wyjścia. Ucieczka lub samobójstwo. Pierwsze niegodne żołnierza, drugie dowodzi tchórzostwa i słabości woli oficera.
Jeśli zbiegowie jeszcze żyli i mieli kondycję oraz przytomność umysłu pozwalającą skutecznie zacierać za sobą ślady, szanse ich odnalezienia były bardzo niewielkie. Od dwóch dni błąkamy się po wilgotnych, cuchnących padliną trzęsawiskach próbując przebić wzrokiem ciężkie, szare opary wydostające się z rozmiękłej ziemi. Pan Duff zbadał jedne z owych rozdarć przypominających obrzydliwe rany, choć powód tej decyzji był zupełnie zbędny i niezrozumiały dla mnie. Według jego obserwacji pod warstwą galaretowatej powierzchni, przez którą brnęliśmy w wielkim mozole, znajdowały się ogromne skupiska białych robaków przypominających bezbożne stworzenia profanujące ciała ludzi po śmierci. Odkrycie pana Duffa nadwątliło już i tak mocno nadwerężone morale moich ludzi. Lecz gdy doniesiono mi, że ten nieodpowiedzialny człowiek rozpowszechnia niedorzeczne historie o prastarym cmentarzysku, na które samowolnie wtargnęliśmy i demonicznych istotach przywoływanych z czasów przed początkiem świata przez naszego przewodnika, wobec wiszącego w powietrzu buntu, musiałem zareagować i użyć najsurowszych środków dyscyplinarnych wobec drania.
To już dwa tygodnie. Nie wiem gdzie jesteśmy. Nieznany jest mi los trzech podwładnych, którzy przepadli w niewiadomych okolicznościach kiedy przemierzaliśmy las monstrualnych i niewyobrażalnie starych drzew, rosnących wbrew prawu przemijania w kotlinie o szarej, suchej, wulkanicznej glebie. Pościgu za dezerterami poniechaliśmy trzy dni wcześniej, a ich los był mi równie obojętny, jak dola moich zaginionych żołnierzy. Zabłądziliśmy. Przewodnik zniknął. Zostaliśmy sami. Puste zasobniki żywnościowe zmusiły nas do poszukiwania pożywienia. Głód jest najskuteczniejszym środkiem zagłuszającym zew zdrowego rozsądku, a także wszystkich cywilizacyjnych nauk. Wyzwala najdziksze instynkty. Uwalnia dzikie zwierzę noszone w sekretnych skarbcach genetycznego dziedzictwa.
Minął chyba miesiąc odkąd przybyliśmy do tej zapomnianej przez świat, mrocznej krainy. Nie wiem dokładnie, dni i noce wyglądają tu zupełnie podobnie, jakby przedwieczne siły wyłączyły cykl dobowy odgradzając się mrokiem i zagrożeniem od miarowego życia Ziemi. Geniusz natury ludzkiej ulega łatwo degeneracji i z wyżyn ewolucyjnej drabiny spada do poziomu pełzających po bagnie istot, które do przeżycia wykorzystują ledwie kilka prymitywnych instynktów. Najobrzydliwsze potwory ocalałe z pogromu niższych organizmów znalazły tu swój azyl, to miejsce jest naszym nowym domem. Zbyt wiele fizycznych i mentalnych zmian zaszło w naszych ciałach i umysłach, byśmy kiedykolwiek mogli wrócić na łono cywilizowanego społeczeństwa i stać się jego integralną, anonimową częścią. Tylko kilku udało się przeżyć w tych ekstremalnych warunkach. Upodleni i poniżeni przez czas, zdani na własne siły i spryt bytujemy tu polując lub unikając upolowania.
Moi towarzysze dają sygnały. Już czas wyjść na łowy. Zasmakować krwi…”
Witaj!
Zajrzałem, mając zamiar tylko pobieżnie przeskanować tekst, ale wciągnął mnie i zatrzymał na dłużej. Masz dobry styl, szybko i przyjemnie się to czytało. Wzmianka o robakach przeszyła mnie dreszczem.
Pozdrawiam
Naviedzony
Klimatyczny fragment, ale zdecydowanie zbyt krótki i lakoniczny by mógł zostać w pamięci na dłużej. Za to umiejętnie napisany.
Pozdrawiam.
Koledzy... założyłem konto na NF tylko z jednego powodu - nie umiem trzeźwo i obiektywnie ocenić swoich prac. Poważnie. Nie chcę się żalić. Nie w tym rzecz. Ale siadając do pisania do cholery doprowadza mnie wałkowanie wciąż i wciąż pierwszego zdania! Chciałem się przekonać czy w tym pisaniu 'coś' jest, czy dać sobie spokój i zająć się czymś innym. Dziękuję za Wasza opinie i gdyby była szansa postawiłbym Wam za to browara ;)
Pozdrawiam!
Szansa zawsze jest i zależy od tego skąd jesteś. ;) Ale nie żebym był łasy na browara, po prostu piszesz dobrze technicznie. Co do kwestii fabularnych... Nie mnie oceniać, bo "de gustibus...", ale mi podoba się koncepcja historii przemycanej w ten sposób. Teraz moją uwagę zaprzątają głównie egzaminy, ale kiedy tylko nzjadę więcej czasu to zerknę na inne Twoje teksty.
Mnie nie wciągnął, ale to jeszcze nic nie znaczy. Mam nadzieję, że zamieścisz ich więcej i będe się mogła obszerniej wypowiadać.
Fajnie napisane, ale za krotkie.
Pozdrawiam
I po co to było?