- Opowiadanie: pablosmaximos - Novus Galacticus - seria01 odcinek02: "Test cz.2"

Novus Galacticus - seria01 odcinek02: "Test cz.2"

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Novus Galacticus - seria01 odcinek02: "Test cz.2"

"Test cz.2"

 

[gwoli wyjaśnienia – nazwa Gadoidy pojawiająca się w poprzednim odcinku została zamieniona na Dinoidy – co lepiej oddaje ich pochodzenie]

 

Po ostatnim zdaniu wypowiedzianym przez dowódcę Bin’narri na mostku zapadła chwila ciszy. Przerywając ją Thomas polecił oficerowi, temu samemu, który chwilę wcześniej wezwał go na mostek, aby przełączył na główny monitor obraz zbliżających się okrętów. Ten bez zwłoki przełączył obraz uzyskany z zewnętrznych kamer, dotąd wyświetlający się na jego stanowisku na centralny monitor w pomieszczeniu dowodzenia, tak by wszyscy obecni mogli zobaczyć ten widok. Obraz pokazywał zbliżającą się flotyllę okrętów różnych kształtów i rozmiarów emitujących różne sygnatury nadprzestrzenne. Na tę chwilę uzyskany obraz był już na tyle dokładny, iż można było bez większych problemów odróżnić poszczególne typy jednostek. Z tej gromady czujniki statków Konfederacji potrafiły rozpoznać i zidentyfikować jedynie trzy, należące do Remlan, Cephalian i Pac’k’hyrian, z którymi to rasami nawiązano już stosunkowo szeroki kontakt. Zapewne dużo więcej potrafiliby zidentyfikować Syriuszanie, jako najstarsza z trzech ras tworzących unię, jednak w umowie założycielskiej, dającej początek Konfederacji zastrzegli oni sobie klauzulę, z której wynika przywilej nieujawniania Ziemianom i Dinoidom informacji o własnych partnerach handlowych i strategicznych sojusznikach. Zrobili tak w przeciwieństwie do pozostałych dwóch ras, które nie zastosowały w tym aspekcie żadnych tajemnic.

– Kapitanie – zameldował por. Tirsan – Not’h nas wywołują.

– Zobaczmy zatem czego chcą – odpowiedział dowódca – niech pan łączy.

– Tak jest.

W tym momencie na części głównego ekranu pojawił się obraz dowodzącego Thot’an z okrętu Not’h, który bez zwłoki odezwał się tonem wyrażającym zniecierpliwienie i podenerwowanie. Choć są to, podobnie jak skłonność do przesadnych i niepohamowanych agresywnych zachowań, cechy charakterystyczne dla tego gatunku, to jednak jak dotąd starali się oni ich nie okazywać dla dobra toczących się pertraktacji pokojowych. Teraz jednak pierwszy raz każdy z załogi „Infinity” obecny na mostku widział wyraźnie zdenerwowanego Not’h.

– Kapitanie, co to ma znaczyć ?!?! Do tej pory nie reagowaliśmy, ale dość tego !! Żądamy wyjaśnień co się dzieje… Nie możemy pozwolić aby tak nas traktowano … Nie informujecie nas o niczym, o tym, że macie na pokładzie widzę gości z tego obcego, obecnego tu statku, choć żaden wahadłowiec od nich do was nie leciał. Domagamy się dokładnych, rzetelnych i wiarygodnych informacji, jakichkolwiek, jakie tylko posiadacie na temat naszej obecnej sytuacji. Nie możecie tego przed nami zatajać, jeżeli chcecie liczyć na owocne negocjacje z Imperium, bo w ten sposób podważacie wzajemne zaufanie do was !!

– Dowódco Thot’an – zaczął kapitan „Infinity” – proszę przyjąć nasze przeprosiny. Znaleźliśmy się wszyscy w nadzwyczajnej sytuacji. Sądziliśmy, że Bin’narri – tu wskazał na gości znajdujących się na mostku – przekazali także do was komunikat. Oczywiście natychmiast podzielimy się uzyskanymi wiadomościami. Polecę, aby niezwłocznie je wam dostarczono.

W tym samym momencie do rozmowy włączył się Dro, zwracając się zarówno do dowódcy Not’h jak i Thomasa.

– Kapitanie, panie Thot’an, jeśli mogę – Patrick przytaknął – mam propozycję, aby zorganizować na pokładzie naszego statku spotkanie delegacji wszystkich ras, które zmierzają swoimi statkami w naszą stronę. Podzielimy się naszymi informacjami ze wszystkimi, żeby była jasność odnośnie sytuacji.

– Pierwszy, co pan o tym sądzi ? – zwrócił się z zapytaniem do swojego zastępcy Kpt. Thomas.

– Wie Pan – zaczął, po czym zasugerował dowódcy przejście na stronę, po czym półgłosem kontynuował – nie znamy Bin’narri za dobrze i nie znamy ich intencji tak naprawdę. Nie wiemy o nich nic więcej ponad to, co sami nam o sobie powiedzieli. Zalecam ostrożność. Zgodził się Pan na wpuszczenie ich na nasz pokład, ale nic zupełnie nie wiemy o ich statku. Z drugiej strony nie przejawili dotąd wrogości, ani wobec nas ani Not’h.

– Dziękuje za radę.

– Zrobiłem tylko to, do czego zobowiązany jest zastępca dowódcy. Dokonałem krótkiej, chłodnej oceny i ją Panu przedstawiłem. Ostateczna decyzja jednak należy do Pana i – tu zawiesił na chwilę głos – do dowódcy każdego z nadlatujących okrętów, czy zdecyduje wysłać swoją delegację.

Temu co dzieje się na mostku „Infinity” przyglądała się dzięki aktywnemu połączeniu audiowizualnemu też załoga mostka Not’h. Widząc rozmowę prowadzoną na boku przez dwóch najwyższych rangą oficerów statku Konfederacji zaczęli podejrzewać, że pojawił się jakiś rozdźwięk pomiędzy nimi, odnośnie przedstawionej przez Bin’narri propozycji. Dowodzący Thot’an i jego zastępca Noh’ten przeprowadzili w tym czasie podobną rozmowę, jednakże tutaj bardziej ostrożny okazał się głównodowodzący a dopiero jego pierwszy oficer przekonał go, że gra jest warta świeczki.

Thomas i Antonow zakończyli swoją krótką rozmowę po czym wrócili na centralną część mostka, gdzie dowódca miał już za chwilę miał oznajmić swoją decyzję.

W tym momencie zwrócił się do nich dowódca Bin’narri

– I jak panowie zdecydowali ?

Obaj najstarsi oficerowie właśnie się zatrzymali, po czym kapitan rozpoczął, zwracając się do Por. Sarana Tirsana odpowiadającego za łączność

– Proszę otworzyć kanał komunikacji ze standardowym uniwersalnym tłumaczem, ze wszystkimi zbliżającymi się jednostkami.

– Połączenie aktywne – padł meldunek – tłumacz uruchomiony.

– Tu Kpt. Patrick Thomas ze statku Konfederacji „Infinity”. Natknęliśmy się, podobnie jak wy, na anomalię nadprzestrzenną, która przeniosła nas do tego nieznanego sektora. Powitała nas, więc przypuszczam, że także i was, rasa zamieszkująca ten system oznajmiając, że zostaliśmy wybrani i sprowadzeni tu w pewnym celu. Bin’narri, nasi nowi przyjaciele, którzy się pojawili po naszym przybyciu twierdzą, że mogą i chcą nam przekazać bardziej szczegółowe wiadomości i dlatego zapraszają delegację każdej rasy na wspólne spotkanie i naradę na swoim statku. Jako kapitan Konfederacji mogę decydować tylko i wyłącznie o udziale naszych przedstawicieli. Nie zadecyduję za was bo nie mam takich pełnomocnictw ani uprawnień. Proszę o podjęcie decyzji i przesłanie odpowiedzi w postaci potwierdzenia bądź odmowy.

Kapitan Thomas, koniec.

W tym momencie Por. Saran Tirsan zakończył nadawanie. Flota okrętów różnych ras w chwilę później znalazła się w zasięgu wzroku kamer okrętów Konfederacji, Not’h i Bin’narri po czym się zatrzymała. Niemal w tej samej chwili rozpoczęła się burzliwa radiowa dyskusja wewnątrz przybyłej gromady, którą na bieżąco śledziły skanery „Infinity”. Mogły one jednak tylko śledzić skąd dokąd biegł sygnał. Z powodu ich wielości i wynikających stąd licznych interferencji nie był jednak w stanie ich odczytać.

Burzliwa wymiana połączeń trwała dobre kilka minut. W międzyczasie oficer łączności śledził kolejne połączenia, próbując cokolwiek z nich odczytać i zrozumieć, lecz bezskutecznie. Ponadto żaden z przybyłych okrętów nie odpowiadał na wezwania. Powodowało to rosnące napięcie zwłaszcza wśród ludzkiej części załogi. Syriuszanie oraz Dinoidzi, którzy potrafią skuteczniej kontrolować swoje reakcje emocjonalne od Ziemian zachowywali się spokojnie nie okazując zewnętrznego podenerwowania. Nerwowość ludzi, w przeciwieństwie do ich sojuszników była zdecydowanie widoczna. Dowódca „Infinity”, który z natury swojej jest człowiekiem opanowanym oraz lubiącym mieć wszystko pod kontrolą co chwilę lekko podenerwowany przechodził od jednego stanowiska do drugiego, próbując uzyskać od kolejnych oficerów jakiekolwiek nowe informacje. Thomas zdawał sobie sprawę, że kompletnie stracił panowanie nad sytuacją, że nie wie jak ma postąpić, aby to było właściwe. Nie wiedział nic o naturze obcych ras, których statki właśnie spotkali, nie wiedział czego się po nich spodziewać. Szkolenie, jakie przeszedł owszem przygotowywało go na sytuację pierwszego kontaktu, jednakże nie aż tak licznego, z tyloma rasami jednocześnie. Ta wielość powodowała w nim pewne uczucie niepokoju. Wiedział, że spoczywa na nim odpowiedzialność za załogę oraz pozostałe okręty Konfederacji i że ta nietypowa sytuacja może generować dla nich zarówno zagrożenie, jak i szansę. Nie mógł spytać nikogo ze swoich co robić, gdyż nikt z nich nie wiedział więcej aniżeli on sam. W swoim podenerwowaniu nie pomyślał dotąd o zapytaniu Bin’narrich, którzy bez wątpienia posiadali większą wiedzę. Próbował bowiem w oparciu o własną wiedzę i doświadczenie własnych ludzi odnaleźć się w zaistniałych okolicznościach. W tym momencie, będąc w tylnej części mostka, gdzie na bocznym monitorze przeglądał w milczeniu, rzadko tylko zamieniając krótkie zdania z oficerem taktycznym Megaliasem Toraxalisem, obce statki, w końcu przerwał, odwrócił się i zwracając się do dowódcy Bin’narri spytał

– Dro, czy możemy liczyć na pełną otwartą współpracę i wymianę informacji z waszą rasą ? – po czym kontynuując dodał – Mam na myśli w tej chwili aktualną sytuację. Jak postąpić w obliczu kontaktu z tymi obcymi. Mogę liczyć na jakieś wskazówki ?

– Myślę że tak. – odpowiedział po krótkim namyśle zapytany Bin’narri – Natychmiast możemy przekazać Wam pełne charakterystyki tych ras oraz nasze sprawdzone procedury postępowania w kontaktach z nimi. Pierwsze co mogę doradzić na tę chwilę, to nie wywoływać żadnego z tych okrętów ponownie. Wysłaliście informację to czekajcie na odpowiedź. Taka jest generalna zasada, o której wy jako młode rasy możecie jeszcze nie wiedzieć. Nie należy nahalnie wywoływać i usiłować nawiązywać kontaktu z kimś kto nie odpowiedział na sygnał powitania. To w zdecydowanej większości jest odbierane przez różne cywilizacje jako ingerencja w ich sprawy i wtrącanie się. Co prawda zdecydowana większość kultur nie wszczyna z tego powodu wojen, a jedyną konsekwencją naruszenia tej galaktycznej etykiety jest późniejszy ograniczony, bądź nacechowany ostrożnością i brakiem zaufania kontakt, jednak nigdy nie wiadomo na kogo się trafi.

-Twierdzicie więc – zaczął Thomas – żeby czekać aż ktokolwiek się odezwie i do tego czasu nic nie robić ? Pytanie tylko ile czasu tak można czekać…

– Tak to właśnie wygląda – odparł Dro, dodając zaraz – nie my wymyśliliśmy tę zasadę. My tylko się do niej stosujemy jak większość.

– Rozumiem.

– Kapitanie – powiedział zmieniając temat dowódca Bin’narri – przekażemy Wam obiecane informacje. Do’rro przekaże nośnik z potrzebnymi danymi, gdy tylko zostanie on przesłany z naszego statku. Uprzedzając pytania powiem, że został on przed chwilą zaprojektowany tak, aby zarówno on sam technologicznie jak i zgromadzone na nim dane były w pełni kompatybilne z Waszymi systemami. Posiada odpowiedni interfejs do komunikowania się z Waszym sprzętem oraz jest przetłumaczony na wszystkie języki Konfederacji.

W tym momencie wypowiedź została na moment przerwana przez błysk światła wiązki przesyłającej nośnik danych. Znalazł się on na ręce naukowca Do’rro, który w chwilę później, po lekkim skinięciu głowy swojego dowódcy oraz za zgodą ziemskiego kapitana przekazał go na ręce swojej odpowiedniczki na mostku „Infinity” – Sirrit Komtran. Jako specjalistka od obcych technologii i ich hybrydyzacji Sirrit to najbardziej kompetentna osoba na stanowisku naukowym. Do’rro krótko poinstruował ją odnośnie obsługi, wyjaśnił zasadę działania i po szybkiej instalacji w systemie można było już korzystać z zawartych na dysku informacji.

Kapitan już miał podejść do stanowiska naukowego aby przyjrzeć się informacjom, gdy w tym samym momencie ze stanowiska łączności dobiegł dźwięk sygnalizujący wywoływanie przez jeden z okrętów, co natychmiast zameldował dowódcy por. Tirsan.

– Mamy kontakt – zwrócił się do kapitana – jeden z nieznanych okrętów nas wywołuje.

– Niech Pan łączy. Tłumacz działa ?

– Nasz niestety nie zna ich języka – padła odpowiedź – jednak najwyraźniej oni używają swojego. Nawiązuje połączenie.

Na ekranie pojawił się obraz z mostka wraz ze znajdującą się na nim załogą. Tym razem były to istoty o całkiem ludzkim wyglądzie. O ile napotkani wcześniej Bin’narri zaledwie przypominali Ziemian swoim wyglądem zewnętrznym i rzucającą się w oczy różnicą był kształt głowy, o tyle teraz były to istoty praktycznie identyczne. Mieli tylko inny, niespotykany na naszej planecie, kolor skóry. U wszystkich z widocznych w tym momencie na ekranie miała ona jednakowy kolor zbliżony do jasno cynamonowego. Rysy twarzy z kolei wskazywały połączenie cech większości ludzkich ziemskich ras. Podobnie jak Ziemianie, nie byli oni pozbawieni uwłosienia, jednakże włosy wszystkich miały ten sam kolor. Nie występował tu kolor blond ani czarny ani też rudy. Wszyscy, zarówno kobiety jak i mężczyźni mieli długie, sięgające ramion lub niżej w kolorze zbliżonym do mlecznej czekolady. W momencie uzyskania połączenia na głównym planie widoczne były siedzące dwie osoby, kobieta i mężczyzna, które najpewniej dowodzą jednostką. Właśnie kończyli rozmowę i oczekując na odpowiedź ze strony „Infinity” patrzeli w swój główny ekran. W momencie gdy pojawił się obraz oboje wstali ze swoich miejsc i zbliżyli się aby rozpocząć rozmowę. Pierwsza z tej dwójki głos zabrała kobieta, która jak się okazało jest dowódcą tamtego statku.

– Z tej strony Kapitan Tonnara z Telloriańskiej jednostki patrolowej „Lorrock”, a to – powiedziała wskazując na stojącego obok niej oficera, który w tej samej chwili skinął na powitanie głową – mój zastępca Wice kapitan Sonak.

– Kapitan Patrick Thomas, dowódca konfederacyjnego statku „Infinity”, a to mój pierwszy oficer Por. Adamow – przedstawił siebie i zastępcę ziemski dowódca – Jest nam niezmiernie miło z powodu nawiązania kontaktu.

– Kapitanie, dostaliśmy waszą wiadomość i dyskutowaliśmy na jej temat między sobą oraz z przedstawicielami innych obecnych tu ras – zaczęła pani Kapitan – My i większość z nich się zgadza z wysuniętą przez Pana i Bin’narri propozycją i upoważniło mnie do ich reprezentowania w tej rozmowie. Znamy Bin’narri i wiemy, że można im ufać.

– Miło nam to słyszeć – odparł ziemski dowódca.

– Jest jednak problem z czterema rasami, które zdecydowanie wyraziły swój sprzeciw.

– O jakie gatunki chodzi ? – spytał się Dro

– O Raptoidów, Zauroidów, Anchoidów i Terxillian

– Hmm – zamyślił się dowódca Bin’narri – Te trzy pierwsze rasy mnie nie dziwią, ale żeby Terxillianie…

– Trudno – skwitował Por. Antonow, wodząc wzrokiem po wszystkich znajdujących się na mostku – nie będziemy przecież nikogo zmuszać. Skoro te rasy nie są zainteresowane to nikt ich nie będzie zmuszał.

– Kapitanie Dro – kontynuowała dowodząca statkiem telloriańskim – zatem za pozwoleniem przekazuje oficjalnie ostateczne potwierdzenie pozostałym, wraz z koordynatami na waszym statku do przesłania lub dokowania.

– Proszę bardzo, udzielam zgody – odpowiedział najwyższy rangą Bin'narri – polecę przygotowanie miejsca w hangarach na naszym pokładzie.

W tym momencie na mostku telloriańskiego okrętu do znajdującej się centralnie przed głównym monitorem pani Kapitan podszedł z powrotem jej zastępca, wezwany chwilę wcześniej do stanowiska taktycznego.

– Mamy problem – zakomunikował.

– O co chodzi ?

– Terxillianie oraz reszta oponentów właśnie podnieśli do maksymalnego poziomu swoje osłony i ładują swoje uzbrojenie – padła odpowiedź – wygląda na to, że coś kombinują.

– Podnieść osłony – wydała polecenie – alarm, uzbrojenie w gotowości. Kapitanie Thomas wam i pozostałym też radzę to samo. Broń, zwłaszcza Terxillian ma gigantyczną siłę rażenia.

– Dziękuje za ostrzeżenie. Chyba będziemy musieli w takim razie przesunąć w czasie spotkanie u Bin’narri. Tarcze na maksimum i broń w pogotowiu – wydał rozkaz, który natychmiast wykonano. – Panie Sirtik będziemy potrzebowali pełnej mocy z rdzenia.

– Zrobię co się da – padła odpowiedź z maszynowni.

– Dowódco – padł meldunek ze stanowiska taktycznego – pozostałe okręty także podnoszą swoje osłony.

– Jako delegacja Bin’narri musimy w związku z całą sytuacją niezwłocznie wrócić na nasz statek – zakomunikował Dro dowódcy „Infinity”, po czym w chwilę później cała piątka zniknęła w błysku światła podobnie jak się pojawiła.

– Kapitanie – zakomunikowała Sirrit – Bin’barri uruchamiają swój napęd. Daję na ekran.

I rzeczywiście, to co można było zobaczyć nie zostawiało złudzeń. Ledwo poznani obcy podnieśli własne osłony, uruchomili napęd i zaczęli już zmieniać swoją pozycje. Po chwili dokonali gwałtownego zwrotu o 180 stopni a w następnej otworzyli tunel nadprzestrzenny, w który bez zastanowienia wlecieli. Zanim jednak zdążył się on zamknąć wleciał do niego również jeden z dwóch będących na miejscu okrętów terxilliańskich, który znajdował się najbliżej. Otworzył on ogień do Bin’narri już w momencie aktywacji tunelu, jednakże nie zdążył wyrządzić im szkody, gdyż ci zniknęli wewnątrz niego. W tym momencie Terxillianie zdecydowali się na pościg i wlecieli w ten sam tunel. Ten natychmiast po tym się zamknął.

– Zatem nas najwyraźniej zwyczajnie wystawili – skwitował pierwszy oficer „Infinity” – Gdy zaczęło się robić gorąco po prostu wzięli nogi za pas i uciekli.

– Na to wygląda – przytaknął Thomas.

To jednak nic nie złagodziło napiętej sytuacji, a nawet ją już jeszcze bardziej zaogniło. Wszystkie pozostałe okręty z podniesionymi osłonami teraz czekały w gotowości. Wszystkie statki pokojowo nastawionych ras w międzyczasie również zmieniły swoje pozycje i teraz stały naprzeciwko, vis a vis agresorów. Chwila napięcia nieznośnie się przeciągała. Sekundy zamieniały się w minuty, aż w którymś momencie pozostała na miejscu jednostka Terxillian uruchomiła na pełną moc swoją główną broń, wycelowywując ją w wybraną losowo jednostkę przeciwnego obozu. Pierwszą salwą oberwał okręt Kappardian. Na szczęście jednak ich tarcze są na tyle zaawansowane, że doznali tylko minimalnego osłabienia. W tej samej chwili do ataku przystąpili także Raptoidzi, Anchoidzi i Zauroidzi, mający razem ze swoimi terxilliańskimi poplecznikami siedem jednostek i wywiązała się strzelanina. Mimo, iż stanowili mniejszość byli oni poważnym zagrożeniem, gdyż ich technologie militarne były daleko bardziej zaawansowane od większości z przeciwnego obozu. Kapitan Thomas wysłał w tej samej chwili do wszystkich słabo uzbrojonych statków niżej rozwiniętych ras pilny komunikat, aby się wycofali. Ci dość sprawnie i bez ociągania się przystąpili do zmiany swoich pozycji przemieszczając się za linię statków Konfederacji i innych wyżej rozwiniętych ras. Wycofywały się jednak nie każdemu z nich przy tym ostrzale udało się wyjść bez szwanku. Bezpośrednio trafiony został frachtowiec Megoidów, doznał efekcie poważnych uszkodzeń kadłuba i zaczął tracić atmosferę. Pośpieszył im z pomocą okręt Tellorian przeciągając na bezpieczną pozycję uszkodzoną i dryfującą jednostkę za pomocą promienia holującego. W chwilę później bezpośredniego trafienia doznały statki Troodian i Pac’k’hyrian, jednakże nie doznały uszkodzeń zagrażających życiu załogi i samodzielnie zdołały usunąć się z linii ognia. Ostrzał trwał dalej. Agresorzy, którzy do tej pory atakowali stojąc w zasadzie w bezruchu, teraz rozpoczęli szarżę w stronę przeciwników. Liczyli na zwiększenie celności strzałów i wywołanie u nich większych szkód z mniejszej odległości.

W tym samym czasie lecący tunelem hiperprzestrzennym z maksymalną prędkością okręt Bin’narri był nadal ścigany przez jedną z jednostek Terxillian. Zmierzał do punktu docelowego przy najbliższym portalu hiperprzestrzenni. Dro polecił przygotowanie sekwencji współrzędnych docelowych. Miały one zostać wybrane zaraz gdy tylko lecący tunelem statek znajdzie się w zasięgu portalu. Nastąpić to miało na niecałe 2 minuty przed końcem podróży w nadprzestrzeni. Jest to możliwe dzięki technologii posiadanej przez Bin’narri, która pozwala na przesyłanie pomiędzy nadprzestrzenią a zwykłą przestrzenią krótkich sekwencji danych, krótkich wiadomości. Przez tysiąclecia swojej historii opracowali oni skuteczny sposób zdalnego komunikowania się z portalami, nawet gdy statek znajdował się jeszcze w hiperprzestrzenni. Wykorzystali to teraz. Dzięki temu w momencie powrotu do przestrzeni trójwymiarowej portal już będzie aktywny i bez zatrzymywania się będą mogli przeskoczyć w żądane miejsce docelowe, wciągając tym samym Terxillian w pułapkę. Ustawione współrzędne wyznaczały bowiem system słoneczny będący tajnym garnizonem Bin’narrich. Miejsce to służyło do przechowywania i badania nowych technologii, jakie udawało się im pozyskać bądź przejąć. Każda obca jednostka bądź zdobyta technologia, jaka znacząco wyprzedzała ich własną była transportowana właśnie tam.

– Przygotować się do powrotu w normalną przestrzeń i przekroczenie portalu – wydał polecenie Dro swoim załogantom, po czym spytał – Czy mamy potwierdzenie przyjęcia naszego alarmu o Terxillianach przez bazę Bin’a’Suhl?

– Mamy – padła odpowiedź – czekają w gotowości i gdy tylko przekroczymy portal, a Terxille zaraz za nami, odpalą na nich działo neutronowe, które załatwi sprawę, a my zyskamy w końcu po wielu próbach ich technologię na nasz użytek.

– W końcu odniesiemy sukces – potwierdził Do.

– Tak, tym razem się uda – powiedział z wyraźnym zadowoleniem w głosie Dro.

Zadowolenie to bliższe jednak było satysfakcji i nie było taką reakcją typowo uczuciowo – emocjonalną jak je rozumieją Ziemianie. Bin’narri choć wstrzemięźliwi w reakcjach emocjonalnych w kontaktach z innymi rasami, między sobą zachowywali się nierzadko zdecydowanie inaczej. To było ich naturalne środowisko i tu przez nikim nie musieli niczego udawać. Ich swoista sztywność i powaga, jaką zachowują w kontaktach na zewnątrz znikała bądź ulegała znacznej redukcji gdy tylko znajdowali się sam na sam tylko ze swoimi rodakami.

– Dowódco – padł meldunek – przekroczyliśmy punkt kontaktowy, uruchamiam sekwencer dla portalu. Współrzędne wprowadzone i wysłane. Za chwilę będziemy na miejscu.

– Załogo – rozpoczął przez pokładowy interkom Dro – za chwilę zakończymy sukcesem nasze wieloletnie starania i wysiłki w celu pozyskania niedostępnej dla nas dotąd terxilliańskiej technologii. Możecie być dumni, że macie w tym swój udział.

– Wskakujemy w normalną przestrzeń za 3…2…1… teraz – zameldował nawigator.

Tunel nadprzestrzenny się rozwarł i natychmiast wyleciały z niego statek Bin’narri a za chwilę jednostka terxilliańska. Obie, ani trochę nie zwalniając, pędziły dalej zmierzając w stronę punktu wyznaczonego przez Dro.

– Kapitanie – zakomunikował operator stanowiska taktycznego – Terxy wyszli tuż za nami i ładują swoją główną broń… ale raczej na nic im to się zda, bo zaraz osiągniemy portal.

– Osłony mamy na maksymalnym poziomie – zakomunikował Do’rro – wchodzimy w portal szybciej niż zazwyczaj, jednak jest ona w granicach normy.

W tej chwili przestrzeń pokładzie oraz cały statek, sekcja po sekcji wraz z szybkim wchodzeniem okrętu wgłąb portalu, ulegała na kilka dziesiątych części sekundy swoistemu rozciągnięciu do nieskończoności. Wraz z wyjściem statku po po drugiej stronie cała jego konstrukcja wróciła do właściwego kształtu. Z uwagi na swoje gabaryty statek Bin’narri nie przeszedł cały przez portal w jednej chwili. W momencie wejścia owemu rozciągnięciu uległy najpierw przednie części, które po chwili po drugiej stronie wróciły do właściwej formy. W tym samym momencie dalsze sekcje dopiero przechodziły. W końcu gdy przestrzeń w tylnej części z silnikami wróciła do pierwotnego „kształtu”, a okręt znajdował się już cały po drugiej stronie zmienił trajektorię lotu skręcając w swoją lewą stronę, usuwając się z linii ognia, dzięki czemu orbitujący miotacz neutronowy miał możliwość oddania strzału, gdy tylko, w chwilę później pojawiła się jednostka Terxillian.

Jak Bin’narri postanowili tak zrobili. W momencie, kiedy tylko wrogi okręt zaczął się wyłaniać w hiperprzestrzennego wiru wewnątrz portalu broń była w pełni załadowana. Jedyne na co Bin’narri czekali to moment, kiedy cały statek znajdzie się w przestrzeni i będzie można żywą materię, wraz z załogą zneutralizować, przejmując tym samym nienaruszony statek. Gdy to tylko się stało, agresorzy nie zdążyli nawet odpalić po przejściu swojej śmiercionośnej broni i stali się sami ofiarą. Jeden mocny, skoncentrowany i błyskawiczny impuls z pulsarowej materii neutronowej umieszczonej w miotaczu w okamgnieniu przeniknął cały statek niszcząc całą materię biologiczną na pokładzie, wraz z załogą. Przed takim silnym promieniowaniem nie chronią w zasadzie żadne osłony, nawet te jakie mieli właśnie Terxillianie. Zasada działania broni została skopiowana z gwiazdy neurtonowej, czyli pulsara. O ile jednak promieniowanie z takiej gwiazdy może zostać wytłumione przez pole siłowe, bądź osłony statku znajdujące się w większej odległości od niego, o tyle takie samo promieniowanie na dodatek skoncentrowane i ukierunkowane w jedną stronę, jest dla jakiegokolwiek znajdującego się w niewielkiej odległości obiektu zabójcze i przeniknie każdy rodzaj siłowej bariery ochronnej.

Tym sposobem pożądana przez długi czas przez Bin’narri technologia znalazła się w ich rękach. Mieli oni co do niej już swoje własne jasno sprecyzowane przez Radę Naczelną plany, plany, które jednak były w całości znane tylko w wąskich kręgach, a zdecydowana większość społeczeństwa Binaru i kolonii nie wiedziała.

Wymiana ognia trwała w najlepsze. Szczególnie Raptoidzi wraz z Zauroidami walczyli zapalczywie usiłując zadać przeciwnikom jak najdotkliwsze ciosy. Poważne uszkodzenie Megoidów oraz celny ostrzał Troodian i Pac’k’hyrian mocno ich rozzuchwalił. Byli oni przy tym ufni w swoją broń oraz technologię multirdzeniowych osłon. Raptoidzi opracowali, wspólnie z Zauroidami, skuteczną metodę przełączania ochronnej tarczy statku pomiędzy znajdującymi się na pokładzie rdzeniami. Gdy jedna z osłon się wyczerpywała pod wpływem ostrzału, wówczas była płynnie przepinana i zasilana przez kolejny rdzeń, a ten odłączany natychmiast rozpoczynał proces ładowania. Ten cykl teoretycznie mógł trwać w nieskończoność a w konsekwencji siłowa bariera takiego statku nigdy nie opadła do zera. Agresorzy nie dawali za wygraną i usiłowali dalej ze wszystkich swoich sił wyrządzić przeciwnikom jak najwięcej szkód. Choć statki Konfederacji, Not’h, Tellorian i kilku innych wyżej rozwiniętych ras dawały sobie dość dobrze radę z atakiem to jednak ich możliwość utrzymania się pod ciągłym ostrzałem choć powoli to jednak z każdą chwilą malała. Każdy z tych statków miał do dyspozycji tylko jeden rdzeń podtrzymujący osłony i wszystkie systemy pokładowe. Co prawda Kappardianie oraz Umminis dysponowali wielokrotnymi rdzeniami jednak działającymi równocześnie, a nie uruchamianymi na zmianę jak to robili Raptoidzi i Zauroidzi.

– Kapitanie – zameldował por. Tirsan – wywołuje nas Kapitan Tonnara. Otwieram kanał.

Jeszcze nie zdążyła się zacząć rozmowa, gdy nagle silny w wstrząs szarpnął „Infinity”. Statek doznał bezpośredniego trafienia, czemu towarzyszyły gdzieniegdzie drobne przeciążenia pokładowych przewodów powodujące jednak

– Panie Sirtik – stanowczo zwrócił się przez podręczny komunikator do szefa maszynowni dowódca – co się stało ?

– Dostaliśmy w dolną osłonę i straciliśmy 15 % mocy – padła odpowiedź – rdzeń jest w porządku ale zużywa teraz na utrzymanie stabilności więcej mocy, przez co teraz znacznie szybciej będzie się zbliżał do granicy bezpieczeństwa.

– Proszę mnie informować na bieżąco o jakichkolwiek zmianach – wydał rozkaz Thomas.

– Tak jest, będę w kontakcie. Na razie się wyłączam. Mamy trochę pracy.

– Nie będę przeszkadzał – skwitował dowódca – to pan jest tam szefem.

W tym momencie panowie zakończyli rozmowę, Patrick natomiast połączył się z pokładowym ambulatorium.

– Jak sytuacja pani doktor ? – zapytał pokładowego lekarza Doktor Tamarę Zimmer – czy ktoś potrzebuje pomocy ?

– Na tę chwilę na szczęście nie – padła odpowiedź – nikt nie doznał obrażeń, ale razem z moimi asystentami jesteśmy w pogotowiu. Dostałam informację, że zespoły medyczne z „Galaxii” i „Megadana” udzielają pomocy załogom uszkodzonych statków.

– Dziękuję zatem za raport – powiedział dowódca, kończąc rozmowę po czym wyłączył swój komunikator.

W tym momencie udało się skutecznie nawiązać połączenie z wywołującą telloriańską jednostką. Na ekranie pojawiła się ponownie kapitan Tonnara wraz ze swoim pierwszym oficerem.

– Kapitanie – zaczęła – zauważyliśmy, że rozpoczęliście udzielanie pomocy poszkodowanym. Rozumiem, że Konfederacja podjęła się kierowania tej akcji ?

– Też się właśnie dowiedziałem od mojego lekarza pokładowego – odpowiedział Thomas – Decyzje podjęli dwaj dowódcy innych naszych statków.

– Zdecydowaliśmy, że wam pomożemy. Nasza wiedza na temat tych gatunków może być przydatna, bo to dla was pierwszy kontakt i nic o nich nie wiecie.

– Niezupełnie – zaczął Thomas – Pac’k’hyrian już trochę znamy… W każdym razie dziękujemy i chętnie przyjmiemy każde wsparcie.

– Zatem poinformujemy poszkodowanych, że także wysyłamy do nich zespoły medyczno – ratownicze.

– Ja natomiast wyślę wiadomość do naszych ludzi, żeby ich uprzedzić o waszym przybyciu – odpowiedział dowódca „Infinity” – Raz jeszcze dziękujemy.

– Naprawdę nie ma za co – odparła kapitan telloriańskiego okrętu po czym dowódcy zakończyli rozmowę.

Wszystko to odbywało się w dalszym ciągu podczas wymiany ognia. Raptoidzi, Zauroidzi, Anchoidzi i Terxillianie, którzy wcześniej atakowali ze statycznych, nieruchomych pozycji teraz lecieli do przodu zamierzając najwyraźniej zrobić nalot. Wprawili w ruch swoje okręty kierując się nad i pod pozycje zajmowane przez Konfederację i jej sojuszników. Już zaczęli się niebezpiecznie zbliżać i uruchamiać broń wycelowaną w przeciwników. Zdołali jednak oddać jedynie kilka niegroźnych i niecelnych strzałów, gdy z tyłu za pozycjami, na które napierali nagle i niespodziewanie otworzył się wylot tunelu nadprzestrzennego, z którego wylecieli Bin’narri, a także ktoś jeszcze.

– Kapitanie – zameldował Megalias Toraxalis ze stanowiska taktycznego – za nami rozwarł się wylot tunelu, z którego wyleciało pięć jednostek Bin’narri i siedem innych jakich nie znamy.

Jeden z okrętów natychmiast wywołał „Infinity”. Połączenie natychmiast nawiązano.

– Dro – zaczął Thomas – dobrze was widzieć z powrotem.

– Kapitanie – odpowiedział Dro – przyjmijcie nasze przeprosiny, że tak zniknęliśmy bez słowa wyjaśnienia.

– Gdy Terxillianie polecieli za wami już myśleliśmy, że po was – przyznał Ziemianin

– Z nami nie ma tak łatwo, jakby się mogło wydawać – powiedział uspokajająco dowódca Bin’narri – tamci już nie stanowią zagrożenia, daliśmy sobie z nimi radę.

– Rozumiem – odparł Patrick, po czym zmieniając temat spytał – kto przyleciał razem z wami ?

– To nasi dobrzy znajomi i sprawdzeni sojusznicy. – padła odpowiedź – Zwą się Vegami i mają od dawna masę problemów z Not’h.

– No to ciekawie się zaczyna robić – podsumował kapitan Thomas – mam nadzieję, że to nie pokomplikuje pertraktacji z nimi.

– Ja także – skwitował Dro, po czym szybko dodał – Dłużej porozmawiamy przy innej okazji. Teraz mamy coś do zrobienia jak Pan zapewne widzi.

– Dokładnie – zgodził się ziemski dowódca – zatem do usłyszenia. Wyłączamy się.

Połączenie zostało zakończone. Podczas rozmowy przybyłe właśnie okręty zdążyły przemieścić się ponad jednostkami Konfederacji i innymi kierując się w stronę agresorów. Ci w pierwszej chwili zdali się być zaskoczeni i jakby przystopowali z atakiem. Jednak jak się okazało demonstracja siły Bin’narri i Vegan nie zrobiła na nich większego wrażenia i zaraz kontynuowali to co zaczęli. Był to w tej sytuacji zmienionych na ich niekorzyść proporcji sił w zasadzie już krok desperacki. Musieli sobie zdawać sprawę, że wobec zwiększonych sił przeciwników ich wcześniejszy plan się nie uda i nie może udać. Wszystkie te cztery rasy znały zarówno możliwości bojowe Bin’narri jak i Vegan, jednak ich doktryna walki generalnie wyklucza możliwość poddania się lub wycofania. Dla Raptoidów i Zauroidów w ich mniemaniu lepiej jest polec niż oddać się w niewolę czy też wrócić nie odnosząc zwycięstwa. Tak też, zgodnie z własnymi zasadami ostanowili walczyć do upadłego nawet w tej zmienionej na ich niekorzyść sytuacji. Ponownie więc otworzyli ogień zarówno do tych co uprzednio, jak i nowoprzybyłych statków. Nie zdołali jednak wyrządzić im już żadnej dużej szkody. Kilka celnych salw Vegan i Bin’narri w newralgiczne punkty osłon Anchoidów, Raptoidów i Zauroidów skutecznie je unieszkodliwiło, czyniąc je bezbronnymi. Osamotnieni samotni Terxillianie, jako jedyni wyznający inną filozofię od tych gadzich ras widząc co się dzieje dali za wygraną. Przerwali ostrzał i poddali się.

Pojawił się jednak inny problem. Not’h i Veganie nie pałający do siebie zbytnią sympatią znaleźli się po jednej stronie. Rasy już od wieków są ze sobą skonfliktowane. Nie toczą otwartej ciągłej wojny, jednakże mają do siebie wzajemne urazy z przeszłości, które odbijają się na obecnych relacjach. Ostatnia wielka wojna między nimi wybuchła około cztery i pół wieku wcześniej. Zakończyło się to kompletną dewastacją licznych kolonii zamieszkanych zarówno przez jednych jak i drugich. Spór zaczął się od jednej planety na dawnej granicy Imperium i Wielkiego Cesarstwa Vegańskiego. Planeta była niezwykle obfitym źródłem złóż minerałów i surowców, jakie Veganie używali do wzmocnienia konstrukcji swoich okrętów oraz produkcji uzbrojenia. Problem leżał w tym, iż planeta ta znajdowała się wówczas w przestrzeni Imperium. Nie była dla nich żadnym strategicznym światem, gdyż nie wiedzieli oni jaki potencjał kryje. Not’h z natury nie są badaczami i poszukiwaczami i stąd nie przykładają dużej specjalnie uwagi do tych spraw. Nie badają wnikliwie należących do nich światów, zwłaszcza leżących gdzieś na peryferiach. Wolą siłą zdobyć jakiś obszar przestrzeni, bądź planetę, na której inna rasa wcześniej odkryje coś, co oni uważają za przydatne. Ponadto nie mieli oni podówczas wiedzy, czego Veganie używają do budowy własnych statków. Była to wtedy ścisła tajemnica Cesarstwa. Konflikt rozpoczęło zaanektowanie tej planety przez Vegan, którego dokonali oni po cichu. Było to tym łatwiejsze, że ten świat nie był przez Not’h strzeżony, a ówczesna granica między obiema rasami była zdemilitaryzowana z obu stron, a obie rasy w zasadzie ignorowały się nawzajem. Dzięki niezabezpieczonej granicy przedostanie się do sąsiadów nie stanowiło dla statków cesarstwa najmniejszego problemu, jednak Veganie po zajęciu planety nie cieszyli się osiągniętym sukcesem zbyt długo. Fakt bezprawnej aneksji części przestrzeni Not’h szybko wyszedł na jaw i spowodował wręcz wściekłą reakcję. Imperium wypowiedziało natychmiast wojnę drugiej stronie. Okazało się przy tym, że Cesarstwo wyło nieprzygotowane na aż tak ostrą reakcję, a na dodatek wspólna granica nadal nie była od ich strony w żaden sposób zabezpieczona. Imperium niemal błyskawicznie odzyskało zajęty system słoneczny niszcząc doszczętnie instalacje i okręty vegańskie, jakie zdążyli oni zainstalować. Na tym jednak nie koniec. Not’h wręcz w ekspresowym tempie posuwali się w głąb przestrzeni przeciwnika i w ciągu kilku tygodni zajęli niemal jedną czwartą przestrzeni cesarstwa wraz z drugim najważniejszym oraz drugim pod względem gęstości zaludnienia światem Vegan – Vegą 2. Vegowie choć bronili się wręcz bohatersko musieli jednak w końcu w obliczu miażdżącej przewagi wroga i poniesionych strat ulec i wycofać się. Armia Vegi 2 została w większości zniszczona w walce. Ta część, która się ostała podjęła się zadania ewakuowania takiej części ludności cywilnej jaką się tylko da i wykorzystała do tego wynegocjowane naprędce zawieszenie broni. Jednak to działanie zostało uznane przez Imperium, które ogłosiło się prawowitym właścicielem Vegi 2, za złamanie kruchego rozejmu. W odwecie spacyfikowali dziesięć największych miast na planecie. Dopiero wtedy tak naprawdę zaczął się koszmar dla mieszkających na niej cywili. Wojna i walki przetaczały się do tamtego momentu w przestrzeni i, poza stanem wyjątkowym, nie dawały się bezpośrednio we znaki mieszkańcom. Jednak od momentu, gdy armia Not’h dokonała bezpośredniego desantu na powierzchnię i ustanowiła swoje zasady nic już dla mieszkających tam Vegów nie było takie samo jak dotąd. Rozpoczął się kilkuletni okres terroru. Not’h zainstalowali na Vedze 2 podległy im rząd lokalny, sprawujący w ich imieniu władzę nad zaanektowaną częścią cesarstwa, z której utworzyli kolejny dystrykt swojego Imperium. Taka sytuacja trwała kilka lat, po których z tej części cesarstwa utworzono na mocy porozumienia odrębne satelickie państwo Vegańskie, zależne całkowicie od Imperium i znajdujące się pod pełną jego kontrolą. Przez kilkaset lat Veganie usiłowali bezskutecznie wyswobodzić swoich rodaków spod jarzma Not’h, jednak bezskutecznie. Imperium wraz z zajęciem Vegi 2 i przejęciem technologii poznało sekrety cesarstwa, a zwłaszcza tajemnicę minerału ze spornej planety stosowaną do wzmacniania konstrukcji okrętów. Zdobytą wiedzę i technologię wykorzystali dla siebie, w efekcie czego Veganie stracili swój atut i przewagę. Okręty Not’h miały odtąd również wzmacnianą konstrukcję tym samym materiałem i w konfrontacji z nimi Veganie mieli w najlepszym razie równe szanse. Przełom nastąpił dopiero około stu lat temu, kiedy to osłabione i chylące się ku upadkowi Cesarstwo przeszło gruntowną przemianę systemową, w efekcie której przekształciło się najpierw w monarchię konstytucyjną a później w republikę. W tym czasie nawiązane zostały szerokie kontakty ze Wspólnotą Bin’narri. Z ich pomocą Vegom udało się pokojowo rozwiązać problem. Marionetkowe władze Vegi 2 zostały rozwiązane a drugie vegańskie państwo po blisko trzydziestoletnim okresie przejściowym zostało z powrotem przyłączone już do Republiki Vegańskiej. Ustalono wówczas także powrót do dawnej granicy sprzed konfliktu. Jedyna różnica polegała na utworzeniu wokół spornej planety zdemilitaryzowanej i neutralnej strefy buforowej. Surowce miały być odtąd zgodnie wykorzystywane przez obie rasy. O dziwo i ku zaskoczeniu Vegan Imperium przystało na takie warunki.

W obecnej sytuacji zarówno Not’h jak i Veganie ze względu na trudną wspólną historię, znajdując się po jednej stronie byli w niezręcznej sytuacji. Nie było i na pewno nie będzie im łatwo kooperować ze sobą, a tego będzie się od nich wymagać. Bin’narri mający za przyjaciół Vegan nagle stali się sojusznikami Konfederacji, z którą z kolei Not’h właśnie zaczynali negocjacje pokojowe.

Terxillianie, po ogłoszeniu kapitulacji zatrzymali swój okręt w bezruchu i oczekiwali na dalszy rozwój wydarzeń. Nie zamierzali dalej walczyć widząc jak łatwo statki ich sojuszników zostały obezwładnione. Kipieli złością i wściekłością, że nie są w stanie wywołać więcej szkód, jednak w przeciwieństwie do ich gadzich kompanów umieli rozum i logikę przedłożyć ponad emocje. Widzieli jak jednostki Anchoidów, Zauroidów i Raptoidów bezwładnie dryfują w przestrzeni. Woleli nie być potraktowani w ten sposób. Wiedzieli, że wtedy byliby łakomym kąskiem dla Bin’narri, którzy od dawna usiłowali zdobyć ich technologię, a zdecydowanie chcieli tego uniknąć.

Po ustabilizowaniu sytuacji nadal trwała jeszcze pomoc Konfederacji i kilku innych ras załogom okrętów poszkodowanych w strzelaninie. Na szczęście obyło się bez ofiar. Ani Troodianie, ani Pac’k’hyrianie ani najbardziej poszkodowani, Megoidzi, mieli jedynie rannych ale żadnych zabitych. Bin’narri już zamierzali wrócić do propozycji spotkania gdy ponownie wydarzyło się coś co odwiodło ich od tego planu. Pojawili się bowiem na ponownie gospodarze dotychczas obserwujący z ukrycia przebieg wypadków. Na ekranach wszystkich statków samoczynnie nagle pojawił się obraz okrętu Kwadroidów. Wszystko przemawiało za tym, że jest to ten sam statek jaki ich wcześniej przywitał. Tak jak uprzednio zniknął, tak samo teraz równie nagle się pojawił z powrotem. Nie był jednakże teraz sam, ale w towarzystwie kilkudziesięciu innych mniejszych od niego. Ekrany z widokiem na organiczne jednostki były aktywne na każdym ze statków i na nic nie zdały się wszelkie próby ich wyłączenia.

– Kapitanie – zameldował por. Tirsan z łączności – mamy transmisję wideo na wszystkich częstotliwościach i nie możemy jej wyłączyć w żaden sposób.

– Kwadroidzi ? – zapytał retorycznie dowódca.

– Nie widzę innego wyjaśnienia – wtrąciła się Sirrit – i nie mam pojęcia co robią i w jakim celu.

– Panie Tirsan, a jak łączność z innymi okrętami ?

– Nie damy rady się połączyć z nikim – padła odpowiedź – nadają na pełnym spektrum częstotliwości. Mamy całkowicie i na maksimum wykorzystane łącza, tylko odbieramy i nie ma już miejsca na jakiekolwiek nadawanie.

– Co oni kombinują ? – półgłosem spytał sam siebie Thomas.

– Kapitanie – zwróciła się do dowódcy Sirrit – Widzi Pan te małe obiekty wokół tego dużego ?

Patrick patrząc na ekran kiwnął twierdząco głową.

– Otóż, jak się okazało skaner krótkiego zasięgu działa bez zarzutu i udało się mu policzyć ile jest tych małych jednostek. Wydaje mi się że znalazłam, coś ciekawego.

– Zainteresował mnie Pani, proszę dalej.

– Otóż jest ich dokładnie tyle samo ile pierwotnie było tu zgromadzonych statków. To znaczy nie licząc… Może niech Pan zgadnie.

– Bin’narri ?

– Dokładnie tak, ich i jeszcze Vegan – odpowiedziała – Teraz to dokładnie jest jedna więcej bo ubyła jedna terxilliańska.

– Robi się coraz ciekawiej – podsumował Thomas – Czemu wypuścili dokładnie tyle tych małych ile jest naszych okrętów ?

– Niech pan spojrzy kapitanie – zakomunikował nagle Toraxalis obserwujący dotąd w milczeniu ekran – coś cię dzieje.

W tym momencie wszyscy, nie tylko dowódca skierowali swój wzrok na główny monitor. Widać było wyraźnie, że jeden z małych obiektów będący blisko centralnej części dużej jednostki, nagle zaczął zmierzać w stronę środka. W chwili gdy znalazł się dokładnie pod nim zatrzymał się, a ze statku matki wystrzelił w jego kierunku słup jasnego światła. Gdy zgasł malca już w tym miejscu nie było.

– No to teraz już się wszystko zgadza – zauważył, kierując wzrok w stronę Sirrit – Teraz to już jest ta sama ilość ich i nas.

– Jest pani w stanie oszacować wielkość tych małych obiektów ? – spytał dowódca – czy skanery są w stanie stwierdzić cokolwiek poza ilością ?

– Nie wiem jakie to miałoby mieć znaczenie – odpowiedziała zapytana Syriuszaka – przy takiej zaawansowanej technologii jaką ci obcy mają nawet niewielkie obiekty najprawdopodobniej bez problemu dałyby sobie radę z najnowocześniejszą naszą jednostką. Myślę że po minimalnej rekalibracji skanery mogłyby to sprawdzić. To wykonalne. Pozwolę sobie tylko spytać, czy ma pan jakieś przypuszczenie ?

– Powiedzmy, że coś mi przyszło do głowy – odpowiedział Thomas.

– Rekalibracja zajmie tylko chwilę – zakomunikowała rozmówczyni, po czym natychmiast przystąpiła do zmiany ustawień.

Do wszystkich funkcji miała dostęp bezpośrednio ze stanowiska naukowego także więc nie musiała się nigdzie ruszać. Faktycznie, jak mówiła tak zrobiła. W ciągu niespełna czterech minut zrobiła ze skanerem to co się dało przy dostępnych możliwościach. Te były znacząco ograniczone przez pełno-spektralny sygnał Kwadroidów. W normalnych warunkach skaner może jednocześnie zliczyć ilość obiektów, zbadać ich wielkość bądź inne dostępne parametry i to zajmuje zaledwie chwilę. Teraz jednak obcy nadawali tak intensywnie, że nie pozostawiało to miejsca na mocny sygnał wychodzący, ani z „Infinity” ani z innych okrętów niższych ras. Dokonana rekalibracja polegała na ręcznym przestawieniu parametrów skanera z rozproszonego „omiatającego” wszystko dookoła na skoncentrowany badający konkretny wybrany obiekt.

– Jeszcze chwilka – powiedziała kończąc wykonywanie zadania – Gotowe, koniec. Skanuję wybrany obiekt.

Kilka sekund trwało zanim zebrane dane zostały zebrane i zanalizowane. Zaraz też wyniki znalazły się na ekranie na stanowisku naukowym.

– Co mamy ? – spytał pierwszy oficer, który w tym momencie podszedł do dowódcy

– Cóż, to w rzeczy samej są karzełki. Zwłaszcza w porównaniu z tym dużym. Są miniaturową kopią statku matki. Identyczne rozgwiazdy o całkowitej maksymalnej długości2 metrów. Przypuszczam, że są bezzałogowe.

– Tak jak przypuszczałem – podsumował Thomas.

– Może pan jaśniej ? – zapytała Sirrit – Może pan wyjaśnić skąd to przypuszczenie ?

– To nadal zostaje teoria, ale moim zdaniem to są inteligentne samosterujące sondy, które mają towarzyszyć i monitorować działania wszystkich obecnych tu statków, gdy już wszyscy wrócą do siebie.

– Co pana skłania ku takiemu wyjaśnieniu ? – spytał Adamow, choć widać było, że do zadania identycznego pytania przymierzała się też syriuszańska naukowiec.

– Pamięta każdy, przynajmniej ogólnie treść powitania Kwadroidów, po tym jak przybyliśmy ? – zapytał retorycznie obecnych, na ci stojący najbliżej niego twierdząco przytaknęli – Mówili, że to test, że to początek ich planu. Mówili, że nie musimy się na niego zgodzić. Nie wiem, na jakiej zasadzie, na podstawie czego uznali, że się zgadzamy. Może na podstawie samego zaangażowania w wydarzenia tutaj, pomocy słabszym i ogólnej kooperacji, nie mam pojęcia. Najwyraźniej jednak uznali, że się wszyscy zgadzamy. Wrócę jednak do głównego nurtu mojego toku myślowego. To jest test, badanie nas, zwał jak zwał. Teraz kluczowa sprawa moi państwo. Gdy się coś lub kogoś bada na odległość, tak jak to zapewne odbędzie się w tym przypadku, to potrzebny jest instrument badawczo-pomiarowy. W tym miejscu leży, moim zdaniem wyjaśnienie obecności tych małych obiektów w ilości dokładnie takiej samej jak łączna liczba naszych statków. Jest 1 na 1, dokładnie i idealnie. Jeden obiekt monitorujący na jeden statek.

– Dobrze – skwitowała Sirrit – Z całym szacunkiem, ale zasadnicze pytanie brzmi po co, w jakim celu ? Po to nas tu najpierw ściągają, mówią o teście, dają niby wybór, którego de facto dokonują później za nas, prowokują bijatykę, a w końcu uczepiają śledzącą na każdym kroku pluskwę i odsyłają w poprzednie miejsce ? Wie Pan jak to brzmi ? To się nie trzyma, jak to wy, Ziemianie, mówicie kupy.

– Wiem, jak to brzmi – odparł Thomas – ale musimy założyć całkowicie odmienną logikę postępowania tak wysokorozwiniętej rasy, która dla nas może być bezsensu.

– Sirrit ma dużo racji – zauważył Megalias Toraxalis włączając się w dyskusję – muszę to przyznać jako taktyk. To wygląda jak typowe podkładanie pod przymusem owej pluskwy, która ma za zadanie nas śledzić. Na zachętę dali nam obietnicę zachowania pozyskanych tu danych, której spełnienia na dobrą sprawę nie możemy być pewni. Mówią, że to dla naszego dobra ale jakie może być dobro w tym, że będziemy na każdym kroku, w każdym momencie śledzeni ? Na dodatek teraz jeszcze nawet, jak się okazuje nie mamy nawet jak im zakomunikować, nawet gdybyśmy chcieli się wycofać. Szczerze mówiąc nie wiem co o tym sądzić, ale dowódco, ja byłbym ostrożny.

Dyskusja trwała by jeszcze pewnie długo i byłaby burzliwa, gdyby nie nagły wzmożony ruch zarejestrowany przez czujniki.

– Kapitanie, panie por. Adamow – przerwał rozmowę nawigator Rexis patrzcie na ekran, coś się dzieje.

Głosy umilkły i wszyscy zwrócili swój wzrok na główny monitor. To co zobaczyli utwierdziło Thomasa w jego przypuszczeniach. Oto po kolei jedna po drugiej miniaturowe rozgwiazdy zbliżały się i wnikały pod osłony kolejnych okrętów po czym znikały.

– Czy mamy jakąkolwiek łączność z którymkolwiek statkiem ? – zapytał dowódca.

– Nie – padła odpowiedź por Tirsana – I przypuszczam, że nikt z pozostałych jej nie ma.

Na ekranie widać było kolejne znikające według tego samego schematu jednostki. Raptoidzi, Zauroidzi, Anchoidzi i Terxillianie zniknęli pierwsi. Następnie te spośród ras, których statki nie ucierpiały w strzelaninie. W końcu przyszedł czas na te najbardziej poszkodowane, którym Konfederacja wraz z Tellorianami pomagała. Na szczęście jednak zespoły medyczne, które udzielały pomocy wtedy już wracały wahadłowcami na swoje macierzyste statki. W chwili, gdy telloriański zespół medyczny zadokował u siebie zniknął i ich okręt. Pozostały na miejscu tylko statki Not’h i Konfederacji, czyli siedem jednostek. Zanim jednak sondy Kwadroidów do nich się zbliżyły, każdy z tej siódemki otrzymał od zostających na miejscu Bin’narri i Vegan krótki komunikat tekstowy. Brzmiał on: „Zostaliście zakwalifikowani do testu. Wrócicie teraz do siebie, ale jeszcze się zobaczymy. Odezwiemy się niebawem. Oczekujcie nas. KONIEC”.

Po dosłownie chwili do „Infinity” i pozostałych z ogromną prędkością, nie dającą szansy na jakąkolwiek reakcję, zbliżyła się reszta sond i w tym momencie wszystkie siedem statków błyskawicznie wróciło do tunelu hiperprzestrzennego, którym się poruszali zmierzając w stronę Syriusza.

– Kapitanie – zakomunikował Rexis – nie wiem jak, ale wróciliśmy do tego samego tunelu, którym uprzednio lecieliśmy. Mamy tę samą pozycję co wtedy i zmierzamy na Syriusza. Wygląda też na to, że nie mamy żadnego spóźnienia bo czas też jest ten co wcześniej.

– Dowódco, mogę pana na chwilę prosić ? – zapytała Sirrit.

– O co chodzi ?

– Wygląda na to, że Kwadroidzi dotrzymali obietnicy. Zachowane są wszelkie dane jakie zgromadziliśmy a nawet więcej.

– To znaczy ?

– Mamy też całą bazę danych na temat ras, z którymi się zetknęliśmy, wraz z ich przybliżonymi lokalizacjami, gdzie można ich spotkać.

– To stwarza też pewne zagrożenia dla nas – zauważył Thomas – bo jeśli my mamy wszystkie te dane, to mają je też te agresywne cztery rasy i tym samym wiedzą, gdzie mieszkamy.

– Istotnie, jest wysokie prawdopodobieństwo, że tak właśnie jest.

Nagle rozmowę przerwało wezwanie z maszynowni.

– Dowódco, niech pan tu przyjdzie, odkryłem coś.

– Już idę. Pani Komtran, proszę ze mną. Pierwszy pan przejmuje mostek.

Adamow zgodnie przytaknął. Dowódca za chwilę był już w maszynowni.

– O co chodzi ?

– Mamy dziwny odczyt z rdzenia. Zwiększony pobór energii nadprzestrzennej do cewek. W zasadzie, to poziom krytyczny.

– Czemu więc, panie Sirtik, nic się nie dzieje i działa normalnie ?

– Zrobiłem skan nadprzestrzennego bąbla wokół rdzenia i proszę spojrzeć co znalazłem.

Szef maszynowni włączył niewielki ekran przy konsoli w pomieszczeniu z rdzeniem, na którym pojawił się ten sam obiekt w kształcie rozgwiazdy, który wniknął do „Infinity”.

– Nie wierzę – rzekł przecierając oczy ze zdumienia dowódca – więc jednak podpięli i nam pluskwę. Sądziłem, co najwyżej będzie ona zamaskowana krążyła wokół nas a tu proszę. Uwiązali ją w nadprzestrzeni.

Bin’narri i Veganie pozostali w przestrzeni Kwadroidów aż do zniknięcia ostatniego okrętu Konfederacji i Not’h. Gdy tylko zniknęły wszystkie oni sami też opuścili to miejsce udając się tunelem nadprzestrzennym do bazy Bin’a’Suhl. Przylecieli bezpośrednio tunelem, nie korzystając tym razem z portalu. Czym prędzej po minięciu obydwu księżyców weszli na orbitę świata Suhl. Kilka minut lotu wystarczyło, aby zza horyzontu wyłonił się obiekt, będący najściślej chronioną tajemnicą Wspólnoty Bin’narri i Republiki Vegan. Przybyłe statki szybko zbliżyły się do orbitującego wokół planety, niczym kolejny księżyc kulistego globu o średnicy nieznacznie przekraczającej250 kilometrów. Nie był to w żadnym razie twór naturalny. Nawet tak nie wyglądał. Była to przejęta gigantyczna opuszczona organiczna stacja kosmiczna zbudowana niegdyś przez Kwadroidów.

Na mostek statku Bin’narri przesłał się głównodowodzący grupą Vegan Komandor Mac’Vorthas.

– Witam Komandorze – powiedział Dro.

– Witam również.

– Prosiłem o spotkanie sam na sam w cztery oczy bo musimy pilnie omówić pewne rzeczy – zaczął Bin’narri – zaszły pewne komplikacje w naszym, bądź co bądź, wspólnym planie i obawiam się, że będziemy musieli przyspieszyć realizację niektórych jego punktów.

– Kwadroidzi wiedzą, że posiadacie ich bazę i działacie za ich plecami ? – spytał Veg.

– Na pewno nie. Są przekonani, że uległa samozniszczeniu lata temu w wyniku wypadku i na razie tak musi pozostać, choć wcześniej planowaliśmy to ujawnić. Sądzimy, że Terxi i te trzy gadzie rasy przypuszczają, że coś robimy i dlatego przypuścili atak.

– Przecież udało się ich zneutralizować – zauważył Mac’Vorthas

– Tak, istotnie. Jednak jeden z moich telepatów skanując wszystkich obecnych odkrył coś niepokojącego. Terxi są mistrzami telepatii niemal tak dobrymi jak my, a może i lepszymi. Skan wykazał, że zaszczepili telepatycznie ideę o tym podejrzeniu w umyśle ziemskiego dowódcy z „Infinity”. Myślę, że wybrali go nieprzypadkowo, znając jego upór i determinację w dążeniu do celu i poznania prawdy. Liczą, że on w pewnym momencie zacznie drążyć nasz plan.

– Zatem musimy mieć go na oku. Jego samego, jego statek i całą Ziemię a może i nawet Konfederację.

– Tak, zgadza się, musimy. Dla naszego dobra, i dla dobra całego projektu Novus Galacticus.

W tym miejscu Bin’narri i Veg przerwali rozmowę i wpatrywali się chwilę w milczeniu w stację, do której zmierzali.

Koniec

Komentarze

1. Pisanie wieloodcinkowych epopei nie ma sensu. Lepiej napisać kilka samodzielnych opowiadań, bo nikt nie będzie hasał po 5000 tekstów, żeby doczytywać prequele, sequele i ente części historii.

2. Przejrzałem tekst i mogę powiedzieć, że masz problem z zaimkami, a twoje zdania złożone kuleją.

pozdrawiam

I po co to było?

Nowa Fantastyka