- Opowiadanie: Agroeling - Eunalendis - rozdział 2 - Księga Światów

Eunalendis - rozdział 2 - Księga Światów

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Eunalendis - rozdział 2 - Księga Światów

Wybiła północ, podczas gdy trawiony wewnętrznym niepokojem akolita wciąż ślęczał nad księgami. Mimo wysiłków nie mógł skupić wzroku na kremowych, pożółkłych stronicach. Wertując stare, złuszczone foliały, zawierające traktaty o alchemii i magii oraz nauki gnostyków o powstawaniu światów w kołowrocie niekończących się eonów, próbował zrozumieć wizje zaświatów, kręgów piekieł i niebiańskich sfer, spisane przez świątobliwych eremitów.

 

Zamierzał wydrzeć tajemnice Stworzenia demiurgom i archaniołom. Zgłębić dzieje odwiecznej wojny Imperium Ciemności z Królestwem Światła. Niezmierzonego chaosu z potężnymi Archontami, budowniczymi Nieba.

 

Miał do dyspozycji całą klasztorną bibliotekę. Na tę olbrzymią skarbnicę wiedzy składały się tysiące oprawnych w skórę ksiąg i kodeksów o tłoczonych, pozłacanych tytułach.

 

Poszukiwał Księgi. Księgi o zastępach aniołów i demonów, zaciekle rywalizujących ze sobą o ludzką duszę. Księgi o zasłonach ciemności i hierarchii świateł. Księgi o wrotach do Taledos i Eunalendis. Księgi opisującej wspinaczkę duszy na mistyczną wieżę przeznaczenia. Taka Księga miała objaśnić strudzonemu poszukiwaczowi prawdy wszystkie sekrety życia i śmierci, istotę wieczności i nicości.

 

Akolita nabrał już przekonania, że jedna z najbogatszych bibliotek Anorii nie zaspokoi jego nie słabnącego głodu wiedzy. Wstał od stołu i zaczął przechadzać się po ascetycznie urządzonej izbie. Wyjrzał przez ostrołukowe okno. W oddali majaczyły skąpane w księżycowym blasku i nikłym świetle ulicznych latarń domy ze spiczastymi, szkarłatnym dachami ułożonymi z gontów. Jego rodzinne miasto Winkrad pogrążone było we śnie.

 

Odwrócił się od okna i zatrzymał wzrok na niepozornym manuskrypcie, zdjętym z najwyższego regału biblioteki. Było to dzieło "Pierwsza Materia", zawierające alchemiczną rozprawę o podstawowych elementach i ogniu ducha. Najbardziej zaciekawił go rozdział o transmutacji duszy w procesie Wielkiego Dzieła. Pewien ustęp z tej księgi przez dłuższy czas nie dawał mu spokoju.

 

"Gdy zostanie zdjęta z piedestału czarna szata żałobna, wtedy przyjdzie do niego Królowa w srebrnej sukni. Będzie dzierżyła w ręku czerwoną koronę i zbudzi nią Króla ze śmierci."

 

Przypomniał sobie często powtarzający się sen. Widział w nim kobietę o czarnych oczach, odzianą w srebrzystą suknię. Nad jej głową unosiły się kontury orła, kruka i smoka. Lubił wyobrażać sobie, że to Eliana uwięziona przez Cienie Nocy, śle do niego zawoalowane, oniryczne sygnały o pomoc. Dopiero później zrozumiał, że przechodził fazę zwaną w alchemii jako nigredo.

 

Ragnon znalazł w klasztorze pod wezwaniem Niebiańskiej Sereamines schronienie, spokój oraz nieograniczony dostęp do wiedzy. W zamian miał tylko, jak każdy nowicjusz, przygotować się do uczynienia ślubów zakonnych.

 

Ulubioną kryjówką Ragnona było skryptorium, klasztorna biblioteka mieszcząca się w zachodniej baszcie. Niemal codziennie wspinał się po spiralnych, kręconych schodach, niosąc lampkę oliwną. Zazwyczaj wstępował tylko na pierwszą kondygnację, gdzie za tukowymi drzwiami znajdowały się cztery ośmiokątne komnaty bez okien, z dwoma kolumnami pośrodku, a pomiędzy nimi stał dębowy stół. W tym zaciszu, przepojonym stęchlizną i subtelną wonią kadzideł, otoczony ogromnymi szafami wypełnionymi po brzegi książkami, czuł się lepiej niż w domu, niż gdziekolwiek indziej.

 

Pogrążony w medytacji uslyszał pospieszne kroki na schodach. Ktoś postanowił złożyć mu wizytę. Drzwi otworzyły się z hukiem i ukazał się w nich brat Gawid.

 

– Patrz, co znalazłem! – zawołał, podchodząc do stołu i kładąc na nim zniszczony wolumin.

 

– A po co żeś mi ją przytargał? Chyba wygrzebałeś ją z najgłębszych lochów pod nami.

 

– Zobacz wpierw, co to jest, a potem powiedz, czy było warto wyciągać ją choćby i ze śmietnika. Przejrzyj ją dokładnie. Później pogadamy, bo będzie o czym.

 

Ragnon niechętnie spojrzał na poplamiony manuskrypt, a po chwili zaparło mu dech z wrażenia.

 

Była to mityczna "Księga Światów".

 

Znali ją nieliczni koneserzy i erudyci, niektórzy w ogóle powątpiewali w jej istnienie, a jeszcze inni autorytatywnie stwierdzali, że ostatni egzemplarz spłonął w klasztorze Tiamend. W każdym razie wielu dałoby za nią majątek. I nie bez powodu.

 

Ragnon w osobie brata Gawida znalazł powiernika swoich najskrytszych myśli. Obydwu pasjonowały te same zagadnienia z zakresu mistyki i metafizyki, i nieraz rozprawiali do późnej nocy na różnorakie, ezoteryczne tematy.

 

Gdy Gawid pokazał Ragnonowi księgę, ten nie wątpił, że przeznaczenie znów wzięło jego los pod swoje skrzydła. Przypomniał sobie, co mówił Manik, że w dniu, kiedy porwano Elianę, skradziono również "Księgę Światów". Nie dziwił się, że informację o tym starano się zatuszować. Wcześniej nie słyszał o tej książce, a teraz miał to zaginione dzieło przed oczyma. Najprawdopodobniej ostały się jedynie dwa egzemplarze i akurat oba znajdowały się w Winkradzie. Widocznie sam Król Nocy przykładał ogromną wagę do tej księgi, skoro zdecydował się ją sobie przywłaszczyć.

 

Dawne legendy głoszą, że każdej krainie przypisana jest magiczna księga. Zawartość księgi znana jest zaledwie kilku pustelniko, żyjącym w górskich ostępach, a drogocenne manuskrypty są pieczołowicie pochowane w kruszejących, częściowo przysypanych piaskiem wieżach bez okien. Powiada się, że w księgach są spisane losy wszystkich ludzi, a inwokacja imienia bóstwa, które patronuje danej krainie, zmienia życie człowieka, lecz tylko wtedy, kiedy imię te występuje w rozdziale przypadającym na bieżący okres czasu.

 

"Księga Światów" okazała się enigmatycznym, pełnym sofistyki wywodem na temat historii, wieczności i magii. Nieznany skryba, będący sumiennym kaligrafem, opatrzył każdy akapit dziwaczną, fantazyjną ornamentyką, zapewne zamierzając upodobnić ją do symboli okultystycznych. Ragnon uważnie studiował wyblakłe stronice, prawie nieczytelne ze starości. Jeden fragment, poprzez swoją niezrozumiałość, szczególnie przykuł jego uwagę.

 

 

"Pradawna wiedza, zawarta w księgach Anas-Sana, nie jest jeszcze stracona. To, co minęło, można przywrócić, a relikty starożytnych cywilizacji pojawią się w blasku dnia. To, co niegdyś zakryto, teraz zostanie odsłonięte. W zgliszczach i ruinach leżą zagrzebane księgi i niebawem ich stronice wyjawią największy sekret. Po ten sekret sięgnie człowiek obdarzony rozumem i będzie sprawował władzę nad wszystkim, co żyje i nad wszystkim, co umarło. Pod jego rozkazy stawią się potężni dewowie-duchy natury, następnie zawezwie legion demonów i z ich pomocą dokona czynu takiego, jakiego nie dokonali przed nim najwięksi czarnoksiężnicy. Skutki tego czynu okażą się nieodwracalne, toteż księgi Anas-Sana ukryte zostały przed profanami w skalnych sanktuariach. Długowieczni pustelnicy w końcu pomarli, lecz zachowali sekret świętych ksiąg, aby nikt niepowołany ich nie odszukał. W swej przezorności otoczyli ją wielką tajemnicą, aby nikt nie wiedział, że istnieją i oczekują na swego odkrywcę."

 

 

Ragnon długo zastanawiał się nad tymi słowami. Przypuszczał, że właśnie trzyma w ręce kompilację legendarnych ksiąg Anas-Sana pod zbiorczym tytułem "Księgi Światów". Szczególnie zainteresowały go w niej traktaty o magii i koncepcjach kosmologicznych, wprawiające w konfuzję takimi sformułowaniami jak "Srebrny Tron Trzech Spinelowych Gwiazd". Ponadto kilka rozdziałów było napisanych w nieznanym mu języku. Domyślał się, że zawierały procedury rzucania najsilniejszych zaklęć. Te strony przedstawiały zapewne wielką wartość. Niewykluczone, że umożliwią Królowi Nocy opanowanie świata albo…stworzenie nowego. Po zapoznaniu się z treścią "Księgi Światów", Ragnon uznał tę hipotezę za nader prawdopodobną. W istocie rzeczy była to księga czarów o ogromnej mocy.

 

Kiedy się spotkał z Gawidem, powiedział mu o swych obawach. Uważał, że wkrótce piękną, spokojną Anorię zaleje fala mroku i niepojętej grozy, choć te domysły mogły się komuś wydać absurdalne. Jednakże Gawid w pełni się z nim zgodził.

 

– Toż to rozpęta się prawdziwe piekło – powiedział.

 

– Miejmy nadzieję, że chociaż nasze gnuśne miesteczko będzie bezpieczne – przypuścił Ragnon.

 

– Zdaje się, że zapomniałeś już o uprowadzeniu twojej Eliany. Któż by się przedtem tego spodziewał? – z uśmiechem odparł Gawid, wiedząc, że nie zrani tym przyjaciela.

 

Ustalili, że kogoś należy powiadomić o spisku na zgubę Księstwa Anorii, a może nawet całego świata. W tym tkwił problem, bo kto uzna trafność ich argumentów opartych na niejasnych poszlakach? Nie chcieli jednak brać tak dużą odpowiedzialność wobec własnego sumienia. Odwiedzili brata Dalmita, parającego się trudną sztuką iluminowania ksiąg. Wyłuszczyli mu całą rzecz i, co zaskoczyło obu przyjaciół, Dalmit z poważnym wyrazem twarzy wypytał ich o wszystkie szczegóły. Najbardziej zdumiała go sama księga. Ragnon z żalem pokazał mu cenny wolumen, przypuszczając, że zmieni on teraz właściela, ale ucieszył się, że ktoś tak uczony i darzony szacunkiem jak brat Dalmit poddał się ich sugestiom.

 

– Zaiste, ciężko uwierzyć w tę historię – rzekł Dalmit. – Niewielu da jej posłuch. Jeśli rozgłosimy ją wszem i wobec, to narazimy się na śmieszność i wzgardę. Sądzę, że brzemię te nadal musi spoczywać na waszych barkach. To wy jesteście odkrywcami Księgi. Udzielę wam jednak kilka rad. Powiem, do kogo powinniście się zwrócić z tą sprawą. Niedaleko stąd znajduje się siedziba pewnego świątobliwego męża wiekiej pokory i mądrości, aczkolwiek, niestety, zachowuje tę mądrość wyłącznie dla siebie. Może tym razem stanie się inaczej. Jest on najbardziej godnym zaufania człowiekiem, jakiego znam. Jest prawdziwym anachoretą.

 

– Przecież nie możemy wyjść poza teren klasztorny bez pozwolenia opata – zaoponował Gawid.

 

– W tym wypadku zdajcie się na mnie, powiem opatowi, że posłałem was do miasta po niezbędne barwniki. Mam nadzieję, że nasza Bogini wybaczy mi te niewinne kłamstewko.

 

– A gdzie znajdziemy tego anachoretę? – zapytał Ragnon.

 

Brat Dalmit dokładnie objaśnił ich co do miejsca pobytu świętego.

 

– Spodziewajcie się wszystkiego, tylko nie tego, że powrócicie do klasztoru. To będzie wyprawa w jedną stronę. A księga okaże się waszym orężem, talizmanem i przewodnikiem – powiedział przy pożegnaniu, oddając im wolumen, na co Ragnon mimowolnie odetchnął z ulgą.

 

O świcie ruszyli w drogę, dźwigając na plecach lniane tobołki z całym swym dobytkiem. Niemal ze sobą nie rozmawiali, nieustannie mnąc w myślach dziwaczne oświadczenie brata Dalmita.

Koniec

Komentarze

Głowny bohater jest (stał się) początkującym mnichem z zamiłowaniem do wiedzy. Dość standardowe i przez to mało ciekawe.

Nie podobały mi się niezrozumiałe opisy mądrości, zawartych w tych księgach. Zawsze jak coś takiego się pojawia, to zastanawim się czy autor ma jasną wizję na czym polegają te tajemnice i oszczędnie ją zdradza, czy może tworzy bezsensowny, losowy bełkot z nadzieją, że czytelnik będzie nim zafascynowany. Ciekawe, jak jest w tym przypadku?

Fabuła w rodzaju "drużyna idzie do jakiegoś mądrego kolesia, a tem mądry koleś w dziwny sposób wie wszystko i mówi im, co mają dalej zrobić" zalatuje licealną sesją rpg. Ja osobiście nie trawię :)

Odnoszę wrażenie, że tekst był pisany na zasadzie "opiszę wszystko, co wymyśliłem, jeszcze nie mam pojęcia o co chodzi ale potem może się wyjaśni". Ja bym wolał, żeby autor najpierw dokładnie wiedział, o co mu chodzi, a dopiero potem wprowadzał w to mnie, zaciekawionego czytelnika.

Podsumowując, jest bardzo słabo, słabiej niż w pierwszej części. Życzę poprawy :)

McDb - czytelnlik nie może wiedzieć, czy autor wie, o co mu chodzi. Musi to przyjąć na wiarę. Albo nie musi, oczywiście. Sam nie lubię rpg. A fantasy jako gatunek opiera się na takich konwencjach, wydaję mi się, że moja powieść miałaby być i tak bardziej oryginalna od standartowych produkcji tego typu. Ale jak wcześniej pisałem, raczej jej już nie skończę.

Ale dzięki za opinię. Jeszcze dwa rozdziały i koniec męki.

Zaiste, niestety, wieje nudą i sztampą. Nie ma tu nawet malutkiego haczyka, ani jednego szczegółu, który by mnie zainteresował. Za dużo nieciekawych opisów i powielania schematów, za mało konkretów i akcji.

 

To ciekawe, że dwa egzemplarze super tajnej, szczególnej, zapomnianej hiper uber książki znalazły się akurat w jakimś małym spokojnym miasteczku, w tym jedna u rzemieślnika...

 

Mam uczulenie na zwrot "okres czasu". Zwłaszcza, jeśli jest bieżący.

 

Po wielokropku spacja.

 

"przypuścił Ragnon" - dziwnie to brzmi.

 

Nie chcieli brać takIEJ dużEJ odpowiedzialnośCI, winno być, i raczej na siebie, a nie wobec sumienia.

 

TO występuje w rozdziale a nie te, TO musi spoczywwać a nie te, TO niewinne kłamstweko a nie te.

 

Mam mieszane uczucia co do "mięcia" w myślach. o.O Ja na przykład nic w myślach nie mnę, no ale każdemu co kto woli.

 

Ogólne wrażenie - wielce słabe.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

okres czasu - ja tak napisałem?  A "mięcie" w myślach to taka moja innowacja językowa. Z samego tekstu nie chcę się tłumaczyć, napisałem to chyba z 10 lat temu, jeśli pamiętam i niewiele już dla mnie znaczy. Po prostu ciekaw byłem odbioru no i by ktoś to przeczytał.

 

Autorowi nie chce się tłumaczyć i tekst niewiele dla niego znaczy.
Czytelnik wyraża ubolewanie nad tym, iż przyszło mu czytać tekst, który nie ma znaczenia dla autora. Co więcej, czytelnik nie będzie tracił kolejnej porcji swojego wolnego czasu na uwagi, które nie będą miały znaczenia.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Widzę, że tu trzeba uważać na każde słowo, jakie się powie. Oczywiście, że komentarze mają dla mnie znaczenie, tak tylko mi się napisało. A sama powieść miała dla mnie duże znaczenie, kiedy ją pisałem. Ale z czasem wszystko traci wazność, w tym także początek tej mojej , niezbyt udanej, sądząc po komentarzach, powieści.

Kiedy pisze się takie coś, to zdecydowanie trzeba uważać. Poświęcamy swój czas na przeczytanie Twojego tekstu, nie chcemy, żeby był to czas pozbawiony znaczenia.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka