
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Mag skulił się w sobie, a bo i miał pod czym. Wzrok Brunchildy, jego współmałżonki przygniatał go do karczmiennej posadzki i urabiał pulchnymi niby-dłońmi, niczym ciasto na świeżutkie bułeczki. Oblizał się na tę myśl, po czym w poczuciu winy zapragnął samobiczowania. Małżonka jego, kobieta prawa i nawet cnotliwa stała nad nim podpierając boki pięściami. Przez myśl przemknęło mu, że jeśli nie pochyli się dostatecznie nisko, oberwie dwoma gejpfrutami w siwiejącą mózgoczaszkę, więc uderzył czołem w brudne deski. Wysiłek opłaci się w przyszłości. Nie mógł pozwolić sobie na to, aby pozbyć się doszczętnie i tak już liniejących włosów. Czuł na swoich pośladkach odcisk starości. Najgorsze, że kiełbasa już nie ta…
– Co z kiełbasą! – krzyknęła Brunchilda a jej oczy zwęziły się w szparki. Mag podejrzewał, że już od dawna używała najnowszego modelu wariografu, by rejestrować jego procesy chemiczno-fizyczno-psychiczne.
– Nie! – wrzasnął Mag, gdy zaczęło brakować mu powietrza.
– Gadaj! – po czym z rozmachem zdarła z niego pelerynę lamelkową.
-…aż wstyd się przyznać, ale…nie, NIE MOGĘ!
Brunchilda chwyciła go za odrobinę włosów i przeciągnęła bez wysiłku po drewnie na salony. Nawet nie protestował. Wszakże nie warto. Pierwsze, odwieczne prawo maga głosiło:
"Jak nie dogodzisz żonie, nikt nie stanie w twej obronie."
Natomiast kiełbasy od czterech dni wisiały mistycznie pod sufitem, tworząc kształt pentagramu. Brunchilda wyczuła je bez trudu, ale wolała aby Stary samoistnie przyznał się do relacji na płaszczyźnie Mag-kiełbasa. Zaciągnęła biedaczynę do stajennej przyizdebki.
– Co to jest! – w porywie gniewu zamachnęła się prawicą.
– Kiełbasa biała, pełnotłusta, pędzona i wędzona, jeno zbytnio ususzona, ale…
– Ty stary ośle! Niech no ja dorwę ciebie i twoją kiełbasę!
Wtedy po raz pierwszy, w obliczu zagłady Magowi włączyło się myślenie.
– Aaa…ale ja to wszystko dla ciebie! – zająknął się.
Oczy Brunchildy zrobiły się okrągłe jak tyłki kosmitów podczas inwazji.
– Chciałem ususzyć, sprzedać i kupić ci suknię, o Piękna!
Tym razem prawica dobrnęła do celu. Mag przekoziołkował po podłodze, poczym spoczął w pozycji "na ślimaka".
– Dziwek ci się zachciało, w domu masz mało to jeszcze pieniądze marnować na jakieś liche elfki. Mam dosyć twoich zboczeń karyblu! – po czym sięgnęła po misterną konstrukcję złożoną z kiełbasy uwieszonej na prymitywnym żyrandolu.
-Nieee! -krzyknął Mag i skoczył.
Zaiste, kiełbasa była ważniejsza niż śmierć i wcale a wcale nie chodziło o chuć. Nie przeczuwał jednak, że Newton i jego dynamika zrobią swoje. Nie uczył się fizyki, więc został magiem. Do tego znającym tylko trzy zaklęcia na przetrwanie, a wszystkie z działu "wspomagacze". Uczepiony dwóch kiełbas, ciągnięty przez hybrydę-spycharkę przemyśliwał o swojej kondycji. Wreszcie w chwili natchnienia, przegryzł jedną z nich.
– Policzymy się w nocy. – mruknęła Brunchilda.
Sześć godzin później Mag uniósł się na poturbowanym łokciu i sprawdził stan żony. Chrapała, czyli nie było źle. Przydałby się przycisk "włączyć/wyłączyć", ewentualnie instrukcja gdzie wetknięto baterie. Namacał kiełbasę w kieszeni i ruszył na łowy.
Noc była ciemna, ale wystarczająco ciepła aby Mag nie czuł mrówek w pantalonach. Przeskoczył przez płot sąsiada i na umówionym miejscu przy miedzy ukucnął pomiędzy chaszczami. Wkrótce zjawił się Długi Dżon, który najdłużej siedział w tym biznesie.
– Masz kiełbasę?– szepnął -Więc pójdź!
I poszli w las.
Na środku mrocznej polany, zalanej mleczną poświatą księżyca spotkały się cztery drużyny. Stary druid z tacą pozbierał wszystkie kiełbasy, po czym wrzucił je do wielkiego kotła i rzekł: „NIECH SIĘ STANIE BIGOS!”
Kiedy Mag się ocknął, Luna świeciła mu prosto w rozszerzone źrenice. Przed sobą ujrzał piękną, ognistowłosą elfkę. Usiadł, wyciągnął dłoń przed siebie, aby sprawdzić czy nie obudzi się za chwilę przy boku stupięćdziecięciokilowej miłości swego życia. Cóż, miłość nie wybiera, choć nikt nie zabroni mu pod zamkniętymi powiekami zobaczyć w swojej Brunchildzie długonogą elfkę. W tym samym czasie Rudy Chudy poczuł, że powleczony skórą kościec nastaje na jego cnotę. Magiczny bigos z grzybkami halucynkami zaczynał działac. Z racji, że zagubił gdzieś pałkę jedynie kopnął szkielet w miednicę. Mag zawył z bólu.
– Ostre te elfki. – pomyślał. – Gdyby tak Brunchilda od czasu do czasu zastąpiła mnie w graniu niedostępnego, chyba nawet zrezygnowałbym z myśli zostania fordanserem w Elfim Gaju.
Wszakże, jak głosił napis na drzwiach lokalu „Elfi Gaj” poszukiwano młodego, wysportowanego Adonisa do zadań specjalnych. Jak wiadomo nasz bohater całkowicie się do tej pracy nie nadawał. Gorzej, gdyby otrzymał posadę w tymże zamtuzie, przypuszczalnie wszystkie klientki pod wpływem bazyliszka bez spodni doceniłyby urok zewnętrzny swoich mężów .
Mag wstał i dopiero wtedy dostrzegł polanę. Kwiaty falowały i on także samoistnie zafalował niesiony z prądem nieznanej mu siły. Zakręcił pirueta i wbiegł pomiędzy zwierzęta. Zapadł się w puchu baranów na łące, były ich setki a może tysiące wełnianych, cieplutkich kulek. Nie wiedzieć czemu pomyślał o żonie i o tym, że zimno mu poniżej pasa, ale nie trwało to długo. Nagle barany eksplodowały a na ich miejsce pojawili się wojownicy z toporami w kożuchach. Mag zastygł z nadwyraz głupią miną.
– Zapewne barany pożarły wojaków, a że większe w mniejszym mieścić sie nie może, więc stało się. – pomyślał i odbił się od brzucha jednego z nich.
Wojowie biegli i biegli jak zatopieni w kisielu. Mag znudzony odszedł.
– Co to za bitwa? Głupia jakaś bez zasad. Ja bym rąbał ile wlezie, ciekawe jak tak ze dwudziestu pójdzie do toalety to pewnie w takim tempie nie skończą do rana.
Poczłapał powoli w stronę lasu. Wtedy przy jednym z drzew zobaczył elfkę. Pomyślał, że kolejny raz oberwie z liścia, ale ta była inna. Bezwstydnie przywoływała go wskazującym palcem. Sięgnął do namiętnych ust i zatopił się w czystej, bezwładnej i niezmiernie przyjemnej pustce.
Rankiem padał drobny deszczyk. Mag otrząsnął się, naciągnął pantalony na obnażone, włochate półkule. Przez myśl przemknęło mu, że krasnal, który leży obok niego w druznacznej pozie ma identyczne usta jak upojna elfka. Przypadek – mruknął sam do siebie i wyruszył w drogę powrotną do domu na spotkanie z przeznaczeniem.
Miało być śmiesznie jak mniemam?
ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!
A gdzie skórka od banana?
Eeee tam, sztywniaki jesteście. Całkiem zabawne:)
60rson6 - skórka od banana jest dla mięczaków ;) a tak poważnie to tekst kwestia gustu, dzięki za komentarze
Owszem, zabawne, ale żebym pękała ze śmiechu, to nie. Humor, moim zdaniem, raczej niezbyt wyrafinowany. Opowiadanie napisane ładnie, jednak mam kilka uwag:
"Mag podejżewał..." - Mag podejrzewał...
"...po drewnie na salony." - A od kiedyż to w karczmie są salony?
"...zająkał się." - ...jąkał się? ...zająknął się? Z zapisu kwestii jednakowoż nie wynika, by Mag się jąkał.
"Wreszcie w chwili natchnienia, przegryzł u nasady jedną z nich." - Proszę o wyjaśnienie, w którym miejscu kiełbasa ma nasadę.
"...czy nie obudzi się za chwilę przy boku stupięćdziesięciokilowej miłości jego życia." - Chyba ...miłości swego życia.
Pozdrawiam i życzę sukcesów.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
zatopieni w kiślu. ---> w czym?
Mag podejżewał, ---> khm, khm...
nikt nie wstanie w twej obronie. ---> na pewno o to chodzi?
Tekst naprawdę mógłby bawić, gdyby nie schematyzm.
Tekst poprawiony, faktycznie dużo literówek i ten ortograficzny babol....
regulatorzy => "...po drewnie na salony" miało podkreślić przemieszczenie się z miejsca gorszego do lepszego niedosłownie. "Nasada" - wybacz, roztargnienie, mój błąd.
"AdamKB" => co do "kiślu", czasem trudno wyzbyć się złych językowych przyzwyczajeń. Popracuję nad tym.
Tekst miał mieć charakter rynsztokowy.
Dziękuję za poświęcenie uwagi i wytknięcie błędów :)
Największym plusem tego tekstu jest to, że nie jest o jakiś superbohaterkach :) Jak dla mnie trocję za mało zabawnie, a trochę zbyt chaotycznie, ale przeczytałam bez bólu, a juz dawno mi się to na tej stronie nie zdarzało ;)
www.portal.herbatkauheleny.pl
Zbytnio podkręcone.