- Opowiadanie: ucek84 - Nowy Ład

Nowy Ład

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Nowy Ład

Jacek siedział przy swoim biurku i usiłował skupić się nad pracą. Był koniec miesiąca, więc dla działu finansowego był to pracowity okres. Sprawy nie ułatwiały bezlitosne upały, które panowały w Warszawie od dwóch tygodni. Co prawda w pokoju, w którym pracował Jacek, wisiał klimatyzator, ale firma w ramach cięcia kosztów oszczędzała na wszystkim – z naprawą klimatyzacji włącznie. Przygotowanie sprawozdania finansowego na zebranie zarządu wymagało koncentracji. Jacek postanowił więc chwilę odpocząć od cyferek i ekranu komputera. Idąc po kawę, jeżeli można tak nazwać popłuczyny wydawane przez automat z gorącymi napojami, minął gabinet prezesa. Chciał nawet zajrzeć i chwilę pogadać, ale przez uchylone drzwi zobaczył, że Paweł ma gości. Dwóch facetów w czarnych, idealnie dopasowanych garniturach. Jeden z nich siedział przy biurku, drugi stał przy oknie z otwartym notesem, w którym co chwila coś zapisywał. Mina prezesa mówiła wiele. Nie był z tej wizyty zadowolony. W pierwszej chwili Jacek pomyślał, że to kontrola ze skarbówki. Ale przecież w dokumentach wszystko było jak należy. Nie mieli podstaw, żeby do czegoś się przyczepić. Pewnie zastanawiałby się dalej, ale przy automacie do kawy pojawiła się Sylwia – asystentka Pawła.

- Kim są ci kolesie u Pawła?

– Nie wiem, są jacyś dziwni. Przedstawili się jako policja, ale wątpię żeby to była prawda. Widziałeś kiedyś tajniaka w garniturze za 4 tysiące?

To, że Sylwia wiedziała ile kosztuje taki garnitur, nie zdziwiło Jacka. Wszyscy w firmie wiedzieli, że dziewczyna ma hopla na punkcie mody, zna wszystkie aktualne kolekcje i ceny – nawet męskich ciuchów.

– Nie wiesz po co do nas przyszli? Bo domyślam się, że nie po to żeby skorzystać z usług firmy reklamowej.

– Nie wiem, najpierw chcieli się widzieć z szefem IT, ale jak wiesz Tomek jest na targach. Więc powiedzieli, że z jego przełożonym. Siedzą u Pawła już od godziny.

– Może ktoś z naszych pracowników ściągał za dużo filmów na służbowym kompie – zaśmiał się Jacek.

Sylwia uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami, na znak że nie zna prawdziwego powodu tej dziwnej wizyty. Rozeszli się każde w swoją stronę.

Dziesięć minut później Jacek siedział przy swoim biurku popijając wstrętną kawę, gdy zadzwonił jego telefon.

– Panie Jacku zapraszam pana do mojego gabinetu.

Panie Jacku? Paweł ostatnio raz powiedział do niego na pan podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Jacek pobladł a po jego plecach przebiegł dreszcz. Wstał, założył marynarkę i na miękkich nogach poszedł do gabinetu prezesa. W głowie miał kłębowisko myśli. Co policja może od niego chcieć. Zapukał i nieśmiało wszedł do gabinetu.

– Panowie, to pan Jacek Szewczyk – szef działu finansów. Panie Jacku panowie są z policji. Chcieli zadać panu kilka pytań i przejrzeć zawartość pańskiego komputera. Zostawię panów samych.

Paweł przechodząc obok Jacka rzucił mu dziwne spojrzenie. Było w nim trochę złości i jednocześnie niedowierzanie. Jak by chciał powiedzieć „Stary, w coś ty się wpierdolił?”. Drzwi zamknęły się i nasz bohater został sam z dwoma facetami, których miny zapowiadały, że rozmowa nie będzie przyjacielską pogawędką.

– Komisarz Maciej Krzywy, mój kolega komisarz Marcin Dębski. Proszę sobie usiąść. Nasza wizyta ma związek z pańską szczególną aktywnością w sieci. I nie mówimy tu o muzyce, którą ma pan

w zwyczaju ściągać za pomocą służbowego komputera.

Jacek poczuł silne ukłucie w okolicach żołądka. „Kurwa, to nie możliwe. Przecież nie przyszli tu rozmawiać ze mną o czytaniu wiadomości. A skoro sami powiedzieli, że ściąganie muzy też nie jest tym powodem, to znaczy że mam przejebane. Ale przecież to nie możliwe. Przecież to jak przyznanie się do winy. Nie słyszałem, żeby gdziekolwiek na świecie spotkało kogoś coś takiego. Przecież uważali nas za oszołomów, którzy nikomu nie szkodzą.”

– Interesuje nas pańska aktywność na forach, zarówno polskich jak i zagranicznych, związanych z tematyką Nowego Porządku. Monitorujemy sprawę od dwóch lat i muszę przyznać, że pańskie działania wychodzą daleko ponad przeciętną.

Z każdym słyszanym słowem Jacek robił się bardziej blady. Zaczął żałować, że w ogóle zainteresował się tą tematyką. Na początku sam myślał, że to wszystko brednie. Jednak z czasem wszystko zaczęło układać się w jedną całość. World Trade Center, Irak, setki tankowców wypływających z Zatoki Perskiej w kierunku USA, sztucznie wywołany kryzys, piramida na jednodolarówce, Bohemian Club. Wszystko było spójne i wydawało się wiarygodne. Setki filmików obejrzanych na Youtube, komentarze ludzi na forach, w końcu wrzucanie do sieci swoich filmików skleconych ze zdjęć wyrwanych z kontekstu ale opatrzonych odpowiednim komentarzem. Jacek fascynował się tematyką NWO. Wśród znajomych uchodził za kogoś, kto zawsze ma jakąś teorię na temat bieżących wydarzeń na świecie. Mało tego, często po kilku piwach przekonywał kumpli do swoich racji i jeżeli tamci byli oporni na przekonywania, kończyło się awanturą.

– W związku z tym chcielibyśmy przejrzeć dane na pańskim komputerze. Mam nadzieję, że nie ma pan nic przeciwko temu?

Nawet gdyby Jacek miał coś przeciwko, nie miało by to żadnego znaczenia.

Po chwili wszyscy trzej szli w kierunku pokoju Jacka. Minęli Sylwię, która pytająco patrzyła na całą sytuację. Na fotelu dla oczekujących gości siedział Paweł. Na widok funkcjonariuszy zaczął się podrywać, lecz szybko zorientował się, że ci nawet go nie zauważyli i dalej podążają do pokoju szefa finansów. Opadł z powrotem na fotel i zaczął nerwowo przeczesywać ręką włosy.

 

Po godzinie spędzonej w swoim biurze z dwoma „policjantami” Jacek był kłębkiem nerwów. Przez głowę przelatywały mu setki myśli: „Może nie było warto, po co się w to zaangażowałem”, „Znalazł się jebany zbawca świata, obrońca uciśnionych”, „Boże, żeby tylko nie zrobili krzywdy Kaśce”. Miał do siebie pretensje, że tak łatwo uległ „modzie” na NWO.

W czasie tej, najdłuższej w jego życiu godziny, dwaj mężczyźni nie odezwali się do niego ani słowem. Spokojnie kopiowali zawartość jego komputera na dysk zewnętrzny. Jacek żałował, że nigdy nie kasował historii przeglądanych stron, jednak szybko zorientował się, że nie miałoby to żadnego znaczenia. Sprzęt, którym dysponowali „smutni” (tak nazywał ich w myślach Jacek) wybiegał daleko przed nowości rynku IT. Byli w stanie znaleźć wszystko. Plik po pliku dane przelewały się na ich dysk. Jacek próbował wziąć się w garść. Przecież za publikowanie filmików i pisanie postów na forach nie wsadzą go do więzienia. Mamy przecież, do cholery, wolność słowa. Pewnie wytoczą mu proces o zniesławienie (tylko tak naprawdę kogo? Rządu? Prezydenta? Ojczyzny?), który ze względu na niską szkodliwość zakończy się zanim się na dobre rozpocznie. Przez chwilę myślał nawet, żeby pójść z tym do mediów, ale stwierdził że nigdy nie wiadomo na kogo się tam natknie i czy nie napyta sobie większych problemów.

– Panie Szewczyk… – z zamyślenia wyrwał go zimny głos Dębskiego – pójdzie pan z nami. Potrzebne nam są pańskie zeznania. Pojedziemy na Wilczą, zadamy panu kilka pytań i za 2-3 godzinki będzie pan w domu. Myślę, że pan Paweł zwolni pana dziś wcześniej bez większych problemów.

Jacek szedł z marynarką przewieszoną przez ramię. Teczka ciążyła mu jak nigdy. Na zewnątrz było chyba około 35-40 stopni. Pot kapał mu z czoła. Dwaj funkcjonariusze szli prężnie, nie zwracając uwagi na żar lejący się z nieba. W czarnych garniturach, zapiętych po samą szyję koszulach i ciemnych okularach. Na parkingu przez biurowcem stało około 300 aut. Jednak Jacek nie miał problemu z rozpoznaniem pojazdu swoich „towarzyszy”. Czarny Cadillac Escalade stał zaparkowany w poprzek, zajmując trzy miejsca parkingowe. Był wielki, na ogromnych alu-felgach. Jacek widział podobne w klipach na MTV. Krzywy usiadł za kierownicą. Odpalił silnik i czekał aż pasażerowie ulokują się na tylnej kanapie. Dębski otworzył Jackowi drzwi i skinieniem głowy zaprosił do środka. Obszedł auto i wsiadł drugimi drzwiami. Jacek przez chwilę podziwiał w milczeniu wnętrze auta i zastanawiał się, skąd Komenda Stołeczna wzięła 200 tysięcy na Cadillaca. Chciał nawet zapytać o to „smutnych”, ale zanim zdążył otworzyć usta poczuł lekkie ukłucie w szyję.

 

Szewczyk ocknął się w pustym pomieszczeniu wielkości łazienki. Chciał wstać, ale z każdym ruchem czuł przeszywający ból. Otworzył szerzej oczy i pierwsze co zobaczył to kałuża krwi. Powoli uniósł rękę w kierunku twarzy. Okazało się, że ociężałe powieki nie miały nic wspólnego z nadmiarem światła z dwóch halogenów wymierzonych prosto w niego. Dotknął łuku brwiowego i od razu zorientował się, że coś jest nie tak. Chciał zorientować się lepiej w swojej sytuacji, ale w tem coś wydało metaliczny dźwięk i drzwi otworzyły się. Stało w nich dwóch facetów ubranych w białe kitle. Jednak na pierwszy rzut oka widać było, że nie są lekarzami. Obydwaj mieli ponad dwa metry wzrostu. Swoją posturą przypominali drwali. Szerokie bary, umięśnione ramiona i dłonie wielkości talerza. Jacek wiedział, że nie przyszli zmienić mu opatrunku.

Zanim się obejrzał był wleczony za ręce długim korytarzem. Chciał się wyrwać z uścisku, ale sił starczyło mu jedynie na lekkie szarpnięcie ręką. Po chwili „kulig” skręcił w lewo i Jacek znalazł się w łazience. Silna ręka podniosła go do pionu i Jacek stanął naprzeciwko lustra. Przestraszył się i momentalnie odwrócił się o 180 stopni. Jednak za jego plecami nikogo nie było. Łapiąc głębszy oddech spojrzał ponownie w lustro. To co zobaczył przeraziło go. Patrzył w swoje własne oczy, a raczej to co prawdopodobnie było jego oczami. Zamiast białek widział wielką, krwistoczerwoną plamę. Miał spalone brwi, a łuki brwiowe spuchnięte tak, że wyglądały karykaturalnie. Nos był wygięty mocno w lewo i umazany zakrzepniętą krwią. Na czole miał ślad po uderzeniu. Na pierwszy rzut oka chyba to był odcisk ciężkiego, wojskowego buta. Jednak po chwili zauważył, że to ślad po żelazku. Spróbował się uśmiechnąć. I od razu pożałował. Po jego zdrowych, zadbanych zębach pozostały jedynie poszczerbione resztki i ziejące pustką zębodoły. Jacek chciał się rozpłakać, ale przez zapuchnięte powieki spłynęła leniwie pojedyncza łza.

Po dziesięciu minutach siedział na krześle w małym pokoju. W jego twarz wycelowany był halogen, przez co nic nie widział. Ręce związane miał z tyłu tak mocno, że czuł ciepło spływającej krwi. Skóra na przegubach pękła.

– Witam ponownie Jacku. – Rozpoznał głos Krzywego. – Miejsce, w którym się znajdujemy to pralnia. I nie chodzi mi o czyszczenie garniturów i koszul. Twoja aktywność w sieci, dyskusje na temat Nowego Ładu, doszukiwanie się śladów spisku doprowadziły cię właśnie w to miejsce. Takich jak ty było tu już dziesiątki, jeśli nie setki. Każdy z nich szkodził naszym założeniom. Nie wiem czy zauważyłeś, że ostatnio grupa przeciwników NWO, jak to nazywacie, znacznie się uszczupliła. To dlatego, że nie mogliśmy dłużej tolerować waszych poczynań. Za kilka tygodni zaczęły by się tym interesować media. A dziennikarze śledczy mają znacznie większe możliwości niż banda internetowych oszołomów, za których byliście uważani. Jeszcze kilka tygodni i ludzie uwierzyliby w Nowy Porządek Świata. Na marginesie dodam, że my wolimy określenie Nowy Ład. Zaczęły by się głupie pytania, kojarzenie ze sobą niektórych faktów. Nawet nie masz pojęcia na co się porwałeś. Myślałeś, że twoje wypociny nie zostaną dostrzeżone. Ignorowaliśmy to wszystko, dopóki nie zaczęliście być coraz bliżej prawdy. W tej chwili na świecie w kilkuset podobnych pomieszczeniach siedzi kilkuset podobnych tobie internetowych mędrców. I rozmawia z nimi kilkuset podobnych mnie funkcjonariuszy Globalnych Sił Bezpieczeństwa. W swoich postach na forach o NWO pisałeś o tym, że niedługo powstanie Rząd Globalny. Myliłeś się. Ten rząd funkcjonuje od 27 lat. I ja działam z jego ramienia. Myślisz pewnie, że jestem tu po to żeby cię skrzywdzić, zamknąć ci usta na zawsze. Mylisz się. Za kilka godzin wyjdziesz stąd wolny….

Umysł Jacka pracował na najwyższych obrotach. Kojarzył zmniejszoną aktywność w sieci swoich znajomych zza oceanu. Myślał, że rzadziej odwiedzają fora bo nie mają czasu/są na urlopie/zajmują się dziećmi… Nie przypuszczał, że TO już się zaczęło. Szczerze mówiąc myślał, że łapanki najgłośniejszych przeciwników NWO to tylko miejska legenda krążąca w sieci. Żałował, że używał służbowego komputera do udzielania się w sieci. Żałował, że nie posłuchał Kaśki, gdy mówiła mu że to dziecinada i żeby dał spokój. Żałował wielu rzeczy…

Jacek obudził się w swoim mieszkaniu. Budzik nie dawał za wygraną i wypełniał sypialnię głośnym piskiem. Po kilku minutach spędzonych w pół-śnie Szewczyk poszedł do łazienki. Ogolił się, wziął szybki prysznic i umył zęby. Kiedy szedł do kuchni zrobić kawę Kaśka przekręcała się na drugi bok i mówiła coś przez sen. Uśmiechnął się. Uwielbiał na nią patrzeć gdy spała.

Do firmy Jacek dotarł kilka minut przed dziewiątą. Przywitał się z Sylwią, nie zauważając że ta patrzy na niego dziwnie. Już miał iść do swojego biura, ale stwierdził, że dobrze by było wytłumaczyć się prezesowi z nieobecności poprzedniego popołudnia.

– Cześć Pawełku. Sorry, że wczoraj już nie wróciłem do firmy, ale ci kolesie w garniturach zadawali tyle pytań, że zeszło się do wieczora. Ale spoko, odrobię te trzy godziny w czwartek. Miłego dnia.

Jacek odwrócił się na pięcie i poszedł do swojego pokoju.

Paweł wyszedł ze swojego pokoju i podszedł do biurka Sylwii. Był blady i patrzył w kierunku pokoju Jacka. – Odwołaj moje wszystkie dzisiejsze spotkania. Jadę do domu odpocząć.

Jacek włączył swój komputer. Standardowo odpalił program pocztowy, zaczął przeglądać raporty za wczorajszy dzień. Potem sprawdził prywatnego maila. Okazało się, że ktoś na forum odpowiedział na jego wczorajszego posta. Jacek zalogował się na forum NWO.com. Przeczytał treść wypowiedzi i zaśmiał się na głos. Zaczął odpisywać: Kolego, NWO to wymysł internetowych oszołomów. Przecież nie możliwe jest, żeby ….

 

W „pralni” panowała cisza. Krzywy wyszedł przed budynek i odpalił Marlboro. Za chwilę pojawił się Dębski.

 

– Stary myślisz, że to co zrobiliśmy wystarczy?

– Marcinku, pracuję tu 7 lat. Jeszcze nikt nie oparł się dwumiesięcznemu praniu mózgu na takim poziomie. Poza tym….ten Szewczyk to cienias. Już po miesiącu krzyczał, że NWO to bzdura.

Koniec

Komentarze

"Sprawy nie ułatwiały
bezlitosne upały,
które panowały (...)."

W tym miejscu stanąłem, bo dotarło do mnie, że takiego ładunku liryzmu mogę nie przyjąć bez straty zdrowia. Wiem, że nie będę odkrywczy, ale napiszę: nie można tak bezwiednie rymować. To nie służy urodzie tekstu prozatorskiego. (Że nie wspomnę o kilku innych jeszcze drobnych kiksach).
Pozdrawiam. 

Nowa Fantastyka