- Opowiadanie: Rafał Klekowski - Fatalny Lot

Fatalny Lot

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Fatalny Lot

To taka moja próbka mojej niepublikowanej twórczości, nic poważnego i dość krótko jak na początek, nie mam zbyt dużo czasu, ale jak go będę miał to pewne zaczęte opowiadania dokończę i może wyślę , proszę oceńcie sami….

 

FATALNY LOT

 

Thori obudziła się w stercie gazet, leżących przy sfatygowanym kontenerze na śmieci. Z trudem odkopała się z papierów, próbując rozmasować zdrętwiałe od zimna palce. Rozejrzała się wokoło.

 

Nad jej głową piętrzyły się zniszczone budynki ciągnące się wysoko w górę, strasząc wybitymi oknami, szczątkami zwisających kabli elektrycznych i drutów. Przy ścianach stały pojemniki na śmieci, połamane krzesła, meble i rozprute kanapy. Wszędzie walały się sterty papierów, unoszone przez podmuchy wiatru. Czuła pulsujący ból w głowie, który stopniowo ustępował. Nie wiedziała jak się tutaj znalazła. Po chwili dotarło do niej że właściwie nie pamięta nawet kim jest, poza tym że ma na imię Thori. Stwierdzenie tego faktu wywołało w niej uczucie niepokoju. Stawał się on tym bardziej większy im bardziej o tym myślała. Usiłowała sobie przypomnieć cokolwiek, lecz ciągle miała przed oczami pustkę..

 

Po chwili zaczęły do niej docierać strzępy wspomnień. Kłębiące się fale ognia buchały jej przed oczami, zlewając się z krzykami i wyciem syren. Gdzieś za nią rozbrzmiewał mechaniczny głos, który odliczał sekundy. Ogromne wirujące turbiny rozleciały się na drobne kawałki, lecąc we wszystkich kierunkach. Naglę coś nią mocno targnęło. Zdała sobie sprawę że jest przymocowana pasami do fotelu, mając przed sobą szklany ekran mieniący się spadającymi słupkami. Widziała masywy górskie spowite mgłą przez szklany wizjer okalającej jej kapsuły. Spadała w dół z ogromną siłą. Naglę poczuła uderzenie w tył głowy. Zapadła ciemność.

 

Otwarła ponownie oczy. Wąska uliczka na której się znajdowała kilkadziesiąt metrów dalej łączyła się z drogą, która była o wiele szersza. Jej stan nawierzchni był podziurawiony jak sito, w niektórych miejscach porośnięty kępami trawy lub drobnymi krzakami. Cała okolica wydawała się opuszczona w której panowała dziwnie nienaturalna cisza.

 

Thori zaczęła iść w kierunku drogi, mając nadzieje, że pozwoli jej się bardziej zorientować w okolicy. Nagle usłyszała jakieś stłumione głosy. Kilkanaście metrów przed nią, z sąsiadującego obdrapanego budynku otwarły się ze zgrzytem drzwi, zza których wyszli rozmawiający murzyni. W pewnej chwili jeden z nich z tatuażem psa na czole złapał swojego kumpla za ramię niemal krzycząc.

 

– Szef widzieć tę lalkę co ja?!

 

– Dobra Jaszczurka nie pieprzyć, tylko podsunąć dopiekacza, ta karita być moja, rozumieć? – warknął wysoki murzyn łamaną angielszczyzną.

 

– Rozumieć się szef, czarny brat lubić czarnego brata, dzielić po połowie.

 

– Żadne dzielić Jaszczurka! Ja pierwszy ją widzieć. Zrozumiano!

 

– Się rozumieć bracie, żart taki, szef święte słowa, zawsze racja.

 

– No racja najwyższa szefa – przytkali szybko pozostali

 

– Hej mała, chcieć dopiekacz być jak w raju. To Mózgolot, Dać kopa. To najlepszy dopiekacz. Lecz nie za darmo. Choć tu łykać węża, to dostać – powiedział ich przywódca będąc z siebie widocznie zadowolonym. Jego kumple szli przy nim wciągając biały proszek do nosa powtarzając,

 

– No, No to Mózgolot. Mózg odleci i leci, leci.

 

– No się jak, węża łykać?! – powtórzył zniecierpliwiony szef .

 

– Może biała lala nie rozumie naszego bracie, by tak powiedzieć inaczej?

 

– To pewnie Biogen? – krzyknął przeraźliwie jeden z towarzyszy, prawie szykując się do ucieczki.

 

W pierwszej chwili szef zaniemówił, po czym szybo uruchomił ultraskaner.

 

– Nie bracie, w porzo. Chce się uwędzić i odlecieć. Takie lubią łykać węża. Wy myśleć że ona być Biogen? To my już martwi wiek temu. Hej lala! Ruszać się, nie czekać i robić co gadam! Nie chcieć dopiekacza to i tak łykać. Bez wykrętów. Być dobra to przeżyć! – powiedział groźnym tonem szef będąc już kilkanaście metrów od Thori, która spojrzała na wykręconą od wściekłości twarz murzyna, sięgającego lewą ręka za tył spodni.

 

W tym momencie nie czekając ani chwili dłużej Thori rzuciła się na najbliższe schody przeciwpożarowe. Szybkie pociągnięcie ich w dół spowodowało, że spadły one z hukiem na ziemię. Thori w ułamku sekundy była już na ich górze. Wykonała to niemal automatycznie. Zaskoczeni murzyni ruszyli za nią. Szczupła sylwetka Thori dawała jej niebywałą szybkość i giętkość. Zaledwie kilka chwili później była już na dachu budynku. Kilka metrów za nią biegł murzyn z czarnymi zębami. Thori wybiła łokciem szybę w oknie dostając się na kolejne poddasze. W panującym półmroku dopadła drzwi. Złapała za klamkę. Były zamknięte.

 

 

 

– Nie – krzyknęła zdyszana. Przez wybite okno wskoczył wściekły murzyn.

 

– Być już martwa biała suka – powiedział przez zęby wyciągając zza spodni wyszczerbiony tasak – Pokrajać na plasterki jak psa na obiad. – po czym długim językiem przejechał wzdłuż ostrza.

 

– Mięsiarze być w radosne, sprzedać na części nerki i wątrobę, podwójna zapłata – następnie skoczył w kierunku Thori.

 

 

 

Nagle z hukiem drzwi wyleciały z futryny. Do pomieszczenia wpadł mężczyzna, który kopnięciem w twarz powalił napastnika na ziemię. Następnie w ułamku sekundy skoczył na jego plecy skręcając mu kark. Thori straciła przytomność.

 

 

***

 

– Hej, żyjesz? – usłyszała nad sobą męski głos.

 

– Kim jesteś? – odpowiedziała wstając z podłogi. – Gdzie ja jestem ?

 

 

 

Przed sobą miała dobrze zbudowanego wysokiego mężczyznę, o ciemnych oczach i krótko przystrzyżonych blond włosach. Jego brudna twarz pokryta była co najmniej dwutygodniowym zarostem. Na sobie miał poszarpane stare wojskowe szaro-zielone spodnie, ściągnięte skórzanym paskiem z wielką żelazną pordzewiałą klamrą. Górna część jego odzieży stanowiła stara wymięta podkoszulka z wyraźnie widniejącym czerwonym napisem I will kill you.

 

Tori miała dziwne wrażenie, że nie był to zwykły uliczny rabuś, żebrak czy ćpun. Biła od niego inteligencja, którą na pierwszy rzut oka trudno było zauważyć. Była ona dobrze skrywana pod płaszczykiem szarej powierzchowności, wykorzystującej ludzką ułomność oceniania innych po wyglądzie.

 

– Jesteśmy w New Hope – odpowiedział nieznajomy po czym spojrzał na zegarek dodając – A dokładnie 25 sierpnia 2376 roku, godzina 12:15.

 

– New Hope? W Stanach Zjednoczonych? A tamci? – spytała Thori jakby sama siebie, nie czekając na odpowiedź.

 

Nieznajomy wyjął czarne szkalne pudełko z kieszeni, które było wielkości paczki od papierosów, po czym je otworzył. We wnętrz wirowało jakby osi kilka holograficznych przycisków, na których widniały dziwne oznaczenia.

 

– Nie mamy czasu, podaj współrzędne do wiru magnetyczno-grawitacyjnego.

 

– Czego? O co ci chodzi? Kim jesteś?– spytała zaskoczona

 

Mężczyzna wyraźnie wkurzony spojrzał na Thori. Zdał sobie sprawę, że uległa ona wstecznej amnezji, oznaczało to, że utkwili tu nie wiadomo na jak długo, przynajmniej dopóki wróci jej pamięć. Tymczasem nie byli przygotowani na dłuższą wyprawę. Nie posiadali nic co by im mogło choćby odrobinę pomóc w tym wymiarze. Jedynie co posiadali to stu bitowy mini komputer z mapą okolicy.

 

 

 

cdn…….

Koniec

Komentarze

Czytało się dobrze. O fabule nie można na razie zbyt wiele  powiedzieć. Trochę sztuczna wydaję mi się odpowiedź na pytanie ” Gdzie jestem?”: (…)”A dokładnie 25 sierpnia 2376 roku, godzina 12:15.”  Liczę jednak na to, że w następnych częściach wyjaśni się znaczenie podawania dokładnej daty.

Przy wypowiedziach murzynów miałam ubaw, czytając je na głos. Bardzo przypadła mi do gustu ta część.

Błędy, które wyłapałam:

Spadała w dół z ogromną siłą – Pleonazm

Wąska uliczka, na której się znajdowała, kilkadziesiąt metrów dalej łączyła się z drogą, która była o wiele szersza. – przecinki

Jej stan nawierzchni był podziurawiony jak sito – to nie stan był podziurawiony, ale nawierzchnia.

W pewnej chwili jeden z nich, z tatuażem psa na czole, złapał swojego kumpla za ramię niemal krzycząc.– przecinki oddzielające wtrącenie.

Thori w ułamku sekundy była już na ich górze. Bez ”ich” lepiej by brzmiało, moim zdaniem.

Zaledwie kilka chwili później była już na dachu budynku – chwil, nie chwili

We wnętrz wirowało jakby osi kilka holograficznych przycisków. – kilka osi

Stwierdzenie tego faktu wywołało w niej uczucie niepokoju. Stawał się on tym bardziej większy im bardziej o tym myślała. – Tu mi zgrzyta coś. Wg mnie lepiej by brzmiało wywołało w niej niepokój. Stawał się on..., albo pierwsze zdanie zostawić , a w drugim zmienić na Stawało się ono (uczucie)

Thori zaczęła iść w kierunku drogi, mając nadzieje, że pozwoli jej się to bardziej zorientować w okolicy.

Jeszcze dwa a, zamiast ą, ale już nie wiem gdzie.

Pozdrawiam

Czytało się przyjemnie, zwłaszcza,  że Sci-Fi to mój ulubiony gatunek. Co do błędów, to sam masę popełniam więc nie będę się wypowiadał. Napiszę tylko, że z chęcią dowiedziałbym się co to ten "wir magnetyczno-grawitacyjny" i jak potoczyły się losy Thori. Świetny opis zniszczonych budynków.

"Usiłowała sobie przypomnieć cokolwiek, lecz ciągle miała przed oczami pustkę.." -Jedna kropka za dużo lub za mało. Ja napisałbym, że pustkę miała w głowie, tym bardziej, że w kolejnym zdaniu znów miała coś "przed oczami".


"Ogromne wirujące turbiny rozleciały się na drobne kawałki, lecąc we wszystkich kierunkach."


"Zdała sobie sprawę że jest przymocowana pasami do fotelu, mając przed sobą szklany ekran mieniący się spadającymi słupkami." - chyba raczej do fotela.


"Cała okolica wydawała się opuszczona w której panowała dziwnie nienaturalna cisza." - dziwna konstrukcja. Myślę, że poprawnie byłoby: "Cała okolica wydawała się opuszczona i panowała w niej dziwnie nienaturalna cisza."


"z sąsiadującego obdrapanego budynku otwarły się ze zgrzytem drzwi" - w budynku, nie z budynku.


"Górna część jego odzieży stanowiła stara wymięta podkoszulka z wyraźnie widniejącym czerwonym napisem I will kill you." - podkoszulek, stanowił, stary i wymięty.


"We wnętrz wirowało jakby osi kilka holograficznych przycisków, na których widniały dziwne oznaczenia." - wewnątrz

Brakuje bardzo wielu przecinków. Sam mam z tym (niestety) czasem problemy, ale nie aż takie.
Co do treści: Temat może być ciekawy, ale trudno ocenić fabułę po tym wycinku.
Nad stylem, moim zdaniem, trzeba popracować, chociaż to akurat tyczy się dużej części autorów na forum, ze mną włącznie. Zresztą po to tu jesteśmy.


Pozdrawiam

Rok 2376...  walajace się gazety?

 

"Cała okolica wydawała się opuszczona w której panowała dziwnie nienaturalna cisza."

Nieszczesliwa konstrukcja. Może: Cała okolica wydawała się opuszczona, panowała w niej dziwnie nienaturalna cisza.

"Thori zaczęła iść w kierunku drogi, mając nadzieje, że pozwoli jej się bardziej zorientować w okolicy."

... że pozwoli jej się to bardziej zorientować w okolicy? Sama droga chyba nie moze pozwolić, czy ułatwić.

"Kilkanaście metrów przed nią, z sąsiadującego obdrapanego budynku otwarły się ze zgrzytem drzwi..."


Z sąsiadujacego budynku otwarły się drzwi? Może: Drzwi sąsiedniego budynku otwarły się...

Choć mimo poprawności "otwarły" nadal ejstem fanką "otworzyły", jeśli mam wybór :).

Scena z murzynami - ja jestem na nie, ale to kwestia gustu :).

Interpunkcji nie ruszam <obronnie podnosi dłonie> sama kuleję na tym planie.

 

A wiry od razu podsuwają pomysłz  ze Slayersami. Skoki pomiędzy równoległymi swiatami. Obaczymy czy na dobrym tropie jestem :D.

o/

 

Bardzo dużo, za dużo niezręcznych, "kulawych" zdań. Praktycznie tekst należałoby poddać solidnej korekcie i jednoczesnej redakcji.

Przykro mi, ale tak to wygląda.

Tekst do remontu, i to generalnego. 

Przeczytałam, ale na razie przyjemność lektury psuje wiele błędów i źle skonstruowanych zdań. Co do treści, wypowiem się po przeczytaniu dłuższych fragmentów Twojego tekstu.

 

„…zniszczone budynki ciągnące się wysoko w górę…” – Masło maślane. Przecież nie może ciągnąć się wysoko w dół. Proponuję: …zniszczone budynki ciągnące się wysoko,  lub …zniszczone budynki ciągnące się w górę… Prawdę mówiąc, ciągnące się budynki, też źle wyglądają

 

„Stawał się on tym bardziej większy im bardziej o tym myślała.” – Powtórzenia. Proponuję: Stawał się on tym większy, im bardziej o nim myślała.

 

„…zlewając się z krzykami i wyciem syren.” – Zrozumiałam, że syreny krzyczały i wyły. Może należy zaznaczyć, kto krzyczał.

 

„…mając przed sobą szklany ekran mieniący się spadającymi słupkami. – Jakie słupki spadały?

 

„Widziała masywy górskie spowite mgłą przez szklany wizjer okalającej jej kapsuły.” – Odniosłam wrażenie, że szklany wizjer kapsuły spowijał mgłą górskie masywy. Proponuję: Przez szklany wizjer kapsuły widziała masywy górskie spowite mgłą.

 

„Cała okolica wydawała się opuszczona w której panowała dziwnie nienaturalna cisza.” – To kolejne dość niezręczne zdanie. Proponuję: Cała okolica, w której panowała dziwnie nienaturalna cisza, wydawała się opuszczona.

 

„Kilkanaście metrów przed nią, z sąsiadującego obdrapanego budynku otwarły się ze zgrzytem drzwi, zza których wyszli rozmawiający murzyni.” – Kolejne złe zdanie. Proponuję: Kilkanaście metrów przed nią, w sąsiednim budynku otwarły się ze zgrzytem drzwi, z których wyszli rozmawiający Murzyni.

 

„…warknął wysoki murzyn łamaną angielszczyzną.” – Ja napisałabym: …wysoki Murzyn warknął łamaną angielszczyzną.

 

„- No racja najwyższa szefa – przytkali szybko pozostali…” – Zapewne miało być …przytaknęli

 

 

„- No, No to Mózgolot.” – Drugie No, małą literą.

 

„…spojrzała na wykręconą od wściekłości twarz murzyna… –  Proponuję: …spojrzała na wykrzywioną z wściekłości twarz Murzyna.

 

„Szybkie pociągnięcie ich w dół spowodowało, że spadły one z hukiem na ziemię. Thori w ułamku sekundy była już na ich górze.” – Zbyt wiele zaimków. Ponadto oczywiste jest, że schody, skoro zostały pociągnięte, to w dół. Proponuję: Szybkie pociągnięcie ich spowodowało, że spadły w hukiem na ziemię. Thori w ułamku sekundy była już na górze.

 

„Kilka metrów za nią biegł murzyn z czarnymi zębami.” - …Murzyn

 

„Thori wybiła łokciem szybę w oknie dostając się na kolejne poddasze.” – Jeszcze przed chwilą Thori była na dachu. To, do którego wybiła okno, jest pierwszym, nie kolejnym, poddaszem.

 

„Przez wybite okno wskoczył wściekły murzyn.” - …Murzyn.

 

„…powiedział przez zęby wyciągając zza spodni wyszczerbiony tasak…” – Myślę, że tasak wyciągnął zza paska od spodni. Chyba, że miał na sobie leginsy, ale myślę, że nawet wtedy tasak i tak zsunąłby się nogawką.

 

„Biła od niego inteligencja, którą na pierwszy rzut oka trudno było zauważyć.” – Jeśli coś od kogoś bije, to jest to widoczne natychmiast, raczej trudno tego nie zauważyć.

 

„Nieznajomy wyjął czarne szkalne pudełko z kieszeni, które było wielkości paczki od papierosów, po czym je otworzył. We wnętrz wirowało jakby osi kilka holograficznych przycisków, na których widniały dziwne oznaczenia.” – Czy pudełko było szklane, czy z kieszeni? Osobiście nie chciałabym nosić w kieszeni szklanego pudełka opisanej wielkości, w obawie przed zgnieceniem. Oba zdania są źle skonstruowane. Proponuję: Nieznajomy wyjął z kieszeni czarne, szklane pudełko, wielkości paczki od papierosów, po czym otworzył je. Wewnątrz wirowało, niby osie, kilka holograficznych przycisków, z dziwnymi oznaczeniami.  

 

„…przynajmniej dopóki wróci jej pamięć.” - …przynajmniej dopóty, aż wróci jej pamięć.

 

„Jedynie co posiadali to stu bitowy mini komputer z mapą okolicy.”Jedyne co posiadali, to stubitowy minikomputer z mapą okolicy.

 

 

 

 

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

O czym to w ogóle jest? Czarni rozmawiają jak niedorozwinięci, nagle pojawia się jakiś Rambo. I jeszcze błędów masa, o czym wspomniano wyżej.Słabo.

Pozdrawiam

Mastiff

Rzeczywiscie, tekst do generalnego remontu. Dialogi Murzynow moze i zabawne, ale na logike - skoro ewidentnie nie radza sobie z jakims jezykiem, to czemu rozmawiaja w nim miedzy soba? Poza tym nie czyta sie zle, ale trudno dopatrzyc sie w nim czegos oryginalnego - taki Bourne w wersji zenskiej ;) pozdrawiam i przepraszam za brak polskich znakow :)

Dziękuje za cenne opinie, które na pewno wykorzystam wprowadzając poprawki. Pozdrawiam

Tak jak większość moich przedpiśców, nie wiem o czym to opowiadanie jest. Dialogi miały być śmieszne, a nie są. Ogólne wrażenie: słabo. O tym jaki jest ten pod kątem poprawności języka, już wiesz. Więc pora brać się do roboty i szlifować warsztat.

Czekam na lepszy tekst. Pozdrawiam

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Czytało się wartko, ale na pewno nie dobrze. To trochę jak sztywność mięśni po długim okresie bez ćwiczeń - przy pisaniu jest tak samo, właśnie jesteś w okresie sztywności.

Poćwicz, a pewnie coś z tego będzie.

Nowa Fantastyka