- Opowiadanie: brajt - Wpadka

Wpadka

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

Finkla, Bravincjusz, Unfall

Oceny

Wpadka

To był dla niego jeden z tych parszywych dni, kiedy nic nie toczy się tak, jak powinno. Obudził się z tysiącem głosów w głowie i mroczkami od nadmiaru światła. Nie pierwszyzna, kac był jego częstym kompanem. Tym razem jednak towarzyszył mu nieokreślony wyrzut sumienia. Rozejrzał się za butelką i pociągnął parę łyków. Pragnienia nie ugasi, ale na pewno pomoże przypomnieć sobie przebieg zdarzeń poprzedniej nocy.

Pustkę w pamięci powoli wypełniały szczegóły. Wesele. W porządku, to jeszcze kojarzył. W końcu go zaprosili, choć na pewno nikt się nie spodziewał, że przyjdzie. I tak go nie rozpoznali, jak zwykle. Ale to dobrze. Rozgłos stanowczo przeszkadzał w zabawie. Wiedział już zatem, skąd ten stan. Miał jednak dziwne przeczucie, że to nie wszystko.

Co dalej… Jakaś Marysia, małolata z drobnym biustem, cnotka. Miał do takich słabość. Ona też go szybko polubiła. Nic dziwnego. Jak nikt inny potrafił wysłuchać, pocieszyć, doradzić… Wkrótce miała wyjść za mąż i bała się, że sobie nie poradzi. Ona? No daj spokój, z takim ciałem? Przecież w łóżku fruwała, aż miło.

Coś przestało mu się zgadzać. Dobrze znał reguły, w końcu sam je przed laty ustalił. Żadnych przelotnych romansów. A już tym bardziej żadnego przelatywania. Wskoczył w spodnie i wezwał przez interkom najlepszego pracownika. Agent pojawił się szybko, z miejsca rzucając pochlebstwem. W gładkich słówkach był niezrównanym mistrzem.

– Fajną dupencję wyrwałeś, szefie. Ostatnia dziewica w mieście.

– No cóż, było minęło. Powiedz mi lepiej, jak wygląda sytuacja.

Nie musiał powtarzać dwa razy. Wkrótce w powietrzu widniał już hologram z tysiącem różnych wskaźników. Wyświetlany obraz bez oporu przemierzał czas i przestrzeń, by zatrzymać się o jakieś dziewięć miesięcy w przyszłości.. Dawał ostro po oczach, ale dla tych, którzy go oglądali, o wiele gorszy był sam widok niemowlęcia.

– Tak mi przykro – głos agenta wyrażał współczucie, choć w oku dostrzec można było błysk ironii. – Zapylona, na amen.

– Jakie, kurwa, na amen! Ja przecież nie mogę. Da się od tego wykpić?

– Za późno, to będzie śliczny, zdrowy chłopczyk. Moje gratulacje.

– I tak go nie uznam, niedoczekanie!

Spojrzeli na siebie z konsternacją. Szef dobrze wiedział, że to wcale nie jest takie proste. Poronienie byłoby najłatwiejszym rozwiązaniem, ale w tym przypadku nie wchodziło w grę. Nie mógł też zwyczajnie wyrzec się potomka. Chociaż, gdyby tak on sam…

Agent pomyślał chyba o tym samym, bo nagle chytrze się uśmiechnął.

– Dobra, szefie, załatwię to. Bez świadków, po cichu, na pustyni. Daj mi go tylko wcześniej pogłodzić przez czterdzieści dni i nocy.

Koniec

Komentarze

Zaskoczenie jest, ale z niedowierzania.

Po jednej nocy raczej płci sie jeszcze nie zna... no chyba, że technika się rozwinie.

Brakuje mi kontekstu, dlaczego rozwiązanie problemu przyjmuje właśnie tak drastyczną formę.

Przeczytałem. Nie wiem co napisać... Kolejny tekst, kolejny ciekawy pomysł. Masz co raz lepsze te szorty, ale... "Prometeusz" nadal wymiata :)

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Dzięki, postaram się coś dłuższego wrzucić niedługo.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Homar ładnie napisał: brakuje kontekstu. Trochę za bardzo niedomówione.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Jak zobaczyła kolejne opowiadanie zaczynajace się od kaca, to już chciałam to zamknąć, ale się przemogłam. Potem tekst rozwija sie całkiem fajnie ("Żadnych przelotnych romansów. A już tym bardziej żadnego przelatywania." - dla mnie bomba ;) ). Podoba mi sie, jak przemycasz wskazówki co do tożsamości bohatera.

Ale końcówka skopana. Moja reakcja:  "Hę? Zaraz czy ja czegoś nie zrozumiałam? Co do tego ma 40 dni na pustyni?" Może ja mam zaćmienie albo czegoś tu brakuje... (logiki? wyjaśnienia?)

Ad. homar - może to nie technika, a moce nadprzyrodzone? Albo plemniki same Y były :P

Pozdrawiam

Po „Prometeuszu” łatwo nie będzie, ale jest nieźle.

Po przeczytaniu komentarzy zaczęłam wątpić, czy dobrze zrozumiałam tekst. Bo moje pierwsze skojarzenie było takie, że Autor pozostaje w sferach niebieskich, ale porzucił starożytność, by zbliżyć się do poczęcia nowej ery. ;-)

No, chyba że się mylę.  

 

Obudził się z bólem głowy od nadmiaru światła i tysiącem głosów w głowie. – Powtórzenie.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mea culpa! To było ostatnie zdanie, które poprawiałem i właśnie wtedy dodałem drugą głowę. Choć swoją drogą, ciekawa wizja z dwiema głowami. Regulatorzy, jeszcze raz pięknie dziękuję.

 

Teraz mam problem, bo nie chcę w tekście wyjaśniać wszystkiego łopatologicznie. A w komentarzu nie wypada autorowi tłumaczyć całości tekstu, jeśli nie został zrozumiany. Ponownie mea culpa, może wyszedłem z błędnych założeń, może chodzi o inny zakres skojarzeń. Sylwien, jeśli chcesz odpowiedzi na pytanie, poślij maila na darek@wedrychowski.pl - tutaj niestety nie ma privów.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Przynajmniej, póki inni komentują i czytają. Za parę dni wyłożę, o co mi chodziło w poszczególnych miejscach.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Haha, sama podałaś, nie zauważyłem. Odpiszę tam.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

       Tekst sprawia wrażenie dość rozwiniętego konspektu krótkiego opowiadania… I, co gorsze, jest konspektem.  Coś jest zarysowane, coś zasygnalizowane, reszty trzeba się domyślać.

        Puenta nijaka, a właściwie --- brak puenty.

        Sprawnie napisane, ale to wszystko.

        Zdecydowanie do rozwinięcia i nasycenia szczegółami, z dopracowanym, wyrazistym zakończeniem. Oczywiście, należało to zrobić z odpowiednim umiarem. Bo teraz to opowiadanko jednym okiem wlatuje, a drugim wylatuje.

        W sumie - średnie, a mogło być o wiele lepsze.      

Dziękuję za wszystkie komentarze, wrzucam tekst w wersji 1.5.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Ja podpisuję się pod komentarzem RogerRedeye.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Eee... Chyba załapałam. Widzę, że hołdujesz zasadzie mówiącej, że tekst powinien skłaniać do myślenia. Nie sądzę jednak, aby twórcy tej zasady o takie myślenie chodziło. ;)

Pomysł zaskakujący, ale ubrany w zbyt dużą ilość niedomówień, przez co czytelnik kończy z wyrazem przysłowiowego WTF na twarzy, zamiast uśmiechem, że tak, to przecież oczywiste!

Czekaj, to wersja 1.5? Jak w takim razie wyglądała 1.0?!

Jakbym nie była katoliczką/ chrześcijanka to opowiadanie byłoby dla mnie totalnie niejakie. Tak ma szokować ??(chyba) puentą. Dla mnie to mało.

Cóż, pozostaje tylko życzyć powodzenia. Sam sobie jesteś winien, "Prometeusz" zawiesił poprzeczkę na tyle wysoko, że możesz mieć problem z jej przeskoczeniem. Zrozumiałam całe. Ale jakoś nie było tego "łał" przy końcówce, co  w poprzedniku.

Dzięki. Chyba po prostu czas zaprezentować jakąś dłuższą formę. Choć w ostatnim czasie pisałem praktycznie same drabble.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Przeczytalam.

Nie miałam żadnych problemów ze zrozumieniem. Ale może w międzyczasie wyjaśniłeś coś więcej. Ciekawe, zaskakujące zakończenie. Podobało się. :-)

Babska logika rządzi!

Podzielam opinię, że można było to rozwinąć.

Stawiałem na to, że to Agent jest Szefem, a całość będzie odniesieniem do "Dziecka Rosemary", a tu proszę, taka wolta w ostatnim zdaniu :)

Anegdotka taka, rzeczywiście chyba lepiej by to wyszło w trochę dłuższej formie. Ale przyjemna :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Fajne :)

Przynoszę radość :)

takie sobie

Nowa Fantastyka