- Opowiadanie: SztaHeta93 - Strzeż się komara!

Strzeż się komara!

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Strzeż się komara!

Leniwy barman, który starannie rozsmarowywał brud w kuflu, splunął siarczyście. Jego monotonna praca powoli dobiegała końca, a nic nie zapowiadało kolejnej bójki. Stali bywalcy leżeli w wydzielonym dla nich miejscu w stanie wskazującym na niedobór wartości zwanej przez niewtajemniczonych „trzeźwością”. Żaden ze „stałych” nie narzekał na piwo. Oni narzekali tylko na niedostosowaną do ich tyłka miękkość podłogi. – A ty jak zwykle usiłujesz podnieść wilgotność podłogi, co?

– Mylisz się Jim.

Barman nie zauważył kiedy do lady podszedł Czterooki Jim, który poza świetnym wzrokiem posiadał jeszcze jedną umiejętność, którą doprowadzał wszystkich do szału. Nawet pijany chodził stanowczo zbyt cicho, więc koledzy kupili mu dzwonek, żeby nikogo nie zaskakiwał swoim nagłym pojawianiem się za plecami. Dzwonek zdawał egzamin aż do zeszłego tygodnia, kiedy Jim pod nagłym impulsem zbyt małego stężenia alkoholu we krwi, połknął go.

– To co niby tworzysz?– Jim chciał kulturalnie porozmawiać, a to wskazywało u niego na około 1,2 promila.– Plucie jest nieetyczne. Nawet dzieci to wiedzą.

-Jim. Ja tylko usuwam zbędne płyny z jamy ustnej.

-A, to… może… nie…

Barman był dumny. Właśnie udowodnił sobie, że jest mądrzejszy od innych i potrafił zagiąć mężczyznę jednym zdaniem. Nie wziął jednak poprawki na aktualny stan Czterookiego.

Czterooki Jim zwymiotował wprost do szorowanego starannie kufla.

– Ja ooczywiiiście… -pijaczek jeszcze trzymał się na nogach, co było naprawdę heroicznym wyczynem.– Nie chciaaaaałeeeemm. Może zapłaaacićććć?????

– Ale ty tylko zwróciłeś towar. To tobie powinni zapłacić. Nazywamy to reklamacją.

W barze zaległa oblepiająca wszelki byt i niebyt cisza. Wszyscy klienci zdolni zogniskować wzrok na nieznajomym, z ust którego wydobyły się te słowa pogardy dla ich ulubionego baru, próbowali nieudolnie wstać. Dzięki temu liczba ludności na podłodze powiększyła się o dwóch kolejnych członków. Barman tylko zerknął na cieniste oblicze i zrozumiał kto przyszedł.

– Witam, Śmierć.– stoicki spokój barmana zaskoczył Ostatniego Kosiarza.

– Po imieniu proszę. – głos przypominał o konieczności regularnego spowiadania się.– Piotrek jestem.

– Dawno cię tu nie było.

– Wiesz jak to bywa.– Śmierć był pewien niewinności swego głosu, ale barman zdecydowanie nie.– Troszkę się przepracowywałem, bo dzieciaki niedługo na studia idą, a czesne trza opłacić. Z moją skromna pensją to mogę sobie najwyżej waciki kupować. Kiedyś to dostawałem po tysiączku za głowę, a dzisiaj zmniejszyli stawkę o siedemdziesiąt procent i jeszcze opodatkowali, gnoje. Na nowy dom to ja trzy lata musiałem harować, potem nowy samochód, a teraz jeszcze na dzieciaki alimenty muszę spłacać. Łącznie jakieś 17 lat ciągłej pracy wyszło. No i jestem.

– Przyszedłeś się napić?– barman znał Śmierć od przeszło dekady, a jeszcze nie słyszał żeby ten pił cokolwiek innego niż kwas siarkowy o niskim stężeniu tlenu. Zawsze toczył bezalkoholowe życie, bo, jak sam twierdził, alkohol jest szkodliwy i przeszkadza w pracy.

Śmierć umiał czytać w myślach, więc uśmiechnął się tak serdecznie jak tylko umiał. Rezultat tylko przeraził barmana.

-Nie chcę piwa.– Kosiarz nie wiedział jak to delikatnie ująć.– Jestem tu na służbie.

– Ale…

– Przecież nie w pubie!- Piotrek uspokoił przyjaciela.– Mam kontrakt na jakiegoś szejka czy coś w ten deseń. Trzy ulice stąd.

-Chyba wiem o kogo chodzi…

 

 

Śmierć starał się nie oceniać ludzi według klasy zgonu, bo byłoby to uwłaczające jemu samemu, ale likwidacja szejka Al Khada, o którym mówił mu barman, była stanowczo zbyt prosta. Szejk ewidentnie czekał na niego od paru lat i chętnie współpracował. Tylko strasznie gryzły tam komary, bo świeżo zmarły uwielbiał ogrody z oczkami wodnymi. Stąd kolonie komarów wokół domu.

Piotr Śmierć był mimo to zadowolony ze zlecenia. Postanowił jeszcze wpaść do pubu.

 

 

-Panie!

-Mów o co chodzi, Janie.

-Udało się! Mamy krew P.Śmierci, a to oznacza…

-Że jego kod DNA posłuży nam do stworzenia nowego, lepszego Śmierci, nad którym będę miał kontrolę… BUAHAHAHAHA!

-Tak, panie. Komary potrafią być użyteczne…

 

 

od autora: napisałem to 2 lata temu i zastanawiam się czy nie kontynuować… Czekam na opinie.

Koniec

Komentarze

Ciekawe obroty zdań, nieco manieryczne, ale w sumie trzymające się konstrukcyjnej kupy. Do poczytania. I można spróbować kontynuacji.
Pozdrawiam. 

Też dam od siebie 4/6, fajne frickfantasy i ciekawskie zakończenie :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Nowa Fantastyka