- Opowiadanie: cymelia - Nikt już nie szanuje blupów

Nikt już nie szanuje blupów

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Nikt już nie szanuje blupów

 

– Nikt już nie szanuje blupów! – wykrzyknął oburzony blup po tym, jak nadepnął na niego jakiś łobuz.

 

Tak naprawdę łobuz wcale nie był łobuzem. A zdanie, które wykrzyknął blup, jest jednym z najczęściej padających z ust blupów.

 

Ale po kolei.

 

Blupy to małe stworzenia, które trochę przypominają ziemniaki. Tylko niech nikt im tego nie mówi! Bardzo nie lubią tego porównania. Poza tym, są większe od ziemniaków. Niewiele, ale są. Mieszkają w ziemi i właśnie ziemią się żywią. Wiodą spokojne życie, z dala od tłumów i hałasu. Gorzej jak tłumy robią pikniki. Wtedy blupy nie mają łatwo. Zwłaszcza, że żyją na wyspie zamieszkanej przez czarodziejów, a pikniki czarodziejów są nieprzewidywalne.

 

Tym razem nie było jednak żadnego pikniku. Po prostu jakiś chłopak nie zauważył blupa i dlatego go nadepnął.

 

– Przepraszam – powiedział chłopiec.

 

– A przepraszaj, przepraszaj – burknął blup i odturlał się.

 

Blupy rzadko mają dobry humor, zwłaszcza po tym, gdy ktoś na nie nadepnie, ale ten był szczególnie niezadowolony, i to z wielu powodów. Okazało się, że musi opuścić swój wspaniały dom, tuż niedaleko wrzosu, bo zamieszkały tam podejrzane typki, z którymi nie chciał się zadawać. A że blupy są marudne i nie lubią się przeprowadzać, nie było łatwo. Odwiedził już kilka miejsc, ale tym razem „Blupia agencja nieruchomości” nie spisała się za dobrze. Nic nie przypadło mu do gustu. Marzył o pięknym, ustronnym miejscu, w którym mógłby odpoczywać po pracy i do którego mógłby sprowadzić narzeczoną. A co on miał za narzeczoną! Była wspaniała! A jak pięknie potrafiła wybrzydzać i wrzeszczeć! Blup westchnął. Mało kto tak potrafił. Ostrzegali go co prawda, że nie będzie miał z nią łatwo, ale bardzo się kochali, a to najważniejsze. I miała taką wspaniałą, chropowatą skórę. Tak, była cudowna. A on nie mógł nawet znaleźć mieszkania!

 

– Blupie! Blupie!

 

Blup zatrzymał się i obejrzał za siebie. O! Znów ten wredny chłopak. A już zdążył o nim zapomnieć.

 

– Czego chcesz? – zapytał niezbyt miło blup.

 

– Naprawdę cię przepraszam.

 

– I co? Mam cię teraz uściskać czy jak? – zapytał nieprzyjemnym, szorstkim głosem.

 

– Nie, ale… możemy się zaprzyjaźnić.

 

– Tak, nie mam co robić, tylko zaprzyjaźniać się z takim wrednym chłopaczyskiem.

 

– Nie jestem wrednym chłopaczyskiem.

 

– To czemu mnie nadepnąłeś?

 

– Przez przypadek.

 

– Oczywiście, to zawsze przez przypadek. Słuchaj, chłopcze, nie mam czasu na pogawędki. Szukam mieszkania.

 

– Mieszkania? – zdziwił się.

 

– Mieszkania, mieszkania – blup przedrzeźniał chłopca. – A myślisz, że nie mam mieszkania? Wiesz, jak trudno znaleźć dobrą ziemię?

 

– Nie – zająknął się chłopiec.

 

– No właśnie.

 

– Ale mogę ci pomóc. Możesz zamieszkać u mnie w ogródku, na skraju lasu. Mamy też śliczną polanę.

 

Blup na początku nie chciał się zgodzić, ale w końcu dał się namówić i chłopiec zabrał go do siebie. Gdy blup zobaczył ogródek, nie mógł uwierzyć. Pełno tam było wspaniałych kwiatów, bujnych drzew i krzewów, a ziemia… od dawna lepszej nie widział.

 

– Idealne miejsce – wyszeptał blup, a chłopiec się uśmiechnął.

 

Wkrótce blup przeprowadził się do chłopca. Zaprzyjaźnił się z nim i wziął ślub ze swoją ukochaną narzeczoną, a po kilku miesiącach pojawili się nowi domownicy – małe blupiątka.

Koniec

Komentarze

Niestety ten tekst blupy przegrały 3:0.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Domyślam się, że napisałaś bajeczkę dla dzieci. Chyba dwu- trzyletnich, bo to utworek wielce naiwny i starsze dzieci, podejrzewam, byłyby zdegustowane. Ja jestem.

 

”A zdanie, które wykrzyknął blup, jest jednym z najczęstszych, jakie pada z ust blupów.” – Powinno być …które pada z ust blupa, ale wtedy będzie powtórzenie.

Może: A zdanie, które wykrzyknął blup, jest jednym z najczęściej padających z ust blupów.

„Blupy to małe (15-centymetrowe) stworzenia…” – Blupy, to małe, piętnastocentymetrowe stworzenia…Liczby zapisujemy słownie. Nawias zbędny.

 

„…burknął blup i od turlał się.” - …burknął blup i odturlał się.

 

„Blupy rzadko mają dobry humor, zwłaszcza po tym, jak ktoś na nie nadepnie (kto by nie miał?), ale ten miał wyjątkowo wiele powodów do niezadowolenia.” – Powtórzenia. Uważam, że wtrącenie w nawiasie jest zbędne.

Może: Blupy rzadko mają dobry humor, zwłaszcza po tym, gdy ktoś na nie nadepnie, ale ten był szczególnie niezadowolony, i to z wielu powodów.

 

„Odwiedził już kilka miejsca…” – Odwiedził już kilka miejsc

 

„A co on miał za narzeczoną!” – No właśnie. CO? Pytanie pozostało bez odpowiedzi. Wymieniłaś kilka jej cech, ale do końca bajki nie wyjaśniasz, CO było narzeczoną blupa, a to dość istotne, skoro rozmnożyli się, a ja nie wiem, jakie mieszańce urodziły się z tego uświęconego ślubem związku. ;-)

 

Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A ja zdegustowany nie jestem. Bajeczka to bajeczka, swoje prawa ma, i już...   

Cymelio, przykro mi, ale jak na taki króciutki tekst, błędów jest cztery i sześć dziesiątych raza za wiele.

A ja jestem. To jest policzek dla jednej z najpiękniejszych sztuk, jaką jest bajkopisanie. W dodatku uczy dzieci, że jak będziesz się nad sobą użalał i będziesz bezczelny jak ten głupi blup, to los Cię za to wynagrodzi i wszystko się samo ułoży.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Blupy to małe (15-centymetrowe) stworzenia, które trochę przypominają ziemniaki. to zdanie przeinaczyłbym jakoś co, by zamiast miary metrycznej użyć jakiegoś porównania - bardziej wkomponuje się w bajeczke.

Marniutka to opowiastka. I wcale nie blup zasługuje na bycie w jej centrum, tylko chłopiec. Który byłby ciekawszy jako bohater.

Nowa Fantastyka