
– Już idę, już idę! – zawołał Święty Piotr, zbliżając się do bramy Nieba. Palcami wertował grube karty Rejestru Zbawionych. – Co jest grane? – mruknął pod nosem. – Przecież wszyscy przewidziani na dzisiaj już dotarli.
Łomotanie w złote odrzwia nie ustawało.
Święty Piotr wyjął klucz i otworzył wrota.
– Witaj, dobra duszyczk… – słowa tradycyjnego powitania uwięzły mu w gardle, gdy ujrzał przybysza.
Poczwara była przebrzydła – cała zielona, wielka, śluzem jakimś ociekająca. Z beczułkowatego korpusu wyrastały, oprócz rąk zakończonych szczypcami, dwie pary macek. Głowy toto nie miało wcale, a na jej miejscu widniał duży wzgórek pokryty trąbkowymi wypustkami.
– Witaj, Święty Piotrze! – zagrzmiał potwór tubalnym głosem, dobywającym się nie wiadomo skąd, a święty mąż z wrażenia aż klapnął na tyłek. Zaraz jednak zebrał się w sobie, pozbierał z ziemi, odchrząknął i, próbując ratować resztki godności, odpowiedział równie mocno:
– Witaj! Kim jesteś i co robisz u bram Nieba?
– Nazywam się Spaj i pochodzę z planety Scam. Przyleciałem razem z moimi pobratymcami na Ziemię, ale ludzie opacznie zrozumieli nasze zamiary, doszło do niefortunnej wymiany ognia i tak trafiłem tutaj.
– No ale… czego chcesz ode mnie?
– Jak to? – zdziwił się Spaj. – Wejść do Nieba oczywiście! Przez całe życie byłem dobrym scamianinem, opiekowałem się moimi samicami, spłodziłem wiele dzieci, a moje sztua pachniało na wiele kilometrów! Chyba zasługuję na zbawienie, prawda?
– To nie takie proste – odparł Piotr dyplomatycznie, rozpaczliwie starając się nie myśleć, czym mogło być owo „sztua”, ale wyobraźnia podsuwała mu coraz gorsze obrazy. Przełknął ślinę. – Musiałbyś się nawrócić.
– Ależ ja się nawróciłem! Wiem już, że nie wywodzimy się od bulgoczącej bagnistej wszechmatki, ale od Pana naszego, Boga Wszechmogącego! Amen!
– Ekhm… Czciłeś wcześniej bagno?
– Tak. A co?
– Nic, nic. – Święty mąż pokręcił głową. – Niestety nie mogę cię wpuścić.
– Dlaczego? – spytał podejrzliwie potwór.
– No bo… jesteś scamianinem. – Piotrowi nic lepszego nie przyszło do głowy. Bezradnie kartkował Rejestr, starając się znaleźć jakąkolwiek instrukcję na taki wypadek.
– To dyskryminacja! – wrzasnął Spaj, potrząsając groźnie mackami. – A gdzie się podziało wasze słynne: „miłuj bliźniego swego, jak siebie samego”?! Gdzie równość i sprawiedliwość?!
Na to Piotr nie znalazł odpowiedzi.
– Proszę chwileczkę zaczekać. Zapytam szefa – oznajmił i zatrzasnął wrota.
***
W drodze do rezydencji Chrystusa doszedł do wniosku, że słusznie postąpił. W gruncie rzeczy miał osobowość urzędnika i jak każdy urzędnik wiedział, że należy trzymać się pewnych ściśle określonych reguł, które dawały spokój i pewność. A najważniejsza z nich brzmiała, zarówno w niebie jak i na ziemi: ChWD.
Chroń Własną Dupę.
O wszystkim zadecyduje Jezus, zwalniając wiekowego strażnika z odpowiedzialności. W razie czego, syna Najwyższego nikt nie będzie się czepiał.
– Panie, mam problem i przyszedłem po radę – powiedział, gdy stanął przed obliczem Chrystusa.
– Mów więc, przyjacielu.
– Do bram Nieba zastukał dziwny stwór, który żąda, aby wpuścić go do środka.
– Demon?! – Syn Boży poderwał się na nogi, a w oczach jego zapłonął słuszny gniew. Podszedł do miecza zawieszonego na ścianie i wyciągnął go z pochwy.
Piotr zbył milczeniem tę demonstrację. O kompleksach Jezusa nikt nie mówił głośno, ale tajemnicą poliszynela było, że nie mógł wybaczyć sobie, że podczas wojny z Szatanem nie stał u boku Ojca. Uważał, że z tego powodu anioły nie traktują go poważnie. Odkąd powrócił z Ziemi, nieustannie przygotowywał się do ostatecznej bitwy, a stos gier przy konsoli systematycznie rósł.
– Nie, panie. To coś… innego. Nie śmierdzi siarką, nie ma rogów.
– A jego ślepia? Czy nie płoną złowieszczym blaskiem?
– Nawet nie wiem, gdzie to coś ma oczy. Mówi, że jest jakimś scamianinem.
– Czym?
Piotr wzruszył ramionami.
– Trudno to opisać.
– Chodźmy więc zobaczyć tego dziwacznego stwora! – Podjął decyzję Chrystus i żwawym krokiem opuścił salon. Klucznik podkasał togę i pognał za nim.
***
– To rasista! – wrzeszczało zielone mackowate coś, wskazując na Piotra, a Jezus stał z rozdziawionymi ustami i gapił się na obcego, nie mogąc wykrztusić ani słowa.
– Panie, oto Spaj. Bogobojny… eee… chrześcijanin?
– Oczywiście! – potwierdził Spaj. – Gdyby tylko ludzie od razu mnie nie zastrzelili, na pewno bym się ochrzcił.
– Wiesz, kim jestem? – spytał Chrystus.
– Ty jesteś Jezus Chrystus, Syn Boży! Jak miło cię poznać! Niech cię uściskam! – Kosmita rozłożył zapraszająco ramiona i macki, a otwory na jego ciele wypluły dodatkową porcję śluzu.
– To chyba nie będzie konieczne… – Jezus przezornie schował się za plecami towarzysza. – Wiem, co zrobimy! – oświadczył.
– Co takiego, panie?
– Spytamy mojego Ojca.
***
– Ojcze – Jezus zwrócił się do postaci siedzącej na świetlistym tronie – przed bramą Niebios stoi dziwne stworzenie, które twierdzi, że zasługuje na zbawienie i chce dołączyć do twej trzody.
– Jak nazywa się to stworzenie, synu?
– Scamienian, sciminien, scamciam… Skamielina jakaś, zielona taka. Co mamy z nią zrobić? Wpuścić czy nie? Nie wiedziałem, że takie bestie w ogóle istnieją.
Bóg poderwał się z tronu i rzekł natchnionym, pełnym mocy głosem:
– Zaprawdę powiadam wam, czy człek, czy zwierz, czy zielone coś, wszystkie są one stworzeniami bożymi i miłuję je jednakowo, jako i ciebie umiłowałem synu mój jedyny!
– „Wam”? Tato, nie wygłupiaj się. Sami jesteśmy.
– No tak. Znowu się zapomniałem. – Bóg wyraźnie oklapł.
– Czyli mamy go wpuścić?
– Tak. Dajcie mu też prezent ode mnie. Mały podarunek powitalny.
W powietrzu pojawiło się pudełko, które łagodnie opadło prosto do rąk Chrystusa.
– Przecież to jest… – zaczął z niedowierzaniem, ale Bóg już go nie słuchał.
***
Spaj raźnie maszerował ścieżką przez porośnięte soczystą trawą łagodne wzgórze, trzymając pod pachą pudełko. Wiał przyjemny wietrzyk, słońce świeciło mocno.
Jezus i Piotr podążali parę kroków za nim.
– Wszystko się zmienia – westchnął klucznik. – Czy tak to teraz będzie wyglądało, panie? Dziwadła pałętające się po ogrodzie?
– Słyszałem to, rasisto! – krzyknął przez ramię obcy.
Syn Boży nie odpowiedział. Ze zmarszczonymi brwiami wpatrywał się w niebo. Zewsząd nadciągały ciężkie chmury. Po chwili nie widać było już nawet skrawka błękitu.
– Czy to normalne? – zainteresował się Spaj. – Wydawało mi się, że powinna tu zawsze panować piękna pogoda…
– Pierwszy raz widzę coś takiego – odparł zdumiony Piotr. – Deszcz w Raju! Kto by pomyślał!
Pierwsza wielka kropla spadła prosto na czoło świętego. Ten starł ją z czoła i włożył palec do ust.
– Ale numer! – zawołał. – Woda święcona!
– Co takiego? – Przybysz wydawał się autentycznie zaniepokojony.
– Rzeczywiście – potwierdził Chrystus.
Powietrze rozdarł grom, a potem lunęło jak z cebra. W mgnieniu oka przemokli do suchej nitki. Spaj zawył żałośnie niczym ranne zwierzę i pędem rzucił się w stronę bramy Nieba.
– Chyba nie masz się czego obawiać, Piotrze. Najwyraźniej wszystko zostanie po staremu.
– Na to wygląda. Rozumiesz coś z tego?
– Nic a nic.
Przyjaciele obserwowali oddalającą się sylwetkę obcego, aż zupełnie znikła im z oczu.
***
Lucyfer leżał na kanapie i na wielkim plazmowym telewizorze oglądał drugą część „Obcego”. Od jakiegoś czasu był wielkim fanem kina SF. Szczególnie upodobał sobie wizję Ridleya Scotta. Przedstawieni w niej kosmici byli prawdziwymi maszynami do zabijania.
– Wspaniale! – krzyknął, gdy klatka piersiowa kolejnego nieszczęśnika eksplodowała od wewnątrz.
Nagle rozległo się pukanie.
– O co chodzi? – warknął władca Piekła, niezadowolony, że ktoś przeszkadza mu w seansie.
– Szefie, wrócił agent Baalfegor – dobiegło zza drzwi.
– No to na co czekasz? Dawaj go tu!
Lucyfer zastopował pilotem nagranie.
Zatarł ręce z radości. Nie spodziewał się tak szybkiego powrotu podwładnego, ale pewien był, że jego genialny plan się sprawdził. Przez wiele tygodni zapoznawał się z technologiami efektów specjalnych używanych w filmach. Potem rozkazał, by w czarcich laboratoriach opracowano specjalny kombinezon szpiegowski, który skutecznie ukryłby w środku demona i zakamuflował piekielne atrybuty. Na samą myśl o dylematach i rozterkach związanych z wpuszczeniem do Nieba kosmity ogarniał go śmiech. Wiedział, że szpieg ostatecznie zostanie wpuszczony. Nie mogło być inaczej – dobro, sprawiedliwość i tolerancja ponad wszystko. Nawet ponad zdrowy rozsądek. Piekło miało znacznie bardziej życiowe podejście. Najpierw strzelaj, potem pytaj.
Już sam widok Baalfegora sprawił, że nadzieje Lucyfera legły w gruzach.
– Co ci się stało, na wszystkie ognie Piekieł?!
Agent wyglądał żałośnie. Kostium stopił się na nim i zdeformował. Na dodatek okropnie śmierdział.
– Ulewa święcona… Szefie, to nie chce zejść. – Demon sprawiał wrażenie, jakby miał się zaraz rozpłakać.
– Idiota! Otaczają mnie sami idioci i nieudacznicy! Nic nie zdziałałeś? Nie wykradłeś żadnych informacji?
– Mam tylko to.
Baalfagor podał przełożonemu pudełko. Ten otworzył je i ze środka wyjął szary sześcian. Kostka miała gładkie ściany, bez żadnych otworów czy zamka.
– Klocek? Przyniosłeś mi cholerny klocek?! – Lucyfer wskazał palcem na ekran, z którego szczerzył się podwójny pysk obcego. – Chciałbym mieć tutaj dziesięć tysięcy takich stworów! Z nimi mógłbym czegoś dokonać. Wy jesteście do niczego.
Sześcian rozjarzył się, a potem znikł.
Władca Piekła z poszarzałą twarzą wpatrywał się w puste nagle dłonie.
– Szefie, nie wiedziałem, że wymieniłeś sprzęt – odezwał się agent. – To kino 3D naprawdę robi wrażenie!
– Jakie 3D? O czym ty gadasz?
– No jak to? Wygląda jak żywy. Eee… Szefie? On chyba jest żywy i właśnie przełazi przez ekran.
– To dlatego, że on stał się żywy, kretynie! To był Cud. Przyniosłeś mi z Nieba prawdziwy Cud!
– O w mordę…
Z zewnątrz dobiegły ich krzyki i odgłosy walki.
– Do broni! – ryknął Lucyfer.
Dziesięć tysięcy obcych ruszyło na łowy.
Na ustach Boga na moment pojawił się figlarny uśmieszek.
Tomasz Zawada
Życzę przyjemnej lektury.
Pozdrawiam.
Bardzo dobre i zabawne. Czyta się, jakby się oglądało. Niestety rozwinęło się w całkiem inną stronę niż mógłbym się spodziewać, przez co troszkę się rozczarowałem, ale finalnie poziom wysoki :)
Pozdrawiam.
Wydaje mi się, że Jezus, św. Piotr, Szatan i Bóg to nie są postaci mitologiczne:). Ale nie czepiając się tego, tekst jest humorystyczny i wciągający, nie ma żadnych błędów (!) i bardzo sprawnie poprowadzono narrację. Wielkie brawa.
Poza tym na plus końcówka, nie tylko przez moją obsesję na punkcie "Obcego", ale też przez satysfakcjonującą pointę, która nie psuje szortu:)
Pozdrawiam.
Nie wypada mi komentować innych opowiadań konkursowych, ponieważ sam biorę udział w zabawie :) - ale w tym przypadku nie mogłem się powstrzymać . Znakomite!
Sprawnie napisane i subtelnie dowcipne :) Pozdrawiam.
"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "
Ciężki los Najwyższej Instancji. Nikt niczego za nią nie załatwi...
Bdb. Wiadomo, Eferelin.
Może być dobre, ale nie bardzo. Tekst w NF był zdecydowanie lepszy, mimo iż nagrody roku raczej nie dostanie.
Einstein się kłania, gwidonie.
AdamKB - to ten od Solaris?
Bardzo dobre opowiadanie, pomysłowe i z humorem. Chcę więcej;-)
Prawdziwy talent. Mam nadzieję, że Episkopat nie będzie cię ścigał. Gratuluje ci "Einstein".
Dziękuję za komentarze. Cieszę się, że opowiadanie się podobało, zwłaszcza że nieczęsto piszę w humorystyczne teksty.
@gwidon - Ty tak na serio?
Pozdrawiam.
Eferelin Rand - na serio. "Mistrza" przeczytałem z opóźnieniem spowodowanym emigracją, stąd nie wypowiadałem się pod wątkiem o tekstach sierpniowych w NF. Brakło mi elementu zaskoczenia, ale opowiadanie samo w sobie, dzieki egzotyce, było niezłe.
Rozbawiło mnie, zabawny pomysł. Dobry tekst na rozpoczęcie leniwej niedzieli, tym bardziej, że za oknem szaro i buro jak przed ulewą święconej wody:). Kilka demonów szlag trafi!
Pozdrawiam
Mastiff
Piękne! Zastanawia mnie tylko dlaczego Jezus nie zorientował się kim jest przybysz. Ale opowiadanie rozegrane przednio!
Do Ardel: może to poparcie tezy, że Jezus był posłańcem bożym, a nie Bogiem?
Mastiff
Wedle mitologii chrześcijańskiej jest Bogiem. Ale spekulowanie na tematy mitologiczne nie leży w mojej naturze ani w tym temacie. Ważne, że opowiadanie jest dobre.
Wedle mitologii chrześcijańskiej.... no nie, dzwonie do Natanka!!!!!!
Jezus gra na konsoli?
Piekło przejmują Obcy?
Bóg płata figle Lucyferowi?
Znakomicie! ;D
"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."
Rzadko tak mam, ale czytając ten tekst parsknąłem parę razy śmiechem. Pomysł ciekawy, jak już inni wspomnieli. Nie bardzo rozumiem, dlaczego Cud jest w postaci pudełka, ale na to można przymrużyć oko. W każdym razie - podobało się! Pozdrawiam.
Dziękuję za opinie. Cieszę się, że miło spędziliście czas przy opowiadaniu.
Pozdrawiam.
Boskie:)
”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)
Zabawne i sprawnie napisane. Błysk na tle innych.
Otaguj, proszę, i usuń zbędne puste linijki.
”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)
Oj, Eferelinie! Zaprawdę jesteś jednym z moich tutejszych ulubieńców! :)
Zabawne i dobre. :-) Już biurokratyczne niebo urzeka, a zasada ChWD rządzi!
Tylko po co Ci te odstępy między akapitami?
Babska logika rządzi!
Zgodzę się z Finklą – te odstępy mógłbyś usunąć. Wkurzają ;P
Ale poza tym – przewrotnie. Lubisz obracać się wokół tematu nieba, choć tym razem nie anioły stanowiły główny temat… Piotr, Jazus, Szatan… Fajnie ich opisałeś!
"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."
Zabawne i porządnie napisane. Wyjątkowo spodobał mi się święcony deszcz. Przeczytałam z przyjemnością. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Fajne, podobało mi się :)
Przynoszę radość :)
Rozbawiło misia. Finał przedni