- Opowiadanie: Lambert812 - Mrok nadszedł ze Wschodu, Tom 1,rozdział 1 , część 1

Mrok nadszedł ze Wschodu, Tom 1,rozdział 1 , część 1

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Mrok nadszedł ze Wschodu, Tom 1,rozdział 1 , część 1

 

– Ronald!Ronald!- krzyknęła z przerażeniem Retilia.

 

Korony dębów ,topoli, klonów,olch i innych liściastych drzew szumiały już bardzo głośno,wiatr był coraz silniejszy. Zwierzęta leśne uciekły do swych schronień ,coraz bardziej zapowiadało się na burzę. Niebo zakryło się czarnymi,deszczowymi chmurami. Biedna i osamotniona przed chwilą dziewczyna przez swego przyjaciela , krzyczała jego imię . Lęk przed burzą,z każdą chwilą wzmagał się w niej coraz bardziej . Z jednej strony chciała jak najszybciej uciec do ciepłego i bezpiecznego domu i być przy swoim ukochanym ojcu, ale powstrzymywał ją strach o Ronalda,do którego czuła coś więcej niż tylko przyjacielską sympatie .Podkochiwała się w nim od jakiegoś czasu potajemnie, ale on nie odwzajemniał jej uczuć, a w każdym bąć razie tak to wyglądało.Jej rozmyślenia przerwał błysk, który zobaczyła między pniami drzew i to był dla niej znak, że powinna wracać do domu jak najszybciej. Wahała się przez chwilę czy powinna zostawić Ronalda na pastwę losu, ale ostatecznie zdecydowała ,że wróci do domu, ponieważ sama i tak nic nie wskóra w taką burzę. Zarzuciła na głowe kaptur od swojej granatowej pelerynki i pobiegła w stronę miasta tak szybko jak tylko mogła, gdy wybiegła z lasu wpadła w głębokie błoto, ale strach przed burzą sprawił ,że nie zwolniła tempa .Gdy znalazła się w mieście, nie spotkała tam nikogo oprócz latarników i żebraków kryjących się wszędzie przed deszczem . Wbiegła do domu mokra i zasapana tak ,że ledwo oddychała. Na korytarz z pokoju wyszedł mężczyzna ubrany w skórzany kaftan ,ściśnięty paskiem za którym wisiała niewielka sakwa z pieniędzmi.W ręce trzymał świecznik ,popatrzył się na nią przez płomień świecy ze zdziwieniem.

 

– Co się stało moje dziecko?Gdzie ty byłaś w tą burzę?Jesteś cała mokra i sapiesz jak tur.– zapytał z lekkim skarceniem ojciec Retili.

 

– W lesie!- odpowiedziała z wielkim wysiłkiem– W lesie!Poszłam tam z Ronaldem przed burzą,on tam został!Musimy coś zrobić!

 

– Jeszcze raz,w jakim lesie i w jakim celu tam się wybraliście?– spytał ponownie ,uspokajając córkę.

 

– W lesie Yerchengen,Ronald zaproponował że pozbieramy troche jagód .Tato musimy i zawiadomić panią Oywenel i milicję ,nie wiadomo co się z nim dzieje.

 

– Spokojnie– odparł, starając się nadal zachować zimną krew– las Yerchengen jest niedaleko, nie ma potrzeby zawiadamiania milicji,na pewno nic mu się nie stało.Przeczeka burzę i wróci do domu.

 

Retilia po tych słowach, nieco się uspokoiła i odparła z niepewnośćią.

 

– Jesteś pewien,że nic mu się nie stanie?

 

– Oczywiście, Ronald Oywenel to rozsądny chłopak i wie jak się zachować w danej sytuacji,a tak wogóle czemu ty się tak o niego martwisz?

 

– Tato!

 

– Czyżbyś się zakochała?– zaytał złoścliwie– Spodobał ci się?

 

– Daj mi spokój!Ronald to mój najlepszy przyjaciel zawsze stawał w mojej obronie i troszczył się o mnie, ja też muszę mu pomóc.– odpowiedziała ze złością.

 

-Już dobrze,nic nie mówię. Idź spać i uspokój się, wszystko będzie dobrze.

 

Dziewczyna uspokoiła się i odeszła do swojej izby na drugim piętrze. Izba nie była duża,ale za to czysta i przyjemna. Na drewnianej podłodze nie było dywanów, pod północną ścianą stało biurko,na którym znajdowały się różne zapiski,pióro i atrament. Na wschodniej ścianie znajdowało się nieduże okno z witrażem.Pod południową ścianą znajdował się regał z książkami różnego rodzaju, ale zdecydowaną przewagę miały książki historyczne takie jak ,,Hofir sprzed wieków"czy ,,Dawna Limera" i księgi o magii i mistycyźmie ,,Teorie Lary ber Tyrionwelg" lub ,,Moce żywiołów i inne".Po zatym Retilia uwielbiała czytać różnego rodzaju romantyzmy, na których podstawie budowała uczucie do Ronalda.Pod ścianą zachodnią znajdowało się łóżko i duża,dębowa szafa.Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające sceny historyczne.Retilia wywodziła się z rodziny mieszczańskiej , a jej ojciec był urzędnikiem miejskim w Bor Azalden.Usiadła wygodnie przy biórku, wyciągnęła z szuflady pamiętnik i zaczęła opisywać miniony dzień.Prowadziła go bardzo systematyczie opisując w nim każdy dzień,przeżycia i uczucia oraz pisząc w nim swoje sekrety takie jak dzień,w którym pierwszy raz zaczęła krwawić ,a także westchnienia miłosne wzgledem Ronalda.Matka Retilii odeszła gdy ona miała pięć lat i już o niej dawno zapomniała ,zostając z ojcem.Retilia miała czternaście lat i była bardzo urodziwa,miała błękitne oczy i jasne blond włosy,była wysoka i sczupła oraz bardzo ładna z twarzy. Wiele chłopców wprawiała w zachwyt swoją urodą, ale ją obchodził tylko Ronald . Po opisaniu dnia w pamiętniku, położyła się do łóżka i przez jakiś czas patrzyła na pracującego ojca, który co chwilę przeczesywał palcami swoje brązowe włosy.W końcu zasnęła i spała spokojnie, tej nocy miała ładne sny. Gdy słońce ledwo wzeszło,obudził ją głośny, kobiecy,rozpaczliwy krzyk . Wstała z łóżka i na wpół śpiąca podeszła do okna,przez które zobaczyła zbieraninę ludzi przed karczmą i ,wśród których dojrzała swego ojca. Ludzie otaczali szlochającą głośno i żałośnie panią Oywenel, ciotkę Ronalda,jej widok natychmiast postawił ją na nogi i zrozumiała o co chodzi.Ubrała się w białą prostą sukienkę ,zarzuciła na nią swoją granatową pelerynkę z kapturem i spięła ją złotą broszą.Następnie założyła czarne pantofelki i wyszła z domu bez śniadania,podbiegła do tłumu i przecisnęła się do pani Oywenel. Ciotka Ronalda płakała i głośno rozpaczała.Pan Herienhil zobaczył swoją córkę i skarcił ją wzrokiem.

 

– Nie ma go, nie ma!Wyszedł wczoraj po południu i nie wrócił!- mówiła ze łzami w oczach– Przysięgałam jego ojcu na łożu śmierci,że włos mu z głowy nie spadnie.Zawiodłam swojego brata!

 

– Pani Oywenel,rozumiem pani niepokój o bratanka,ale może po prostu zabłądził. Las Yerchengen ma wiele krętych dróg i nie trudno w nim zabłądzić,jest jak labirynt– uspakajał ją pan Ustulgen, znany bardzo dobrze przez miejscowych bankier.

 

– Powinniśmy zachować spokój.-zaczął dowódca milicji miejskiej Keut van Servenmakn– Kto ostatni widział Ronalda Oywenela?

 

Retilia wystraszyła się,ale po chwili zarzuciła swoje jasne blond włosy za ramiona i podniosła głos.

 

-Ja go ostatnia widziałam , wybraliśmy się do lasu na jagody i gdy ja rozglądałam się za nimi,on nagle zniknął.Później zaczęła się burza i wróciłam do domu, wtedy i tak bym nic nie zdiałała.

 

-Retilia!-krzyknął pan Herienhil,chcąc jej przekazać,aby się już nie odzywała.

 

– Co?– opdowiedziała z ironią w głosie

 

– W takim razie pójdziesz z nami.Pokażesz nam miejsce w którym widziałaś go poraz ostatni,jest jescze mokro może natkiemy się na jego ślady.

 

– Panie komendacie proszę zostawić ją w spokoju .Ma tylko czternaście lat,to jeszcze dziecko.– poprosił z żalem i troską.

 

– Dość!Ona jest najważniejszym światkiem, ponieważ widziała go ostatnia.Musi pójść z nami do lasu,nic się jej nie stanie.

 

– Słyszałeś tato ? – odparła Retilia– Pan komendant powiedział , że nic mi się nie stanie,w końcu będe w towarzstwie milicji.Jestem najważniejszym świadkiem i mogę bardzo pomóc w odnalezieniu Ronalda .

 

Po chwili ludzie usłyszeli marsz strażników,którzy przyszli z południowej strony miasta , czyli tam gdzie znajdowała się strażnica miejska. Keut van Servenmakn dokonał zbiórki, naliczył się ich trzydziestu siedmiu, następnie wydał komendę ,,baczność!",po której wszyscy stanęli w szeregu,następnie wydał komęnde ,,do marszu!" i wszyscy ruszyli za nim i Retalią.Komendant był człowiekiem tęgim i silnym. Miał chyba dwa metry wysokości,był wyśmienitym wojownikiem, ale i doskonałym strategiem.Nosił zbroję płytową na tułów i ręce z tuniką w czerwono-niebieskich barwach Hrabstwa Fitergood.Miał pas skórzany z przymocowaną do niego pochwą z mieczem,ciężkie skurzane spodnie i wysokie żołnierskie buty,reszta strażników ubrana była w podobny sposób.Paru z nich niosło zamiast mieczy, halabardy,kusze i łuki.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

*niecierpliwy

Zauważyłam kilka błędów(literówki), ogółem rozdział na jakimśtam poziomie jest, jak na twoją pierwszą pracę to całkiem nieźle! Powinienieś popracować nad stylistyką zdań. Możesz robić dłuższe opisy, inaczej budować dialogi. 

Ogółem, dobra robota, Partyk! 

~unwell :)

A ja zauważyłem więcej błędów! Oto kilka przykładów.

 

>> Drzewa szumiały coraz to głośniej.<< --- idź sobie do lasu, do parku, albo gdziekolwiek, i posłuchaj czy faktycznie same drzewa szumią. Liście, korony drzew tak, ale samo drzewo nie może szumieć.

 

>> Gryzonie i ptaki pochowały się już w swoich kryjówkach, zapowiadało się na burzę.<< --- a reszta leśnych zwierząt została i obserwowała nadchodzącą nawałnicę…

 

>> Nastała cisza, a niebo zakryło się czarnymi chmurami.<< --- no to jak? Skoro pojawiły się chmury, czyli to musiało wiać, czyli cisza jest mało prawdopodobna. Prędzej by się pojawiła, jakby niebo było bezchmurne, gwiaździste.  

>> Biedną i osamotnioną w lesie dziewczynę zaczął ogarniać lęk, gdyż Retilia zawsze panicznie bała się burzy.<< --- już wiemy, że jesteśmy w lesie. A poza tym po kiego grzyba pisać o strachu dwa razy w tym samym zdaniu?

 

>> W końcu zaczęło się błyskać i grzmić, nie wytrzymała i z płaczem pobiegła do miasteczka. << --- Przysięgam na Odyna, że też zaraz zacznę grzmieć i błyskawicami rzucać, widząc takie pokraczne zdania!

>> Jej zachowanie było nieadekwatne do sytuacji,ponieważ do lasu udała się ze swoim najlepszym przyjacielem Ronaldem,który oddalił się z niejasnych dla Retilii powodów.<< --- A oto przykład, że Autor nie wie o czym sam pisze. Dziewczyna była sama w lesie a tu jednak ktoś z nią jest. To znaczy był, bo uciekł, ale to trzeba jakoś na wstępie wyjaśnić.

 

>> Biegła tak szybko jak tylko mogła, nie bacząc na nic. Zapomniała już dawno o Rolandzie.<< --- Czy można tak szybko o kimś zapomnieć, jeśli pisało się o tym przed chwilą.

 

>> Wybiegła z lasu i nadal biegła << --- Na Wszystkie Lasy Świata! Masło maślane: „wybiegła i nadal biegła”. Dwa powtórzenia tej samej czynności.

 

>> Wleciała do domu jak pocisk wystrzelony z katapulty, zasapała się tak mocno że upadła na podłogę i próbowała zdobyć choć odrobine tchu.<< --- że co zrobiła, kiedy wpadła do domu?! Jezu słodki !!!

 

Poczytałem trochę, i skoro jesteśmy przy leśnej tematyce to napiszę tak: im dalej w las, tym więcej drzew!

Kwiatków cała łąka! Masa błędów! Przykro mi, ale ten tekst nadaję się do porządnego remontu.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

wiem

to dopiero moje początki

ale wypisałeś zdania tylko z pierwszego tekstu

mkmorgoth,

Słuszna krytyka :)

Jednak nie przesadzajmy, to jest pierwsze dzieło autora, każdy kiedyś zaczyna. Są błędy, nic nie poradzimy. Całość do korekty, zgadzam się. Ale jako-tako tekst całkiem nie zły, jeśli się wie o co w tym wszystkim chodzi ;)

~unwell

Pewnie zastawiasz się dlaczego? Odpowiem: nie ma najmniejszego sensu, skoro dalej jest źle, kiepsko. Pokazałem Ci na kilku przykładach jak sprawa wygląda. Teraz usiadź spokojnie, i poprawiaj ten tekst, tak by wyglądał jakoś sensownie a nie jak zgliszcza atomowej zagłady. A poza tym nie mam ochoty prowadzić kadego początkującego Autora za rączkę i wskazywać: O tu jest jest błąd i popraw tak i tak. Nie mam na to też czasu. To portal literacki a nie poradnia poprawnej polszczyzny, gdzie każdy takiemu jak Ty, załatwi całą robotę. Otóż nie. Napisałem co jest źle i dlaczego. Dalej pracuj sam. Pozdrawiam.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

wiem już jak muszę napisać kolejną część tego rozdziału

   Nadmiar tytułu nad treścią... Można  byłoby, tak na początek, funkcją  "edytuj" zlikwidować tę czarną dziurę  u dolu tekstu i wprowadzić w wielu miejscach brakujące spacje przed  i po dywizach

początki :(

Mocno nieudolne, nijakie, i o niczym. Co chciałeś autorze osiągnąć zamieszczając to tutaj? Przeczytać krytykę niezadowolonych czytelników? Jak się nie mam nic do powiedzenia lepiej siedzieć cicho.

Bardzo mi przykro, ale muszę stwierdzić, że pierwsze, co rzuca się w oczy, to wielka niestaranność tego tekstu. Takie rzeczy, jak spacje, powinien umieć wstawiać we właściwych miejscach każdy, bez wyjątku każdy, kto bierze się za pisanie. Przecież już w szkole podstawowej uczą, że wyrazy powinny być od  siebie oddzielone... Pospiech, przejęcie się, że to pierwszy upubliczniany tekst? Żadne usprawiedliwienie, przeciwnie --- gdy się wychodzi przed szereg, warto zadbać o zaprezentowanie się z dobrej strony.  

Popraw, co potrafisz sam poprawić, a potem zobaczymy.

P.S. W tytule też brakuje spacji. Poza tym, jak sugeruje tytuł, wziąłeś się za pisanie sagi. Tom I, rozdział I, część I. Nie lepiej było poćwiczyć na drobnych formach?

Każdy z nas kiedyś zaczynał, więc zamiast powiedzieć: "Chłopie daj sobie spokój z pisaniem" mówimy: "Popracuj nad tym".
Uwagi RodgerRedeye'a są do wprowadzenia na JUŻ (od tego masz 24h na edycję opowiadania tu wrzuconego, tak TEGO, nie następnego rozdziału), wskazówki Mkmorgotha przydadzą Ci się i teraz, i w przyszłości. Popracuj nad konstrukcją zdań, pozastanawiaj się nad sensownościa niektórych zwrotów i sformułowań, podciagnij interpunkcję. W tak krótkim fragmencie cieżko oceniać treść, na pierwszy rzut oka nic oryginalnego, ale masz szerokie pole do popisu.

I nie zniechecaj się, nie odbieraj tego jako ataku na twoja osobę, ale zbiór życzliwych rad :)

do mkmorgoth: dlaczego drzewa nie mogą szumieć? Dla mnie drzewo=korzenie+pień+gałęzie+liście, więc jeśli jedna składowa całości jest odpowiedzialna za wydawanie danego dźwięku, to dlaczego nie można powiedzieć, że całość to robi? To jakby twierdzić, że morze nie może szumieć, bo szumią fale... Albo że to nie radio gra, tylko głośniki...

Sylwien,

Tak, masz trochę racji. Drzewa mogą szumieć, bo mniej więcej takie opisy występują w literaturze. Ale... czy nie lepiej brzmi "korony drzew zaszumiały" albo "liście na drzewach zaszumiały...". Ja wiem, że czepiam się detali, ale czy czasem plastyka opisu nie jest przyjemna?

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Plastyka opisu to już zupełnie inna kwestia ;) Oczywiście, że zupełnie inaczej brzmi zdanie: "Rozłożyste korony drzew szumiały, przyginane do ziemi porywistym, burzowym wichrem." niż "Wiatr wył, drzewa szumiały, a krople deszczu waliły w dach."

Po prostu  "...ale samo drzewo nie może szumieć." zabrzmiało bardzo kategorycznie i się zdziwiłam.

Jak dla mnie też "liście drzew/na drzewach zaszumiały" brzmi lepiej niż same drzewa.

 Co do opowiadania, jeśli autor jest bardzo młodą osobą i dopiero zaczyna, ok, ale ma mnóstwo pracy przed sobą. Nie tylko językowej, również bohaterowie są do poprawki. Ich zachowania są dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Początek jeszcze ok - dziewczyna idzie z chłopakiem do lasu, on znika, woła go, a jak się zaczyna burza, rozsądnie wraca do domu (tylko opis trzeba poprawić, bo jej zachowanie było jak najbardziej adekwatne do sytuacji). Ojciec dziwnie mało zainteresowany, ale bywa. Natomiast już rano dziewczyna jakby nagle straciła zainteresowanie chłopakiem, spokojnie ubiera się, czesze, niespecjalnie ciekawa co się dzieje. I jakby zachwycona własną dzielnością wreszcie wychodzi przed dom (co ma do tego dzielność?) Czemu się przestraszyła, gdy milicja zapytała, kto go widział ostatni? Skąd reakcja ojca na jej odpowiedź? Że niby milicja by ją ukarała/zabiła, za to, że poszła z chłopakiem do lasu, a gdy ten zniknął, uciekła sama przed burzą do domu? Jaki w tym sens?

Dobrze jest zaczynać od krótkich form również dlatego, że wtedy łatwiej dopracować bohaterów, spójność i sens opowiadania. Z powieściami, do tego jeszcze wielotomowymi, daj sobie na razie spokój, strata czasu.

Kategorycznie nie kategorycznie, ale prawdziwie. Kto słyszał szum, wytwarzany / wydawany przez drzewo podczas bezwietrznej pogody? Odpowiedż na to pytanie jest jednocześnie uzasadnieniem tego, że bardziej do mnie przemawia "wiatr szumiał w gałęziach starych dębów", niż "stare dęby szumiały na wietrze".

oto poprawiony tekst,mam nadzieje że będzie lepszy,proszę o komentarze

Więcej literówek!

W fragmencie "na miała pięć lat i już o niej dawno ,zostając z (...)" zapomniałeś o jednym słowie :)

Odrobinę poprawione, ale dalej musisz popracować!

~unwell

już poprawiłem

Ekhm, czy aby na pewno poprawiony?

 

Ad. mkmorgoth, AdamKB - Od tego wszystkiego już mi szumi w głowie :P Wyszło na to, że szumią nie drzewa, ani nawet nie liście, a wiatr...
Zgadzam się z Wami, że wasze przykłady brzmią lepiej, tylko wciąż zastanawiam się czy zwrot "szumiące drzewa" jest niepoprawny, czy tylko kiepsko wypada na tle innych opisów.

Szum powstaje, gdy cokolwiek powoduje zaburzenia laminarnego przepływu / opływu powietrza, więc szumi poruszające się powietrze. Reszta, czyli co komu lepiej brzmi w opisie, to rzecz w zasadzie uznaniowa --- ale im lepiej pasuje opis do faktów, tym bardziej jest przekonywający, myślę.

miałem na myśli ,że korony drzew szumiały z powodu coraz silniejszego wiatru

Lambercie, zostaw wiatr w spokoju, niech sobie wieje. A ty weź się w garść i według naszych wskazówek, popraw tylko ten fragment, który wstawiłeś. Jak się na nim nauczysz pisać, to zajmij się kolejnymi tekstami. Pisz na razie krótkie opowiadania. Opanuj warsztat. Na grube tomiszcza przyjdzie pora.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

przepraszam ale tekst nie jest o drzewach

No nie jest, nie jest, ale z takiej wymiany zdań na temat wiatru, drzew i źródła szumu nie tylko można, ale należy wyciągać wnioski, dotyczące pisania.   

Pochwaliłeś się, że już poprawiłeś. Ale pytanie, co poprawiłeś...  

Z samego końca:  


- Dość!Ona jest najważniejszym światkiem, ponieważ widziała go ostatnia.Musi pójść z nami do lasu,nic się jej nie stanie.  ---> porównaj uważnie: - Dość! Ona jest najważniejszym świadkiem, ponieważ widziała go ostatnia. Musi pójść z nami do lasu, nic się jej nie stanie.  

Miał chyba dwa metry wysokości, [brak spacji] był wyśmienitym wojownikiem, ale i doskonałym strategiem. [brak spacji; dowódca straży od razu doskonałym strategiem? Bez przesady, to miano przysługuje dowódcom wysokich szczebli] Nosił zbroję płytową na tułów [a co chroniła zbroja, jak nie tułów w pierwszym rzędzie? Nadmiarowe i zbędne uszczegółowienie opisu] i ręce z tuniką [tunika to nie rękawice, na rękach się jej nie nosi. Warto znać słowa, których się używa... Poza tym z budowy zdania wynika, że ręce były elementem ubioru.] w czerwono-niebieskich barwach Hrabstwa Fitergood. [brak spacji] Miał pas skórzany z przymocowaną do niego pochwą z mieczem, [brak spacji] ciężkie skurzane [warto zaglądać do słownika ortograficznego...] spodnie i wysokie żołnierskie buty, [po co to: żołnierskie? W lakierkach chyba by nie paradowali] reszta strażników ubrana była w podobny sposób.

"Biedna i osamotniona przed chwilą dziewczyna przez swego przyjaciela , krzyczała jego imię."

To zdanie jest kompletnie nie po polsku. "Zapytał z lekkim skarceniem" - takoż. Ogólnie sporo powtórzeń, niepotrzebnych zaimków i jakaś taka... naiwność w prowadzeniu narracji. Sugeruję czytać co najmniej dwie książki tygodniowo, co najmniej przez rok, a dopiero potem wziąć się za pisanie.

Ja mam taką radę - zamiast zabierać się za epopeję, napisz najpierw w miarę porządne opowiadanie na parę stron.

 

Pozdrawiam.

Sylwien - według uniwersalnego słownika j. polskiego:

I szumieć
1. «powodować, wywoływać szum – niski, bezdźwięczny odgłos»:
Samowar szumiał przyjaźnie.
○ Szumiące topole.

Jednak poprawnie, ale lepiej chyba brzmi jak jest konkretny gatunek niż że drzewa szumiały. Tak mi się przynajmniej wydaje. Ale to:

Korony dębów ,topoli, klonów,olch i innych liściastych drzew szumiały już bardzo głośno,wiatr był coraz silniejszy.

... już jest przesada. Jeślibyś opisywał sam las, to można pisać, jakie w nim były drzewa, ale taka wyliczanka tylko po to, by podać, że szumiały sensu nie ma. Poza tym nie podajesz wcześniej, że zaczęły szumieć, by teraz pisać "już bardzo głośno".

Powtórzę - zajmij się małymi formami i  ćwicz na nich. Do tego pomysłu, jak jesteś do niego przywiązany, wróć za parę lat - sam zobaczysz, że wszystko od nowa zaczniesz pisać.

Nowa Fantastyka