- Opowiadanie: majatmajaja - Funkcjonariusz idealny

Funkcjonariusz idealny

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Funkcjonariusz idealny

 

*

 

Dziś było tu nienaturalnie tłoczno. Na placyku, poustawiane jak na szachownicy, stały przeżarte tytoniem przekupki i praczki. Gdzieniegdzie, mignęły mi tylko szczupłe uda wulgarnych nastolatek i jakieś grupki wiecznie niewyspanych studentów. Czekałem na Aldonę, tam gdzie zawsze. Uwielbiała witać mnie na tym uroczym mostku, na którym jej zdaniem – działy się cuda.

 

– No wreszcie – odparłem na widok niskiej blondynki zmierzającej w moją stronę. – Coś ty tam tak długo robiła?

 

– Profesor Jabłoński zatrzymał mnie dłużej. – Pocałowała mnie na przywitanie. – Niby nic wielkiego, a czas szybko zleciał. Sory.

 

– W dupie mam tego twojego wykładowcę – westchnąłem ciężko. – Nieważne. Idziemy?

 

Delikatnie wziąłem ją pod rękę, uważając przy tym, by nic jej nie uszkodzić. Była zbyt krucha.

 

 

 

Zamiast siedzieć, moglibyśmy porozmawiać. O czymś. Czymkolwiek. Niestety my, wtuleni w siebie, bezczynnie gapiliśmy się tylko w przestrzeń, nie mówiąc ani słowa. Jeżeli kobiety uważają to za romantyczne, to ja, u licha, chrzanię ten cały park i ławkę.

 

Mocno ścisnęła moją dłoń. Jej wyraz twarzy lekko się zmienił, stężał i zobojętniał.

 

-Jak na tych twoich studiach? – zagaiłem nieśmiało. Miałem nadzieję, że zacznie opowiadać bez końca. O ciekawej teorii, wysnutej na jednym z wykładów. O katorgach zeszłej sesji, albo – pal licho – o jakiejś wrednej ladacznicy z roku.

 

– Całkiem – odparła, poprawiając zmierzwioną grzywkę.

 

– A co z tym, jak mu tam…?

 

– Martinem? Leci. Chyba dobrze. Raz widziałam go w naszym laboratorium, całkiem przypadkiem, jak pomagał Magdzie rozpiąć biustonosz. Dość dwuznacznie wyszło. No. W sumie. Jak miało inaczej. – Widać było, że Aldona błądzi myślami gdzieś bardzo daleko. Jej małe usta, mocno zaciśnięte, sprawiały wrażenie prawie niewidocznych. Oczami mrugała sporadycznie, tak od niechcenia.

 

Po długiej przerwie bezbarwnie odparła:

 

– Nie kocham cię, Krzysiek.

 

Teraz sam milczałem jak grób, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Jednak Michał miał rację.

 

*

 

Piwnica profesora była dość duża. Do pomieszczenia, przez małe, żelazne okienka wpadały niezliczone snopy światła, tworząc na podłodze rzędy jasnych kolumn. Przy stole siedział on. W szarej koszuli i zamszowych dżinsach niezłomnie, w wielkim skupieniu, zapisywał coś w kajecie. :

 

”...Gdy człowiek zorientuje się, że został porzucony, zdradzony i oszukany, występuje u niego syndrom poczwarki. Zawija się w kokonie, odgradza od ludzi i próbuje strawić w sobie niemiłe wspomnienia, by po pewnym czasie powstać jako nowszy, lepszy, i co najważniejsze, bardziej produktywny pracownik… Bez skrupułów i większych ograniczeń prywatnych, czyli innymi słowy, szpieg idealny. „

 

Przerwał, by podrapać się w swoją siwą szczecinę. Kawa w kubku już dawno się skończyła, nie pozostawiając Jakubowi żadnego sensownego pretekstu, by oderwać się od notatki. Przetarł oczy i spojrzał na zegarek. Wpół do piątej. Powinna tu już być.

 

 

 

Nawet nie zorientował się, kiedy kolejne godziny minęły, spędzone to na pisaniu, to na sprawdzaniu wiadomości nadesłanych od panny Bednarczyk. Bez większych rewelacji.

 

W końcu usłyszał znajomy stukot obcasów. Z za drzwi wyłoniła się dziewczyna, przybita i dziwnie blada.

 

– No – odetchnął z ulgą. – W końcu jesteś. – Nie zareagowała.

 

Ominęła mężczyznę i zasiadała naprzeciwko niego. Bez słowa wyciągnęła z kieszeni telefon i westchnęła ciężko.

 

– Nie mam już serca tego ciągnąć – odparła, nie przerywając miarowego stukania w klawiaturę komórki. – Spóźniłam się, bo rozmawiałam z tymi pieprzonymi urzędasami. Powiedziałam im, że na mnie nie mogą już liczyć. Zresztą ty też. Znajdźcie sobie inną, lepszą paniusię.

 

W jej oczach zapaliły się dziwne iskierki.

 

Kuba wpatrywał się w nią przez chwilę, ale zaraz rzekł spokojnie:

 

– Zrobisz jak chcesz, Aldona. Tyle, że oni nie odpuszczą. Nawet nie wiesz, ile jest dziś wart dobry pracownik. Robisz dużo dobrego dla naszego BOR-u.

 

Jakub wyprostował się nieznacznie, podnosząc dumnie głowę.

 

*

 

– Kurna! Michał. Miałeś racje co do Aldony. – Stanąłem w drzwiach kumpla. – Chyba serio macza w tym palce.

 

Przyjaciel uśmiechał się, zadowolony, że w końcu przyznałem mu rację.

 

Był podręcznikowym przykładem prawicowego choleryka, który we wszystkim widzi „drugie dno” i z entuzjazmem snuje spiskowe teorie.

 

– No ja wiedziałem. Janicki to sprytny skurczybyk i tyle.

 

Michał wyjął z lodówki dwa piwa i położył z impetem na stole. Nie czekając na jego pozwolenie, sięgnąłem po jedno, dysząc ze zmęczenia.

 

– Tylko powiedz, jaki to wszystko ma sens? – zapytałem, przerywając na moment alkoholizację.

 

– To proste. Ona z tobą zrywa, dobija, dołuje. Ty popadasz w depresje, jak każdy zakochany po stracie bliskiej ci osoby. Przez parę dni, może nawet tygodni, jesteś nie do życia. Nie wypełniasz porządnie swoich obowiązków. Umykają ci terminy spotkań formacji. Nie odbierasz telefonów. Nie odpisujesz na e-maily Szefa Ochrony. Ogólnie, jesteś podetrzyj dupę pracownik. Jednak w końcy to mija. Stajesz się cyniczny. Opanowany. Bezwzględny. Skupiony. Czyli taki, jaki powinien być członek Biura Ochrony Rządu.

 

 

 

Skończyliśmy swoje piwa, więc siłą rzeczy, Michał musiał skoczyć jeszcze po parę do pobliskiego sklepu. Ja, tymczasem, korzystając z okazji, niewinnie rozejrzałem się po półkach.

 

Biblioteczka uginała się pod ciężarem jakichś politycznych książek, bibelotów i innych, dziwnych przyrządów. Na jednym z grzbietów lektur widniały równe, czerwone napisy: " O jednym takim…(Biografia Jarosława Kaczyńskiego)".

 

Jak u każdego Polaka – katolika, na ścianach porozwieszane zostały podobizny Matki Boskiej i Jezusa, jakaś duża, roześmiana twarz, wychylała się z za gablotki. Chyba naszego papieża.

 

W kącie salonu na surowym, drewnianym wieszaku, sterczała bezwładnie zielona kamizelka funkcjonariusza.

 

Na rękawie lśnił dumnie znaczek Ochrony.

 

– Ciekawe czy na nim też użyli tego patentu – mruknąłem do otaczających mnie obrazków. – W końcu, wie o tym dosyć dużo.

 

 

 

Koniec

Komentarze

Jeśli prawdą jest,ze masz 15 lat to jestem w szoku. Masz duży zmysł obserwacji. Dobrze malujesz językiem tła i przestrzenie. Podoba mi się też konsekwencja w psychologiczym prowadzeniu postaci. Jest kilka smaczków w tej opowieści.

Brakuje mi jednak konkretnego zawiązania akcji.Sporo też jest błędów gramatycznych.

Przeczytałem kilka Twoich opowiadań. Wydaje mi się, że Twój styl mógłby się sprawdzic w następującej zabawie:

Czytałaś Pana Samochodzika? Wobraz sobie, że minęły lata. Pan Samochodzik miałby teraz jakieś 75 lat. W papierach wbitą współpracę ze służbami bezpieczeństwa.Wysoką rządową emeryturę. Mógłby popijac po kryjomu i nadal miec słabośc do mlodych dziewcząt. Jego gruchot nie byłby już najszybszym autem na polskich drogach.

Napisz krótkie opowiadanie pod tytułem: Ostatnia przygoda Pana Samochodzika.:)))

Jestem strasznie ciekawy jak Twój styl sprawdził by się w takiej konwencji...

pozdrawiam

Tak. Mam na prawdę.:)

Nad błędami gramatycznymi muszę pracować i jeszcze raz pracować. Za każdym razem próbuję je zniwelować, ale różnie mi to wychodzi... Co do Pana Samochodzika nigdy nie czytałam, ale obiecuję, że przeczytam choć jedną część i spróbuję wypocić jakiegoś gniota. Mam nadzieję, że uda mi się doścignąć jakimś oczekiwaniom.

Pozdrawiam.

"roznegliżowanych nastolatek" - chodziły po placu w bieliźnie czy nagie?

"Nie ważne. Idziemy" - nieważne

"wtuleni do siebie" - wtuleni w siebie

"sprawiały wrażenie prawie nie istnieć" - Kali mówić polska język?

"tak od nie chcenia." - niechcenia

"Z resztą, ty też. " - zresztą!!!

"Ogólnie, jesteś pod trzyj dupę pracownik i tyle." - że co proszę?!

 

Słabiutki tekst. Ostra zaimkoza, a przecinków używasz bezmyślnie, wstawiając je gdzie popadnie. Pomysł też mocno naciągany - w ten sposób to by raczej wyprodukowali rzesze alkoholików i samobójców.

Mnóstwo pracy przed Tobą.

 

Pozdrawiam.

 

 

Wiem, pomysł naciągany, ma Pan racje. Choć, w sumie, nawet w naszej historii mamy przykład bezmyślnego działania. (patrz. inkwizycje), które tylko dają odwrotne skutki.(Ale w sumie nie wiem, jestem młoda i gówno wiem o życiu.)

Ha, co do przecinków, całkowita racja. Nie potrafię jeszcze nimi dobrze władać. Czytając ten tekst dopiero za dziesiątym razem zauważyłam błędy gramatyczne i interpunkcyjne. Stylistyczne. 

Oj, pracy masa a masa.

Pozdrawiam:)

Mam taką radę - przeczytaj tekst na głos. To naprawdę bardzo pomaga, można wyłapać mnóstwo błędów, także błędnie umieszczonych przecinków.

Eferelin Rand ma rację. Czytanie na głos bardzo pomaga. Dobrym rozwiązaniem jest też wrzucenie tekstu do jakiekoś edytora mowy. Ja tak robię. Jest np. IVONA on line. Czyta beznadziejnie, ale można wyłapac straty tempa i gramatyczne błędy.

Dobry sposób. Chwilka, już czytam.

PS. Tylko mam nadzieję, że brat nie zdoła mnie  usłyszeć. *.*

Przeczytałem opowiadanie. Masz dryg do tworzenia realistycznie osadzonych sytuacji. Opowiadanie krótkie, ale bardzo dobrze skonstruowane. Są pewne braki językowe, ale nic, czego nie da sie wyplenic starym, dobrym sprawdzaniem :)

Poniżej wypisałem swoje sugestie, może Ci pomogą, może nie. 

 

Na placyku, poustawiane jak na szachownicy, tłoczyły się przeżarte tytoniem przekupki i praczki. - Mam wrażenie, że w tym zdaniu chodzi Ci o widok z góry, jednak na szachownicy rzadko występuje tłok - figury są ułożone celowo. Dlatego obraz placu zapchanego ludźmi nie współgra z szachwonicą. Rozumiem, o co Ci chodzi, ale dopiero po bardzo dokładnym wczytaniu się w tekst - brakuje trochę jasności wyrażania się (w tym wypadku). I nawiasem mówiąc, na czym polega "przeżarcie tytoniem"?

 

 Delikatnie wziąłem ją pod rękę, uważając przy tym, by nic jej nie uszkodzić. Była zbyt krucha. - rochę przesady w tej delikatności Aldony, choć moze to być tylko moje własne, subiektywne odczucie.

 

No. W sumie. Jak miało inaczej. - Widać było,- bez kropki po "inaczej". Warto poczytać o technice zapisu dialogów. 

 

 sporadycznie, tak od nie chcenia.- "niechcenia" 

 

 A jednak Michał miał racje. - pilnuj polskich znaków.

 

 najważniejsze, produktywniejszy pracownik - pan profesor napisałby raczej "bardziej produktywny"

 

 Kawa w kubku już dawno się skończyła, nie pozostawiając Jakubowi żadnego sensownego pretekstu, by oderwać się od notatki. - tutaj mam problem ze zrozumieniem. Po pierwsze, chodzi Ci o pretekst, czy o powód? Dlaczego kawa jest powiązana z odrywaniem się od notatki? Można przecież znaleźć inny powód. Chyba się czepiam, ale nad tym zdaniem się chwilę zastanawiałem.

 

Nawet nie zorientował się, kiedy kolejne godziny minęły, spędzone, to na pisaniu, to na sprawdzaniu wiadomości nadesłanych od panny Bednarczyk. Bez większych rezultatów. - Bez większych rezultatów w czym? Jakich rezultatów mógł oczekiwać profesor, który spędza czas na pisaniu i sprawdzaniu wiadomości? Mógł do niej napisać, żeby przyszła i wtedy mogło to nie mieć rezultatu. W przeciwnym wypadku mamy dysonans ciągu przyczynowo-skutkowego.

 

 Ominęła mężczyznę, zasiadając naprzeciwko niego. - Używanie imiesłowu sugeruje symultaniczność dziejących się rzeczy, a raczej nie ominęła go poprzez czynność zasiadania.

 

lepszą paniusie- polskie znaki! Tak samo tutaj:

 że w końcu przyznałem mu racje. 

przerywając na moment alkoholizacje. 

 

 Kuba wpatrywał się w nią przez chwilę, ale zaraz rzekł spokojnie: - Tu zaskoczenie. Kim jest Kuba? Chwilę mi zajęło, zanim zorientowałem się, że to profesor.

 

Ogólnie, jesteś podetrzyj dupę pracownik. - To zdanie mi się podoba. YAY!

 

W końcu jednak, to mija - Może "jednak w końcu to mija"?

 

 Ja, w ten czas, korzystając z okazji,  - "tymczasem" byłoby w moim odczuciu lepsze. "Wtenczas", to, o ile się nie mylę, jedno słowo.

 

 Biblioteczka uginała się pod ciężarem jakiś politycznych książek - jakiś czy jakichś?

 

sterczała bezwładnie zielona kamizelka funkcjonariusza.- sterczała, czy leżała? Mozna sterczeć w miejscu (o osobie) albo coś może sterczeć (wystawać). Nie wiem, czy to błąd, warto sprawdzić.

 

 Ty popadasz w depresje - Nie wiem, czy można popaść w depresję. Może "wpaść"?

 

Nie wiem, czy po "gdzieniegdzie" musi byc przecinek, ale interpunkcja jest do dopracowania.

Przykłady zdań, w których go brakuje:

 Czekałem na Aldonę tam gdzie zawsze. 

Zamiast siedzieć moglibyśmy porozmawiać. 

- Nie kocham cię Krzysiek. 

Niby nic wielkiego a czas szybko zleciał. Sory. 

 

Przykłady zdań ze zbędnymi przecinkami:

 odparłem, na widok niskiej blondynki zmierzającej w moją stronę. 

 Przy stole, siedział on. - Swoją drogą, z tym zdaniem jest coś nie tak, nawet bez przecinka. Cholera wie co, nie brzmi po prostu.

 godziny minęły, spędzone, to na pisaniu- przecinek przed "to" 

Na rękawie, lśnił dumnie znaczek Ochrony. 

 

BTW, dziękuję za przeczytanie mojego shorta. Skoro Ci się podobało i chciałabyś przeczytać więcej, wystarczy tylko kliknąc w mój nick - znajdziesz więcej przygód Radka i Polona :)  

Uwielbiała witać mnie na tym uroczym mostku - na którym jej zdaniem – działy się cuda.   --->  Uwielbiała witać mnie na tym uroczym mostku, na którym --- jej zdaniem --- działy się cuda.   

Jest więcej potknięć różnego rodzaju, ale pokażcie mi takiego / taką, co od pierwszego podejścia bezbłędnie... Dlatego uważam, że jeśli popracujesz nad stroną językową, staranniej zakomponujesz intrygę, proporcja uwag krytycznych do pozytywnych ulegnie odwróceniu.

J   ohn LeCarre to nie jest...

   John...

Pomysł słaby i mocno naciągany zwłaszcza w dzisiejszych czasach, w których zmienia się partnerów jak rękawiczki.

Co do  odpowiedzi na komentarze:  

"Choć, w sumie, nawet w naszej historii mamy przykład bezmyślnego działania. (patrz. inkwizycje), które tylko dają odwrotne skutki."  

Radziłbym zajrzeć do źródeł dotyczących inkwizycji. Wydarzeń historycznych nie wolno oceniać w oderwaniu od kontekstu społecznego, politycznego i kulturalnego. To prawie tak jakby oceniać ludożerców według naszych standardów kulturowych. Grzebiąc w materiałach można się bardzo zdziwić. Oczywiście w odniesieniu do inkwizycji kościelnej - nie hiszpańskiej, która była narzędziem walki politycznej króla Hiszpanii. 

 

No nie jest. Dzięki za komentarze, do homara: tak, chodziło mi tu m.in o hiszpańską, ale wiem, że pomysł naciągany. :)

Pozdrawiam.

Mam jeszcze dwie porady:

1. majatmajaja nie musisz lecieć takim tempem, a wręcz przeciwnie. Nie powinnaś wrzucać zbyt wielu opowiadań w tak krótkim czasie, bo zmniejszasz szansę na ich przeczytanie. Wstrzymaj się kilka dni z następnym.

2. Jak napiszesz tekst nie wrzucaj go od razu. Oczywiście przeczytaj parę razy, w tym na głos, popraw błędy… i zostaw. Niech tekst swoje odleży  ze trzy tygodnie. Dopiero wtedy przeczytaj go ponownie, a  zobaczysz co może być niezrozumiałe dla czytelnika (bo sama nie będziesz dokładnie pamiętać co miałaś na myśli) i wyłapiesz dodatkowe błędy.

Chciałam jeszcze dodać, że szybko robisz postępy, bo jest znacząca poprawa. Zapis dialogów sobie przyswoiłaś… czyli nie ma walenia grochem o ścianę ;)

Czytałam już po poprawkach sugerowanych przez wcześniej komentujących, a i tak wyłapałam jeszcze to i owo. Brakuje mi fantastyki, chyba że za takową uznam bezwładne sterczenie na wieszaku  oraz rękaw kamizelki. Pisz, ale staraj się robić to coraz lepiej. Powodzenia.

 

Jej wyraz twarzy lekko się zmienił, stężał i zobojętniał. –  Jej jest twarz, nie wyraz, a zatem: Wyraz jej twarzy  

 

Oczami mrugała sporadycznie, tak od niechcenia. – Oczami mrugała? Taki sporadyczny dziw nad dziwami. A nie powiekami mrugała, przypadkiem?  

 

Po długiej przerwie bezbarwnie odparła: – Nie kocham cię, Krzysiek. – Komu odparła, skoro nikt nie zadał jej pytania? Czy nie powinno być raczej: powiedziała / rzekła?  

 

W szarej koszuli i zamszowych dżinsach niezłomnie, w wielkim skupieniu… –  Spodnie mogą być uszyte z zamszu, mogą mieć nawet krój dżinsów, ale zamszowymi dżinsami nigdy nie będą, albowiem „dżinsy są uszyte z tkaniny bawełnianej wykonanej w splocie skośnym. Najczęściej koloru niebieskiego (blue jeans)” Niezłomny, to niedający się zwyciężyć. Może profesor zapisywał niestrudzenie?      

 

Przerwał, by podrapać się w swoją siwą szczecinę. – Nie drapiemy się nie w szczecinę; drapiemy skórę, z której ta szczecina wyrasta.  

 

Kawa w kubku już dawno się skończyła, nie pozostawiając Jakubowi żadnego sensownego pretekstu, by oderwać się od notatki. – Właśnie to, że kubek był pusty, stało się znakomitym i sensownym pretekstem by oderwać się od notatki, wstać i nalać sobie świeżej kawy.  

 

Z za drzwi wyłoniła się dziewczyna…Zza drzwi…  

 

Robisz dużo dobrego dla naszego BOR-u. – Czy istnieje jeszcze inna formacja / instytucja używająca tego akronimu?  

 

Michał wyjął z lodówki dwa piwa i położył z impetem na stole. – Piwa, położone z impetem na stole mają ogromną szansę natychmiastowego stoczenia się. Na podłogę. Dlatego zawsze stawiam butelki. Puszki też.  

 

Jednak w końcy to mija. – Literówka  

 

Na jednym z grzbietów lektur… – Ja napisałabym: Na grzbiecie jednej z książek… Lektura to: 1. «czynność czytania»  2. «to, co się czyta lub co należy przeczytać»  3. «spis książek przeznaczonych do przeczytania»  

 

…wychylała się z za gablotki… – …wychylała się zza gablotki…  

 

W kącie salonu na surowym, drewnianym wieszaku, sterczała bezwładnie zielona kamizelka funkcjonariusza. – Wieszak, jak sama nazwa wskazuje, służy do wieszania. Rzecz powieszona – wisi. Gdyby kamizelka umiała sterczeć, zapewne zajmowałaby miejsce na „sterczaku”. Inna sprawa to sterczenie bezwładne. Moim zdaniem, jest to dość duża ciekawostka przyrodnicza. Do tej pory zetknęłam się tylko z zagadnieniem sterczenia bezwiednego;-)

   

Na rękawie lśnił dumnie znaczek Ochrony. – A tutaj mamy do czynienia z osobliwością spotykaną chyba wyłącznie w BOR-ze – KAMIZELKA Z RĘKAWAMI!  Nie dziwię się znaczkowi, że aż pękał z dumy, mogąc lśnić na rękawie kamizelki;-)      

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Koledzy błędy wyliczyli. Wiesz, co poprawiać. Pracuj.

pozdrawiam

I po co to było?

Nowa Fantastyka