- Opowiadanie: Lucidity - Klatka

Klatka

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Klatka

Dotarłeś na miejsce. Adres się zgadza. To stąd dzwoniono po pomoc. Drzwi są otwarte, więc wchodzisz do środka. Zgodnie z instrukcjami, które podał przez telefon przerażony dziewczęcy głos, kierujesz się prosto do piwnicy. Odkrywasz tam coś, czego nie do końca się spodziewałeś. Laboratorium.

 

Puste korytarze budzą w tobie strach, ale jednocześnie w niewytłumaczalny sposób zapraszają do podążenia w ciemność.

 

Co cię tam wiedzie? Zawróć! Uciekaj!

 

Idziesz. A jednak idziesz. Ostrożnie, stawiając kroki niczym płochliwe zwierzę. Gotowy do natychmiastowej ucieczki. Brniesz w głąb, choć podświadomie wiesz, że czujność na nic się nie zda, jeśli staniesz twarzą w twarz z niebezpieczeństwem. Pokonujesz pierwszy zakręt, a złowróżbna ślepota pochłania twoje oczy. Mrok powinien zmusić cię do odwrotu. Teraz. Dopóki nie jest za późno. Na twoje nieszczęście znajdujesz włącznik i zapalasz lampy, migoczące i brzęczące pod przypływem prądu.

 

Zastanów się dobrze: dlaczego idziesz dalej? Bo jesteś na służbie? Bo ściskasz w ręku odbezpieczoną spluwę?

 

Po obu stronach korytarza znajdują się drzwi, ciężkie i mosiężne, z ogromnymi ryglami. Wszystkie są zamknięte na głucho. Nagle przeciągłe skrzypienie sprawia, że podskakujesz w miejscu.

 

W końcu odnajdujesz źródło dźwięków. Jedne wrota są uchylone i jęczą poruszane siłą przeciągu. Wypływa zza nich dziwna mgła splatająca się w hipnotyzujące wzory. Powietrze robi się chłodne, jakby naznaczył je dotyk zimy. Lub jakbyś znalazł się w kostnicy. Czujesz dreszcze przebiegające ci po karku i plecach. Wstrząsają tobą jak szmacianą lalką. Ziarno strachu wykiełkowało i zaczęło wypuszczać pierwsze liście. Mimo to wchodzisz. Przecież nie mógłbyś się teraz wycofać.

 

Pomieszczenie jest ciemne. Jednym pstryknięciem budzisz do życia uśpioną żarówkę, która wisi na cienkim, pojedynczym kablu. Sala przypomina ci scenografię rodem z kiepskich filmów grozy. Pełno tu dziwnych maszyn i tajemniczych gablot. Ciekawią cię, więc wchodzisz jeszcze głębiej.

 

Po drugiej stronie pokoju, za grubą szybą, zauważasz postać. Dziewczyna. W klatce. Klęczy na białych płytach podłogi, w dłoni ściska telefon. Do głowy i rąk przytwierdzone ma niezliczone sploty przewodów, kabli i przeźroczystych rurek. Podbiegasz do szklanych drzwi. To ona. To ona stłumionym od płaczu głosem opowiadała ci o znęcających się nad nią mężczyznach. Chcesz pomóc. Przecież po to tu przyszedłeś.

 

W nieśmiałym świetle dostrzegasz jednak coś, co zamraża twoje ruchy, wstrzymuje oddech w piersiach, a usta układa do tłumionego krzyku.

 

Jasna posadzka upstrzona jest plamami krwi, ledwo zaschniętymi. W kącie, na lewo od dziewczyny, spoczywają dwa ciała z powyrywanymi wnętrznościami.

 

Wokół ust uwięzionej widnieje otoczka z krwi.

 

Patrzysz na to dalej, rozszerzonymi ze strachu oczami, a przerażenie zbierające się w tobie odkąd zstąpiłeś do labiryntu, przejmuje kontrolę. Nie pozwala ciału zerwać się do ucieczki, chociaż zarówno serce jak i rozsądek, wyjątkowo ze sobą zgodne, gorąco tego pragną. Robi cię się niedobrze, torsje gwałtownie atakują ściśnięty żołądek.

 

Wtem dziewczyna unosi głowę i patrzy prosto na ciebie.

 

– Proszę, wypuść mnie – odczytujesz z jej poruszających się bezgłośnie warg.

 

Robisz krok w tył. To nie sprawa dla ciebie. Potrzebujesz wsparcia. Natychmiast.

 

Do dziewczyny dociera, że jej nie pomożesz.

 

Na ubrudzonej krwią twarzy wykwita demoniczny grymas. A może to raczej uśmiech? Nie jesteś w stanie stwierdzić, bo dziewczyna zaczyna krzyczeć. Przeraźliwy ton nienawiści rozdziera twój umysł na części, rani uszy i, wreszcie!, zmusza do ucieczki.

 

Biegniesz gnany wrzaskiem. Potykasz się co kilka kroków, ale niestrudzenie pędzisz ku wybawieniu. Prosty, paniczny lęk każe ci uciekać wciąż dalej i dalej.

 

Po kilku chwilach, jakże długich, docierasz do wyjścia. Wypadasz na ulicę. Krzyk uwięzionej wciąż rozbrzmiewa ci w głowie wyraźnie i boleśnie.

 

Wzdychasz z ulgą, lecz zaraz na nowo ogarnia cię panika. Jesteś już bezpieczny, więc chcesz się zatrzymać, ale nogi odmawiają posłuszeństwa. Mięśnie ignorują coraz bardziej rozpaczliwe rozkazy zatrzymania się. Pracują nieprzerwanie, choć z wysiłku kręci ci się w głowie, a oddech pali płuca. Wyrywasz do przodu wbrew własnej woli.

 

Wtem przypominasz sobie tamte okropne czarne oczy, ziejącą z nich nienawiść. Nie zatrzymasz się nigdy. A w każdym razie dopóki nie zetrą się podeszwy butów, a zdarta ze stóp skóra nie odsłoni mięśni i kości. Taką właśnie obietnicę ci złożyła.

 

Zabijający komórki mózgowe wrzask będzie cię prześladować. Aż do końca twych dni. Zawsze i wszędzie.

 

Chociaż…?

 

Nie wygląda na to, żeby owo „zawsze” miało trwać zbyt długo. W końcu ile czasu można tak biec?

Koniec

Komentarze

Po co drugoosobowa narracja? Rozkazujesz mi, żebym czuł się przerażony? Ja mam być bohaterem? Czy to tylko "oryginalny" zabieg?

Poza tym wzmianka o "kiepskich filmach grozy" mnie rozbawiła, bo właściwie wszystkie zawarte w opowiadaniu elementy widziałem już w tego typu filmach. Nic nowego. Gdybyś może uczepiła się tego pomysłu o biegu bez końca. To mógłby być początek krótkiego opowiadania, jak bohater biegnie, bo padł na niego jakiś zły urok. W sumie to byłoby nawet zabawne, taki opis, jak pędzi przez miasto, ludzie krzyczą coś do niego, on prosi o pomoc, zjawia się telewizja, służby ratownicze.

Aha i jeszcze określenie "zabijający komórki mózgowe wrzask" nie pasuje.

Ale pisz dalej :) stwórz najlepiej jakieś normalne opowiadanie z pomysłem, gdzie jest bardziej rozwinięta fabuła, postaci mają imiona i charakter, no i żeby były też dialogi. Pozdrawiam :)

Myślę, że Autorka chciała opowiedzieć jakiś koszmar. I ja ten koszmar przeczytałam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A ja za przebrnięcie przez ten koszmar dziękuję;) 

Othersun, jestem bardzo wdzięczna za uwagi. Normalne opowiadania też piszę, to miało być eksperymentem. A że mało, jak widać po opiniach, udanym, to już inna sprawa. Wniosek jest jeden: nie kombinować:)

Żeby wzbudzić w czytelniku emocje --- a wydaje mi się, że o to Ci chodziło --- trzeba troszkę inaczej. Gdyby to, co napisałaś, przełożyć na język filmu, być może miałoby jakąś siłę oddziaływania. Literacko nie ma. Po pierwsze rażą sztucznością niektóre co bardziej podniosłe, mhroczne sformułowania. Po drugie samo użycie drugiej osoby nie daje efektu "tożsamości" czytającego z bohaterem. Nie wiem, co by dało. Ale warto próbować, eksperymentować.

Czytałem, nic od siebie nie dodam do opinii wyrażonych wcześniej, bo generalnie zgadzam się z ich główną linią.

Eksperymenty eksperymentami --- ale wmawianie emocji tam, gdzie nie ma podstaw do ich wywołania, nigdy nie przyniesie zamierzonego efektu.

pozdrawiam

I po co to było?

OthErsun - tak się składa, ze nadmierny hałas ma właśnie takie działanie. Potężne, zbyt długie impulsy wyniszczają neurony tak bardzo, że astrocyty, odpowiedzialne za ich odżywianie i regeneracje, "uznają" je za stracone i w efekcie komórki nerwowe są usuwane. Mówiąc bardzo ogólnie. ;-)

Odnośnie tekstu, podzielam zdanie innych użytkowników. Może napisz coś "zwyczajnie"? :-)

A mi narracja aż tak bardzo nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Pasuje, wprowadza w koszmar, co jakiś czas dając szansę, aby "uciec".
Czemu nie kombinować?! :) Kombinować. A na "normalne" opowiadanie też czekam. Pozdrawiam.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Zgadzam się z przedmówcami - użycie drugoosobowej narracji nie było tu najlepszym pomysłem, poza tym tekst nie oferuje nic poza mało ciekawą scenką.

 

Pozdrawiam

I właśnie dlatego nie oglądam "Piły" - zbyt dosłowne.

Czekam na opowiadanie o różowych jednorożcach - takich jakie lubi szeregowy z Pingwinów.. Może ktoś napisze.

:):):)

Nowa Fantastyka