
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
– Czternasty września, dwa tysiące czterdziestego siódmego roku, będzie dla następnych pokoleń datą symboliczną, ponieważ dziś zostanie odsłonięty po trzydziestu pięciu latach prac, mechanizm o ludzkiej wrażliwości. Komputer zdolny tworzyć to, czym do tej pory mogli zajmować się tylko artyści, utalentowani, zdolni i wybitni. Z niecierpliwością czekamy na początek konferencji, która może odmienić losy ludzkości. Wszystkie wydarzenia dzisiejszego dnia będziecie mogli państwo obejrzeć w specjalnym wydaniu na żywo kanału pięćset piątego. Powracamy zaraz po reklamach.
– Kamera stop! – oznajmił operator.
– Kiedy to się zacznie! – niecierpliwiła się prezenterka.
– Nie wiem, ale lepiej żebyśmy znaleźli miejsce na sali.
Dziennikarka wyjęła ze stylowej skórzanej torby notatnik i zaczęła go przeglądać.
– Dla telewizji są miejsca w sektorze dziesiątym – powiedziała nie odrywając wzroku od notatek.
– Susan, to jest ten reżyser, no jak on się nazywa?
– Gamberton!
– Lecimy, może się dopchamy!
Reporterka wraz z operatorem ruszyli w stronę filmowca, oblężonego tłumem innych ekip telewizyjnych i prasowych.
Przed gmachem głównym Instytutu Rozwoju Technologii Przyszłości zebrała się ogromna grupa ludzi. Kreatorzy kultury, naukowcy, celebryci, wszyscy przybyli na konferencję zorganizowaną przez twórców wynalazku, oraz oczywiście na pierwszą jego prezentację. Dziennikarze krążyli między tymi sławnymi osobami zbierając ich opinie i przeczucia.
Cały świat od kilku miesięcy żył informacją o ukończeniu przez zespół naukowców projektu, nad którym najlepsi specjaliści z różnych dziedzin pracowali ponad trzydzieści pięć lat. W marcu dwa tysiące czterdziestego siódmego roku, rzecznik prasowy Instytutu Rozwoju Technologii Przyszłości oznajmił w jednym z wywiadów dla prasy specjalistycznej, że grupie uczonych udało się stworzyć komputer, który jest w stanie samodzielnie tworzyć sztukę. Jednocześnie ukrył on sumę jaką pochłonęły badania, oraz nazwę urządzenia. Tak więc cała sprawa była owiana tajemnicą, aż do czwartego września, gdy profesor John Snoitan, przewodniczący i pomysłodawca projektu, wyznaczył termin konferencji połączonej z prezentacją na czternastego września. Media oszalały. Wszyscy zastanawiali się czy wizje pisarzy książek fantastycznych mogą się urzeczywistnić. Jednocześnie wybuchła potężna dyskusja pomiędzy twórcami, z różnych dziedzin sztuki. Próbowali oni przewidzieć co chcą im pokazać naukowcy. Przecież żaden komputer nie jest w stanie analizować rzeczywistości do tego stopnia, żeby interpretować ją na własny sposób. Większość z nich nie wierzyła w to o czym rozpisywały się miesięczniki poświęcone technologii, do których co jakiś czas wyciekały z instytutu szczątkowe informacje.
Tego dnia przed gmach główny najbardziej zaawansowanej jednostki badawczej świata, znajdującej się w Nowym Jorku, dotarły wszystkie sławne osobistości z wielu krajów. Tak wielkiego wydarzenia nie było od wielu lat. Ochroniarze wraz z policjantami i służbami specjalnymi, zamknęli kilka ulic w pobliżu budynku. Śmigłowce krążyły nad tłumem relacjonując sytuację dla większości stacji telewizyjnych. Wozy transmisyjne ustawiały się dosłownie wszędzie gdzie tylko mogły znaleźć miejsce. Wszyscy ci ludzie czekali na moment w którym zostaną wpuszczeni do sali, specjalnie przebudowanej na ten dzień. Umieszczono w niej około dziesięciu tysięcy dodatkowych miejsc. Rzecznik prasowy instytutu czekał na informację od zespołu, o gotowości do prezentacji, udzielając w tym czasie wywiadu jednej ze stacji radiowych.
W tym czasie członkowie grupy pracującej przy projekcie ustawiali stanowisko prezentacyjne. Na scenie w kształcie półkola umieszczono już stolik, z jakimś niewielkim przedmiotem nakrytym białą płachtą. Wokół naukowcy instalowali aparaturę wyglądającą niczym scenografia z filmu scince fiction.
W pewnym momencie na scenę wszedł niski, ubrany w garnitur, starszy mężczyzna.
Był on kompletnie łysy, dlatego na jego twarzy odznaczały się krzaczaste, siwe brwi. Pod szkłami okularów, ukrywały się podkrążone oczy, o brązowych tęczówkach. Pomimo wieku sprawiał wrażenie bardzo energicznego.
– Dzień dobry panie Snoitan – powitał przybyłego jeden z pracowników zespołu odrywając oczy od ekranu.
Zaraz po nim zrobili to kolejni naukowcy.
– Witam was panowie. Jak idzie, wszystko gra?
– Właśnie testujemy ostatnie sterowniki. Myślę, że obejdzie się bez problemów – poinformował zwierzchnika człowiek nadzorujący działania.
– To dobrze, to bardzo dobrze. Sprawdzaliście już generator?
– Trzy razy. Działa bez zarzutu. Tutaj są statystyki sporządzona dwie godziny temu – oznajmił pracownik wręczając profesorowi kartkę z wykresami.
– Wygląda świetnie – ocenił naukowiec. – Chłodzenie procesora w normie, transfer danych także. Miejmy nadzieję, że nie będzie żadnych niespodzianek.
Mężczyzna oddał kartkę podwładnemu i ruszył w stronę stolika. Gdy zbliżył się na wyciągnięcie ręki, dotkną końcami palców płachty okrywającej tajemniczy przedmiot.
– Całe życie. Trzydzieści pięć lat. I w końcu jesteś, niech świat cię zobaczy.
Badacze, ubrani w większości w białe fartuchy, spojrzeli się dziwnie na profesora stojącego do nich w tej chwili tyłem.
Profesor stał w tej pozycji dłuższą chwilę z zamkniętymi oczami.
Po jakimś czasie podszedł do niego koordynator prac.
– Panie Snoitan, myślę, że możemy zaczynać.
Starszy mężczyzna ocknął się.
– Dobrze.
Wyciągnął podręczny komputer wielkości dłoni, a następnie napisał wiadomość rzecznikowi prasowemu.
Ten z kolei, przeprosił dziennikarza, który przeprowadzał z nim w tej chwili wywiad, mówiąc, że otrzymał wiadomość. Po odczytaniu komunikatu o gotowości do rozpoczęcia uroczystości, przeszły go ciarki. Przygotowywał się do tej chwili wiele dni, jednak gdy nadszedł wyczekiwany moment nie wiedział co zrobić. Jednak zebrał się w sobie i stanął na szczycie schodów prowadzących do głównego wejścia.
Wziął do ręki mikrofon bezprzewodowy. Tłum zamilkł w jednej chwili. Obiektywy wszystkich kamer zwróciły się ku jego osobie.
– Drodzy państwo. Przed chwilą otrzymałem wiadomość od profesora Johna Snoitana, o tym, że możemy zaczynać nasze spotkanie.
Rozległy się oklaski.
– Zapraszam wszystkich serdecznie, na konferencję połączoną z prezentacją projektu, którego nazwy nie mogę jeszcze zdradzić. Proszę, żebyście państwo usiedli w odpowiednich sektorach. Przepraszam, za tak długi okres oczekiwania i życzę mile spędzonego czasu.
Po tej krótkiej wypowiedzi, przedstawiciel otworzył za pomocą pilota, wielkie metalowe drzwi prowadzące do holu.
Tłum ruszył w kierunku schodów. Dziennikarze przepychali się, tylko po to, by znaleźć się jak najszybciej w środku.
– Nareszcie – powiedział sam do siebie profesor Snoitan, gdy usłyszał głosy dochodzące zza drzwi. – Panowie szykujcie się.
Reprezentant instytutu kierował tłum przez potężny hol, do odpowiedniego wejścia. W pewnym momencie zatrzymał się na chwilę.
– Proszę o zachowanie ciszy.
Wszelkie głosy rozmów przycichły.
Rzecznik odwrócił się w stronę drzwi. Podszedł do dotykowego panelu i wpisał odpowiednią kombinację cyfr. Stalowe skrzydła ruszyły się w tej samej sekundzie, ukazując lekko podświetlone wnętrze. Scena znajdująca się naprzeciwko drzwi była zasłonięta kotarą. Miejsca siedzące rozmieszczono podobnie jak to się robi w teatrze, to znaczy po obydwu stronach wejścia, w kształcie półkola, tak aby ze wszystkich stron powierzchnia, na której będzie prezentowany wynalazek, była dobrze widoczna. Dla operatorów kamer przeznaczono specjalne miejsca, bliżej centrum wydarzeń.
Goście zaczęli powoli zajmować przeznaczone im miejsca. Przewodnik zniknął za kurtyną.
Wrzawa trwała dłuższy czas. Przyciemnione pomieszczenie rozjaśniały nagłe błyski fleszy, pochodzące z aparatów fotoreporterów.
W końcu wszyscy, którzy przybyli na konferencję zamilkli. Kamery zostały włączone i umieszczone na statywach. Ludzie z niecierpliwością wyczekiwali odsłonięcia kurtyny.
Ciężkie, metalowe drzwi powolnie się zamknęły.
Nagle kurtyna uniosła się, jednak na scenie nadal panował mrok, w którym jedyne światło stanowiły drobne, migające punkty.
Po krótkiej chwili oświetliły ją silne reflektory, ukazując wszystko to co się na niej znajdowało.
Można było tam dostrzec na pierwszym planie stolik, z białą płachtą zarzuconą na jakiś niewielki przedmiot. Zaraz za stolikiem stał elegancko ubrany starszy mężczyzna. W dalszej odległości umieszczono mnóstwo urządzeń, obsługiwanych przez ludzi w białych fartuchach.
– Witam państwa. Nazywam się John Snoitan.
Publiczność przywitała mówcę oklaskami.
– Dzisiejsza konferencja będzie dotyczyła rzeczy, której poświęciłem całe swoje życie. Gdy zaczynałem pracę nad swoim wynalazkiem ludzie patrzyli na mnie jak na wariata. Chodziłem do wielkich firm ubiegając się o fundusze, jednak bez rezultatów. W końcu w dwa tysiące dwunastym roku znalazł się sponsor, jednak chce on pozostać anonimowy. Wszelkie badania pochłonęły potężną sumę pieniędzy. Tak więc w pierwszej kolejności chciałbym podziękować człowiekowi bez którego nie było by mnie dziś tutaj.
Zgromadzeni ludzie ponownie zaczęli klaskać.
– Wielu ludzi chciało stworzyć robota. Myślącą istotę, zbudowaną z układów scalonych. Nikt jednak nie wiedział jak się do tego zabrać. Ja także wiele razy się zastanawiałem nad tym problemem w czasie studiów. I pewnego pięknego dnia wpadłem na genialny pomysł. Doszedłem do wniosku, że człowieka definiuje to co robi. To czego dokonał i to co po sobie pozostawił.
W latach gdy zaczynałem pracę nad swoim projektem, każdą dziedzinę sztuki nawiedzały już nowoczesne technologie. To czego kiedyś nie dało się uzyskać bez udziału człowieka, można było wygenerować za pomocą komputera. Uznałem, że to jest klucz do przyszłości. Rozpocząłem wstępne badania. Po jakimś czasie doszedłem do wniosku, że jeżeli do komputera zostaną wprowadzone dane o dotychczasowych działaniach ludzi w jakimś zakresie, a następnie na bieżąco będą uzupełniane statystyczne dane o oczekiwaniach, komputer jest w stanie sam stworzyć dzieło sztuki.
W ten sposób przez wiele lat gromadziłem arcydzieła ze wszystkich dziedzin, zapisywałem je w technologii cyfrowej, a na końcu katalogowałem.
Widownia słuchała profesora w skupieniu.
– Osobny zespół zajął się badaniem i wprowadzaniem do pamięci komputera psychologicznych potrzeb. Naukowcy ci spisywali reakcje ludzi na różne zjawiska. Inni specjaliści, na podstawie tych danych, za pomocą licznych działań matematycznych, wyprowadzili kilka miliardów wzorów, niezbędnych do pracy urządzenia, które zaraz zaprezentuję.
Wiele osób na pewno powie, że to sztuczka. Ludzie ci będą myśleli, że zebrałem liczne grono artystów i skupowałem ich twórczość.
Jestem w stanie udowodnić, że tak nie jest.
Kończąc moją wypowiedź, chciałbym bardzo podziękować moim współpracownikom. Przy projekcie, przez te wszystkie lata pracowało około siedem tysięcy osób. Wszyscy oni w mniejszym, lub większym stopniu przyczynili się do powstania maszyny, która jest artystą.
Słuchacze kolejny raz nagrodzili naukowca klaszcząc, tym razem na stojąco, po czym znowu nastała cisza.
– Drodzy państwo, przedstawiam wam ArtSimulator! – po tej wypowiedzi profesor ściągnął białą płachtę z tajemniczego obiektu.
Oczom zgromadzonych ludzi ukazał się metalowy, połyskujący niewielki prostopadłościan, rozmiarami przypominający cegłę jakich używano w dawnych czasach do budowy domów. Od urządzenia odchodził jeden kabel, łączący się z innym komputerem.
– Oto jest wynalazek, jakiego jeszcze nie było. Muzyk który nigdy się nie pomyli, malarz o najpewniejszej ręce, pisarz z nieustającym natchnieniem, twórca filmów, który nie potrzebuje żadnej ekipy.
Przybyli goście podziwiający przedmiot, oraz prezentera mówiącego niczym osoba zapowiadająca wykonawców cyrkowych, nie wiedzieli co myśleć.
– Nie ukrywam – kontynuował profesor – swojego zadowolenia z min, które zagościły na państwa twarzach. To właśnie na tą chwilę czekałem ponad połowę swojego życia.
A teraz nastąpi pierwsza część prezentacji. Zapraszam jedną, chętną osobę. Proszę się nie bać nic się nikomu nie stanie.
Kobieta siedząca w pierwszym rzędzie podniosła rękę.
– Zapraszam – zwrócił się profesor do ochotniczki.
Młoda, gustownie ubrana dziewczyna weszła po bocznych schodkach na scenę.
– Proszę tutaj jest ankieta którą musi pani wypełnić, a państwa w tym czasie proszę o chwilę cierpliwości.
Jeden z członków ekipy przystawił krzesło do tego samego stolika, na którym znajdował się wynalazek. Dziewczyna zabrała się do zaznaczania odpowiedzi.
Po upływie około dwudziestu minut, ochotniczka oddała ankietę profesorowi.
– Czy odpowiadała pani szczerze?
– Oczywiście.
– Wspaniale. Proszę chwilę poczekać.
Naukowiec przekazał ankietę podwładnemu. Mężczyzna rozpoczął wprowadzanie otrzymanych danych do jednego z komputerów stojących nieco z tyłu.
– Gotowe – zwrócił się do profesora.
– Zaczynaj – usłyszał w odpowiedzi.
Ludzie czekali na efekt.
Jedna z maszyn okazała się być drukarką. W przeciągu trzydziestu sekund wydrukowała ogromną liczbę kartek.
– Czy zdarzyło się pani czytać kiedyś książkę, na podstawie własnego życiorysu? – zapytał kobietę pan Snoitan.
Dziewczyna była lekko zaskoczona.
– Nie.
– Dzisiaj ma pani okazję. ArtSimulator w czasie dwudziestu siedmiu sekund, stworzył powieść, której główną bohaterką jest właśnie pani – oznajmił profesor wręczając rozmówczyni gruby plik kartek. – Jeżeli się tylko pani zgodzi, powieść trafi jutro do druku. I zapewniam wszystkich zgromadzonych, to będzie bestseller.
Ze strony widowni nie było żadnego odzewu. Wszyscy zgromadzeni w dalszym ciągu nie wiedzieli jak odnieść się do tego co ujrzeli.
– Ale to nie koniec. Oczywiście wiem, że nie jest to możliwie, żebyście państwo przeczytali tą książkę w tej chwili. Większość z was uważa na pewno to wydarzenie, za ustawione.
Nadal nie było żadnej reakcji ze strony publiczności.
– Zapraszam panią do kolejnego stanowiska.
Jeden ludzi obsługujących maszyny, zaprowadził dziewczynę do urządzenia składającego się z fotela i wielu złożonych elektronicznych części za nim.
Profesor podążył za nimi.
– Niech pani usiądzie. To dla pani wielki dzień. Nie dość, że napisano o pani książkę, to jeszcze zostanie pani modelką rzeźbiarza.
Kobieta usiadło na wyznaczonym miejscu. Kilku, dobrze zbudowanych mężczyzn, ubranych inaczej niż grupa naukowców wniosło na scenę trzy duże bloki: z drewna, z gipsu, i z marmuru. Umieścili je w odpowiednich punktach w maszynie obok fotela, po czym zniknęli ze sceny.
– Niech pani się odpręży i wyobrazi sobie, że jest u fotografa – polecił profesor.
Dziewczyna faktycznie zmieniła wyraz twarzy na bardziej pogodny.
– Teraz niech się pani nie rusza przez pół minuty.
Czerwony promień mający swoje źródło w mechanizmie przymocowanym nad fotelem, zaczął swobodnie błądzić po sylwetce kobiety.
– Już po wszystkim – oznajmił profesor, gdy promień zniknął.
Ochotniczka wstała z fotela.
Nagle z maszyny znajdującej się za blokiem z gipsu, wysunęło się ramię z wiertłem, po czym w zaskakująco szybkim tempie rozpoczęło pracę nad blokiem. Po minucie można było już dostrzec zarys postaci, a po trzech publiczność ujrzała gotowe popiersie.
– Zapewne państwo myślicie, że to żadna trudność, że technologia skanowania i tworzenia form za pomocą komputera była znana już dawno. Proszę więc oglądać dalej. – Po tej wypowiedzi profesor kiwnął głową do jednego z mężczyzn pracujących przy komputerze.
Po chwili jasny, czerwony promień, zaczął wypalać kształt w bloku z marmuru. Po upływie piętnastu minut, oczom zgromadzonych ukazała się postać zeskanowanej dziewczyny w pozycji kontrapostu.
Wśród widowni zaczęły się szepty.
Profesor podszedł do dziewczyny i porozmawiał z nią po cichu, tak żeby nie słyszał nikt poza nimi.
– Jeżeli to także dla państwa za mało, proszę spojrzeć na kolejne dzieło ArtSimulatora – zwrócił się już normalnym głosem do publiczności.
Tym razem pojawił się biały promień, który powoli, nie zmieniając barwy drewna, rozpoczął tworzenie rzeźby w ostatnim bloku. Gotową postać zgromadzeni ujrzeli dopiero po godzinie. Jednak warto było czekać, gdyż tym razem ochotniczka została przedstawiona naga, w biegu.
Profesor wziął do ręki malutką kamerę i zaczął obchodzić rzeźbę ze wszystkich stron. Na ekranie wiszącym nad sceną ukazał się obraz przesyłany na żywo z kamery profesora.
Publiczność była zaskoczona precyzją wykonanej rzeźby. Rozpoczęły się głośne rozmowy.
– Sami państwo widzicie. Każdy z nas ma ręce, ale nie każdy potrafi rzeźbić. Każdy komputer potrafi skanować, ale nie każdy komputer potrafi przetwarzać.
Ludzie siedzący na widowni byli zaskoczeni.
– Teraz chciałbym pokazać państwu jeszcze jedną rzecz – powiedział profesor odkładając kamerę.
– Pani już dziękuję.
Dziewczyna opuściła scenę, trzymając w rękach plik zadrukowanych kartek. Gdy tylko usiadł zaczęła czytać pierwszą stronę. Jej sąsiedzi zaglądali prze jej ramię chcąc dowiedzieć się co jest tam napisane.
– Nadchodzi czas na punkt kulminacyjny naszej prezentacji. Otóż bez państwa zgody, zeskanowałem wszystkie osoby siedzące na widowni, za co serdecznie przepraszam. Oczywiście zaraz gdy się pokaz skończy, wasze dane zostaną usunięte z pamięci ArtSimulatora. Gdybym tego nie zrobił prezentacja byłaby niewiarygodna dla większości z was.
Jest tu wielu aktorów, domyślam się jednak, że większość z państwa nie miała okazji nigdy zagrać w filmie. Mój wynalazek wam to ułatwi, a właściwie już to zrobił. Nie wiecie państwo jak wiele informacji o człowieku jest w stanie uzyskać komputer w ciągu sekundy. ArtSimulator miał zdecydowanie więcej czasu, tak więc stworzył we własnej pamięci projekcję każdego z was. Następnie korzystając z miliardów filtrów wykreował kompletny, pełnometrażowy, fabularny film. To komputer zdecydował o tym kto będzie odtwórcą głównej roli, a kto tylko statystą. Jest autorem tego co państwo za chwilę zobaczycie. Wszystko zostało oczywiście zaprojektowane w grafice trójwymiarowej.
Nic więcej nie mam do dodania. Zapraszam na projekcję.
Światła w oświetlające scenę zgasły. Zapanował mrok.
W pewnym momencie na ekranie umieszczonym nad sceną pojawił się obraz.
Publiczność oniemiała. W trakcie filmu słychać było głosy: „To jest niewiarygodne!”, „To przecież jestem ja!”, „Jaki realny obraz!”. Widzowie otwierali oczy coraz szerzej nie mogąc nadziwić się temu, co zostało im przedstawion. Profesor obserwując ich twarze, rozjaśniane jedynie blaskiem ekranu był niezwykle uradowany.
– Nikt nie wierzył – mówił sam do siebie. – A teraz wszyscy będą chcieli żebym pokazywał swoje dzieło. Cały świat ujrzy twórcę idealnego. Kiedyś wybitni ludzie wyprzedzali epoki. Mój komputer będzie wszystkimi epokami, które były, które są, które będą. Nikt nie będzie lepszy.
Po upływie dwóch godzin film się skończył. Ekran został wyłączony. W sali zapanowała ciemność. Po krótkiej chwili światła oświetlające scenę ponownie ukazały to co się na niej znajdowało.
Publiczność wstała. Rozpoczęły się owacje trwające sporą ilość czasu. Ludzie krzyczeli gratulując profesorowi Snoitanowi.
Specjalny komitet, złożony z naukowców różnych akademii i uniwersytetów, wystąpił wręczając wynalazcy wielki bukiet kwiatów. Przewodniczący tej grupy uciszał gestami tłum. I gdy nastał spokój przemówił:
– Nazywam się David Coin. Jestem przewodniczącym Rady Technologii i Przemysłu Nowoczesnego od dziesięciu lat. Pierwszy raz, odkąd objąłem ten urząd, nie wiem co powiedzieć. Gratulacje John. Dokonałeś niemożliwego.
Po raz kolejny rozpoczęły się oklaski. Profesor Snoitan uścisnął rękę przewodniczącemu.
– Drodzy państwo widzicie przyszłość – przemówił twórca ArtSimulatora. – Od jutra będziecie mogli słuchać w operach muzyki skomponowanej przez komputer. Dzisiejszy dzień przejdzie do historii.
Oklaski wzmogły się.
– Dziękuję za przybycie. Od jutra ArtSimulator będzie już mówił sam za siebie.
Owacje słabły na sile, a ludzie zaczęli schodzić z widowni. Kurtyna została opuszczona.
Członkowie zespołu obsługującego maszyny rozpoczęli demontaż wszystkich urządzeń
Delegacja Rady Technologii i Przemysłu Nowoczesnego zgromadziła się wokół profesora.
– Doskonała robota! Chyba nie muszę mówić, że zgarniesz w tym roku wszystkie nagrody – pochwalił znajomego przewodniczący.
– Nagrody to tylko dodatek – odparł profesor.
– Nie udawaj idealisty. Słuchaj, przecież teraz odezwą się do ciebie wszystkie instytucje kultury. No naprawdę, wytrwałość ci się opłaci. Zbijesz fortunę.
Jeden pracowników profesora odłączył delikatnie kabel od ArtSimulatora, po czym umieścił z największą ostrożnością urządzenie w sejfie, poruszającym się na kółkach.
Innemu podwładnemu profesor oddał bukiet.
Na scenie panowało ogólne zamieszanie.
– Wiesz David, to nie jest jakiś tam wynalazek. Przypominam ci, że spędziłem nad nim trzydzieści pięć lat. Żadnych urlopów, żadnych zwolnień. Po czternaście godzin dziennie. Czy naprawdę myślisz, że robiłem to dla pieniędzy. Ja to robiłem, bo chciałem czegoś więcej. Chciałem pokazać ludziom, że można ulepszać świat.
– Tak czy inaczej gratuluję ci. Za cztery miesiące nastąpi rozdanie nagród Amerykańskiej Akademii Nauk. Myślę, że już powinieneś montować półkę pod statuetkę.
Po tej rozmowie, Snoitan pożegnał się ze wszystkimi członkami komitetu i oddalił się.
Ostatnie urządzenia zniesiono ze sceny. W sali nie została już ani jedna osoba. W pomieszczeniu zapanował mrok.
Przed głównym wejściem do instytutu rozpoczął się harmider. Dziennikarze wyrywali sobie nawzajem ludzi, z którymi chcieli przeprowadzić wywiad.
– Wie pani, to stawia twórców w niezręcznej sytuacji – wypowiadał się jakiś mężczyzna.
– Myślę, że artyści powinni myśleć o zmianie zawodu – komentował inny.
– Poprzeczka została ustawiona wysoko. Ten komputer może wszystko – stwierdziła jedna z najlepszych aktorek w Ameryce. – My jesteśmy tylko ludźmi, przez co mamy wyczerpywalne baterie.
– Świat wszedł w nową erę. Będziemy podziwiali sztuczne piękno, kochać sztucznych ludzi, podziwiać pracę maszyn – wywnioskował jeden z uczonych naukowców. – Jak to się wszystko potoczy pokażą kolejne miesiące. Jeżeli powstał wrażliwy komputer, to już tylko cienka granica dzieli nas od przywitania wyprodukowanych ludzi. Jutro wchodząc go galerii nie będziemy wiedzieli, czy oglądamy obraz namalowany przez procesor, czy ludzką rękę. Być może za rok nie będziemy wiedzieli czy naszym sąsiadem nie jest układ scalony – po tej wypowiedzi mężczyzna opuścił dziennikarza.
Wywiady były przeprowadzane jeszcze przez wiele godzin. Większość była relacjami na żywo. Na temat urządzenia wypowiadało się także wielu członków zespołu pracującego przy jego tworzeniu.
Gdy nastał zmrok, przed gmachem Instytutu Rozwoju Technologii Przyszłości została już tylko garstka osób.
Wieczorem profesor Snoitan oglądał kolejny raz nagranie z prezentacji siedząc w swoim malutkim pokoiku, w hotelu należącym do instytutu. Wprowadził się tam zaraz po rozpoczęciu prac nad ArtSimulatorem, chcąc mieć całkowitą kontrolę nad projektem. Z czasem bardzo związał się z tym miejscem.
Zdecydowanie nie był to luksusowy apartament. Hotel służył przeważnie studentom, którzy przyjeżdżali do instytutu chcąc przyglądać się pracy najlepszych.
Całe pomieszczenie, wraz z łazienką, liczyło sobie około dwudziestu metrów kwadratowych. Poza starym łóżkiem i najnowocześniejszym komputerem, z dotykowym ekranem, można było znaleźć tam stosy książek, porozrzucanych na całej powierzchni podłogi. Ściany nie były malowane prawdopodobnie odkąd powstał ten budynek.. Do łazienki wstawiono kabinę prysznicową, malutką umywalkę i sedes. Jedyne okno było niesłychanie brudne. Za garderobę służył profesorowi róg pokoju.
Wiele osób namawiało go na zmianę mieszkania, jednak nigdy się na to nie zdecydował.
Posiłki jadał w stołówce znajdującej się na parterze. Bywało natomiast czasem tak, że pochłonięty pracą, nie spożywał nic przez cały dzień.
Około godziny dwudziestej trzeciej profesor usłyszał dźwięk telefonu komórkowego. Przełączył tryb na wideokonferencję.
– Witam panie profesorze. Nie wiem czy mnie pan pamięta. Nazywam się Peter Lake, rozmawialiśmy kilka dni temu. Mam być pana agentem.
– Nie moim, tylko ArtSimulatora.
Menedżer lekko się zdziwił.
– No tak. Mam zająć się organizacją działalności komputera. Myślę, że nie będzie pan zawiedziony. Rozmawiałem już z tą kobietą, o której pana urządzenie napisało książkę. Jutro powieść pójdzie do druku. W dniu jutrzejszym zorganizowałem też koncert w filharmonii, zaproszenia zostały rozesłane do największych ludzi ze świata muzyki.
Tak jak ustalaliśmy, moje honorarium wynosi trzydzieści procent.
Wszystkie dane o koncercie wysłałem już do przewodniczącego pańskiego zespołu.
– Dobrze. Proszę tylko o jedno. Niech nie umawia pan żadnych wywiadów ze mną. Chcę, żeby ArtSimulator mówił sam za siebie.
– Oczywiście wszelkiego rodzaju kontakty z mediami przyniosłyby wielkie korzyści. Ale jeżeli nie chce pan, obejdziemy się bez tego.
To wszystko. Jutro będę czekał w filharmonii o dziesiątej. Koncert zaczyna się o dwunastej. Koordynator pańskiego zespołu zapewnił mnie, że wszystko będzie gotowe.
– Dobrze, dziękuję panu.
– Do widzenia – pożegnał się menedżer, po czym rozłączył się.
Ekran telefonu samoczynnie się wygasił.
Profesor położył się na łóżku. Wyłączył pilotem nagranie z dzisiejszego dnia które odtwarzał komputer. Przez jakiś czas myślał jeszcze o przyszłości, aż w końcu usnął w ubraniu, przy zapalonym świetle.
Następnego dnia budzik zadzwonił o szóstej rano. Profesor zabrał się do codziennej toalety. Przedtem jednak włączył komputer i przeczytał korespondencję, jaką otrzymał po wczorajszym występie.
Były to głównie gratulacje, od różnych środowisk naukowych, oraz zaproszenia na pokazy możliwości wynalazku.
Gdy już wziął prysznic i się ubrał, zjechał windą do stołówki. Gdy czekał na śniadanie zadzwonił telefon. Był to znowu Peter Lake.
– Dzień dobry, ja tylko na momencik. Udało mi się sprzedać film który pan pokazywał wczoraj na prezentacji. Trafi do kin za dwa tygodnie. Oczywiście wszyscy, których podobizny zostały w nim zamieszczone, po kilku negocjacjach, wyrazili zgodę.
– Widzę, że ostro wziął się pan do pracy – odpowiedział profesor na informację agenta.
– Czas to pieniądz panie Snoitan, a o pieniądzach porozmawiamy jak się spotkamy. Do zobaczenia w filharmonii.
– Do widzenia – pożegnał rozmówcę profesor.
Kucharka przyniosła śniadanie, które składało się z jajecznicy, dwóch tostów i kawy.
– Smacznego – powiedziała pracowniczka stołówki kładąc posiłek przed naukowcem.
– Dziękuję – odpowiedział profesor zabierając się do jedzenia.
Po śniadaniu pan Snoitan wrócił do swojego pokoiku. Usiadł przy komputerze, na jednej ze stert książek. Czytał opinie na temat ArtSimulatora zamieszczone na różnych portalach internetowych.
Uśmiechał się sam do siebie.
W ten sposób upłynął mu czas do wyjazdu.
Zamówił taksówkę, która dowiozła go w pół godziny do filharmonii.
Wysiadając z samochodu ujrzał przepiękny budynek, wybudowany w dziewiętnastym wieku. Gdy uświadomił sobie, że to dzięki niemu zamiast kilkudziesięciu muzyków zagra tutaj jeden komputer, poczuł się niesłychanie dumny.
Przed filharmonią zebrała się już większa grupa ludzi. Byli to przeważnie muzycy, dyrygenci, kompozytorzy i krytycy. Wokół krążyło oczywiście pokaźne grono dziennikarzy.
Gdy ujrzeli profesora, od razu do niego podbiegli.
– Jak to jest być człowiekiem, który zmienił bieg historii?
– Nad czym pan obecnie pracuje?
– Czy ujawni pan w końcu kto jest sponsorem projektu?
Widząc to pan Lake podszedł do dziennikarzy.
– Proszę odejść, profesor Snoitan nie odpowie na żadne pytanie.
Agent zaczął torować drogę do wejścia naukowcowi. Dziennikarze nadal bombardowali wynalazcę pytaniami i błyskami fleszy. Dopiero za drzwiami sytuacja się uspokoiła.
Pan Lake był to wysoki, zadbany mężczyzna. Jego ubrania świadczyły o tym, iż jest to człowiek bardzo zamożny. Miał około czterdziestu lat. Krótko przycięte, siwiejące włosy, doskonale wyglądały w zestawieniu z modnymi okularami w czarnych oprawkach.
– Przepraszam pana za tych reporterów.
– To nie pana wina. Chciałbym porozmawiać z moim zespołem.
– Oczywiście. Na dzisiejszy dzień przeznaczono dla nich kilka pomieszczeń za sceną. Zaprowadzę pana.
Szli długim korytarzem, mijając pracowników filharmonii. W końcu dotarli do obszernego pomieszczenia, gdzie grupa ludzi obsługujących urządzenia przygotowywała się do występu.
Profesor podszedł do koordynatora.
– Gdzie jest ArtSimulator?
– Już został ustawiony na scenie – usłyszał w odpowiedzi. – W tej chwili kończymy instalację detektorów dźwięku. Ekipa już ustawiła głośniki. Właściwie już wszystko jest gotowe.
– Ile przepuściliście przez niego w nocy?
– Około stu terabajtów.
– I jak z chłodzeniem?
– Bez zarzutów.
– To dobrze.
Pan Lake podszedł do profesora.
– Panie Snoitan, dyrektor filharmonii chciałby z panem porozmawiać.
– Dobrze, niech pan prowadzi.
Przebyli kilka korytarzy, a następnie weszli po szerokich drewnianych schodach na drugie piętro. Tutaj znajdował się gabinet dyrektora.
Pomieszczenie to było urządzone w starym stylu. Mnóstwo drewnianych mebli, porcelanowych waz, oraz dzieł sztuki.
Dyrektor wyglądał niczym jeden z mężczyzn, przedstawianych na obrazach w osiemnastym wieku. Był niski i lekko otyły. Pokaźne wąsy zasłaniały pół jego twarzy. Ubrany był niczym francuscy arystokraci kilkaset lat temu. Brakowało mu jedynie szabli.
Trzymając w lewej ręce fajkę, prawą przywitał profesora.
– To zaszczyt gościć tak wielkiego człowieka.
– Mnie również miło – odpowiedział pan Snoitan.
– Muszę przyznać, że miałem dylemat, czy zgodzić się na taki eksperyment. Ostatecznie jednak pan Lake mnie przekonał. Dzisiejszy występ to faktycznie przełom. Mam nadzieje, że krytycy przychylnie odniosą się do naszego pokazu.
– Ja również.
Dyrektor wskazał przybyłym fotele, po czym cała trójka usiadła przy wielkim drewnianym stole.
– Proszę mnie oświecić, ponieważ nie wszystko zrozumiałem. Na czym dokładnie ma to polegać? – spytał gospodarz.
– Już wyjaśniam – powiedział profesor. – Komputer za pomocą kilkuset czujników bada reakcję publiczności. Następnie korzystając z dostępnej bazy dźwięków wybiera te najodpowiedniejsze i tworzy z nich kompozycję, po wcześniejszym zastosowaniu kilkuset tysięcy filtrów. Ostatecznie zostanie wyprowadzony wzór, za pomocą którego procesor obliczy, jak powinien potoczyć się koncert.
Dyrektor spojrzał podejrzliwie.
– Strasznie to skomplikowane – ocenił wypowiedź naukowca.
– Myślę, że efekt będzie zadawalający.
– W porządku. A niech mi pan jeszcze powie, skąd on będzie wiedział kiedy skończyć.
– Filtry w połączeniu z danymi o reakcjach widowni o tym zdecydują.
– Czyli nie możemy określić ile będzie trwał taki koncert?
– Możemy. Ostatecznie to tylko komputer, ale jest to także artysta. Uważam więc, że powinniśmy pozwolić mu robić to, co uzna za słuszne. Tylko wtedy będziemy mieli do czynienia z prawdziwym dziełem. Przecież kompozytorowi pan nie wyznacza ilości dźwięków.
– Właściwie to ma pan rację – odpowiedział dyrektor.
– Proszę mi zaufać. ArtSimulator wie co robić.
– Pan o tym komputerze mówi jak o człowieku.
Na ten komentarz profesor nic nie odpowiedział.
Pogawędzili jeszcze pół, aż w końcu dyrektor oznajmił, że już powinni się zbierać.
Cała trójka wstała i opuściła gabinet. Pracownik filharmonii zaprowadził profesora i jego towarzysza na widownię.
Gdy przekroczyli potężne drewniane drzwi ze złotymi klamkami, profesor stanął jak zamurowany. Przed oczami wyobraźni naukowca ukazała się jego matka, z którą bardzo często chodził do różnych miejsc kultury. Przypomniał sobie, że na koncercie muzyki poważnej był ostatni raz w drugiej klasie liceum. Wtedy na skrzypcach grała jego siostra. Tego dnia prezentowała się przepięknie. Wszyscy muzycy, których umiejętności wówczas podziwiał, wyglądali jak spokojne liście na lustrze jeziora, poruszane falami w jednym tempie. Każdy z połyskujących, doskonale wykonanych instrumentów, stanowił osobną planetę, wprawianą w ruch za pomocą rąk jej właściciela. Dyrygenta natomiast można było porównać do drzewa z nagimi gałęziami, poruszanymi silnym jesiennym wiatrem. Całe to wydarzenie zrobiło na nim ogromne wrażenie. Oboje z matką byli bardzo dumni. W owym czasie siostra profesora zaczynała karierę muzyka.
– Panie Snoitan, czy coś się stało? – zapytał pan Lake.
– Wszystko w porządku.
Zbliżali się do sceny. Ich miejsca znajdowały się w pierwszym rzędzie.
Teraz jego wizje nasiliły się. Przypominało mu się jak bardzo jego siostra dbała o instrument. Ile dni poświęcała na naukę gry. Podczas gdy on przesiadywał w uniwersyteckich pracowniach, ona szkoliła warsztat. Często widział jak odmawia sobie różnych przyjemności, tylko po to by dojść do perfekcji.
Sam był zaskoczony swoją reakcją. Przez trzydzieści lat pracy nad ArtSimulatorem ani razu nie przeszła mu przez głowę żadna taka myśl. Był pewien, że takie wrażenie zrobiło na nim wnętrze sali koncertowej. Nie wiedział z jakimi emocjami ma do czynienia.
W pomieszczeniu pojawiało się coraz więcej osób. Wszyscy byli ubrani bardzo elegancko.
Profesor przypadkiem podsłuchał pewną rozmowę:
– Słuchaj, ten facet jest wspaniały. Pokaż mi drugie takie palce, a przyznam ci rację.
– W dziewięćdziesiątym dziewiątym, w Paryżu słyszałem dużo lepszego fortepianistę od tego twojego Włocha.
– On ma dopiero dwadzieścia trzy lata.
– Ja w jego wieku…
Tutaj rozmowa dwóch mężczyzn zmieszała się z innymi głosami.
Pan Snoitan wraz z menedżerem zajęli odpowiednie fotele.
Naukowiec spoglądał na ArtSimulator, stojący na stoliku. Pan Lake w tym czasie rozmawiał z mężczyzną siedzącym po jego drugiej stronie.
Profesor nie mógł zrozumieć jakich uczuć doznaje. Nie był w stanie cieszyć się swoim sukcesem w równym stopniu, jak wtedy podzielał szczęście swojej siostry. Coś mu się nie zgadzało.
Lecz w końcu przemógł się. Uświadomił sobie, że pracował na dzisiejszy dzień, trzydzieści pięć lat.
Ujrzał urządzenie, jakby w zupełnie innym świetle. Cztery potężne głośniki stojące wokół ArtSimulatora, teraz już nie były dla niego czymś inwazyjnym w tym miejscu, lecz wspaniałą monumentalną kompozycją.
Pochłonięty swoimi przemyśleniami, nie zorientował się nawet gdy zapanowała cisza, a dyrektor wyszedł na scenę.
– Witam państwa na wydarzeniu, będącym kolejnym przełomem w świecie sztuki – rozpoczął przemówienie pracownik filharmonii. – Oto dziś, usłyszymy melodię autorstwa komputera. Profesor Snoitan w rozmowie ze mną przed koncertem, zapewnił mnie, że będzie to dzieło skomponowane przez procesor, czy jakoś tak.
Publiczność roześmiała się na chwilę.
– Proszę mi wybaczyć moje braki w fachowej terminologii – kontynuował. – Myślę, że muzyków, oraz kompozytora nie muszę przedstawiać. Niestety tytuł dzieła nie jest mi znany.
Powiedziałem już chyba wszystko. Zapraszam państwa na koncert, wykonany przez ArtSimulator.
Rozpoczęły się oklaski. Dyrektor zszedł ze sceny. Światła lekko osłabły, przyciemniając w ten sposób całe pomieszczenie. Jeden reflektor natomiast, bardzo rozjaśniał stolik wraz z ArtSimulatorem.
Z głośników wypłynęły pierwsze dźwięki.
Publiczność wsłuchiwała się uważnie w muzykę tworzoną przez urządzenie
Profesor zamknął oczy. Starał wyobrazić sobie muzyków, a między nimi swoją siostrę. Na tej projekcji upłynął mu pozostały czas koncertu.
Gdy muzyka ucichła, pan Snoitan otworzył oczy. Ludzie wstali z miejsc i zaczęli klaskać. Owacjom nie było końca. Około trzech minut minęło, zanim dyrektor filharmonii wyszedł na scenę i zaczął uciszać zgromadzonych, aż w końcu przemówił.
– Panie Snoitan, jestem zaskoczony!
Słuchacze ponownie nagrodzili oklaskami występ.
– Kompozycja rzeczywiście była świeża i spójna, a jakość dźwięków zaskakująca. Mam nadzieję, że będzie pan przyprowadzał swojego kolegę – tutaj dyrektor wskazał ręką na ArtSimulator – częściej do naszej siedziby.
Serdecznie państwu dziękuję za przybycie.
Widzowie jeszcze raz wstali z fotel, po czym zaczęli bić brawo.
Profesor wraz z agentem opuścili salę.
– Panie Snoitan, obiecałem krytykom, że będą mogli z panem porozmawiać po koncercie.
– Przecież prosiłem pana.
– Tak wiem, ale ludzie domagają się informacji. Niech pan to zrobi dla dobra sprawy.
– Dobrze, ale naprawdę nie mam ochoty na to. Następnym razem, upoważniam pana do tej funkcji.
– Proszę tędy. Obiecałem im spotkanie z panem w holu.
Obaj mężczyźni ruszyli korytarzem. Musieli poczekać kilka minut, zanim ludzie chcący porozmawiać z profesorem wyjdą z sali i zjawią się na miejscu
– Czy jest możliwość, żeby ten komputer odtworzył dokładnie to samo jeszcze raz? – zapytała starsza kobieta.
– Tak – odpowiedział profesor.
– Czy to co usłyszeliśmy było komponowane na bieżąco? – zapytał ktoś inny.
– Można to tak określić.
– Panie Snoitan to było genialne. Czy powtórzy pan to?
– Ja? Ja tylko siedział i słuchałem dokładnie tak samo jak państwo.
– To było wspaniałe. Myślę, że krytycy muzyki będą mieli nowy temat do napisania kilku książek o tym nurcie w muzyce klasycznej, jeżeli nie ubiegnie ich w tym oczywiście pański wynalazek – ocenił śmiejąc się wysoki mężczyzna w garniturze.
Profesor odpowiadał jeszcze dłuższy czas na pytania. W końcu pan Lake powiedział, że pan Snoitan ma wiele rzeczy na głowie i już musi iść.
Naukowiec dochodził już do drzwi wyjściowych, gdy zatrzymała go bardzo stara kobieta, chodząca o lasce.
– Czy zna pan Emmę Snoitan panie profesorze? Czy to jest jakaś pana dalsza rodzina?
Profesor zbladł. Nie spodziewał się tego pytania. Poczuł się jakby spadł na niego jakiś wielki ciężar. Miał ochotę schować się w najgłębszej dziurze jaką miał w zasięgu wzroku.
– Tak, znam – odpowiedział po jakimś czasie.
– A ma pan jakieś informacje o niej? Wie pan gdzie się ona teraz znajduje? To była doskonała skrzypaczka, i tak nagle…
Mężczyzna nie wytrzymał. Wybiegł z filharmonii. Przed budynkiem natchnął się na grupę dziennikarzy, którzy przyparli go do muru.
W pewnym momencie poczuł, że wszystkie siły z niego odpływają. Nogi się pod nim ugięły i upadł na ziemię. Przez chwilę słyszał jeszcze jakieś głosy, a potem widział już tylko ciemność. W końcu stracił przytomność.
Obudził się w szpitalnej sali. Zerknął na klatkę piersiową, do której przymocowanych miał kilka elektrod. Obok łóżka ustawiono urządzenie badające wszystkie parametry życiowe pacjenta. Na sali nie było nikogo oprócz niego. Rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu przycisku wzywającego pielęgniarkę. Znalazł go w pobliżu łóżka i nacisnął.
Zaraz zjawiła się członkini szpitalnego personelu.
– Ale nas pan nastraszył – odezwała się do profesora regulując tempo kroplówki.
– Siostro, naprawdę nic mi nie jest, proszę mnie wypuścić.
– Niestety nie ma takiej możliwości. Za godzinę obejrzy pana lekarz i to on zdecyduje o tym kiedy pan wyjdzie. A do tego czasu ten mężczyzna, który pana przywiózł, kazał pana pilnować.
– Kto to był?
– Nie pamiętam w tej chwili jego nazwiska.
– Lake?
– Właśnie! No jeżeli pan jest w stanie skojarzyć takie rzeczy, to chyba nic poważnego panu się nie stało.
Pielęgniarka sprawdziła jeszcze jaki puls ma profesor, po czym wyszła z sali.
Ciąg dalszy nastąpi.
Przeczytałem.
Opowiadanie dużo by zyskało na oczyszczeniu z całkowicie zbędnych szczegółów, na przyspieszeniu akcji, urealnieniu nieporadnych i momentami drętwych dialogów. Mam nadzieję, że w kontynuacji te sprawy bedą wyglądały lepiej. Aha, że interpunkcja przestanie szaleć, też mam nadzieję...
Dopisz w tytule, że to nie jest całość, bo krew człowieka zalewa jak czyta tekst, a tu nagle "ciąg dalszy nastąpi".
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
Rozwlekłe i w efekcie nudne. Pozdrawiam.