- Opowiadanie: Jazzper - Port w Leignborn

Port w Leignborn

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Port w Leignborn

Wybudowanie niewielkiego portu było planowane w Leignborn od zawsze, lecz nie zawsze udawało się dopiąć wszystkiego na ostatni guzik. Miało to zwiększyć zyski dzięki prawu składu, którym Leignborn mogło się posługiwać. Było ono stosowane w stosunku do kupców podążającym przez miasta przez trakt południowy i dalej, w kierunku granicy z Sherbing. Aby w ogóle inwestycja była sensowna, określono w jakich granicach miałyby mieścić się dochody. Okazało się, że gdyby prawo składu stosowano też w stosunku do barkasów, szkut i komięg które tamtędy przepływały, to zyski powiększył by się prawie dwukrotnie. Leiga była szeroką rzeką, która była używana do transportu jeszcze wtedy, gdy Leignborn było małą wioską i mało kto myślał o powstaniu tutaj jednego z ważniejszych miast. Przez wiele lat do kas nie wpływały żadne pieniądze z tytułu transportu wodnego, choć miasto posiadało w kontroli około piętnastomilowy odcinek rzeki. Leiga była największym dopływem południowego Hagu, największej rzeki w całej Asthardii. Kapitanowie i sternicy szkut płynących przez Leigę nie płacili podatków ani ceł aż do samego połączenia obu rzek. W promieniu 50 mil nie było tutaj bowiem miasta, które posiadałoby port i prawo do zatrzymania towarów na handel. Port miał powstać w okolicy mostu zwodzonego, prowadzącego z miasta wprost na północ, w kierunku Bormlea, Ignborgu, Heatown i Sheld. Koszty były ogromne, głównie ze względu na sprowadzane materiały. Główna siedziba zarządcy miała być przede wszystkim duża. Dużo w niej miało być magazynów, spichlerzy i izb, w których kupcy mogliby się zatrzymać i sprzedawać swoje towary według obowiązującego przez 12 dni prawa składu.

Rok 1619 miał być rokiem przełomowym w budowie portu. Spisano już plan potrzebnych materiałów, przewidywaną kwotę jaką trzeba będzie wyłożyć oraz przewidywany termin ukończenia budowy. Miała ona trwać około czterech lat. Pierwszą fazą budowy było przygotowanie terenu i jego okolicy pod budowę. Całkowicie prawie wyrównano fragment brzegu po zachodniej stronie rzeki, na któym miał stanąć główny budynek wraz z magazynami. Nieco na północ, wyryto długi na 200 metrów kanał, w którym stacjonować miały łodzie. Aby uniknąć niebezpiecznych incydentów i prób ucieczki przed kontrolą, ocleniem i wykonaniem prawa składu, przez całą szerokość rzeki, 20 metrów za kanałem, przeciągnięto długie, pozbijane razem bale które przypominały kształtem bramę. W zamiarze, brama miała być podnoczona na linach z wykorzystaniem wielkich kół zębatych, które to obracały się i wprawiały w ruch inne ogromne bale, nakręcając na nie liny, zupełnie jak to jest z wiadrem w studni. Szkuta, barkas i inna komięga po przejściu kontroli mogła więc bezpiecznie przez tą bramę przepłynąć.

W Leignborn zostawiano na sprzedaż zgodnie z prawem składu tylko określone towary. Te, na które byłw tym momencie największy w mieście popyt, te które na liście potrzeb będą gościć po wsze czasy oraz te, które zarządca portu miał zarzyczyć sobie aby w mieście na czas określony pozostały.

Wykonaniem projektu i planu inwestycji zajął się architekt pochodzący z Ghrakanav, powszechnie uważanego za światową stolicę architektury, budownictwa i wszelkiej maści inżynierii. Projekt był więc, jak przystało na absolwenta Wielkiej Akademii Sztuki i Architektury w Ghrakanav, wykonany niezwykle starannie, szczegółowo i dokładnie. Wystarczyło tylko spojrzeć i już było wiadomo co gdzie jest, jakich rozmiarów są poszczególne pomieszczenia, całe kondygnacje i jakie jest ich przeznaczenie. Ten sam człowiek zajmował się również sprowadzaniem materiałów potrzebnych do zrealizowania tego ambitnegoi, jak wielu uważało, drogiego projektu. Gdy podano mu kosztorys wykonany przez jednego z okolicznych "znawców" uśmiechnął się tylko, dopisał znak dzielenia, wraz z dzielnikiem. Gdy zobaczomo jak dużo będzie można zaoszczędzić na tej budowie, natychmaist odsunięto lokalnego eksperta od wszelkich zobowiązań. Suma podana przez Hesslinka Sechza, bo tak się nazywał, była natychmiast przyjęta, i chciano zaczynać budowę choćby od zaraz. Okazało się, że najpierw trzeba będzie złożyć zamówienia na potrzebne materiały. Kamień, drewniane belki, cegły i spoiwa do nich oraz blaszany dach. Blaszany dach! Żaden ze znanych czy widzianych gdziekolwiek w okolicy obiektów nie mógł się pochwalić blaszanym dachem! Mówiono że blacha lśni w słońcu, że port będzie nazywany Portem Słonecznym. Tak też w rzeczywistości było. Polerowana blacha, pod wpływem światła słonecznego błyskała po oczach jak ogromna latarnia. Zamówienia na kamień były składane w Granti-Duur. Największej na północnym zachodzie kopalni, z której pochodziła znakomita większość stosowanych budulców. Drewno, najwytrzymalsze a zarazem piękne drzewo Sosen Północnych były sprowadzane prosto z Norlon. O tak drogich– mimo znajomości Hesslinka– i wspaniałych materiałach mało kto w ogóle śnił. Wszyscy byli dumni że w okolicy niewielkiego miasta Leignborn, stanie jeden z najpiękniejszych i najnowocześniejszych portów rzecznych w okolicznych imperiach. Miał on być podobny do portów na dalekim południu, w Shinara i Pantras, gdzieistniały najwspanialsze i najprężniej zarabiające porty. Po około dwóch miesiącach oczekiwań zaczęły napływać pierwsze transporty. Ogromnymi wozami zaprzęgniętymi w potężnie umięśnione konie przewożono ogromne ilości kamienia, bali drewnianych i polerowanej blachy. Osobnymi wozami, mniejszymi od tych z głównym budulcem, przewożono narzędzia i spoiwa, a przede wszystkim– wykonawców. Było ich multum. Tak wielkiego i nowoczesnego projektu nie mogła wykonać w krótkim czasie ani mało liczna, ani nie doświadczona grupa. Kilkaset świetnie wyszkolonych w swoim fachu rzemieślników, każdy z zapleczem doświadczeń i ogromną wiedzą, przybywali właśnie tu, do wschodniej części Asthardii by wybudować potężny port. Pochodzili oni, tak jak i budulec, z Ghrakanav i okolicznych miast.

Byli oni ubrani w grube spodnie, zaczepione na ramionach szerokimi szelkami, wokół bioder przepasani byli szerokim trokiem z ponatykanymi w nim narzędziami. Na głowach nosili jedynie włosy, w ogóle nie przejmując się tak szeroko rozgłaszanym na budowach zagrożeniem. Byli profesjonalistami, dlaczego więc miała by komuś z góry spaść cegła? A nawet jeśli spadla to co? Pracownik niezdolny do pracy zastepowany byl natychmiast innym i wysyłany do domu z odprawa. Czasami poszkodowani wracali z powrotem do pracy, czasami nie. Niektórzy jeszcze odchodzili całkiem z tego świata, w dosłownym i metaforycznym sensie. W każdym bądź razie, robota szła sprawnie, gładko i bez większych utrudnień. Czasami tylko zdarzały się chwilowe przestoje, pojawiały się krótkie przerwy, które jednak nie wpływały znacząco na tempo prac i termin ukończenia. Tak więc, przez kolejne dni, tygodnie i miesiące powstawał port. Z biegiem czasu, zainteresowanie rosło i rosło. Nie było już dnia, w którym na murach nie staliby ludzie, oglądając monument.

Po ponad czterech latach nieustannej pracy, wytężania sił ponad wszelką miarę i wkłania ogromu pieniędzy w tę inwestycję, port wkońcu powstał. Powstał taki port, że sami konstruktorzy, architekci i mieszkańcy Leignborn byli zaszokowani. Wstępne projekty, próby wizualizowania i imaginacji gotowego projektu były niczym w porównaniu z tym, co można już było dostrzec. Blacha odbijała słońce mocniej niż sobie wyobrażano, połączenie drewnianych bali, kamienia i pięknych materiałów wykończeniowych wprawiały w zachwyt. Od tego czasu czekano już tylko na zyski. Pieniądze, które zostały zainwestowane, musiały się zwrócić. Oprócz tego miały również przynieść zysk, i zgodnie z tymi słowami– przynosiły go. Już po kilku miesiącach do kasy zaczęły wpływać pierwsze brzęczące dukaty, refety, randy i tinlary. Handel kwitł, ludzie byli zadowoleni z dobrej jakości towarów a przede wszystkim z niskich cen, koszty się zwracały. Jednak pojawiły się pierwsze głosy krytyki. Krytykowano przeważnie wysokość podatków, ceł i opóźnienia w zamówieniach. Podatki zdaniem "kapitanów" były wysokie i tak rzeczywiście było. Każdy z dowódców, który pierwszy raz przepływał portem, przecierał oczy ze zdumienia i doszukiwał się sprawiedliwości. Obiecywano że podatki i cła będą wyjątkowo niskie i przepływ tędy będzie po prostu przyjemnością, a wcale tak nie było. Szyprowie byli z tego powodu wściekli i postanawiali "Napluć na taki interes! Gdzie tu dane słowo i sprzyjanie handlowi?". Przez długi czas polityka portu była bardzo ostra i nie zgadzano się na obnizenie podatków. Dopiero gdy zaczęto odnotowywać mniejsze niż dotychczas zyski, władze uległy. Dzięki temu posunięciu, wszelkie skamlenia umilkły i trzeba było się przyglądać, czy aby każdy pieniążek wpada do odpowiedniej sakiewki, i czy nie wpada czasem niepotrzebnie do innej. Korupcja była jednym z mankamentów w ówczesnych portach. Porażeni nią strażnicy sprzyjali niebezpiecznym transporterom i przemytnikom. Póki proceder był mały, nie zagrażał miastu i sprowadzał się głównie do przewożenia mocnej gorzały, nikt się tym zbytnio nie przejmował, niektórzy nawet korzystali ze skonfiskowanych beczek.

Gdy jednak wkrótce postępki zwłaszcza przemytników stawały się coraz śmielsze, w głowach budził się alarm. Trzeba było zacząc przeciwdziałać. Wszczynano śledztwa, grożono, zabraniano, karano i starano się zapobiec wydarzeniom podobnym tym z Brancji. Transport broni rozkwitał w wielu miejscach "przepięknymi kwiatami". Deven jako jeden z tropicieli brał udział w tych wydarzeniach, i wcale nie najgorzej mu szło. Gorzej szło jednak straży miejskiej, która potrafiła tylko wszcząć niepotrzebny alarm, stłuc kogoś bez potrzeby, a przede wszystkim nie potrafiącej określić się w swoich dokonaniach, przedstawić dowodów przeciwko potencjalnym przestępcom i schwytać ich. Deven zaś opierał się na dedukcji, trzeźwym i inteligentnym myśleniu próbując identyfikować zachowania charakterystyczne dla złoczyńców. Tym sposobem, prędzej czy później zagadka musiała zostać rozwiązana. Czy mu się to udało?

Koniec

Komentarze

    Po co budować tak skomplikowanie  bzdurną konstrukcję -- wystarczalo przeciagnąc przez rzekę plywajacy na pustych beczkach łańcuch i obsadzić odcinek kilkoma łodziami strażniczymi. Statek doplywa do zapory i finał. Dalej nie poplynie. Chce odplynąć, bo zalatwil wszystko i zaplacil, co trzeba -- kuter odciąga ruchomy odcinek lancucha, dając przejście.  To sposób znany już w starożytności i nadal stosowany, a podczas II Wojny Światowej stoowany bardzo szeroko, również, a przede wszystkim, przy ochronie cieśnin i wejść do portów. 

    Mocno wymyślnie dziecinne.

    Pozdrówko.

W tym świecie ludzie lubią budować skomplikowane i monumentalne konstrukcje. To tyle.

@RogerRedeye

Ta bzdurna, twoim zdaniem konstrukcja, miała służyć jako skład/magazyn dla towarów zatrzymywanych pod prawem składu. 

Słabiutko, Jazzperze.  

O ile w pierwszym tekście coś tam się dzieje, ktoś wybiera się w niebezpieczną podróż, jest przez innego ktosia śledzony i wiadomo, że niejedno coś musi się wydarzyć, nim opowieść dobiegnie końca, tutaj umieściłeś "ziewacza". Referat na zebranie kółka młodych historyków, nie opowiadanie, A przecież nawet taką relację, jak i dlaczego wybudowano port, można przemienić w niezły kawałek opowiadania. Stronnictwo opowiadające się za budową przystani, tyle że nieco większej, drugie domagające się budowy dużego portu, spory, intrygi... Pojawiły by sie postacie konkretnych ludzi, żywe tło dla wydarzeń, opisanych w raporcie --- bo tylko raportem jest Twoje dzieło.  

Jest to jako taki wstęp do sytuacji, które mają nastąpić w dalszej części a są opisane pod koniec tego tekstu. Jak na razie  nie otrzymałem jakiejkolwiek pomocy w pełnym tego słowa znaczeniu. Do tej pory, choć jestem tutaj kilka godzin, większość użytkowników wytyka mi błędy i tak poparte byle czym. Jak na razie to chyba nikogo niczym nie zaciekawiłem, nikt nie zapyta czy chcę coś dalej napisać. A to, dlaczego port został wybudowany jest podane na początku tekstu.

Za moment dodam kolejny tekst. Jeżeli byłbyś tak łaskaw, Adamie prosiłbym CIę o jego przeczytanie. Chciałbym aby krytyka płynęła od doświadczonych pisarzy, nie od byle kogo.

Ale przynajmniej ambitniejszy tan tekst. Tylko nużący, bo nic z niego nie wynika. A z tą blachą falista to jakiś idiotyczny pomysł, żeby zakrywać nią port.

"Każdy z dowódców, który pierwszy raz przepływał portem..." nie przepływać przez port, a przybijać do niego.

@Agroeling

No może trochę przesadziłem, ale na prawdę nie znam się na takich rzeczach. Dzięki za poprawę, na pewno z niej skorzystam. Swoją drogą, AdamKB podsunął mi świetny pomysł jak poprawić ten tekst i uczynić go trochę "dynamiczniejszym".

Tak jak mówi AdamKb tekst zbyt przypomina rozprawkę historyczną. Przeszkadza to, zwłaszcza na początku.  W takim gąszczu danych oraz odniesień czytelnik łatwo może się zgubić i zniechęcić do czytania. Radziłbym też popracować nad porządkiem graficznym tekstu. Nie wiem jak innych, ale taka ściana tekstu mnie przeszkadza.  Nie bój się rrównież stosować dialogów. ;]

Słowo od rednacza:

Jakub 2010-05-23 14:05
Kama i inni: pomysł z limitem zaiste znakomity, ale sami musicie tego pilnować. Nakazu odgórnego redakcja "Nowej Fantastyki" nie wporwadzi. Liczymy, że stronę odwiedzają ludzie inteligentni, świadomi i umiejący wyciągać wnioski. I tak Was chcemy traktować. Zatem o limity możecie zadbać sami, na przykład nie czytając więcej niż jednego opowiadania autora, który za jednym zamachem wkleił więcej. Albo pisząc pod opowiadaniem w komentarzu, że widzicie, że autoir czy autorka rozdrabniają się. Ja tak robię i każdy może w ten sposób wpłynąć na to, co i w jakiej ilości bedzie na stronie. Zatem wspólnymi siłami mamy szansę wprowadzić pewien ład. Pomyślcie o tym. To zresztą tylko jedna ze spraw, w których sami możecie decydować w dużym, naprawdę dużym zakresie. Korzystajcie z tych mocy decyzyjnych. Wtedy to naprawdę bedzie Wasza strona. A to by było najlepszym, co może się stać. Zatem: od inicjatywy do czynu! :-)
Pozdrawiam.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

 " Całkowicie prawie wyrównano fragment" - co to znaczy "całkowicie prawie" ?

"Na głowach nosili jedynie włosy(...)" - I czasem, dla wygody, je zdejmowali? 

 

"Nieco na północ, wyryto długi na 200 metrów kanał, w którym stacjonować miały łodzie." - Łodzie w kanale? Wiesz, do czego służy kanał na rzece? Do stacjonowania łodzi, statków, jachtów, barek i tego typu jednostek pływających służy przystań...

 

"Wszyscy byli dumni że w okolicy niewielkiego miasta Leignborn, stanie jeden z najpiękniejszych i najnowocześniejszych portów rzecznych w okolicznych imperiach." - Skąd to niewielkie miasto, niegdyś będące wsią, zdobyło środki na tak efektowną budowlę? 


(...)Kilkaset świetnie wyszkolonych w swoim fachu rzemieślników, każdy z zapleczem doświadczeń i ogromną wiedzą, przybywali właśnie tu(...)" - Nie kilkaset, a kilkuset, a skoro świetnie wyszkolonych i z zapleczem doświadczeń, to dlaczego podczas budowy "nosili" na głowie tylko włosy?


"Ogromnymi wozami zaprzęgniętymi w potężnie umięśnione konie przewożono ogromne ilości kamienia, bali drewnianych i polerowanej blachy." - A nie można było tego spuścić rzeką? Koszt nieporównywalnie mniejszy. Nie mówiąc o prędkości...


"dukaty, refety, randy i tinlary" - Pierwsze randy pochodzą z 1967 roku. Talar został wyparty w 1873 roku. Jakim cudem jedno i drugie funkcjonowało razem na rynku? 

 

"No może trochę przesadziłem, ale na prawdę nie znam się na takich rzeczach." - Mówi to sam autor, o swoim opowiadaniu... Wiecie co, ja wymiękam.

Nowa Fantastyka