- Opowiadanie: meksico - Na zachód

Na zachód

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Na zachód

tekst na konkurs kapeli steampunkowej BatstaB – 333 słowa

 

Almeryk był złym dowódcą, a od czasu, gdy jeden z karłów odciął mu głowę, nie było dnia, byśmy nie wyzywali go od dupków i pokrak. Mimo wszystko wypełnialiśmy rozkazy

i szliśmy za tym rozsypującym się kapitanem. Coraz częściej zdarzało mu się zapominać, gdzie i po co tak właściwie idziemy. Dzisiejszego ranka Almeryk, paradując w potarganej piżamie, z głową wetkniętą pod pachę, kazał zwijać obóz, gdyż, jak twierdził, nasz cel był bliski i musieliśmy ruszać. Z ociąganiem wykonaliśmy rozkazy i po godzinie byliśmy już w drodze.

 

– Kapitanie, czy nie lepiej będzie iść na zachód? – zapytałem w imieniu chłopaków podczas popasu.

 

Kapitan nalał sobie do szyi wody, a leżąca między kolanami głowa otworzyła usta

i czknęła.

 

– Chłopcze, gdybyś był mądrzejszy, swoje pytanie zachowałbyś dla siebie. – Głowa otworzyła oczy. – Odkąd idziemy na zachód? – zapytała.

 

Wzruszyłem ramionami.

 

– Właśnie. – Gdyby głowa spoczywała na karku, z pewnością kiwnęłaby się kilka razy w przód i w tył. – Idziemy od niepamiętnych czasów, panowie. Po drodze mijamy inne oddziały i ludzi. Walczymy z nimi bądź zawieramy sojusze. Oni też idą. Zawsze, kurwa, na zachód.

 

– Taki był cel…

 

– A co jest na końcu?

 

– Raj – powiedziałem szybko. – Koniec drogi i tułaczki – dodałem.

 

– Gówno prawda! – wrzasnął kapitan. – Spójrzcie na niebo.

 

Spojrzeliśmy. Nad naszymi głowami pojawiły się słowa wymalowane na nieboskłonie. Jedno zdanie.

 

„Dochodziła północ, kiedy zrozumiał, że nadeszła jego godzina – godzina duchów.”

 

– Co z tego? – spytaliśmy.

 

– Pamiętacie, jak to wszystko się zaczęło? Dlaczego jesteśmy… tym, czym jesteśmy?

 

Usiłowałem sięgnąć do zasobów swojej pamięci, ale za każdym razem trafiałem w jeden punkt, przed którym nie było nic. Żadnych narodzin, dzieciństwa, pracy, podatków.

 

– Nie pamiętamy – odpowiedzieliśmy jednym głosem.

 

– Wiecie, co się stało z moją głową? – zapytał jeszcze raz kapitan, a kiedy nikt nie odpowiedział, zaczął mówić szeptem. – Nie obciął mi jej karzeł. Nie ma karłów. Nie ma raju. Sam sobie ją odciąłem.

 

– I co się stało?

 

– Przypomniałem sobie. Widziałem jego oczami.

 

– Czyimi? – zapytałem – Boga?

 

– W jego świecie nazywają go Autorem.

 

– A co z nami? Stworzył nas?

 

– Jesteśmy jego niedokończonym pomysłem.

 

 

Koniec

Komentarze

Gdzieś to już kiedyś czytałam (facebook?) i mi się bardzo spodobało :)

Spodobało mi się.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Dobre!

Fajnie napisane, ale jakoś nie zrobiło na mnie wrażenia.

Pozdrawiam

 

Dzięki :) Tak jak pisałem, tekst powstał na konkurs ogłoszony na fb przez jedną z kapel. Przy okazji polecam, bo grają ciekawie i "fantastycznie".

A treść była nieco wymuszona tematem. Ale czy to ważne?

:)

Pozdrawiam serdecznie

a jakby tak zjeść wszystko i wszystkich?

Pomysł był mi znany wcześniej, ale tekst do poczytania jak najbardziej.

 

Pozdrawiam.

Podpiszę się pod komentarzem Homara. Pozdrawiam ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że pomysł może jest skończony, ale jakby zawieszony w niebycie.  

 

„Coraz częściej zdarzało mu się zapominać, gdzie i po co tak właściwie idziemy.”Coraz częściej zdarzało mu się zapominać, dokąd i po co tak właściwie idziemy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Eferelinie, joseheim, regulatorko dzięki za pojawienie się i poświęcenie kilku minut :)

pozdro

a jakby tak zjeść wszystko i wszystkich?

Nowa Fantastyka