- Opowiadanie: thealbino90 - Bezimienny

Bezimienny

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Bezimienny

[Opowiadanie jeszcze z czasów gimnazjum, aktualnie pracuję nad czymś większym :) ]

 

***

 

Zerwał się cały zlany potem. Dzwony już biły na alarm, za oknami słychać było tylko jeden okrzyk „Gore! Gore!”. Jego obowiązkiem było bronić miasta, ale nikt nie wzywał na zbiórkę. W końcu do baraku wkroczył pułkownik, mówiąc: „Jestem waszym dowódcą. W najgorszych koszmarach nie śniło mi się, że będę musiał was wysłać na front. Niewielu z was ma szansę, by przeżyć tę wojnę, zapewne nikt, nawet ten, który nieświadomie tę szansę od losu dostał, nie wykorzysta jej, ale pamiętajcie, idziecie walczyć, bijecie się za naszą ojczyznę, za wolność i swobodne życie waszych żon, dzieci i wnuków. Cóż z tego, że to nie wy będziecie żyć w tych lepszych czasach, czasach pokoju i miłości. Cóż z tego, że to nie wam dane będzie oglądać lepszy świat. Umrzecie mając świadomość, że to dzięki wam przyszłym pokoleniom będzie lepiej, łatwiej i wygodniej żyć. A teraz biegiem do zbrojowni! Tam dostaniecie niezbędny ekwipunek i broń. Szybko! póki jest jeszcze nadzieja, póki mamy jeszcze czas i szansę. Szybko!”.

 

Wtem zaraz, gdy otchłań ciszy zamknęła się nad ostatnim słowem, pułkownika przeszyły z dzikim sykiem trzy strzały o brunatnych brzechwach. W tym właśnie momencie wszyscy uświadomili sobie powagę sytuacji i pędem puścili się do zbrojowni, gdzie każdy, kto był zdolny do walki, otrzymał pełną zbroję i kunsztownie zdobiony miecz. Chwilę potem biegli już ku głównej bramie, by wspomóc obronę miasta.

 

Przebiegając obok lazaretu usłyszał jęki okaleczonych i rannych w boju żołnierzy. Wyjął z pochwy miecz i spojrzał po pięknie zdobionej klindze, zrobionej z najszlachetniejszego metalu, wydobywanego w jednym tylko miejscu na świecie. Nie wiedział tego, był przecież tylko prostym żołnierzem. Nie wiedział również tego, że broń ta ongiś, za dawnych czasów należała do królewskiego syna. Była ona tak wykonana, że skruszyć mógł ją tylko bliźniaczy miecz w ręce wojownika o większej niż on sile. Człowiek, który dobył jednego z tych mieczy budził przerażenie i popłoch w oczach wroga. W samego zaś człowieka wstępowała niesamowita odwaga. Patrząc na klingę nagle stanęły mu w oczach obrazy płonących domów, umierający ludzie, którzy próbowali uciekać przed nieprzyjacielskim wojskiem i Śmierć krocząca krok w krok za nimi. Zobaczył strach w oczach uciekających oraz szyderczy uśmiech i wyraz triumfu na twarzy Śmierci.

 

Oprzytomniał nagle i uświadomił sobie, że tu, teraz nie jest potrzebny, że potrzebny jest w tej chwili gdzie indziej, na polu bitwy. Biegł drogą w dół, dzierżąc miecz w dłoni. Już widział bramę i leżące pod nią zwłoki. Dobiegł i zatrzymał się obok nich. Dopiero teraz zrozumiał, że to nie były zwłoki. Tu leżał żołnierz, dogorywał. Nagle dech mu w piersiach zaparło, serce przestało bić. Przecież on znał tę twarz, znał twarz tego żołnierza. Dobrze pamiętał, kiedy to razem z nim chodził na ryby nad staw, albo, gdy razem kąpali się w jeziorze na wsi. W oczach jego pojawiły się łzy, lecz prawie natychmiast zostały zastąpione przez ogień nienawiści. Wziął zwłoki brata swego i ucałował go w czoło. Zaciął zęby i wybiegł poza bramę, na pobojowisko.

 

Znalazł się pośród trupów ludzkich i końskich. Na trawie, która miast zielenić się, przybrała kolor szkarłatu. Tu i ówdzie walały się połamane miecze, strzaskane tarcze i różnoraka broń, jak również rozrąbane i wykrzywione w grymasie zdziwienia twarze, po których wywnioskować można było, że ich właściciele nie umierali w męczarniach. Wiele spośród trupów rozpoznał. Tu leżał sąsiad, tam któryś z kolegów, tu, tam i jeszcze gdzie indziej ci, z którymi jeszcze niedawno stał przecież w baraku słuchając apelu pułkownika. Nad głową słyszał złowieszczy syk strzał i bełtów, które brzęczały jak rój wściekłych szerszeni. Poprzysiągł, że nie wybaczy swej krzywdy wrogowi, póki nie wyrżnie jego oddziałów co do nogi lub sam nie zginie.

 

Spojrzał jeszcze raz po klindze swojego miecza, po kunsztownie zdobionym jelcu, dopasował go jeszcze raz, dokładniej, do swojej ręki. Przypomniał sobie wszystkie krzywdy wyrządzone jego miastu przez wrogie wojsko i zapłonął gniewem i rządzą zemsty. Nienawiść buchnęła żywym ogniem w jego sercu i rzucił się w wir bitwy w berserkerskim szale.

 

Z ogólnego tumultu, szamotaniny i ścisku zaczęli w popłochu uciekać ludzie. Co raz to ponad ich głowami przelatywały rozrąbane członki ciał kompanów, odcięte czy to nogi, czy ręce. Coraz więcej żołnierzy padało od jego miecza, ale była to tylko niewielka cząstka wojsk nieprzyjaciela.

 

Istna Sodoma i Gomora rozgrywała się teraz na polu bitwy. Wszystkie pociski lecące bezpośrednio w jego stronę, czy to strzały z łuków, czy bełty z kusz i arbaletów, zostały odbite przez jego połyskującą krwią i jaśniejącą księżycowym poblaskiem klingę miecza. Żaden wróg nie miał dostępu do niego, a na sam jego widok obce oddziały pierzchały na wszystkie strony. Sparaliżowane strachem widoku nieustraszonego wojaka, wojska nieprzyjacielskie bez problemu ginęły dobijane przez obrońców miasta lub dobrowolnie oddawały się w niewolę. Garstka wrogów próbowała ucieczki, ale zazwyczaj kończyła się ona, dosłownie rzecz biorąc, utratą głowy lub przyszpileniem do muru.

 

Dzień, podobnie jak bitwa, chylił się już ku końcowi. Wynik był już przesądzony. Miasto było zdemolowane, lecz wolne. Wróg i niedobitki jego oddziałów, które zdążyły uciec, odchodziły z gorzką miną przegranej.

 

Dobiwszy ostatniego przeciwnika, z którym walczył, uniósł zakrwawiony miecz ku niebu i gromkim głosem zawołał: „Victoria! Zwyciężyliśmy”. Wtem, stała się rzecz najmniej przez kogokolwiek z obrońców miasta oczekiwana. Wrogi szpieg, przebiegły szpicel, zaszedł go od tyłu i pchnął sztyletem w szyję, w miejsce, gdzie nie chronił jej ani pancerz, ani hełm. Zachwiał się, lecz nie upadł. Z wolna odwrócił się i opuszczając miecz przeciął zamachowca na dwie części.

 

Tak oto zginął największy bohater tej wojny. Zamordowany został przez wrogiego szpiega, w momencie, gdy myślał, że już nic nikomu nie grozi. Umierał z myślą, że obowiązek swój wypełnił należycie, że już niedługo znów zobaczy swego brata i bliskich. Umarł z uśmiechem na twarzy i rozchlastaną szyją.

 

Wiele, wiele lat później, w tym miejscu stał już jego grobowiec, w postaci ogromnego, pięknego pomnika żołnierza z wzniesionym ku górze orężem. Pod rzeźbą stało zawsze dwóch strażników z obnażonymi mieczami wbitymi w ziemię i dłońmi splecionymi na ich głowniach. Zawsze paliły się tam świece i leżały świeże kwiaty, a wokół grobowca zawsze ku pamięci rosły małe, niebieskie kwiatki. Niezapominajki – symbol wiecznej pamięci. Dzień, w którym umarł nazwany został Dniem Nieznanego Żołnierza i był świętem narodowym, które zawsze odbywało się hucznie, ale z należytą czcią pod „Monumentem Żołnierskim”.

 

Artysta, który pomnik ten tworzył nie zapomniał wyryć na nim krótkiej sentencji: „Przebiegły szpicel zabił bohatera, co wrogą armię wyciął do zera”. Żołnierz przed śmiercią wiedzieć tego nie mógł, ale pamięć o nim, jako bohaterze narodowym nigdy nie zaginęła i nigdy też nie został zapomniany w całym swoim kraju.

Koniec

Komentarze

Twój zaiste strasznie toporny styl przyprawił mnie o ból lewej górnej szóstki. Sorki, tego nie da się czytać. Masa, dosłownie cała masa zbędnych zaimków, licznych powtórzeń na wszelkie sposoby słowa "być", "jest" itd.  Dzwinie sformułowanych zdań:

 

>> Była ona tak wykonana, że skruszyć mógł ją tylko bliźniaczy miecz w ręce wojownika o większej niż on sile. << --- O co tu chodzi?

 

>> Zaciął zęby i wybiegł poza bramę, na pobojowisko. << --- jak można zaciąć sobie zęby? Chyba zacisnąć, ale szczękę. Ale zaciąć to można się na przykład podczas golenia.

 

Słaby, bardzo słaby tekst. Dużo pracy przed Tobą. Ale nie poddawaj się, pisz i czytaj ile się da. Za jakiś czas będą efekty.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Na początek serdeczna rada ode mnie. Unikaj publikowania swoich starych tekstów. Ja sam mam w szufladzie całkiem spory plik tekstów z czasów gimnazjalnych, które nie ujrzały i nie ujrzą światła dziennego. Z jednej prostej przyczyny - są słabe. Kiepskie, infantylne, toporne i naszpikowane błędami. No ale tak już jest, prawda? Pierwsze, młodociane teksty z natury rzeczy są raczej kiepskie. Rzadko kto rodzi się geniuszem literackim. Tak więc, o ile tekst - napisany w gimnazjum - ma prawo być kiepski, o tyle publikowanie go zraża przyszłych czytelników do twojej twórczości. Wierz mi, że na tym portalu nicki autorów zapadają w pamięć, więc, publikując na wstępie tekst stary, strzelasz sobie w kolano.

 

Jeśli chodzi o sam tekst, nie wiem czy jest sens udzielać ci na jego podstawie wskazówek i wytykać błędy. W końcu, jeśli jesteś starszy, wszelkie niedociągnięcia mogły już zostać naprawione i zniwelowane, prawda? Tak więc, z uwagami poczekam aż apublikujesz jakiś świeższy tekst. Żywię nadzieję, że będzie lepszy.

Mam mocno mieszane uczucia. Już pomijam błędy, które wytknął Ci mkmorgoth i te, które zapewne wytkną Ci inni. Po pierwsze, mowa pulkownika na samym początku chyba niezbyt podniosła morale żołnierzy: "spoko, wszyscy zginiecie, ale wasze dzieci będą żyły", po drugie, rozumiem, że to ten miecz dodał mu odwagi, ale członki latające nad głowami? Rzucał nimi? Rozumiem, że magiczny miecz, że szał, że wściekłość, ale bohater sam wybił całą armię wrogów? Mam też zastrzeżenia co do ginięcia bez problemu. Ja myślę, że dla tych, co ginęli, był to jednak pewien problem. Dość zasadniczy zresztą. No i zakończenie. Wszyscy wrogowie albo zginęli, albo uciekli, ale zaplątał się jakiś jeden niedobitek, podkradł się do faceta, który rozwalił całą armię i wbił mu w szyję sztylet. 

O kurde, uśmiałem sie czytając ten tekst. Patos wraz z podniosłością wylewały się z monitora hektolitrami i gwałciły mi oczy.

 

Kael, w niektórych amerykańskich produkcjach lepsze (czyt. głupsze) rzeczy się dzieją, więc to co nawtykał tu Autor jeszcze nie jest jakoś specjalnie masakryczne.

Oby kolejny tekst jaki tu wstawisz, thealbino, był dużo, dużo lepsiejszy niz ten.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Niestety, racja, ja też nie będę nikomu pokazywać moich starych tekstów ; )

Racja co do topornego stylu, racja co do pracy. Chociaż trudno powiedzieć, jeśli to tekst z czasów gimnazjum, to jakie piszesz teraz? Podobne? Lepsze? Pokaż coś świeżego, wtedy będzie wiadomo, jak to z tą pracą jest.

Powtórzenia, bardzo dużo powtórzeń, nie tylko rzeczowników ale i słów typu "już", "jeszcze" itp.

Dodówcę im ubijają na miejscu strzałami, a oni jeszcze mają czas odwrócić się, pobiec do zbrojowni i pobrać sprzęt? Skąd taki zajeświetny miecz w rękach przypadkowego żołnierza? Bezimiennego, w dodatku, bo co, nie miał kolegów z oddziału? Podcięli mu gardło, a nie zmasakrowali twarz. O co chodzi z zacięciem zębów?

"Patrząc na klingę nagle stanęły mu w oczach obrazypłonących domów" to majstersztyk, innymi słowy: bardzo złe i zabawne przy tym zdanie.

Mam wątpliwości co do tego, że "wojska ginęły bez problemu". Po prostu nie i już. Aha, i do "odchodzenia z gorzką miną przegranej" - co to znaczy?

A już najbardziej rozbawiła mnie sentencja widniejąca na pomniku. Piszesz okropnie patetyczne opowiadanko, a kończysz czymś takim...

 

Ogólnie - nie jest dobrze. A raczej nie było w gimnazjum. Pokaż coś, co jest nowe i nad czym spędziłeś sporo czasu.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

na pocieszenie powiem Ci, że całkiem niedawno popełniłam taki sam błąd - wrzuciłam stary tekst. tym bardziej mi wstyd, że mój wcale nie był z gimnazjum, ale zaledwie sprzed roku. ot, robiłam porządek na dysku i znalazłam "toto". postanowiłam zatem wrzucić tu, na zasadzie "sprawdźmy, czy to się do czegokolwiek nadaje zanim wywalę. może wcale nie trzeba tego wywalać?". i co się okazało? tekst został oceniony jako zupełnie beznadziejny, ktoś nawet doradził mi, bym sobie dała spokój z pisaniem. kilka tygodni później zamieściłam już zupełnie świeże opowiadanie. zostało ocenione jako "bardzo porządne", ktoś napisał, że dobrze się czytało. oczywiście było w nim też sporo błędów, powtórzeń itd., ale ogólnie wywarło raczej dobre wrażenie.

to było dla mnie bardzo cenne doświadczenie. zdałam sobie sprawę, jak wiele trzeba mieć pokory wobec trudnej sztuki, jaką jest pisanie. dotarło do mnie, że nie wystarczy znać alfabet, by móc stworzyć coś, co się dobrze czyta, nawet, jeśli ma się jakieś zalążki talentu. to tak jak z muzyką. dziecko może być muzycznie uzdolnione, ale zanim zagra w filharmonii, musi ćwiczyć przez wiele lat, wiele godzin na dobę. z pisaniem wcale nie jest łatwiej.

ten tekst, jak na gimnazjum, wcale nie jest taki zły :D ja w tym wieku będąc pisałam jedynie koszmarne wiersze w stylu "nienawidzę świata i chcę się zabić" ;)

pracujesz nad czymś większym? cóż, może raczej zastanów się, czy w ogóle coś krótkiego potrafisz napisać, zanim przejdziesz do gryzmolenia powieścidła na 400 stron. to nie jest tak, że skoro nie jesteś już w gimnazjum, etap opowiadań masz za sobą. bardziej prawdopodobne jest to, że raczej teraz się na nich powinieneś skupić. panowanie nad krótszą formą jest zdecydowanie prostsze (chociaż nie jest proste w ogóle).

Możę jednak, tak na początek, napisać drabble? Dobry trening.

Przynajmniej zabawnie się czytało ;) Moje szóstki akurat na miejscu pozostały bez większych uszczerbków, jednak siódemki zazgrzytały parę razy. Ja się nie będę czepiał słownictwa czy składni, mnie strasznie przeszkadzała interpunkcja. Nie przesadzajmy z przecinkami, mogą strasznie utrudniać odbiór tekstu. Dwa: naiwność. Ale z tego chyba sam zdajesz sobie sprawę... Trzy: 'Istna Sodoma i Gomora rozgrywała się teraz na polu bitwy.'. No to ja nie chcę wiedzieć, co się tam działo... 'Oprzytomniał nagle i uświadomił sobie, że tu, teraz nie jest potrzebny, że potrzebny jest w tej chwili gdzie indziej, na polu bitwy.' Ja myślę, że jednak tam bardziej by się przydał niż tu, a gdzie indziej to w ogóle, miałby szansę przeżyć. No i wspomniana przez joseheim rymowanka. Prawdziwy majstersztyk ;) Warto czasami przemyśleć niektóre zdania i je odpowiednio zmodyfikować.

Akurat ja nie mam nic przeciwko publikowaniu starszych tekstów, sam mam zamiar jakiś taki zamieścić, dużo gorzej gdy uznaje się je za naprawdę wartościowe, poważne, niewymagające żadnych poprawek. Dlatego jeśli uważasz to za jakieś sentymentalne kilka zdań, którymi zechciałeś się podzielić ze światem licząc się z krytyką bądź może w przyszłości przez porównanie ukazać postęp warsztatu: to ok, powodzenia. Ale jeśli naprawdę jesteś zadowolony z tego shorcika i masz zamiar tworzyć 'coś dłuższego' w tym stylu... No to możemy mieć problem.

Co do starszych tekstów, to w porządku, niektóre po bardziej lub mniej gruntownej poprawie może i nadają się do publikacji, jednak kiedy ja spojrzałem ostatnio na moje teksty z czasów gimnazjum - początek liceum, uśmiechnąłem się tylko z politowaniem ;) Chociaż muszę przyznać, że jedno opowiadanie z czasów liceum było dla mnie inspiracją do opowiadania, które ostatnio udało mi się napisać i zamieścić. Prawda, było naiwne, słabe językowo i stylistycznie, ale jednak coś tam udało się wyłuskać.

Zajrzałem, przeczytałem; do już napisanych uwag i rad niczego nowego nie dodam, od razu podsumuję: praktycznie każdy zaczynał od chały z groszkiem, więc  nie lamentuj, tylko zakasuj rękawy, popracuj i dawaj do poczytania coś dobrego.

Muszę przyznać, iż nie rozumiem praktyki wstawiania tekstów z czasów gimnazjum. Wrzuć coś napisanego niedawno.

Niestety, racja, ja też nie będę nikomu pokazywać moich starych tekstów ; )

Och? ; (

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Już nie ; ) Zdecydowanie wymagają napisania od nowa ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Pfff.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A teraz biegiem do zbrojowni! Tam dostaniecie niezbędny ekwipunek i broń - a co niby mieliby tam dostać? Hamburgery? Jak dla mnie już sam fakt, że gimnazjalista - a więc nie taki znowu dinozaur, bo gimnazja nie takie znowu stare - pisze i stara się zachować polski język, jest godne odnotowania i pochwały!  

Nowa Fantastyka