- Opowiadanie: Nikae - Nadzieja umiera ostatnia

Nadzieja umiera ostatnia

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Nadzieja umiera ostatnia

 

 

 

Śnieg z deszczem gęsto padał tworząc na chodnikach morderczą mieszankę, która tylko czekała na ofiarę. Ciemność zimowego wieczoru jedynie dopełniała grozy. Światła rzucane przez latarnie odbijały się w tafli lodu, która skuła ulicę. NIkt nie był na tyle szalony, aby wychodzić w taka pogodę. No, może poza Aspisem. Mężczyzna w średnim wieku, niski i zawsze w eleganckim garniturze uważany był za wariata. Wychodził zawsze po zmroku i stał w jednym miejscu na skrzyżowaniu ulic w samym centrum.

 

Ludzie już dawno nauczyli się nie zwracać na niego uwagi, on sam nigdy nie zauważał reszty. Nawet banda osiedlowych kiboli zrezygnowała z dręczenia Aspisa, kiedy po raz kolejny wrócił w to samo miejsce, dobrze ubrany i bez siniaków, które noc wcześniej mu zostawili. Mężczyzna na początku wzbudzał strach, jednak z czasem ludzie zaczęli obojętnie przechodzić obok.

 

Tego wieczoru jak zawsze Aspis pojawił się na ulicy. Śnieg i deszcz zostawiały ślady na ubraniu, a buty ślizgały się na drodze. Przeszedł wzdłuż patrząc przed siebie. Znalazł się na skrzyżowaniu. W miejscu, gdzie zwykle stał leżały zwalone kamienie. Niepewnym krokiem wszedł prawie upadając. Wyprostował się, otrzepał ubranie, poprawił włosy.

 

– Gotowy?. – powiedział cichym głosem. Nikt nie był w stanie go usłyszeć.

 

– Myślisz, że dzisiaj się uda?

 

Przejeżdające na światłach samochody wpletły się w dźwięki miasta.

 

– Nie robiłbym tego nie będąc pewnym. Musisz mi powiedzieć, o co ci chodzi .

 

 

– Słucham?! Za dużo wymagam? Z mojej perspektywy to ty masz jakies niewyobrażalne wymagania.

 

 

– No co ty nie powiesz?

 

 

– Dosyć tego, nie rozmawiam z tobą więcej. – Aspis potarł dłońmi ramiona, aby choć trochę się rozgrzać. Z jego ust i nosa wydobywała się para. Robiło się coraz zimniej. Minęło kilka godzin odkąd mężczyzna stał na śniegu . Jego ramiona pokrywała gruba warstwa białego puchu, a garnitur był cały przemoknięty.

 

– Nie, nie pójdziemy stąd dopóki jest szansa.

 

 

– Czekałem zbyt długo, nie mozesz mnie zabrać…

 

 

– Błagam jeszcze tylko parę godzin. Mówiłeś, że dzisiaj na pewno się uda.

 

 

– Sam jesteś kretynem! Może się zamienimy miejscami?!

 

 

 

Na horyzoncie pojawiły się pierwsze promienie słońca rozpraszajace mrok i dodające odrobinę ciepła do zimowego krajobrazu. Kiedy światło padło na twarz Aspisa, uśmiechnął się zamykając oczy. Kolejna noc za nim. A miał nadzieję, że już ostatnia. Trudno, wróci tu wieczorem. Strzepnął z siebie resztki śniegu i już miał zejść, kiedy podeszła do niego mała dziewczynka. Patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczyma, w dłoni trzymała lizaka w kształcie królika.

 

Mężczyzna odwzajemnił spojrzenie. Spoglądali na siebie w milczeniu. Dziewczynka nie spuszczająz z niego wzroku włożyła lizaka do buzi. Wyjęła słodycz z głośnym cmoknięciem i spojrzała krytycznie na Aspisa.

 

– Co pan tu robi?

 

– Właśnie miałem wracać. – odparł niepewnie.

 

– To co pan tu robił, aż do rana?

 

– Czekałem.

 

– Na co?

 

– Ciii, nie przeszkadzaj. Rozmawiam z kimś. – powiedział odwracając na chwilę głowę.

 

– Kto to? – zapytała dziewczynka.

 

– Kto? –

 

– Z kim pan rozmawia?

 

– Z nikim. Tylko z tobą. – Dziewczynka patrzyła podejrzliwie. Znów włożyla lizaka do buzi by po chwili wyjąć z głośnym mlaśnięciem.

 

– Wie pan, że rozmawianie z nikim szkodzi? Moja babcia rozmawiała z nikim i później jej nie było. –

 

– Hahaha. Drogie dziecko, nie wiesz o czym mówisz. Gdzie są twoi rodzice? Zmykaj stąd. -

 

Dziewczynka posłała mu ostatnie pogardliwe spojrzenie i odeszła powolnym krokiem. Zapadła cisza.

 

– Chyba oszalałem. Eozmawiam z duchami.

 

 

– Nie, w ogóle mnie nie obchodzi co ty masz w tym temacie do powiedzenia. Wracajmy.

 

 

– Tak przyjdziemy tu wieczorem. Powinieneś to wiedzieć.

 

 

– W to samo miejsce. Oczywiście, że w to samo. Tylko tutaj jest najlepszy widok na Gwiazdę.

 

 

– Mówiłeś, że przelatują tędy co noc. Na pewno nas znajdą. Dajmy im trochę czasu. – Mężczyzna zszedł ze śmietnika i ruszył oblodzonym chodnikiem. Doszedł do parku zasypanego płatkami śniegu osadzonych na gałęziach i pojedyńczych listkach. Skręcił ze ścieżki i wszedł na białą polanę. Zatrzymał się przed ścianą zmrożonej ziemi, zniecierpliwiony uderzył palcem w ramię.

 

– Długo będę czekał? Może w końcu otworzysz?

 

Nagle rozległ się syk, powietrze rozwiało płatki śniegu, a na tle sciany pojawiły się uchylone, metalowe drzwi. Aspis wszedł do środka i zamknął je za sobą. Był w małej kapsule pełnej elektronicznych sprzętów otaczających stary, podziurawiony fotel. Mężczyzna usiadł, rozpiął marynarkę i sięgnął po misia z urwanym okiem znajdującego się przed ekranem.

 

– Zimnica. Nie lubię zimy.

 

 

– Muszę tam stać. Tylko podczas patrolowania resztek Ziemi mogą zauważyć żywego człowieka. Oni mierzą ciepło.

 

 

– Oczywiście, że szukają ocalałych. Nie zostawiliby żywego czlowieka na wyniszczonej Ziemi.

 

 

– Nie mogę stać tam w dzień. Te upiory mnie przerażają. Widziałeś dziewczynkę? Myślałem, że zejdę z tego świata.

 

– Muszą nas jak najszybciej znaleźć i zabrać do reszty ocalałych. W tych ruinach nie da się żyć.

 

– Zapytaj Aspesa jesli mi nie wierzysz.

 

 

– Hej Aspes! Prawda, że w końcu po nas przylecą? – Aspis popatrzył wymownym wzrokiem na postać leżącą obok fotela. Był to niski mężczyzna w średnim wieku, miał na sobie elegancki garnitur. Na dłoniach i twarzy mężczyzny osiadał szron. Eleganckie buty były całe w śniegu. Puste oczy patrzyły w dal ziejąc martwym chłodem.

 

– Widzisz? Mówiłem. Na pewno nas zabiorą.

 

Koniec

Komentarze

    Jakby to rozwinąć  i nieco wyjaśnić, o cóż tu właściwie idzie, byloby to bardziej sensowne. A tak --- nie jest. 

Znowu te niesforne myślniki na końcach kwestii dialogowych.

Tekst rzeczywiście przydałoby się rozwinąć, bo po tym człowiek może dopiero zacząć się domyślać, o co może chodzić.

Podobało mi się aż do zakończenia. Którego albo nie zrozumiałem, albo nie było. Względnie jedno i drugie ;)

Za krótkie, za bardzo po łebkach, za dużo literówek i bubli oraz trochę niezręcznych zdań. No ale jakiś potencjał jest. Pisz, pokazuj, pokomentujemy.

pozdrawiam

I po co to było?

Początek bardzo intrygujący, niestety rozwinięcie pozostawia wiele do życzenia. Tekst jest niezrozumiały. Ale potencjał jest, owszem. Zachęcam do dalszego pisania. 

No tak, potencjał jest - bardzo duży potencjał. Pomysł uważam za niebanalny i naprawdę do mnie trafiający. Z wykonaniem jest jednak dużo gorzej. Interpunkcja kuleje, a literówki i błędy techniczne sprawiają, że wątpię iż tekst został porządnie przejrzany przez autorkę przed publikacją. A tak się nie robi. Jeśli chodzi o fabułę, dla mnie jest zrozumiała, choć trzeba wysilić trochę mózgownicę, żeby to ogarnąć - co wcale nie jest złe, ale być możę niektóre kwestie warto byłoby przedstawić trochę jaśniej? Poza tym, widać, że nie masz doświadczenia pisarskiego. Nie wyrobiłaś sobie jeszcze warsztatu, więc niektóre zdania brzmią niefortunnie, a niektóre kwestie mogłyby zostać ujęte znacznie lepiej. Tutaj jednak, z czystym sumieniem, mogę polecić ci, żebyś ćwiczyła i publikowała, bo potencjał masz.

Podoba mi się. Zgoda z poprzednikami. Intrygujące. Pozdrawiam niebanalną autorkę.

Nowa Fantastyka