- Opowiadanie: mag-da - Moje ciało, mój ból

Moje ciało, mój ból

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Moje ciało, mój ból

 

Gdybym wiedział, jak się to skończy,

nie otwierałbym bram raju.

To oni są plagą tego świata.– Bóg

 

 

Odkąd pamiętam jesienią zawsze stawałam się melancholijna i wyobcowana. Lubiłam włóczyć się ulicami zakazanych dzielnic, oglądać ludzi, którzy stoczyli się na samo dno egzystencji, gadać do siebie i wybijać resztki szyb w pustostanach.

Ten dzień był taki sam, jak poprzednie. Chłodny, deszczowy i wietrzny. Narzuciłam płaszcz, włożyłam kalosze i wyszłam w świat. Po cichu liczyłam, że czeka na mnie. Po ojcowsku wyciągnie ręce i utuli. Da buziaka w zmarznięty policzek. Niewinnie poklepie po pupie podświadomie dając do zrozumienia, że nic milszego już mnie nie spotka.

Myliłam się.

Obrzeża były siedliskiem najgorszych szumowin, bezdomnych, obieżyświatów, łowców trolli i palaczy smogu. Tam, gdzie sprawiedliwość zapomina zajrzeć, zaglądają oni. I tacy jak ja. Samotnicy, przebierańcy, błazny.

Musieli czekać, na takie jak ja, zagubione istoty. Uliczka nie różniła się niczym od innych. Wszędzie walało się pełno syfu. Pod stertami odpadków gnieździli się bezdomni.

– A dokąd to? – Głos nieznajomego, który zastąpił mi drogę był niemal ciepły.– Tak sama jedna, samiutka? Bez chłopaka? Zabłądziłaś ślicznotko?

Mimo swego odrażającego wyglądu, był miły. Od dawna nikt tak do mnie nie powiedział.

Z cienia wyłonił się drugi, wyglądający równie obleśnie, kark.

Obejrzałam się za siebie. Z tyłu stało trzech nie lepszych.

Pod przywalonym rupieciami kartonem żarzyły się ogniki. Ślepia.

– No, chodź do tatusia. – Łotrzyk wiedział jak poderwać laskę.– Daj buziaczka.

– Nie umiem całować – odparłam siląc się na spokój.– Chłopak mnie rzucił, bo nie lubiłam jak mi wpychał język do gardła. Świat jest pełen chętnych suk, dlaczego chcesz całować się ze mną? Masz przyjaciół, spróbuj z nimi.

Oprych zahuczał jak sowa.

– Pyskata sucz – warknął zwierzęco. – Lubię takie pyskate. Zwłaszcza te z bogatych dzielnic. Czyste. Sterylne – powoli sączył słowa, jak zimne piwo.– Lubię jak skowyczą pode mną. A po wszystkim proszą o jeszcze.

– Chyba, kurwa, śnisz?

Nie wiem, jak opisać gwałt. Może jako nieoczekiwane zbliżenie między kobietą i mężczyzną? Lub nowe doświadczenie?

Naprawdę, nie wiem.

Dla mężów gwałt na żonie jest spełnieniem małżeńskich obowiązków, dla ojców zacieśnieniem więzi z córkami, dla zboczeńców przyjemnością.

W wielkich aglomeracjach, co drugie dziecko pochodzi z niechcianych ciąż.

Pamiętam ból rozciąganych i gniecionych kolanami ramion, pamiętam niecierpliwe głosy i ponaglenia. Pamiętam… Rycerza na białym koniu, który wyłonił się z mgły. Miał skrzydła u ramion, a w dłoni błyszczący miecz.

– Jesteś aniołem? – zapytałam.

– Tak – wycharczał dysząc mi do ucha.

Śmierdział alkoholem i odchodami. Z białych włosów i skrzydeł sypał się łupież. Przypominał mi ojca, który lubił nadużywać trunków i pięści. Był bokserem, damskim skurwiałym bokserem. A matka gruszką treningową. Nigdy nie zapomnę, jak mówił do niej: Masz dupsko, jak Klapsa. Zaraz dam ci klapsa – i śmiał się z dowcipu, a potem…

Zachmurzone niebo płakało deszczem.

Zapach zmoczonych anielskich piór dławił zmysł powonienia.

Do widzenia.

 

Jak zatrzymany w locie ptak, jak niebo… Puste i szare. Zamglone smogiem, który spowija nieśmiertelne miasto welonem niewidzialności.

Moje ciało, mój azyl, moja ucieczka przed rzeczywistością. Mój ból.

Gdy skulona w kącie patrzyłam na łzy matki i pas w rękach ojca, wierzyłam, że Bóg ześle swe anioły i uwolni nas od cierpienia, lecz nigdy tego nie zrobił. Matka cierpiała za nas, za to, że będąc młodą zasmarkaną cipą uwierzyła złemu chłopakowi. Przed snem opowiadała historię pewnej znajomości przestrzegając, byśmy nie były naiwne.

Ojciec był największym łobuzem na dzielni. Miał wszystko. Markowe ciuchy, cienkie papierosy, kumpli na zawołanie i całe stado chętnych suk. Nie był wybredny. Kiedy się poznali, matka miała piętnaście lat. Spodobała mu się, zaczął brać ją na miasto, do knajp. Ucieszył się, gdy usłyszał, że jest w ciąży. Chciał syna, następcę swego nieistniejącego imperium.

Jak zareagował na córkę? Zacisnął pięść i uderzył po raz pierwszy. Na oczach niemowlęcia i pielęgniarek, jeszcze w szpitalu. Nikt nie zareagował.

Zamknęli go miesiąc później. Za handel narkotykami. Na długich radosnych dziesięć lat.

 

Jak opisać gwałt?

Nie wiem.

Wy, potraficie?

 

Ps.

Jeździec na białym koniu był tylko snem.

Koniec

Komentarze

Dołujący ten tekst.  Poza tym nic więcej nie umiem powiedzieć. Do przeczytania.

 

Pozdrawiam

Mastiff

    Wszsytko niby pięknie napisane i całkiem wstrząsjąco, tylko jedno putanie --- czemu nie załatwiła ich wcześniej? Mogła. Ano właśnie.... Przekombinowane, i to tylko dla efektu.  Czyli --- po prostu efekciarstwo. Mogło być nieżle, a wyszło, tak jak wyszło.

Sorry za literówki.

Jedna uwaga - ona ich nie załatwiła. Oni ją zabili. Cała reszta to jej wyobrażenia.

dziękuję

Usunęłam sporny fragment.

dziękuję za opinie

Niezłe! Mocne!

Koniec komplementów. Teraz krytyka:

Zbyt niejasne, a nawet sprzeczne jest tło. Na początku wspomnie o Allahu. Później wszystko bardzo zachodnie. Rozumiem, że i taką rzeczywistość da się wykreować, ale wymagałoby to więcej słów. Co tej historii wcale nie jest potrzebne. Dlatego usuń słowo Allah, daj po prostu Bóg i będzie się ładnie kleiło.

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Rozwinę tę myśl: jak nie operujesz stereotypami, musisz je dokładnie wyjaśniać. I co tam piszesz w komentarzu, że ją zabili, skoro "życie zawdzięcza bezdomnemu"? Oni ją po prostu zostawili. Bezdomny się zlitowałnad porzuconą i zaniósł do szpitala (a może wcześniej sam wykorzystał - he he - więcej efekciarstwa).

 

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Powiem tak: doszukiwanie się tego, co nie zostało napisane, jest zwykłym efekciarstwem. Jest dziecinne i przykre. Przyznawanie się do niezrozumienia tekstu jest, co najmniej dziwne.

Bohaterka opowiadania została zabita, koniec i kropka. Bezdomny zaciągnął martwe ciało pod drzwi szpitala.

odpowiedź znajduje się w cz.3

cz.1 to:Moje ciało, moje więzienie

"W szpitalu dowiedziałam się, że życie zawdzięczam bezdomnemu, który zaciągnął moje martwe ciało pod drzwi szpitala."

Nie czytałem pierwszej części. Zdaje misie, że to jest samodzielny tekst. 

"Przyznawanie się do niezrozumienia tekstu jest, co najmniej dziwne." - Uważasz, że jeśli ktoś czegoś nie zrozumiał to automatycznie musi na ten temat milczeć? Bo co, wstyd? NIE ROZUMIEM tej wypowiedzi.

Zabita bohaterka zawdzięcza komuś życie - co najmniej dziwnym byłoby chyba przyznanie się do zrozumienia takiego tekstu.

Poza tym, jeśli zamieszczasz na portalu historię złożoną z kliku części, może warto byłoby to zaznaczyć, nie uważasz? Ja np. zajrzałem tu nie wiedząc, że jest to kontynuacja Twojego poprzedniego opowiadania. Skąd mogłem to wiedzieć? To nie portal dla jasnowidzów.

A doszukiwanie się tego, co nie zostało napisane wcale nie jest dziecinne i płytkie - jest próbą wyjaśnienia, wypełnienia luk, które autor zostawił, nie poinformowawszy jednocześnie czytelnika o tym, że odpowiedzi znajdą w kolejnej części o istnieniu której nikt nie wie, bo... niby skąd? Litości.

Sorry, taki mamy klimat.

O ile Twoje ciało mag-do jest kuszące, to sama jesteś sobie winna. AŻ TAK CIĘŻKO zamieścić tak krótki tekst w jednej części? Wtedy nie trzeba się będzie domyślać, co i jak.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Skoro główna bohaterka nie żyje, to w jaki sposób zawdzięcza swoje życie bezdomnemu? Nie rozumiem i nie boję się tego przyznać. Napisałaś, że zostanie to wyjaśnione w kolejnej części, ale mogłabyś uchylić rąbka tajemnicy. Mam wrażenie, że te dwie części, które spłodziłaś są powiązane na siłę i równie dobrze mogłyby stanowić odrębne opowiadania.

Postanowiłam połączyć wszystko w jedną całość. Jeśli wciąż opowiadanie będzie niezrozumiałe, to już nic na to nie poradzę.

Nie znacie się. To opowiadanie jest bardzo dobre, a jak macie problemy ze zrozumieniem to poczytajcie sobie chociażby "Neuromancera" Gibsona. Tam też tekst jest często niejasny - taki klimat. Jestem tu od niedawna, ale widzę, że forum cierpi na czepialstwo.

Niezłe. Na początku nie byłam przekonana co do Twojego stylu (ja osobiście nie lubię takiego - ale ja się prawdopodobnie po prostu nie znam). Ale opowiadanie stawało się coraz lepsze. Pisz i wlepiaj. Warto.

Pozdrawiam:)

vendeg, jak ktoś sięga po kolejny tekst tego samego autora, szczególnie gdy tytuł sugeruje możliwą kontynuację pierwszego opowiadania, to takie pisarstwo musi się podobać. Nie muszę wszystkiego wiedzieć, niewiedza bywa przyjemna. Fantastyka ma to do siebie, że wprowadza niejasności, a czytelnik próbuje je jakoś rozwikłać w wyobraźni.

Czekam na kolejną część.

Vendeq, prosiłabym o zdecydowanie mniej zaangażowania w obronę tekstu koleżanki. Dobre teksty same się bronią, a jeśli jest krytyka, to znaczy, że coś jest nie tak. Koleżanka Mag-da pisać potrafi i adwokata nie potrzebuje, by się bronić ;)

Od siebie dodam, że autorka posiada umiejętności, ale to nie znaczy, że jest mistrzynią. I niech nie warczy, kiedy zwracają jej uwagę. To wszystko po to, by pisała lepiej. Żadna tam złośliwość. 

 

Pozdrawiam ja i moja "płytka wyobraźnia" ;)

Nowa Fantastyka